Siedem minut

Umiarkowanie to typ relacji: wobec siebie samego, wobec własnych zainteresowań i pragnień, w końcu relacji wobec Drugiego. Niekiedy łatwiej coś zdefiniować, mówiąc, czym coś nie jest. Otóż umiarkowanie nie jest żądzą.

20.12.2006

Czyta się kilka minut

Giotto: cnota umiarkowania /
Giotto: cnota umiarkowania /

TYGODNIK POWSZECHNY: - Czy wie Pani, co ma wspólnego umiarkowanie z wróżbami?

EWA WOYDYŁŁO-OSIATYŃSKA: - Wiem, jedna z kart tarota nosi taką nazwę.

- Odkryliśmy to, wpisując do wyszukiwarki internetowej hasło "umiarkowanie". Intrygujące, że tarot pojawił się w wyszukiwarce na pierwszym miejscu. Magia nauczycielką cnoty?

- Magia jest odbiciem wiedzy o człowieku i o świecie. Polska wyszukiwarka odesłała panów do tarota, co świadczy, że jesteśmy narodem słabo wykształconym; gdybyśmy to hasło wstukali do komputera w Nowym Jorku, zapewniam panów, wynik poszukiwań okazałby się inny. Jesteśmy katolikami, ale i niesłychanymi poganami, wierzymy w zabobony, spluwamy na widok czarnego kota, widząc kominiarza, odruchowo łapiemy się za guzik itd. - stąd też nasze zainteresowanie wiedzą tajemną. Ale po co odpowiedzi na pytanie, czym jest umiarkowanie, szukać w ezoteryce, skoro znaleźć ją można w wielkich religiach? Islam naucza, że umiarkowanie jest drogowskazem dojrzałego człowieka, św. Paweł powiada, iż jest potrzebą i koniecznością człowieka, który pragnie spotkać Boga.

Symbolika karty tarota wydaje się prosta w swojej dydaktyce: widzimy kobietę, albo raczej hermafrodytę, która jedną nogą stoi w rzece, drugą na lądzie i przelewa wodę ze srebrnego naczynia do złotego. Jest to więc ilustracja pożądanej równowagi pomiędzy sprzecznymi żywiołami, przelewanie zaś płynu z jednego naczynia do drugiego - pomijając konotacje alchemiczne - podpowiada nam, że życie podlega ciągłym przemianom. To wiedza banalna, ale tarot - jedno z najbardziej dostępnych człowiekowi źródeł samowiedzy - przypomina, że wszyscy jesteśmy skłonni do zatracania umiaru. Ta skłonność tkwi w fizjologii i w mózgu człowieka. Niekiedy nie zdajemy sobie sprawy, że straciliśmy miarę, dopóki na przykład dziecko nie powie: mamo, cały tydzień wracałaś do domu późnym wieczorem, zapominałaś powiedzieć mi dobranoc - otrzymujemy wówczas sygnał i przestrogę. Możemy jednak wytworzyć w umyśle mechanizm, który pozornie będzie działał bez naszej wiedzy, produkując racjonalne usprawiedliwienia naszego zaniedbywania domu i rodziny. Dlatego łatwo utracić umiar.

Lustro

- W tradycyjnej nauce o cnotach mówi się, że poddają się one rozumowi, tymczasem rozum może również oszukiwać...

- Ale czyż jest coś bardziej wyrafinowanego niż rozum? Umysł jest strukturą ponad funkcjami biologicznymi, strukturą, która zarządza naszą biologią. Umysł dojrzały, doświadczony, odważny i obdarzony zdolnością do samokontroli nigdy nas nie oszuka, zawsze w porę ostrzeże i pokaże ryzyko. Cóż z tego, skoro nie żyjemy od momentu, gdy osiągamy dojrzałość intelektualną i duchową, lecz od dnia narodzin, co gorzej: nawet przez całe życie możemy nie doczekać się chwili, gdy będziemy mogli zaufać własnemu rozumowi. Ja nie ufam bezgranicznie rozumowi, bo nawet jeżeli w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach byłabym przekonana do czegokolwiek, nauczyłam się, że warto weryfikować własne sądy, starając się wyjść niejako poza siebie - bo ,,ja" jest tym, co wypisane jest na mojej twarzy, której nigdy nie ujrzę inaczej niż z zewnątrz.

- Można się sobie przyjrzeć w lustrze...

- ...którym jest drugi człowiek. W moim interesie jest więc, aby lustra powierzać osobie życzliwej, która pozwoli mi się w nich przeglądać; nie oddałabym ich np. człowiekowi ogarniętemu podejrzliwością, że wszędzie kryją się agenci i współpracownicy byłych służb bezpieczeństwa, który i we mnie zwietrzyłby agentkę, zresztą mniejsza z tym. Stuprocentowe zaufanie do rozumu jest wyrazem czystej pychy, toteż nawet gdy wydaje mi się, że działam rozumnie, pewnego rodzaju elegancja i kultura każe mi nie tyle wątpić, co raczej sprawdzać rozum - minimalizuję wówczas ryzyko, że ulegnę nieumiarkowaniu.

Mówimy o zaufaniu do rozumu - jak wszelkie zaufanie musi być ono umiarkowane i ograniczone, co nie znaczy, że wyrzekamy się uznania rozumu. To raczej ostrożność lub czujność. Czujność zaś to nasłuchiwanie, które może być efektywne przez fakt, że coś bacznie obserwuję; czujność może też zawieść, dlatego musimy ciągle weryfikować i kontrolować: czy umysł sygnalizuje prawdę, czy fałsz. Na ludzkie błędy, grzechy i cierpienia nie znaleziono dotąd lepszego lekarstwa niż drugi człowiek. Nie masa, nie tłum, nie byle kto - lecz ktoś, kto, mówiąc językiem Ewangelii, darzy mnie miłością.

- To znaczy, że człowiek samotny i wyalienowany skazany jest na nieumiarkowanie, bo nie przegląda się w lustrze Innego?

- Nie ma ludzi skazanych na całkowitą samotność. Niekiedy samotność egzystencjalna wynika z pragnienia ucieczki od innych ludzi, ale to stan patologiczny, konsekwencja przeżytej traumy, poczucia krzywdy czy niedocenienia.

Umiarkowanie to typ relacji: wobec siebie samego, wobec własnych zainteresowań i pragnień, w końcu relacji wobec Drugiego. Niekiedy łatwiej coś zdefiniować, mówiąc, czym coś nie jest. Otóż umiarkowanie nie jest żądzą.

- Czy jest rodzajem cugli?

- Tą piękną metaforą posłużył się św. Tomasz z Akwinu, pisząc, że umiarkowanie przypomina powożenie kwadrygą. Dlaczego woźnica dzierży lejce w dwóch rękach? Powożenie polega bowiem na ich popuszczaniu i ściąganiu, gdybyśmy je wyłącznie popuszczali, konie oszalałyby i doszłoby do katastrofy. Doświadczony woźnica wie jednak, że nie może cały czas powściągać koni - owszem, nie będzie wówczas ryzyka, ale też kwadryga stanie w miejscu. Skrajna wstrzemięźliwość jest więc wyrzeczeniem, ale i pychą.

Jako psycholog i klinicysta pracuję z ludźmi, którzy spodziewają się ode mnie ratunku. Jakiego? Czym jest terapia? W przypadku uzależnienia od alkoholu, narkotyków czy hazardu terapia to całkowite wyrzeczenie się, zatrzymanie procesu fizjologicznego, nad którym człowiek stracił kontrolę i nie może np. pić bezpiecznie alkoholu, a zatem musi narzucić sobie pełną abstynencję, czyli ściągnąć cugle - ale tylko w piciu alkoholu. Po co je ściągać? By w każdej innej dziedzinie powozić jak gdyby nigdy nic. Kwadryga wciąż więc mknie, toczy się życie. Alkoholik musi przestać pić, by mógł powozić kwadrygą, by umiarkowanie dążył do nieograniczonych celów.

Słyszymy o wegetarianach i weganach, o ludziach protestujących przeciw zabijaniu jakiegokolwiek żywego stworzenia. To fanatycy. Bo czymże jest fanatyzm, jak nie odejściem od umiaru? Umiar to pogodzenie się z tym, co jest obecne w życiu. Poczuję się pełnym człowiekiem, jeśli będę umiała obcować z tym, co niesie życie, nie krzywdząc przy tym siebie, bliźniego ani Matki Natury. Zwalczam torebki plastikowe, co nie znaczy, że założyłam stowarzyszenie i dowodzę antyplastikową krucjatą - ja tylko dziękuję w sklepie za torbę, bo mam plecak na zakupy. To przykład umiaru na co dzień.

Cierpliwość

- Jak się uczyć umiarkowania? Rezygnując z przyjemności, odkładając je na inny czas?

- To są ćwiczenia wzmacniające charakter, ale niekonieczne dla wyrobienia cnoty umiarkowania. By zdobyć równowagę i harmonię, wystarczy wyćwiczyć w sobie cierpliwość, zachowując spokój w korku albo czekając na wyrośnięcie roślinki w doniczce. Cierpliwość gwarantuje zdrowie psychiczne. Osoba cierpliwa nie będzie się frustrować byle czym. Jeżeli zdrowy psychicznie człowiek posiądzie cierpliwość, z cnoty tej wyrośnie ogromne drzewo z konarami opanowania, odporności, ciekawości - ale ciekawości ograniczonej, która nie naruszy np. czyjejś prywatności czy nie przekroczy granicy bezpieczeństwa. Jestem ciekawa, jakich uczuć doznałabym fruwając ponad ziemią, ale mam wyobraźnię, która powinna być bogata i zawierać tyle bitów informacyjnych, by wystarczyła mi do życia. Wsłuchując się w nią, wiem zatem, że latać nie powinnam.

- Ale czy ćwicząc charakter, odkładając coś na później, nie tracimy czegoś istotnego? Czy nie umknie nam życie, gdy będziemy uczyć się cierpliwości?

- Ale cierpliwość również powinna być umiarkowana. Pamiętacie panowie modlitwę, podobno św. Augustyna, która jest też modlitwą Anonimowych Alkoholików: ,,Boże, użycz mi pogody ducha, żebym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, żebym zmieniał to, co zmienić mogę, i mądrości, żebym odróżniał jedno od drugiego"? Mówię: Boże, użycz mi pogody ducha, abym godziła się na korki uliczne, odwagi, żebym wytrzymała, stojąc w tym korku, i mądrości, żebym szybko wyciągnęła odpowiednie wnioski: jeden samochód zawrócił, drugi też, są z przodu, widzą, jaka jest sytuacja na drodze... Mądrość podpowiada mi: dość cierpliwości, pojadę inną drogą, nie będę marnować czasu.

- W korkach, jak słyszeliśmy, włącza Pani kasetę do nauki języka obcego...

- Muszę oszczędzać swoją cierpliwość, bo nie mam jej zbyt wiele. Wiedząc o tym, nie nadużywam cierpliwości. Reaguję błyskawicznie, gdy mi się coś nie podoba, ale jeżeli w grę wchodzi duża stawka, mówię: róbcie swoje, ja poczekam. Czasami warto uświadomić sobie, zwłaszcza gdy ulegamy wzburzeniu, że za sto lat nie będzie na tym świecie ani jednej osoby, która dziś żyje. Ta myśl pomaga! Życie jest krótkie. Pamiętając o tym, nie warto się gniewać na spóźnialskiego hydraulika.

- Powiedziała Pani o znaczeniu cierpliwości. Jest taka opowiastka o hinduskim mędrcu i Europejczyku, którzy razem jechali samochodem. Europejczyk, kierując samochodem, szybko przejechał przez miasto. Kiedy znaleźli się na rogatkach, zadowolony z siebie powiedział: - Dzisiaj przejechałem aż o siedem minut szybciej. Wtedy hinduski mędrzec zapytał: - I co Pan teraz zrobi z tymi siedmioma minutami?

- Postawa, która pragnie więcej, szybciej i mocniej, bo rzekomo wtedy będzie lepiej, jest psychiczną pułapką. Jeżeli ktoś zaczyna tak funkcjonować, z całą pewnością zatraci zdolność umiarkowania i wystawi się na poważne zagrożenie, że nie osiągnie wewnętrznej harmonii oraz zaspokojenia. Jeżeli bowiem osiągnę już owo "więcej", to przecież ono mnie wcale nie zaspokoi - dalej będę uważała, że więcej to lepiej. Powinnam więc przede wszystkim zmienić nastawienie swojego umysłu.

- Ale przecież czasem więcej oznacza lepiej!

- Nigdy. Najlepiej, gdy potrafimy docenić to, co jest, i gdy cele, które sobie stawiamy, są możliwe do urzeczywistnienia. Jeżeli natomiast wpadnę w myślowy korkociąg, że lepiej jest być młodszym, chudszym, bogatszym, ciągle będę gonić. Jak ten wspomniany przez panów kierowca, który pędzi przez miasto. Nie zagubię celu, gdy zacznę myśleć: to, co jest, jest tym, co ma być. Jeżeli chcę czegoś więcej, to znowu będzie to tym, co ma być. Nawet więc dążąc do różnych celów, odczuwam wewnętrzny spokój i poczucie spełnienia.

- Chyba jednak taka postawa nie sprawdza się w każdej sytuacji życiowej. Czy żona alkoholika może powiedzieć: dobrze jest, jak jest?

- Oczywiście, nie może. Każdy z nas ma w życiu do wypełnienia ważne zadania. Jednym z nich jest stworzenie takich życiowych warunków, bym mogła realizować swój osobowy potencjał. Jeżeli mąż alkoholik niszczy materialny i emocjonalny byt rodziny, przede wszystkim muszę się przed tym bronić. Dzisiaj na szczęście umiemy to robić ze stuprocentową skutecznością. Mamy przecież policję, prokuratora, sąd, ośrodki terapii. Jeśli mąż nie chce się leczyć, możemy się z nim rozwieść; jeśli nie chcemy rozwodu, mamy separację; jeśli separacja nam nie odpowiada, mamy sądowy nakaz oddalenia. Możemy zatem podjąć mnóstwo kroków, by nie dać się krzywdzić. Nie chodzi więc o problem umiaru czy umiarkowania. Nie muszę się godzić na to, co jest, wręcz nie powinnam się na to godzić, jeżeli pozbawia mnie to możliwości rozwoju - jako żony, matki, kobiety czy w ogóle jako człowieka.

Szczęście

- Powróćmy do umiarkowania. Czy czasami ta cnota nie hamuje naszego rozwoju? Dajmy na to: kobieta chce być roztropna i umiarkowana wobec mężczyzn, nie chce się więc zaangażować i coś traci...

- Panowie, dziewczyna, która zachowa umiar w tej materii, nigdy nic nie straci! Co bowiem straci, jeśli będzie dbała o siebie i dzieliła się sobą z umiarem?

Umiarkowania nie należy mylić z jałowością, z nudą i z apatią. Mój przyjaciel ks. Krzysztof Kowal z Kamczatki powiada: umiarkowanie nie jest ospałością ani miernotą. Może być szaleństwem, bogactwem, talentem, ekstazą, szczęściem, miłością, ponieważ nie kryje się w nim nic, co człowieka umniejsza i ogranicza. Cnota umiarkowania polega na tym, by trzymać się bezpiecznej granicy - wobec siebie, drugiego człowieka, wobec rzeczy takich jak praca albo ojczyzna...

- Czyli na chłopski rozum: umiarkowanie jest kierownicą, dzięki której bezpiecznie podążamy przez życie?

- Oczywiście, bo można szaleć, zachowując absolutną trzeźwość, mając podrasowany samochód z perfekcyjnym silnikiem, trzymając kierownicę w obu rękach i koncentrując się wyłącznie na jeździe. Jeżeli przede mną rozpościera się pusta droga, przeżyję ekstatyczną jazdę. Gdy przyjdzie mi do głowy, że na drogę może wybiec dziecko, ograniczam szybkość, choć wciąż trwam w ekstazie, ciesząc się równą pracą silnika, moim oddechem skoordynowanym z wysiłkiem. Umiarkowanie za kierownicą nie ma nic wspólnego z nudą i jałowością.

- Czy umiarkowanie zawsze służy dobremu celowi? Czy np. rodzice powinni chwalić dzieci w sposób umiarkowany? Wydaje się, że dziecko powinno się chwalić bez umiaru, bo im więcej się je chwali, tym dla niego lepiej, z pewnością nie popsuje to charakteru dziecka.

- To prawda. Przypomnę banalną sentencję: jeśli dzielisz się z kimś dobrem, pomnażasz dobro; jeżeli zaś dzielisz się z innymi czymś niedobrym, np. krytyką czy szyderstwem, umniejszasz drugiego człowieka. Umiarkowanie odnosi się również do chwalenia lub ganienia. Trudno sobie wyobrazić, że nasze dziecko będziemy zawsze tylko chwalić, bo za co je chwalić, gdy po pierwszym piwku wróci do domu na rauszu? Pochwała musi być adekwatna do sytuacji. Niejeden rodzic jest ślepy i głuchy i do dziecka zbliża się niczym do pogańskiego bożka, którego można tylko wielbić, źle rozumiejąc psychologiczną zasadę pozytywnego wzmocnienia i pojęcie akceptacji, ponieważ nie chce dostrzec błędów popełnionych przez dziecko. Wychowanie polega przecież na naprowadzaniu dziecka ku dobremu zachowaniu i słusznym celom. Każdy młody człowiek może się zagubić. Jedynym, który nie pobłądził, był podobno Pan Jezus...

- Choć w malarskiej wizji Maxa Ernsta i On dostaje klapsa od mamy. Chcielibyśmy zapytać jeszcze, skąd, Pani zdaniem, bierze się ten wyraźny przerost braku umiaru w naszych czasach - z utraty zdrowego rozsądku?

- Najpierw powiem, że wcale nie uważam, by tzw. nasze czasy były aksjologicznie upośledzone. To przecież "w naszych czasach" żył Jan Paweł II, żyją wielcy filozofowie, poeci, muzycy. I przecież także "w naszych czasach" niektórzy, tak jak my, rozmawiają o cnotach i zastanawiają się, jak najlepiej je w życiu realizować. Natomiast w każdych czasach trafiają się ludzie mający kłopoty z podejmowaniem rozsądnych wyborów. Zależy, gdzie lokujemy nasze szczęście i poczucie spełnienia: czy na zewnątrz nas, czy tu, pod mostkiem w piersi. Jeżeli na zewnątrz, to nie zadowoli nas nawet sześćdziesiąt par butów, choć mamy zaledwie dwie nogi. Będziemy wciąż szukać nowych wrażeń: skoków bungee, siedmiu kochanek, władzy itd. A wtedy dotknąć nas mogą rozmaite plagi: pijaństwo, obżarstwo, bulimia, anoreksja... Jeżeli z kolei nauczę się, że najważniejsze bogactwo jest w tym, co mogę w życiu zrobić wartościowego, co mogę dać innym i co mogę sama przeżyć, wtedy popełnię mniej błędów. I wcale nie potrzebuję do tego specjalnego wykształcenia czy wiedzy.

W pismach Rousseau znalazłam ciekawą myśl: "Umiarkowanie i praca są prawdziwymi lekarzami człowieka. Praca wzmaga apetyt, zaś wstrzemięźliwość zabrania go nadużywać". To jest owo roztropne balansowanie, o którym mówiłam. Bez owego ciągłego balansowania, bez kontroli wyobraźni i rozumu, stracimy umiar. Obojętne, czy to będzie dotyczyć konsumpcji, dążeń, ambicji, czy naszych pragnień. Ważne, by mierzyć siły na zamiary.

I wcale nasze życie nie musi być wtedy nudne. Umiarkowanie nie odbiera możliwości doświadczania wspaniałych, ekstatycznych przeżyć. Przeciwnie: pozwala napawać się nimi bezpieczniej i na ogół dłużej.

EWA WOYDYŁŁO-OSIATYŃSKA jest doktorem psychologii, zajmuje się leczeniem uzależnień w Ośrodku Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. W 2002 r. została uhonorowana Medalem św. Jerzego za walkę ,, z bardzo polskim smokiem alkoholizmu".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2006