Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Np. że prawem właściciela gazety jest wymiana jej kierownictwa, tak samo jak prawem czytelników jest krytykowanie takiej zmiany. Jednak "Rzeczpospolita" pod kierownictwem Pawła Lisickiego była najważniejszym, obok "Gazety Wyborczej", dziennikiem opiniotwórczym, a poglądy jej komentatorów odzwierciedlały przekonania znaczącej części klasy czytającej. Można wręcz powiedzieć, że ostatnie lata upłynęły na polskim rynku prasy codziennej pod znakiem duopolu; często, żeby wyrobić sobie jasny pogląd na jakąś sprawę, konieczna była lektura obu tytułów. Przyznam, że mnie ta sytuacja odpowiadała, i martwiłbym się, gdyby po zmianie naczelnego w "Rzeczpospolitej" "Gazecie" miało zabraknąć tak wyrazistego rywala.
Z drugiej strony: zarówno logika biznesowa (po co w Polsce jeszcze jeden dziennik lewicowo-liberalny albo czysto ekonomiczny?), jak i pierwszy edytorial nowego naczelnego Tomasza Wróblewskiego raczej nie pozwalają się spodziewać po "Rzeczpospolitej" jakiegoś gwałtownego skrętu. W manifeście Wróblewskiego próżno szukać zdań, których nie mógłby napisać jego poprzednik. Niewykluczone więc, że grupa flagowych publicystów deklarujących dotąd, że tylko pod Lisickim wyobrażają sobie pracę w "Rzepie", poninna dać nowemu szefowi szansę? Ci, którzy zostaną, będą jednak pewnie musieli zrezygnować z komfortu poczucia, że są oblężoną sektą sprawiedliwych w morzu medialnej manipulacji i zakłamania, bo jest to retoryka obca nowemu naczelnemu. Zaś u tych, którzy odejdą, owo poczucie ulegnie wzmożeniu.
Sam Lisicki nawet po katastrofie smoleńskiej, kiedy większość przedstawicieli jego środowiska mocno się zradykalizowała, nawoływał do opamiętania, za co zresztą zebrał cięgi od lidera teoretycznie najbliższej mu ideowo partii. A gdzie byśmy byli z debatą o "Złotych żniwach", gdyby nie dziennikarskie śledztwo Michała Majewskiego i Pawła Reszki? Przykłady można mnożyć - podobnie oczywiście jak historie wpadek czy tekstów, po których lekturze bolały zęby. Ale po pierwsze, której redakcji nie zdarzają się wpadki? Po drugie zaś - moment pożegnania nie jest momentem na wyliczanie wpadek.