Ciemne liczby

Podziemie aborcyjne, podobnie jak sama aborcja, to w Polsce temat tabu. Ci, którzy się w nim znaleźli, nie mają interesu mówić o tym, jak łamie się prawo. Twórcom prawa od lat brakuje odwagi, by zmierzyć się z rzetelnie zebranymi danymi na temat stosowania ustawy z 1993 r.

05.05.2007

Czyta się kilka minut

Ze szkicownika Leonarda da Vinci/KNA-Bild /
Ze szkicownika Leonarda da Vinci/KNA-Bild /

Brakuje im odwagi, a może zainteresowania problemami kobiet w niechcianej ciąży, bo do dziś, mimo że od uchwalenia antyaborcyjnego prawa minęło ponad czternaście lat, nie ma miarodajnych i naukowych badań na temat podziemia. Zebrane dane dotyczą tylko oficjalnie przeprowadzonych zabiegów przerwania ciąży oraz najgroźniejszego powikłania tego zabiegu - śmierci kobiety (w Polsce, na szczęście, dochodzi do takich konsekwencji przerwania ciąży bardzo rzadko). Nie wiemy jednak, kim są kobiety, które zdecydowały się przerwać ciążę, nie znamy ich wieku, wykształcenia, statusu ekonomicznego ani motywów takiej decyzji. Nie wiemy, ile jest pośród nich nastolatek. Nie wiadomo też, czy i jakie stosowały metody planowania rodziny, czy doświadczyły powikłań i urazów zdrowotnych oraz psychicznych po zabiegu. A także, jaki wpływ przeprowadzona aborcja wywarła na późniejszą decyzję o posiadaniu dzieci i następne ciąże.

Winę za zaniechanie badań ponoszą też kolejne ekipy rządowe, tak prawicowe, jak lewicowe. Słabym pocieszeniem są dane gromadzone przez niezależne stowarzyszenia, np. Federację na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny czy Polską Federację Ruchów Obrony Życia. Pierwsi szacują wielkość podziemia aborcyjnego na 80-200 tys. przerwanych ciąż rocznie, drudzy - na 7-14 tys. Brak precyzji nie dziwi - żadna z Federacji nie posiada przecież środków, które pozwoliłyby np. rozpisać ogólnopolską, anonimową ankietę, po czym powierzyć wyciągnięcie wniosków fachowcom. Ewentualne wspólne działania, przedsiębrane dla poznania problemu, są wykluczone: zdaniem obrońców życia, liczba 200 tys. to "drastycznie zawyżone szacunki feministek", zdaniem opcji przeciwnej - niechęć do przeprowadzenia badań i poznania danych wynika z przekonania, że ustawa nie jest prawem papierowym, bo przecież "rozwiązała problem".

Spytaj policjanta

A może jesteśmy wreszcie nieco bliżej poznania danych na temat podziemia aborcyjnego? Kilka tygodni temu przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji spotkali się, by, m.in., omówić sposoby przeciwdziałania łamaniu przepisów dotyczących aborcji. Obu resortom zależy na skuteczności i respektowaniu prawa przez obywateli. Pierwszym i najważniejszym sposobem walki z podziemiem aborcyjnym mają być działania policji, polegające na wykrywaniu takich zdarzeń i działaniach operacyjnych. Co więcej, to właśnie policja wkrótce przedstawi informacje na temat skali podziemia aborcyjnego w Polsce. Rzecz opisał "Nasz Dziennik" z 21-22 kwietnia.

W rozmowie z "Tygodnikiem" ani Ministerstwo Sprawiedliwości, ani Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie było w stanie przedstawić osoby, która sprawę monitoruje i potrafi ją skomentować oraz podać powody nawiązania współpracy między resortami (wychodząc poza ogólniki w rodzaju słusznego stwierdzenia, że "prawo trzeba respektować"). Rzecznik prasowy MSWiA zapewnia wręcz, że "łamanie przepisów dotyczących nielegalnych aborcji jest działaniem przestępczym łamiącym porządek prawny RP, zatem przeciwdziałanie takiemu procederowi jest bezpośrednio wpisane w obowiązki zarówno prokuratury, jak policji". O szczegółach, przede wszystkim metod operacyjnych i poznania skali podziemia aborcyjnego - cicho sza. O sposobach wykorzystania tej wiedzy - też.

Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, uchwalona 7 stycznia 1993 r., pozwala usunąć ciążę, gdy zagraża zdrowiu albo życiu matki, gdy jest wynikiem gwałtu albo kazirodztwa lub gdy istnieje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. W każdym innym przypadku aborcja jest nielegalna, a osoba, która pomaga kobiecie przerwać ciążę lub ją do tego nakłania, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech (taką właśnie karą zagrożona jest pewna matka, która po tym, jak córka oskarżyła ją o nakłanianie do aborcji, tłumaczyła w płockiej prokuraturze, że córka jest za młoda, nie ma skończonej szkoły ani źródła utrzymania, a ojciec dziecka nie zapowiada się na troskliwego opiekuna).

Wątpliwości budzą metody operacyjne zbierania danych o podziemiu aborcyjnym - nawet jeśli przerwanie ciąży jest przestępstwem, czy w takie sytuacje powinna wchodzić policja? Okazuje się, że tak: policja ma obowiązek sprawdzać donosy na gabinety ginekologiczne, którego złożenie jest "obywatelskim obowiązkiem" (na stronie Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia znajduje się nawet formularz zgłoszenia popełnienia przestępstwa), jak też sprawdzać ogłoszenia znajdujące się w gazetach albo w internecie. Rocznie wszczyna się zresztą kilkanaście postępowań z tytułu naruszenia tzw. ustawy antyaborcyjnej. Zdaniem obrońców życia - zbyt mało.

Wanda Nowicka, przewodnicząca Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny: - Zgłoszono nam kiedyś przypadek policjantki, która oskarżyła o złamanie ustawy lekarza, który dokonał u niej aborcji... Nie dziwię się, że do zbierania danych o podziemiu zaangażowano policję. Parę miesięcy temu uczestniczyłam w obradach komisji ds. rodziny i kobiet, poświęcone skali podziemia aborcyjnego. Oczywiście, dostało się Federacji, która za podawanie takich danych "powinna być karana", ale też policji, którą obligowano do podejmowania ostrych działań przeciwko podziemiu, bo "prawo musi być prawem". Być może to jeden z powodów podjęcia współpracy przez te właśnie ministerstwa.

Paweł Wosicki, prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia: - Nie jestem entuzjastą metod policyjnych. Jeśli jednak wszystkim zależy, by poradzić sobie z podziemiem aborcyjnym innymi metodami niż policyjne, zmieńmy język: ciąża nie jest dopustem Bożym, a ochrona życia - "restrykcyjnym prawem antyaborcyjnym". Wtedy trudniej o myślenie, że rozwiązaniem jest wejście policji do gabinetów ginekologicznych. Można inaczej: w Bydgoszczy ruch obrońców życia daje ogłoszenia do gazet sugerujące możliwość wykonania zabiegu. Pod telefonem zawsze jednak czeka ktoś, kto potrafi wskazać inne rozwiązania niż aborcja, ale przede wszystkim rozmawia, ma dla tej osoby czas. Przecież chodzi o pomoc, nie o nagonkę.

Bezzab

Oficjalnie jest coraz lepiej. Jak podaje Ministerstwo Zdrowia (dane zawarte są w corocznych sprawozdaniach Rady Ministrów z wykonania ustawy z 7 stycznia 1993 r.), w 2005 r., w zgodzie z obowiązującą ustawą, przeprowadzono 225 zabiegów przerwania ciąży (w 2004 - 193), z czego do 168 (w 2004 - 128) doprowadziły wskazania medyczne odnoszące się do płodu. W 54 przypadkach doszło do przerwania ciąży, ponieważ zagrażała ona zdrowiu lub życiu kobiety (w 2004 - 62). Tylko trzykrotnie dokonano zabiegu, bowiem miało miejsce uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (podobnie jak w latach poprzednich).

Źródłem danych o wielkości podziemia aborcyjnego w Polsce są też badania sondażowe - jednak wnioski wyciągane na ich podstawie są wyłącznie uprawdopodobnione. I tak, w dniach 12-22 lutego 2007 r. Sopocka Pracowania Badań Społecznych przeprowadziła dla "Gazety Wyborczej" badanie, z którego wynikało, że 5 proc. kobiet przyznało, że usunęło ciążę. Odsetek kobiet, i to w tak małej próbie, jest jednak na tyle niewielki, że tylko ostrożne szacunki pozwalają się domyślać, jaka faktycznie jest "aborcyjna ciemna liczba". Mniej niż połowa badanych przerwała ciążę przed wejściem w życie ustawy z 1993 r., a większość albo po tej dacie (rzadziej), albo, po prostu, nie odpowiedziała na pytanie (częściej).

A co myślimy o aborcji? Z badań Centrum Badania Opinii Społecznej, przeprowadzonych na początku listopada 2006 r., wynika, że społeczeństwo jest podzielone: zarówno zwolennicy, jak przeciwnicy przekonania, że w pierwszych tygodniach ciąży kobieta powinna mieć prawo do decydowania o urodzeniu dziecka, liczą sobie po 44 proc. Przerywanie ciąży dopuszcza 76 proc. Polaków, ale tylko 7 proc. nie obwarowuje tego żadnymi ograniczeniami; przeciwnicy dopuszczalności aborcji bez żadnych wyjątków stanowili 18 proc. badanych. Polacy dopuszczają przerwanie ciąży przede wszystkim, gdy zagrożone jest życie matki (86 proc.), jej zdrowie (77 proc.), gdy ciąża jest wynikiem gwałtu bądź kazirodztwa (73 proc.). Ponad jedna trzecia badanych jest zdania, że kobieta powinna mieć prawo nie dopuścić do urodzenia dziecka upośledzonego.

Kiedy jednak problem dotknie nas osobiście, wcale nie musimy być tak jednoznaczni. U prof. Jacka Zaremby, kierownika Zakładu Genetyki w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, gdzie wykonuje się najwięcej badań prenatalnych w Polsce, na 4012 badań genetycznych przeprowadzonych w jego zakładzie w latach 1998-2003, poważne wady wykryto w 219 przypadkach, ale tylko 99 kobiet zdecydowało się ciążę usunąć (dane za: "Wysokie Obcasy" z 25 listopada 2006 r.).

Co ważne dla słabo poznanego problemu podziemia aborcyjnego, 27 proc. badanych uważało, że kobieta powinna mieć możliwość przerwania ciąży z powodu ciężkiej sytuacji materialnej, a 21 proc. - trudnej sytuacji osobistej. Zaledwie 16 proc. badanych akceptuje przerwanie ciąży tylko dlatego, że kobieta nie chce dziecka.

A jak jest nieoficjalnie?

Obraz współczesnego "podziemia" nie musi poruszać wyobraźni. Ogłoszenia "zabiegi" albo "bezzab" (bezzabiegowo) znajduje się w gazetach albo w internecie. Pomocą w skierowaniu do "ludzkich ginekologów" służy poczta pantoflowa. Gabinety mogą być sterylne i świetnie wyposażone, a ciąża usuwana pod znieczuleniem i przez profesjonalistę. Dramat zaczyna się, kiedy zabieg rodzi komplikacje i potrzeba specjalistycznej pomocy.

Wanda Nowicka: - Otrzymaliśmy kiedyś zgłoszenie o lekarce, która nie wezwała pomocy do prywatnego gabinetu, gdzie wykonywała nielegalną aborcję, ze szpitala znajdującego się po sąsiedzku, tylko zdecydowała się przewieźć pacjentkę do szpitala, w którym pracowała, licząc, że tam łatwiej będzie jej jakoś całą sprawę "wytłumaczyć" i uzyskać pomoc, bez ryzyka wezwania przez kogoś policji. Niczego ukryć nie zdołano, bo kobieta po prostu się wykrwawiła.

Z reguły jednak bywa "normalnie": ciąża zostaje usunięta, kobieta płaci za zabieg (nawet do 2 tys. złotych) i wraca do siebie.

Liczby wielkie i małe

Nieprawdą jest, że polskie ruchy obrony życia nie wierzą w istnienie podziemia aborcyjnego.

Paweł Wosicki: - Podziemie istnieje i to na skalę budzącą niepokój.

Dokładne dane nie są mu jednak do niczego potrzebne: - Co miałoby wynikać z tego, że aborcji jest dużo? Że trzeba zmienić ustawę? Nie mogę zgodzić się z taką konkluzją, bo bez względu na to, czy podziemie jest duże, czy małe, zależy nam na obronie każdego życia. Nie można też wnioskować, że skoro prawo jest nieprzestrzegane, należy je zmienić.

Wanda Nowicka: - Z mojego punktu widzenia, zwolennicy obecnego rozwiązania znajdują się w dziwnej sytuacji. Z jednej strony chcieliby przekonać, że ustawa jest dobra, bo działa - tu przedstawiają swoje wyliczenia, z których wynika, że zabiegów przerwania ciąży jest mało i na pewno mocno je ograniczono. Z drugiej strony, co i rusz starając się "coś zrobić z tym podziemiem", przyznają nie wprost, że podziemie jest i może wcale nie tak małe, skoro opłacało się rozpętać niedawny spór o zapis "ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci" do Konstytucji. Jakby obecne prawo nie potrafiło zadziałać... Może kuszą ich te nasze "wielkie liczby", które niejako wytłumaczyłyby chęć przedsięwzięcia bardziej zdecydowanych działań.

"Wielkie liczby" Federacji Nowickiej są m.in. wynikiem badania trendów demograficznych, dostępności antykoncepcji, porównania z sytuacjami innych krajów. "Małe liczby" Federacji Wosickiego to wynik obliczeń opartych na założeniach jej ekspertów.

Temperatura debaty, jaką wywołała ostatnia próba zmiany Konstytucji, pokazała, że kompromis dotyczący aborcji bardziej sobie wmawiano, niż faktycznie uznano za osiągnięcie warte dalszych działań. Tyle że podejmowanych już nie w parlamencie, ale na płaszczyźnie lokalnej: parafii, samorządu, organizacji społecznych. Jakby przyziemne pytania o konkretną pomoc (m.in. psychologiczną, finansową, zdrowotną dla kobiet, jak też w sprawie ewentualnej adopcji dziecka) - pierwszy sprawdzian autentyczności przekonań - nie zasługiwały na uwagę i nagłośnienie porównywalne z tymi, jakie towarzyszyły "dyskusjom o wartościach". Drogom zaś zwolenników "wolnego wyboru" i postawy pro life trudno się przeciąć nawet na płaszczyźnie wspólnego działania, o dyskusji wychodzącej poza "spór o aborcję" nie wspominając (dreptanie wokół wciąż tych samych wątków można było zastąpić choćby zwróceniem uwagi na fakt, że taka zmiana Konstytucji przygotowuje pole do dyskusji o zagrożeniach w sferze bioetyki, o co na tych łamach upominał się prawnik Włodzimierz Wróbel).

Z kolei temat podziemia aborcyjnego, jak tylko "sporem o życie" przestał zajmować się parlament, też znikł z przestrzeni publicznej. Zamiast odważnego postawienia pytań, przyjęto, że zbieraniem danych o podziemiu ma zająć się policja. Aborcja staje się więc przede wszystkim przestępstwem, a nie osobistym dramatem - górę bierze przekonanie, że nieuchronność sankcji powinna wyprzedzać konkretną pomoc. Szanse na spotkania przeciwnych sobie opcji stają się jeszcze mniejsze.

W ostatnich tygodniach na tematy zbliżone do poruszonego w artykule pisali też na łamach "TP": Józefa Hennelowa ("Nam chodzi o życie", nr 13/07 i "Kto przegrał?", nr 16/07) oraz Włodzimierz Wróbel ("Czy zmieniać Konstytucję?", nr 13/07).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2007