Cięte kwiaty

Przekonałem się, że wewnętrzne doświadczenie mistyczne, jeśli ma służyć tylko memu błogostanowi, jeśli nie jest osadzone w wierze i objawieniu, prowadzi donikąd.

25.08.2009

Czyta się kilka minut

Uczniowie Bhagwan Shree Rajneesh każdego dnia czekali na przejazd mistrza jednym z jego 20 rolls-royce’ów. USA, Oregon, luty 1984 r. / fot. JP Laffont / Sygma / Corbis /
Uczniowie Bhagwan Shree Rajneesh każdego dnia czekali na przejazd mistrza jednym z jego 20 rolls-royce’ów. USA, Oregon, luty 1984 r. / fot. JP Laffont / Sygma / Corbis /

Nowa Era, zwana również Erą Wodnika, już dawno straciła rozmach i żywotność. Kiedyś oznaczała poszukiwanie nowych wymiarów ducha, dziś jest tylko propozycją alternatywnego stylu życia, często opatrzoną błogosławieństwem celebrytów. Kiedyś była rewolucyjna i obrazoburcza, dziś wystawiono ją na światowy rynek niematerialnych dóbr i atrakcji. Czy pozostały z niej tylko lśniące komercyjne fusy? Nie.

Nowa Era żyje w duszach wielu ludzi, którzy w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego stulecia ruszyli na poszukiwanie nowych ścieżek duchowych. Ci, których prowadził autentyczny głód, nie zaś owczy pęd i moda, zachowali wrażliwość tajemnicy i potrzebę mistyki. Nie chcą poprzestać na religijnych wyobrażeniach i wierze w dogmaty, lecz dążą do "smakowania" Boga. Do takich ludzi należy Anna Sobolewska, z wykształcenia polonistka i anglistka, znawczyni nie tylko literatury, lecz również sztuki filmowej. Jej wydana właśnie książka "Mapy duchowe współczesności" poświęcona Nowej Erze jest napisana świetnie i żywo, z dużą kulturą i niemałą erudycją dyskretnie ukrytą w prostych i zrozumiałych zdaniach.

***

Tytuł niezbyt precyzyjny, autorka bowiem wcale nie zajmuje się duchową kartografią naszych czasów. Zawarte w książce teksty, pisane najwyraźniej w różnym czasie, osnute są wokół osobistego motywu mitycznej podróży na Wschód w poszukiwaniu wewnętrznego doświadczenia. Nie tylko zresztą mitycznej. Esej pod tytułem "Indie świeckie i mistyczne" jest relacją z rzeczywistego pobytu w Indiach. Indie stanowią duchowy horyzont rozdziałów poświęconych doświadczeniom inicjacyjnym, miłosnej magii i mistyce czy mitom zawartym w poezji staroindyjskiej. Również Indie - te mityczne i bezczasowe - są punktem odniesienia ciekawych rozważań o poezji Aleksandra Wata czy twórczości Czesława Miłosza. Książkę można czytać - zapewnia nas autorka - "jako osobistą, zapewne ryzykowną, próbę uchwycenia jedności w wielości - najrozmaitszych przejawów doświadczenia wewnętrznego przebijającego się w dzisiejszej kulturze w różnych formach i na różnych poziomach".

Ale co to jest doświadczenie wewnętrzne? W oderwaniu od kontekstu bardzo trudno je określić. Bo czyż wszystko, co przeżywamy, nie przechodzi przez nasze wnętrze? Zarówno miłosne uniesienia, jak i matematyczne równania? Tak, ale sens doświadczenia wewnętrznego pojmujemy bez trudu, kiedy zewnętrzności przeciwstawiamy nasze myśli, uczucia czy wolę. Dla Sobolewskiej, czerpiącej inspirację z mistycznych Indii, zewnętrzność to religijne wyobrażenia, Kościoły z ich nakazami i zakazami czy perspektywa potępienia i piekła.

Rzecz ciekawa, że znacznie mniej uduchowieni poszukiwacze są w naszych czasach także zwróceni do wewnątrz, gdzie doznają erotycznych iluminacji bądź narkotycznej ekstazy. Za królową nauk mają oczywiście psychologię, zaś najbardziej autentyczne przeżycie człowieka upatrują w uczuciu. Miłość i nienawiść są dla nich równie ważne i dobre. Niedobre jest tylko uczuciowe zaparcie, terror kultury trzymający emocje na uwięzi. Czyż sam Zygmunt Freud nie uczył, że kultura jest źródłem cierpień?

Współcześni apostołowie wewnętrznego doświadczenia są przekonani, że stłumienie uczuć jest równoznaczne ze zniewoleniem człowieka. Buntują się nie tylko przeciw prawdom wiary i moralnym przykazaniom, lecz nawet przeciw przepisom ruchu drogowego. Nigdy nie zapomnę świętego oburzenia moich długowłosych przyjaciół, którzy nie byli w stanie znieść ulicznej sygnalizacji świetlnej. Tłumiła przecież ich wolność i spontaniczność. Oczywiście tak pojęte doświadczenie wewnętrzne nie ma nic wspólnego z tym, które wyznacza duchowe poszukiwania Sobolewskiej.

Lecz jedno i drugie mieści się w szerokim i wartkim nurcie cywilizacyjnym od dawna płynącym przez naszą kulturę z tego samego źródła. W porenesansowej Europie człowiek zaczął odwracać się od Boga i ekscytować samym sobą. W czasach oświecenia rozkwitł sentymentalizm i szerzyła się krytyka okowów społecznych. Człowiek rodzi się wolny - dowodził Rousseau - a wszędzie tkwi w kajdanach. W salonach Europy zachłystywano się własnym "ja" i odrzucano zastane autorytety. Nad ludzką wolnością roztoczyło patronat pragnienie szczęścia.

Czy trudno zatem się dziwić, że dwa stulecia później "wąskie ścieżki kontrkultury zamieniły się w komercyjną autostradę, a kontrduchowość w pseudoduchowość" - jak pisze Sobolewska?

Pierwsze trzy rozdziały książki to dowcipna i pouczająca kpina ze współczesnych przejawów Nowej Ery. Autorka pokazuje łatwiznę i frywolność najrozmaitszych receptur na życie, płynących z rzekomo mistycznych i tajemnych źródeł. Delikatną kreską rysuje łatwowierność adeptów i szarlatanerię "mistrzów". Co nam zostało z Nowej Ery? - pyta. Skąd ta przemiana? Dlaczego ideał kontrkultury sięgnął bruku?

***

Nie podzielam tego zdziwienia. Już na początku lat siedemdziesiątych rozmowy z długowłosymi, których znałem osobiście, uprzytomniły mi banalne stereotypy rzekomo "rewolucyjnego" myślenia, intelektualne prostactwo wielu kontrkulturowych poglądów czy po prostu głupotę. Owszem, ówczesna Nowa Era miała w sobie wielką żywotność, niektórzy jej zwolennicy rzeczywiście zagłębiali się w dotychczas nieznane duchowe światy. Odsłaniała dobrą nowinę mistyki zagrzebaną pod warstwą instytucjonalnego zapomnienia, uświadamiała nam, że religia to nie tylko chodzenie do kościoła, synagogi czy meczetu, lecz również wewnętrzne doświadczenie.

Ale zalążki "komercyjnej autostrady" i "ezoteryki stosowanej" były już wtedy widoczne. Równie oczywista była taniocha kontrkulturowej duchowości i prostoduszny obraz świata. "Mit pokojowej Ery Wodnika - pisze Sobolewska - głoszony przez wyznawców New Age, jest równie naiwny jak wizja świata bez chorób, przemocy i niedostatku". Lecz ten mit to wcale nie owoc upadku ideałów kontrkultury i degeneracji duchowych poszukiwań; szerzył się on już w pierwszych fazach Nowej Ery, znajdując wyraz choćby w bijącym rekordy popularności musicalu "Hair". Ta naiwność wydawała mi się zrazu nieszkodliwa, ale kiedy moi znajomi z wypiekami na twarzy rozprawiali o zakonspirowanym "domu rewolucjonisty", kiedy na widok zwykłej mieszczańskiej rzeczywistości wpadali w furię, kiedy z rozmarzeniem wzdychali do "totalnej rewolucji", która w ich mniemaniu stanowiła jedyne lekarstwo na zło tego świata, ciarki przechodziły mi po plecach.

Z antymieszczańskiego buntu czy z przeczuć nadchodzącej epoki szczęśliwości pozostało dziś bardzo niewiele. Z drugiej strony dziedzictwo Ery Wodnika jest ogromne. Sfera komercyjna skonsumowała niemal cały zewnętrzny lukier kontrkultury, stając się w oczach autentycznych poszukiwaczy jej idiotyczną karykaturą. Lecz skąd ten konsumpcyjny sukces? Czy to zasługa żywotności Nowej Ery? Wcale nie. To tylko gotowość zagubionej i bezmyślnej kultury masowej do wchłaniania niewymagających wysiłku przepisów na zdrowe życie. Dzisiaj Nowa Era jest jak ów reklamowany przed wojną znakomity środek, który "przeczyszcza łagodnie, nie przerywając snu". Zwłaszcza że otwiera wspaniałe i kuszące perspektywy.

Na ścieżkach Ery Wodnika czeka nas nie tylko zdrowe ciało, lecz również zdrowy duch. Nie tylko sprawność organizmu, lecz również zbawienie. Prowadzić nas będą diety, kryształy, wizualizacje, medytacje, talizmany, amulety, anioły. Wszystko, co spowite aurą duchowości, co ma rozwijać nieskończony potencjał człowieka. Byle nasze zbawienie dokonywało się z dala od instytucji i autorytetów, byle nie zakłócało naszego snu o własnej potędze. Dlatego dla wszystkich spadkobierców Nowej Ery tak ważne jest doświadczenie wewnętrzne; dlatego za jej podstawowy dogmat - jak celnie zauważa Sobolewska - należałoby uznać wiarę w boskość człowieka.

"Nie interesuje mnie religia - powiedział mi kiedyś pewien młody człowiek - tylko duchowość". Oto zwięzła dewiza zarówno wczesnej kontrkultury, jak i późniejszej Nowej Ery. Oto charakterystyczna dla niej lekkość bytu, już w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia zwiastująca rozpad i degenerację ideałów poszukiwaczy wewnętrznego doświadczenia. Tak jakby duchowość istniała bez religii i wiary, jakby duch człowieka jak balonik unosił się nad ziemią. Jakby Rzeczywistość Ostateczna mieściła się bez reszty w naszym wnętrzu; jakby Bóg był prywatnym przedsiębiorcą świadczącym soteriologiczne (zbawcze) usługi; jakby medytacja i modlitwa strzegły naszego fizycznego dobrobytu i duchowego dobrostanu. Poszukiwacze epoki wczesnej kontrkultury i konsumenci pseudoduchowych produktów Ery Wodnika dostrzegali wprawdzie związek duchowości i mistyki z Rzeczywistością Ostateczną, lecz nie byli gotowi jej służyć. Rzadko uświadamiali sobie, że ta Rzeczywistość nieskończenie przerasta człowieka, że doświadczenie wewnętrzne może jej wprawdzie dotknąć, lecz nigdy jej nie obejmie.

***

Duchowość Nowej Ery ktoś kiedyś określił mianem "ciętych kwiatów". To trafna diagnoza, którą dziś całkowicie podzielam. Kiedyś jednak, wraz z całym pokoleniem kontrkultury, uległem urokowi ciętych kwiatów, choć mój wrodzony sceptycyzm i mistyczno-narkotyczne rojenia moich znajomych powstrzymały mnie przed podróżą na Wschód. Nie byłem więc wyznawcą, lecz tylko współpodróżnym, zdystansowanym i niewiernym. Przejmowałem się jednak wieloma ideami Nowej Ery i klucza do zagadki bytu poszukiwałem w wewnętrznym doświadczeniu. Zewnętrzność, tak jak Sobolewskiej, wydawała mi się pusta i martwa. Kościoły, zamiast wody żywej, oferowały niezrozumiałe dogmaty, zakazy i nakazy.

Minęły lata i zrewidowałem swoje poglądy. Przekonałem się, że wewnętrzne doświadczenie mistyczne, jeśli ma służyć tylko memu błogostanowi, jeśli nie jest osadzone w wierze i objawieniu, prowadzi donikąd. Wprawdzie jest w stanie odsłonić nam Najwyższą Rzeczywistość, lecz nie na pstryknięcie duchowymi palcami. Najpierw musimy oczyścić swoje serca i przejść przez zewnętrzność dogmatów i przykazań. A to może potrwać całe lata. Z religijnych wyobrażeń mogą zapewne zrezygnować mistrzowie miary Eckharta lub Sankary, lecz nam, zwykłym śmiertelnikom, są one wsparciem i pomocą. Są zgoła niezbędne.

Sobolewska opowiada się za duchowością bezkonfesyjną, twierdząc, że "my, istoty ludzkie, możemy być karmieni najlepszymi wartościami wielu tradycji". Nie, nie możemy. Jak powiadał jeden z mistrzów sufickich, życiodajną wodę znajdziemy, kopiąc w jednym tylko miejscu, nie w dwudziestu. Oczywiście są wyjątki. Należy do nich Raimon Panikkar, katolicki teolog głęboko zanurzony w hinduizmie, należał Bede Griffiths, benedyktyn, który oddychał duchowością Indii, nie przestając codziennie odprawiać Mszy. Ich życie i ich świadectwo jest dla nas niezmiernie cenne. Nie po to, by emigrować na Wschód, lecz po to, by z duchowych podróży przywieźć złote runo, którego moc pozwoli wydobyć z mroku zapomnienia życiodajne elementy naszej własnej tradycji duchowej.

Ta tradycja to nie tylko niezrozumiałe dogmaty i bezduszne zakazy. To wielki świat pełen nieskończonego bogactwa. Nie zostało ono roztrwonione, lecz zamknięte w skarbcu rzeczy dla zorganizowanego chrześcijaństwa trudnych, a dla otoczonego religijną czcią naukowego rozumu niepojętych. By ten skarbiec otworzyć, trzeba czasami wyprawić się na Wschód po klucze. Czasem jednak wystarczy podejść do niego z czystym sercem i przekonać się, że doświadczenie wewnętrzne nie jest wcale obce duchowej tradycji Zachodu. Jest istotą każdej religii. Wygnane przez zastygłe w sobie instytucje religijne, powraca w zdegenerowanej formie i mami nas duchowymi świecidełkami Ery Wodnika.

Anna Sobolewska "Mapy duchowe współczesności. Co nam zostało z Nowej Ery?", Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2009