Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Serio? – pytam. – Przejdzie do historii świata! Będzie pierwszym ministrem finansów, którego ludzie szczerze pokochają”.
Spokojnie, spokojnie! Proszę nie przeklinać, na służbę nie krzyczeć, drzwiami od bentleyów nie trzaskać. Złotymi roleksami o ścianę też lepiej nie ciskać – zapewne jeszcze się Państwu przydadzą. Wszystko opiszę, ale muszę po kolei, zgodnie z planem. Zacznijmy od Brzozy.
Kiedy Borys Abramowicz Bieriezowski (zwany Brzoza albo BAB) odszedł z tego marnego padołu, pomyślałem o Polsce. Dlaczego? Z trzech powodów.
Pierwszy powód jest najważniejszy – ja zawsze myślę o Polsce...
Chwila, telefon się grzeje.
– Słyszał pan?
– Panie Doktorze, proszę przestać dzwonić. Pan przecież od dawna nie mieszka w kraju! Ten Vincent to Panu może najwyżej... Nie o Pana tu chodzi! Proszę już nie dziękować, tylko czytać!
Po drugie sądzę, że Polacy zaraz wyidealizują BAB-a i zechcą mu postawić jakiś pomnik. Bo dysydent, bo przeciwnik Kremla, bo w swoim czasie oferował nawet 50 milionów funtów z własnej kieszeni dla każdego, kto aresztuje W.W. Putina.
Tyle że sprawa z BAB-em nie jest prosta. Kto pamięta Rosję lat 90., biedną, zadłużoną, zhańbioną, rozkradzioną, niewypłacającą emerytur – ten pamięta Rosję budowaną przez Borysa Abramowicza i jego przyjaciół oligarchów. Za co tu stawiać pomniki?
Czy ten telefon ma wyłącznik?
– Słyszałeś? To jaja są!
– Piotrek, ty mnie rozpraszasz. Nie pisz esemesów, tylko poczekaj na tekst!
– Ale myślisz, że ja...
– Ja cię lubię, więc chociaż ciągle jesteś w Warszawie, to teoretycznie wierzę, że od lat mieszkasz w Monako, gdzie się rozliczasz. Ale zdaje się, że akurat nie mnie będziesz musiał o tym przekonywać.
Wszystko to piszę niezależnie od tego, czy Kreml przyczynił się do śmierci Brzozy, czy nie miał z nią nic wspólnego. Tego akurat nie dowiemy się nigdy: po sprawie Litwinienki, zamordowanego przy użyciu materiałów radioaktywnych, w zapewnienia Moskwy „my mamy tu czyste ręce” nikt nie uwierzy.
Co znowu?
– Szanowny Redaktorze, to wszystko nieprawda, prawda?
– Mecenasie, ja też pana szanuję! Wiem, że pańska klientka miała przejścia. Tak, zgadzam się z panem, że jako rezydentka Cypru poniosła już karę, ale nie mam pojęcia, czy Vincent jej odpuści! Mecenasie, błagam, proszę przeczytać, zamiast pisać tweety!
A trzeci powód, dla którego sprawa Bieriezowskiego skojarzyła mi się z Polską? Gdy Putin i jego KGB-owska drużyna puszczali oligarchów w skarpetkach, ulica im klaskała. Wygnanie Bieriezowskiego i Gusińskiego, zamknięcie w łagrze Chodorkowskiego dały nowej kremlowskiej władzy legitymację społeczną. Ludzie mieli dość bogaczy, którzy kpiąc z prawa, wywozili majątki zarobione w kraju na Cypr, Antyle Holenderskie czy do Monte Carlo. W reakcji Rosjan było też coś z prymitywnej zemsty: „nażarli się, to teraz wyrzygają”.
A co do ministra finansów i sprawdzania ludzi z „listy stu”: podobno najbogatsi mają się tłumaczyć, dlaczego nie rozliczają podatku osobistego w Polsce, tylko w innych krajach. Czy wystarczy mieć dom na jakiejś wyspie, czy też trzeba posyłać tam dzieci do szkoły, mieć biuro, stale przebywać?
Prawnicy już zacierają ręce! Zwietrzyli dużą kasę! Bogacze z wściekłością czekają na pierwsze zaproszenia od skarbówki. Ulica szykuje się do długotrwałego aplauzu. Sytuacji budżetu to szczególnie nie poprawi, ale zabawa szykuje się przednia.
Ciekawe tylko, czy JVR się odważy!
– Halo? Jest pan zawiedziony, panie Antoni? Przeczytał pan tytuł i myślał, że będzie o Smoleńsku? To ja przepraszam Pana najmocniej!