Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Az me hot techter, fargejt der gelechter (jid. dosł. „Kiedy się ma córki, przechodzi śmiech”) – cytował stare żydowskie porzekadło Tewje Mleczarz, obdarzony w „Skrzypku na dachu” pięcioma żeńskimi potomkiniami. Wygląda na to, że Lot – bratanek Praojca Abrahama – miał podobną sytuację rodzinną. Aniołowie wyprowadzili ojca z dwiema córkami z mającej ulec zniszczeniu Sodomy. Żona Lota – według midraszu – spojrzała za siebie, by sprawdzić, czy miasto opuszczają także jej zamężne latorośle. Niestety, ich mężowie nie potraktowali poważnie słów teścia o mającej nastąpić zagładzie (zob. Rdz 19, 14 – Biblia Tysiąclecia sugeruje, że Lot rozmawiał z narzeczonymi ostatecznie ocalonych córek, ale oryginał tego nie potwierdza).
Midrasz opowiada o jeszcze jednej córce Lota, zdradzając nam jej imię: Paltit. Dziewczę to – wbrew zasadom panującym w Sodomie – wynosiło w dzbanie na wodę chleb, by karmić głodnego biedaka. Gdy postępowanie Paltit wyszło na jaw, została żywcem spalona. W 18, 21 mamy „jej krzyk” (skazanej dziewczyny, by Najwyższy oddał jej sprawiedliwość), a poprzedni wers mówi o „wołaniu Sodomy i Gomory” oraz „ich grzechu”, stąd potrzeba wyjaśnienia liczby pojedynczej – z wersji Biblii Tysiąclecia niestety tego nie wyłuskamy.
Pewnie niekoniecznie spytamy, gdzie był wówczas ojciec Paltit, gdyż opowieść o jej godnych sławienia czynach jest jednym z elementów uzasadnienia Bożej kary wymierzonej grzesznym miastom i Lot służy tu jedynie za punkt zaczepienia. Inaczej jest w czystym przekazie biblijnym, gdzie postępowanie Abrahamowego bratanka wobec swoich córek napawa zgrozą. Kiedy zgromadzeni przed domem Lota mieszkańcy Sodomy żądają wyprowadzenia na zewnątrz jego gości, przechodzą mu przez gardło takie słowa: „Otóż mam dwie córki, które nie poznały męża, wyprowadzę je raczej do was, a czyńcie z niemi co najlepszém w oczach waszych; a tylko mężom tym nie czyńcie nic, ponieważ weszli pod cień dachu mojego” (19, 8; Cylkow).
Skręca mnie, gdy jako komentarz do tego wersu widzę pochwałę Lota, który nauczył się od swego wuja gościnności i „tak jak Mojżesz oddał swoje życie za lud, tak Lot oddał swoje dwie córki za dwóch aniołów”. Już łatwiej znieść popularne do dziś obwinianie ofiar („bo miała za krótką spódniczkę”): córki Lota – choć dziewice – były takie i owakie, jak gdyby interpretator insynuował, że trochę im się należało. Szczęśliwie są też głosy – choć odległe od nas o nieomal tysiąclecie – nieszukające usprawiedliwień dla Lota, tylko oceniające jego postępowanie wobec córek z całą stanowczością. A nawet upatrujące w tym, co zaszło potem w jaskini między córkami a upitym Lotem, bezpośredniej konsekwencji traumy z Sodomy.©