Bunt i klęska

Sándor Márai: ZBUNTOWANI - kolejne książki węgierskiego arcypisarza docierają do nas dzisiaj jak przybysze z innego czasu, świadkowie umarłych światów.

04.08.2009

Czyta się kilka minut

Kiedyś czytałoby się je bez nostalgii, jako głos we współczesnej debacie, szukało w nich doraźnych diagnoz, społecznych czy psychologicznych, mniejszą pewnie uwagę przywiązując do ich artystycznej dojrzałości. Także "Zbuntowani" tkwią mocno w realiach i kontekście epoki - są jednak równocześnie uniwersalną przypowieścią o pokoleniowym buncie, wspólnocie i zdradzie, upokorzeniu i zemście.

Jaka to epoka - wiemy dokładnie. Akcja "Zbuntowanych", których pierwsze wydanie ukazało się w roku 1930, obejmuje dwa majowe dni roku 1918 w nienazwanym mieście na węgierskiej prowincji. Ich pierwowzorem są zapewne Koszyce, czyli Kassa, rodzinne miasto Máraiego, choć - jak zwraca uwagę w posłowiu niezawodna tłumaczka Teresa Worowska - wznawiając po latach powieść, autor umieścił je... nad morzem. Bohaterowie to grupa uczniów miejscowego gimnazjum, tuż po egzaminie maturalnym, którego zresztą jeden z nich nie zdał. Pierwsze dni formalnej dorosłości okażą się dla Ábla, Béli, Tibora i Ernő dramatycznym końcem zawiązanej w szkole wspólnoty.

Wspólnota, a właściwie banda, to zamknięty świat spojony skomplikowanymi rytuałami i obyczajami, których jedynym sensem i celem jest kontestacja świata dorosłych, kwestionowanie rządzących nim reguł. Trzeba od razu dodać, że "Zbuntowani" nie są kolejnym protestem przeciw opresywnej szkole, których tyle znajdziemy w literaturze początku zeszłego wieku. Nie są też powieścią antywojenną, choć bohaterów czeka front, a starszy brat Tibora Lajos, który na froncie już był i stracił tam rękę, przystaje do bandy, jakby odwracając się od wymuszonej i drogo opłaconej dorosłości. Oddźwięk światowych zmagań jest jednak na prowincji coraz słabszy. "Miasto przywykło do wojny, nikt o niej nie mówi, ludzie nie wyrywają sobie z rąk specjalnych wydań miejscowej gazety, nie biegną na dworzec w godzinie przybycia dziennika ze stolicy". Właściciel sklepu papierniczego dawno przestał zaznaczać na mapie linię frontu i tylko sędzia Kikinday zachował patriotyczny zapał...

"Bunt młodych" jest w tej powieści bardziej zasadniczy, to prowokacyjne odrzucenie świata dorosłych i totalne zeń wyobcowanie. "Nie cierpię tego, czego nas uczą. Nie wierzę w to, w co oni wierzą" - mówi Ábel, postać, o której dowiadujemy się najwięcej, być może przyszły pisarz. Ta obrona niedojrzałości skazana jest oczywiście na klęskę, azyl wolności zbudowany z absurdalnych rytuałów nie daje trwałego schronienia, podobnie jak pokój wynajęty w podmiejskiej górskiej gospodzie, gdzie członkowie bandy gromadzą przedmioty wyniesione z domów bądź kupione za skradzione pieniądze. Kolejne kradzieże przybliżają nieuchronną katastrofę. Co więcej, zbuntowani uczestniczą w grze, w której karty od pewnej chwili rozdaje kto inny, a jeden z nich okaże się zdrajcą.

Duszne majowe dni we wspaniale, jak to u Máraiego, opisanym prowincjonalnym mieście stają się scenerią okrutnej psychomachii. Prócz chłopców uczestniczą w niej trzy postacie, w swej karykaturalnej wyrazistości przypominające bardziej symboliczne figury niż żywych ludzi - ogarnięty manią religijną szewc, ojciec Ernő; przybyły do miasta aktor, zwany "wonnym Amadé"; wreszcie upiorny Havas, właściciel lombardu. Kulminacją opowieści jest orgiastyczny spektakl w pustym teatrze, a finałem: żałobny pochód sobotnim świtem, prowadzący z gospody ku miastu, ku rzeczywistości.

Wśród drugoplanowych postaci powieści pojawiają się bracia Garrenowie. Jak dowiadujemy się z posłowia Teresy Worowskiej, Márai wprowadził ich dopiero w emigracyjnym wydaniu z 1988 roku, czyniąc w ten sposób ze "Zbuntowanych" pierwsze ogniwo wielotomowego cyklu zwanego "Dziełem Garrenów". Jak sam tłumaczy w napisanej wtedy przedmowie, cykl ma być wielką obroną świata mieszczańskiego. Rozpoczyna się jednak, jak widzimy, od buntu przeciw niemu. Z niecierpliwością czekam na dalsze tomy... (Czytelnik, Warszawa 2009, ss. 252).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2009