Był taki kościół

Mijałem go często w drodze do szkoły, ze szkoły, potem w trakcie studiów. Często wstępowałem.

19.04.2011

Czyta się kilka minut

Miał (i ma) dla mnie pewną wartość sentymentalną; po przeprowadzce do Krakowa przyjeżdżaliśmy tam czasem z rodzicami na Mszę. Bardzo dobrze zapamiętałem jego wnętrze: było w nim dużo światła, z sufitu śmiały się do mnie tłuściutkie putta, z ołtarzy patrzyli rumiani święci. Chodnik pośrodku był szorstki i odciskał na gołych kolanach wzór prostego splotu.

Mówiło się: jak na mądre kazanie, to najlepiej tam. W czasie rekolekcji akademickich kościół pękał w szwach. Ludzie siedzieli na bocznych ołtarzach, na stopniach prezbiterium, w zakrystii. Przed wejściem stały plakaty malowane farbą na szarym pakunkowym papierze: "Jeśli szukasz Boga, przyjdź!". Wiatr szarpał ich brzegi, deszcz rozmazywał litery. Nie wyglądało to pięknie, ale było znać, że świątynia żyje, że zaprasza. I ludzie przychodzili.

Nie tylko kościół, również salki przy kościele tętniły życiem. W jednych rozdzielano dary, w innych dyskutowano o filozofii. To były lata osiemdziesiąte. Niektórzy twierdzili, że ludzi napędził do kościołów generał Jaruzelski. Było w tym trochę prawdy, ale i sam Kościół bardzo się wtedy otworzył. Nawet jeżeli szło się na nabożeństwo "na złość komunie", to przecież na złości się nie kończyło, przeciwnie: niejeden wracał do domu z uleczonym sercem. Uczyliśmy się trudnej sztuki wybaczenia, a było to wtedy znacznie trudniejsze niż teraz. A może nie?

Tych postrzępionych plakatów przed kościołem nigdy nie zapomnę. Miały w sobie ogromną siłę. Wyglądały jak żebracy kucający pod murem świątyni, jak zakurzeni pielgrzymi, którzy przyklękli na jej progu, żeby podziękować za przebytą drogę. Ale też - jak przyklejone ukradkiem na słupie ogłoszenie, ulotka złapana w czasie manifestacji, transparent wystawiony na strumienie wody, którą rozpędzano demonstrantów. To w tym kościele schowaliśmy się raz, uciekając przed chmurą łzawiącego gazu; na szczęście, nikt inny nas nie gonił. To gdzieś niedaleko tego kościoła strumień z polewaczki rozbił szybę księgarni, a spadające szkło odcięło nogę młodej dziewczynie (tak mi to opowiadał Jacek...).

Dziś kościół jest ładny, zadbany, odnowiony. Jeszcze można tam usłyszeć dobre kazanie, jeszcze można trafić na ciekawe rekolekcje. Ale ilekroć zachodzę tam na Mszę, widzę, że ludzi jest coraz mniej. Przed wejściem nic już nie łapie mojego spojrzenia. Ogłoszenia wiszą grzecznie w gablotach i patrzą przed siebie.

I wtedy tęsknię za tamtym kościołem, który wychodził na ulicę i wołał: "Jeżeli szukasz, przyjdź!".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2011