Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ludzie, którzy potrafią praktykować cnotę umiaru, są najczęściej skłonni do lekkiego pesymizmu. Ten bowiem, kto sądzi, że stać go na wszystko - nie finansowo, ale duchowo, intelektualnie lub po prostu praktycznie - zawsze dozna zawodu. Ten zaś, kto sądzi w pierwszym odruchu, że nic mu się nie uda, że najlepiej jest niczego od życia nie oczekiwać, a ewentualne powodzenie będzie wtedy niespodziewaną i niezasłużoną niespodzianką - może się takiej niespodzianki nie doczekać, bo każdy sukces i każda przyjemność będą dla niego jedynie zapowiedzią nieuchronnej porażki. Nigdy nie potrafi się zatem cieszyć.
Dlaczego jednak cnota umiaru jest tak fundamentalną pośród cnót prywatnych? Dlatego że filozofowie i mędrcy, a także wielkie religie głoszą nie bez racji, że człowiek albo z natury, albo w rezultacie przemian w kulturze skłonny jest przede wszystkim do agresji. Że, innymi słowy, znacznie łatwiej ujawnić i wydobyć ciemną stronę człowieczeństwa niż jej przeciwieństwo. Agresja zaś przyjmuje rozmaite formy kulturowe i moralne, ale najczęściej przejawia się w nadmiarze ambicji i związanym najściślej z ambicją przesadnym przekonaniu o własnej wartości, a zatem przesadnej pysze. Przesadnej, gdyż usprawiedliwione przekonanie o własnej wartości jest właśnie wyrazem umiaru.
Ogromnie przecież irytujące są te kokieteryjne czy czasem poważne próby potwierdzenia własnej wartości lub też wartości dzieł przez nas wykonanych przez innych, na których wymuszamy aprobatę niby żartem, niby mimochodem, a w gruncie rzeczy oczekując przyznania nam wysokiej oceny. Jest to idealny przykład braku umiaru, czyli braku zdolności do samooceny. Naturalnie, każdemu jest przyjemnie usłyszeć miłe słowa o sobie lub o swoich dziełach czy postępkach, ale umiar jest zachowany tylko wtedy, kiedy i tak, bez cudzej opinii, wiemy, ile my sami lub nasze produkty są warte. Jeżeli nie mamy tej wiedzy sami, jeżeli, jak to się często słyszy, czekamy na to, że "ocenią nas inni (czytelnicy, publiczność czy tylko bliscy)", to znaczy, że kiepsko jest z naszym roztropnym stosunkiem do samych siebie.
Cnota umiaru powinna jednak nie tylko powściągać ambicję, ale także umożliwiać nam spokojne poznawanie i oglądanie świata wokół nas. Całego świata, od sfery politycznej przez kulturę po stosunki miedzy ludźmi. Cnota umiaru powinna zatem stanowić niejako zawodowe wyposażenie każdego intelektualisty, którego zadaniem jest oglądanie i poddawanie rozumnej krytyce rzeczywistości. Tak naturalnie nie jest, gdyż intelektualiści są tacy sami jak wszyscy inni ludzie, a zatem próżność i pycha towarzyszą wielu z nich nieustannie. A jednak intelektualiści, chociaż tak często podlegają krytyce, niejednokrotnie w historii wykazali się cnotą umiaru i tylko dzięki temu mamy ich za wzór, nawet jeżeli cnotę umiaru wykazali w myśleniu, a niekoniecznie w życiu.
Chociaż oczywiście cnota umiaru nie jest właściwa tylko intelektualistom, zdarza się, że spotykamy ją najmniej oczekiwanie u ludzi, którzy nie prowadzą świadomego wysiłku myślenia o samym sobie, którzy nie są tak świadomi samych siebie, by mogli to wyrazić, a jednak są tak niezwykli, że zachowanie umiaru przychodzi im odruchowo. Jest to jednak wtedy pewien dar, którego źródła i mechanizmy go powodujące są dla mnie po prostu nieznane i tajemnicze.