Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Leicester City Football Club, Brexit, Trump. Nieprawdopodobne staje się faktem. Koniec świata, jaki znamy. Kilka godzin po amerykańskich wyborach prezes Jamie Dimon („Cokolwiek się zdarzy, firma sobie poradzi”) wysyła do swoich podwładnych z JPMorgan list piętnujący alienację i arogancję elit, propagujący wrażliwość społeczną. Nie przeszkadza mu to zarabiać w trzy godziny rocznej pensji niektórych z jego pracowników. Donald Trump z pewnością ulży podatkowej niedoli moralisty Dimona (gaża 27 mln dolarów rocznie) – problem w tym, że Hillary Clinton zrobiłaby to samo, więc amerykańscy wyborcy wyciągnęli z tego wnioski przy urnach.
Widmo wściekłości na skompromitowany establishment krąży po świecie, uderza na ślepo, widmo wściekłości wypuszcza dżina z butelki. „Kiedy szaleją wielcy tego świata, jedynym wyjściem jest solidna krata” – jak słusznie wypowiedział się Barańczakiem szekspirowski król Klaudiusz – ale co zrobić, kiedy szaleją wyborcy tego świata? Zamknąć ich wszystkich („Lock’em up!”). Kto wtedy zbuduje mur? Nie będzie komu... Największym wygranym zwycięstwa Trumpa na razie okazują się prywatne więzienia (akcje kilkadziesiąt procent w górę), więc murów w Ameryce przybędzie mnóstwo.
Kto odpowiada za powszechne wariactwo? Małostkowi chłopcy z piaskownicy? Boris Johnson? Ekspremier Cameron? Kierownictwo Partii Demokratycznej, wyłaniające kandydaturę najbardziej antypatycznej, uwikłanej, fałszywej, nieuczciwej persony, kosztem Sandersa, który mógł dużo łatwiej z Trumpem wygrać?
Donald Trump prezydentem najpotężniejszego mocarstwa świata... Quo vadis? Nawet Neron miał swojego Senekę. Przechodzące ulicami miast antytrumpowskie demonstracje powinny skandować do skutku: „Gdzie jest Seneka?!”. Jeśli Seneką Ameryki jest przyjaciel i sponsor Hillary Clinton z banku Goldman Sachs, prezes Lloyd Blankfein („I’m doing God’s work”), to strzeż nas Boże i wszyscy anieli, bo zaraz nie będzie co zbierać. Jedno jest pewne: prezes Jamie Dimon ma rację: „Cokolwiek się zdarzy, firma sobie poradzi”. Helikopter czeka na niego pod parą, 24/7.
Co dalej? Domino aż po horyzont. Włochy, Francja, Niemcy. Stada czarnych łabędzi zaśpiewają serenadę pod wieżą Babel. ©