Rosjanie, gra wywiadów czy bezmyślność? Jak doszło do wycieku tajnych dokumentów USA

Czy do najpoważniejszego takiego incydentu w tym stuleciu doprowadził sfrustrowany 21-letni gracz internetowy?

14.04.2023

Czyta się kilka minut

Jack Teixeira Fot. STEFANI REYNOLDS/AFP/East News /
Jack Teixeira Fot. STEFANI REYNOLDS/AFP/East News /

Był początek lutego, gdy egipski dyktator zadzwonił do jednego z ministrów i wydał rozkaz: zacząć produkcję 40 tys. rakiet dla Rosji. Abdel Fattah el-Sisi podkreślił, by operację trzymano w sekrecie, aby „uniknąć problemów z Zachodem”. Jednak Zachód wiedział już w chwili, gdy Sisi, odgrywający rolę sojusznika, odkładał słuchawkę. Notatka wywiadu USA z podsłuchanej rozmowy od razu trafiła na biurka w Białym Domu i Pentagonie.

Równie szybko – zamiast pozostać tajną – trafiła na pewne internetowe forum. Podobnie jak kilkaset innych tajnych dokumentów. Jak to się stało?

Mentor z Discorda

W czwartek 13 kwietnia transporter opancerzony wjechał na podwórko w miasteczku North Dighton, w amerykańskim stanie Massachusetts. Krążące nad nim telewizyjne śmigłowce uwieczniły moment zatrzymania mężczyzny w szarej koszulce i czerwonych szortach. Okazał się nim niejaki Jack Teixeira, 21-letni żołnierz Gwardii Narodowej. Odkąd jesienią 2022 r. zaczął służbę, spędzał długie nocne dyżury w bazie Otis na przylądku Cape Cod. Tam miał uzyskać dostęp do tajnych dokumentów.

Teixeira należał do 20-osobowej grupy na komunikatorze Discord. Dołączenie do niej wymagało zaproszenia od administratorów, a rozmowy dotyczyły – przynajmniej początkowo – muzyki i gier komputerowych, jak strzelanka „Call of Duty”. Dziennik „Washington Post” ustalił, że do grupy należeli nastoletni chłopcy i młodzi mężczyźni. Teixeira, używający pseudonimu „OG”, imponował im wojskową wiedzą. Był dla nich kimś w rodzaju mentora. W czasie lockdownu pomagał im, jak pisze gazeta, „radzić sobie z napadami depresji i zachować emocjonalną równowagę”.

Cyfrowe ślady wskazują, że „OG” zaczął upubliczniać rządowe materiały wkrótce po rozpoczęciu służby. Początkowo przepisywał je ręcznie, dodając komentarze (np. wyjaśniał, że akronim NOFORN oznacza, iż dokument nie może być udostępniany obcokrajowcom).

Czemu to robił? Podobno chciał, by członkowie grupy „byli na bieżąco”, rozumieli, co dzieje się na świecie i jak działa rząd USA. Tak przynajmniej twierdził.

Jednak z czasem na jego długie wpisy inni grupowicze reagowali coraz częściej tylko zdawkowym „Wow”. Teixeirę to frustrowało. Na początku tego roku zaczął fotografować akta, do których miał dostęp, i wrzucać na grupę. To mocniej przykuwało uwagę innych graczy – wszak były to zdjęcia satelitarne po rosyjskich atakach rakietowych na ukraińskie instalacje, szkice potencjalnej trajektorii wystrzelonych przez Koreę Północną rakiet atomowych czy schemat chińskiego balonu szpiegowskiego.

Gracze obiecywali ponoć, że nie będą nic „wynosić na zewnątrz”. Ale zdjęcia „OG” okazały się tak interesujące, że w marcu wyciekły – najpierw na inne kanały na Discordzie, a potem na czołówki światowych mediów. Prof. Thomas Rid, badacz wojny informacyjnej z Uniwersytetu Hopkinsa, nazwał ten wyciek „jednym z najważniejszych w tym stuleciu”.

Ukraina, Rosja, Korea...

Trzysta dokumentów, które miał upublicznić Teixeira, to mniej niż to, co wcześniej ujawnili Edward Snowden (10 tys. akt) i Chelsea Manning (ćwierć miliona dyplomatycznych depesz i pół miliona raportów armii USA). Dotyczą jednak wydarzeń bieżących, a niektóre powstały niedługo przed wyciekiem. To znaczy, że ich ujawnienie może bezpośrednio wpłynąć na sytuację w świecie.

Najwięcej dotyczy wojny w Ukrainie. Niektóre przedstawiają obraz inny od tego, jaki prezentują Kijów i Waszyngton. Np. notatka z 26 lutego stwierdza, że za atakiem na rosyjski samolot zwiadowczy A-50 stacjonujący na Białorusi mieli stać ukraińscy agenci działający wbrew rozkazom. Inna, z 23 lutego, prognozuje, że wojna na wyniszczenie w Donbasie może skończyć się patem (jej autorzy opierają się m.in. na zdjęciach z satelitów szpiegowskich LAPIS). Autor kolejnej analizy, dotyczącej ukraińskiej kontrofensywy, przestrzega, że może ona przynieść fiasko oraz że do połowy maja Ukrainie skończą się rakiety przeciwlotnicze.


Czytaj także: Choć pierwsze zbudowano 250 lat temu, balony szpiegowskie wciąż są dla wojska bezcenne


 

Rosjan powinno zaniepokoić, jak dobre rozeznanie mają Amerykanie w tym, co dzieje się w ich armii. Z dokumentów wynika, że świetnie znają jej kondycję i słabości, i że są w stanie uprzedzać Ukraińców przed jej atakami. Orientują się też w planach GRU dotyczących kampanii propagandowej w Afryce oraz w próbach kupienia broni w Turcji przez Grupę Wagnera.

Równie poważny charakter mają inne ujawnione dokumenty. Jak wzmianki, że Izrael rozważa przekazanie Ukrainie broni, jeśli pogorszą się jego relacje z Rosją, lub jeśli USA zgodzą się na wspólne przygotowanie działań wymierzonych w Iran. Albo że władze Korei Południowej „miały problem” z prośbą USA o sprzedaż Ukrainie amunicji artyleryjskiej –informacje te mogły pochodzić z podsłuchu rządowej narady w Seulu.

Wyciek pokazuje, że wywiad USA jest naprawdę świetnie poinformowany. Thomas Rid podkreśla przy tym, że nic nie wskazuje, by ujawnione dane pochodziły ze źródeł osobowych. „Numery seryjne” dokumentów mogą wskazywać, że źródłem są podsłuchy, i że cała ta wiedza to owoc technologicznej dominacji agencji wywiadowczych NSA i CIA.

Kto za tym stoi

Czy Teixeira mógł działać na zlecenie obcego wywiadu? Oczywiste jest podejrzenie, że za wyciekiem mogli stać Rosjanie. Kreml celuje w takich operacjach, by stawiać państwa Zachodu w niezręcznej sytuacji i manipulować ich opinią publiczną. Przykładem publikacja częściowo zmanipulowanych maili, wykradzionych w 2016 r. z serwerów amerykańskiej Partii Demokratycznej. Tamtą operację jednak starannie przygotowano: dane „obrobiono”, utworzono specjalne strony internetowe do ich publikacji, powstały nawet fikcyjne persony, jak rzekomy rumuński haker Guccifer 2.0, co pozwalało Rosji zaprzeczać, iż to jej dzieło.

Tutaj nie widać niczego podobnego. Dokumenty to często niechlujnie wykonane zdjęcia, które wyglądają, jakby zrobiono je u kogoś w domu. Obok zmiętych kartek z wydrukami widać nóż, pudełko po lunecie do sztucera, obcinacz do paznokci czy tubkę kleju Gorilla Glue. Porównanie zdjęć dokumentów z fotografiami rodzinnego domu Teixeira ukazuje uderzające podobieństwo.

Wątpliwe, by profesjonalne służby pozwoliły sobie na coś takiego – zwłaszcza że dzięki zdjęciom można było namierzyć ich autora. Tak było np. w przypadku Reality Winner, która w 2017 r. ujawniła serwisowi Intercept dokumenty Agencji Bezpieczeństwa Narodowego USA: namierzono ją dzięki tajnym oznaczeniom na wydrukach, które pomogły zawęzić krąg poszukiwanych.

Co może ważniejsze: wrzucenie zdjęć na zamknięte forum dla graczy nie wygląda jak próba maksymalnego nagłośnienia wycieku. Raczej jak pozostawienie dokumentów na przystanku autobusowym z nadzieją, że wpadnie na nie dociekliwy dziennikarz.


Czytaj także: Prezydent Ukrainy wzywający rodaków do złożenia broni czy malezyjski minister uprawiający pozamałżeński seks: materiały preparowane przez sztuczną inteligencję to coraz częstsze zjawisko. 


 

Jedynym tropem łączącym wyciek z Rosją jest prymitywna przeróbka dokumentu ujawnionego przez Teixeira, który z czasem trafił na komunikator Telegram, popularny w Rosji i Ukrainie. Zawiera on szacunki strat rosyjskich i ukraińskich: w zmienionej wersji pomniejszono straty rosyjskie i powiększono ukraińskie. „To, że ktoś zmienił jeden plik z tego wycieku, jest najlepszą rzeczą, jaka mogła się przytrafić rządowi USA. Teraz może on twierdzić, że cała ta sprawa to rosyjska operacja, mimo że chodziło tylko o słabą edycję jednej części jednego pliku” – napisał na Twitterze Aric Toler z portalu śledczego Bellingcat, który prześledził, jak wyciek rozchodził się w internecie.

Sekrety szeroko dostępne

Bardziej prawdopodobne jest wyjaśnienie, że do wycieku doszło z powodu wielopoziomowej niefrasobliwości, wręcz głupoty.

Przynajmniej część ujawnionych dokumentów przygotowano dla najwyższych urzędników Białego Domu i Pentagonu. Kto i po co udzielił dostępu do tak tajnych danych 21-letniemu żołnierzowi? To wykaże śledztwo. Pentagon podał, że analizuje kwestię ochrony materiałów niejawnych i aktualizuje listy dystrybucyjne. „Tu nie chodzi tylko o Departament Obrony. Tu chodzi o rząd USA – mówił rzecznik Pentagonu. – Mamy ścisłe protokoły, więc za każdym razem, gdy zdarzy się incydent, jest okazja, aby to przejrzeć i udoskonalić”.

Z tym tylko, że w Stanach nie jest to problem nowy. Okazuje się, że poufne, tajne i ściśle tajne dokumenty są dystrybuowane wyjątkowo szeroko. Według informacji przedstawionych w 2019 r. Kongresowi (to najnowsze dostępne dane) uprawnienia do wglądu w dokumenty ściśle tajne miało wtedy 347 tys. osób, a w dokumenty poufne i tajne 616 tys. (rok wcześniej było to odpowiednio 231 tys. i 454 tys. osób).

Z cyfrowych śladów, jakie pozostawił „OG”, a do których dotarły media, wynika, że nie miał on przekonań prorosyjskich. Jedną z niewielu rzeczy, jakie można o nim powiedzieć, jest to, że wydawał się podzielać nieufność wobec rządu, która panuje w środowiskach mocno prawicowych w USA. W grupie graczy miał często prowadzić rozmowy o, jak to nazywał, „przekraczaniu granic” przez władze w Waszyngtonie. Twierdził, że rząd ukrywa prawdę na temat takich zdarzeń jak masakry z użyciem broni automatycznej, do których w USA dochodzi regularnie. Miał przekonywać, że władze federalne celowo do nich dopuszczają, by potem zabiegać o zwiększenie budżetów służb zajmujących się bezpieczeństwem.

Cytowany przez „Washington Post” członek grupy twierdzi, że „nie nazwałby go w żadnym stopniu sygnalistą”. Za wyciekami raczej nie stała chęć alarmowania opinii publicznej o nadużyciach władzy, ale... no właśnie, co? Bezmyślność, arogancja czy próba udowodnienia własnej ważności?

Gdy sprawą zajęły się media, w pożegnalnej (jak się okazało) wiadomości dla członków grupy „OG” pisał, że czuje się „zagubiony” i „świadomy konsekwencji”, a także „niepewny, co robić w tej sytuacji”. Miał prosić o skasowanie ujawnionych zdjęć. Za późno.

Mądrość po szkodzie

„Intryguje mnie fenomen małych precyzyjnych wycieków – mówił magazynowi „Wired” Dan Mayer, prawnik i były śledczy specjalizujący się w sprawach związanych z sygnalistami. – Wykorzystywanie strategicznych wycieków od dawna było metodą stosowaną przez wysokich rangą urzędników, ale teraz problemem jest technologia: telefony umożliwiające dystrybucję takich dokumentów na sposoby, których rząd nie przewidział”.

– Jest proste rozwiązanie problemu: wystarczy zakazać drukowania poufnych dokumentów – mówi „Tygodnikowi” były wysoki rangą urzędnik Białego Domu, specjalizujący się w cyberbezpieczeństwie, wskazując, że wielu urzędników czy generałów wciąż woli dostawać raporty na papierze, przez co trudno zapewnić, że nie wpadną w ręce niepowołane. – Trzeba powiedzieć im jasno: panie generale, czas przerzucić się na laptopa.

Nasz rozmówca zaznacza, że to nie pierwszy raz, gdy problem pojawia się w administracji USA. Kilkanaście lat temu tajne dane były dostępne w zabezpieczonych przez kontrwywiad pomieszczeniach na komputerach niepodłączonych od internetu. Tyle tylko, że początkowo nikt nie wpadł na to, aby wyłączyć ich porty USB. A to pozwalało na swobodne kopiowanie tajnych dokumentów na pendrive’y. – Jednocześnie nikt nie przeszukiwał wychodzących z takich pomieszczeń, bo założono, że jeśli ktoś ma dostęp do tajnych akt, to przecież nie zrobi niczego głupiego – mówi nasz rozmówca.

Ostatecznie wszystkie porty USB wyłączono.

Operacja dezinformacja?

Jest jeszcze jedna interpretacja: wycieku nie było, a Teixeira był narzędziem służb, świadomym bądź nie.

Władze USA zapewniają wprawdzie, że sprawę traktują poważnie i trwają „międzyagencyjne działania, które mają ocenić wpływ wycieku na bezpieczeństwo narodowe USA, naszych sojuszników i partnerów”. Warto jednak zapytać, czy ujawnione dane faktycznie są dla USA problemem? Informacje o podsłuchiwaniu sojuszników mogą powodować zgrzyty w relacjach z partnerami (choć np. kancelaria prezydenta Korei Południowej szybko ogłosiła, iż zarzuty o podsłuchiwaniu rządowej narady są „zupełnie nieprawdziwe”). Większość informacji dotyczy jednak sojuszników, których administracja USA niezbyt lubi (El-Sisi, Erdoğan czy Netanjahu) i chętnie wywrze na nich presję.

Można zadać też pytanie, na ile wiarygodne są informacje o słabościach ukraińskiej armii. Przekonanie wroga o własnych bolączkach to taktyka stara jak „Sztuka wojny” Sun Tzu. Wiadomo, że Ukraińcy są wyczerpani, ale czy dokumenty przedstawiają ich faktyczne słabości, czy tylko ich iluzję? Rosyjscy blogerzy wojskowi uprzedzają, że wyciek może być operacją dezinformacyjną.


Aktualizowany na bieżąco serwis specjalny: Atak na Ukrainę


 

Sami Ukraińcy nie wydają się poruszeni wyciekiem. Oficjalnie doradca prezydenta grzmi, że dokumenty mają się nijak do planów Ukrainy. Ale anonimowi urzędnicy z Kijowa cytowani przez „Washington Post” wzruszają ramionami. „Wszyscy wiedzą, że mamy mało amunicji. Prezydent i minister obrony mówią o tym otwarcie – mówi jeden z nich. – Od listopada było dla wszystkich oczywiste, że następna kontrofensywa skupi się na południu, najpierw na Melitopolu, a następnie na Berdiańsku, ale dokładne miejsce możemy zmienić na tydzień przed rozpoczęciem operacji”.

Bez względu na to, ile zamieszania wywołają jeszcze ujawnione dokumenty, oskarżenie Teixeiry i jego ewentualny proces, oceniając tę sprawę warto kierować się zasadą prawa rzymskiego: Is fecit, cui prodest. Ten zrobił, komu to przyniosło korzyść.

O ile ten ktoś w ogóle się nad tym zastanawiał.

 


Gracze postrachem kontrwywiadu

Ujawnienie tajnych amerykańskich dokumentów na forach internetowych, gdzie gromadzą się miłośnicy gier komputerowych, nie powinno być zaskoczeniem. W ostatnich latach kilkakrotnie były one źródłem bólu głowy dla władz USA. A powodem ujawnienia tajemnic były często... kłótnie graczy.

Dziś najlepszym źródłem poufnych informacji w sieci wydają się fora popularnej gry „War Thunder” (jej uczestnicy mogą prowadzić pojedynki za pomocą odwzorowanych realistycznie czołgów, samolotów czy okrętów). W styczniu tego roku jeden z graczy udostępnił poufne dokumenty dotyczące myśliwców F-16. Dzień później inny gracz podzielił się systemami uzbrojenia F-15. Wcześniej, w lipcu 2021 r., na fora trafiła instrukcja obsługi brytyjskiego czołgu Challenger 2, a trzy miesiące później podobny dokument o francuskim czołgu Leclerc. Jednak nie tylko zachodni gracze wykazują się niefrasobliwością: w czerwcu 2022 r. użytkownicy mogli sobie poczytać tajną dokumentację dotyczącą chińskiej amunicji.

Administratorzy starają się usuwać niejawne materiały na bieżąco, ale mają ciężkie zadanie. Problemem nie jest to, że użytkownicy ujawniają poufne dokumenty z motywów politycznych – zwykle publikują je tylko, by wygrać internetową kłótnię z nieznajomym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce międzynarodowej, ekologicznej oraz społecznego wpływu nowych technologii. Współautorka (z Wojciechem Brzezińskim) książki „Strefy cyberwojny”. Była korespondentką m.in. w Afganistanie, Pakistanie, Iraku,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Tajemnica Jacka Teixeiry