Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Berlinie (dysponującym ponad 20 tys. aktorów) ogłosić casting na niemieckich artystów z korzeniami bałkańskimi, a następnie wybrańców wysłać busikiem na wycieczkę do byłej Jugosławii. Wstrząsnąć, zamieszać i zrobić z tego spektakl w Maxim Gorki Theater – pierwszym na Ziemi teatrze postmigracyjnym.
I co? I działa. I wzrusza. I śmieszy. I daje do myślenia. Trochę inaczej, kiedy rok temu widziałem przedstawienie w Berlinie na Theatertreffen, inaczej teraz w Krakowie. Inaczej przed wybuchami, inaczej po wybuchach. Inaczej przed wyborami, inaczej po wyborach. Ale działa.
Kiedy Dejan z Belgradu opisuje Nilsowi z Bremy swoją nader skomplikowaną mapę genetyczną, na którą składają się rodzinni przedstawiciele kilkunastu nacji, trudno nie pomyśleć, że życie pisze najciekawsze scenariusze, przede wszystkim w naszej części Europy niestety. Zwłaszcza kiedy okazuje się, że spektakularnym zrządzeniem losu ojciec sympatycznej aktorki Jasminy naprawdę odpowiedzialny jest za śmierć ojca nie mniej sympatycznej aktorki Mateji. Przypadek? Jugonostalgia? Rzeczpospolita? Spektakl antywojenny? Tragifarsa na motywach nieodległej historii? Na motywach przyszłej historii? Warto w Polsce usłyszeć znajome żale, zastanowić się, dlaczego na siłę udajemy chroniących swój dobrostan Europejczyków, którzy nie mają Z TYM nic wspólnego. Z rzeziami, z uchodźcami, z tęsknotą za utraconą ziemią ojców. Myśmy wszystko zapomnieli...
Z Nilsem (jedynym spośród obsady „prawdziwym, genetycznym Niemcem”) miałem okazję pracować. Jest wrażliwym, inteligentnym artystą – jednak jakoś nie jestem w stanie przyklasnąć jego ufologicznej recepcie na koniec wszystkich przeszłych i przyszłych bałkańskich kotłów świata: „Przylatuje cywilizacja pozaziemska i likwiduje wszystkie narody”. Kilka razy już tego próbowano i cywilizacja pozaziemska się nie przyjęła, choć na negatywne rezultaty trzeba było czekać kilka pokoleń.
Historia alternatywna kusi, aby wyobrazić sobie nasz Common Ground ’45: Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Litwini etc., etc., etc. Młodzi aktorzy z Wilna, Lwowa, Drohobycza. Gdzieś, w jakimś postmigracyjnym teatrze świata. ©