Bruksela albo peryferie

Sukces, jakim jest konstytucja, musi trafić do świadomości europejskiej opinii publicznej. Unia potrzebuje tego dokumentu - gwarantuje on lepszą przejrzystość, demokrację i skuteczność funkcjonowania Wspólnoty. Państwa, które odrzucą konstytucję, będą postrzegane jako peryferyjne.

JAROSŁAW MAKOWSKI: - Unia Europejska ma już swój traktat konstytucyjny, ale zanim wejdzie on w życie, w wielu krajach odbędą się w najbliższych miesiącach referenda, w których obywatele opowiedzą się “za" lub “przeciw". Jakie są plusy, a jakie minusy konstytucji europejskiej?

PROF. WERNER WEIDENFELD: - Pierwszy raz w swej historii Unia dopracowała się takiego jednolitego traktatu i jest to wydarzenie epokowe. Konstytucja podnosi Unię niejako na wyższy poziom integracji, wiążąc jeszcze silniej państwa członkowskie.

Abstrahując jednak od znaczenia historycznego, trzeba pytać o realny postęp w integracji, jaki przynosi traktat konstytucyjny. Otóż konstytucja łączy istniejące dotychczas traktaty w jeden dokument, wzmacnia znaczenie Parlamentu Europejskiego, powołuje prezydenta Wspólnoty i ministra spraw zagranicznych. Mówi o “podwójnej większości" jako procedurze podejmowania decyzji w Radzie Unii. Nowym i ważnym instrumentem, dającym Unii elastyczność, jest Europejska Polityka Bezpieczeństwa i Obrony (European Security and Defense Policy, ESDP) oraz klauzula passerelle, która sprawia, że coraz ściślejsza integracja państw członkowskich musi iść w parze z usprawnianiem procesu decyzyjnego w Unii (klauzula może być zastosowana w takich dziedzinach jak polityka społeczna, rodzinna, ochrona środowiska, polityka zagraniczna i bezpieczeństwa; także w kwestii założeń budżetowych i w odniesieniu do dziedzin objętych tzw. “wzmocnioną współpracą" - przypis red.). To plusy.

Minusy to brak jasnego podziału kompetencji głównych instytucji unijnych, brak zapisu o prawie głosu Parlamentu Europejskiego przy wyborze przewodniczącego Komisji Europejskiej, podwyższony próg i dodatkowe zabezpieczenia proceduralne przy podejmowaniu ważnych dla Wspólnoty decyzji, i redukcja liczby komisarzy dopiero po 2014 r. Niewątpliwie słabą stroną konstytucji jest i to, że nie daje ona odpowiedzi, co zrobić w przypadku niektórych negatywnych procedur ratyfikacyjnych. Tak czy owak, traktat nie jest ostatnim słowem w procesie integracji Europy.

- Niespójność, jaką czasami widać w zapisach konstytucji, bierze się stąd, że w Brukseli byliśmy świadkami sytuacji, kiedy to poszczególne państwa, np. Francja, Niemcy, Wielka Brytania czy Polska, chciały jak najwięcej uzyskać dla siebie. Czy atmosfera nieufności i walki o każdy zapis sprzyja funkcjonowaniu Unii?

- Targowanie się należy już do natury integracji europejskiej, w końcu gra toczy się o władzę i wpływy. W takich sytuacjach temperatura obrad jest zawsze wyższa. Problem w tym, że spory za zamkniętymi drzwiami zdominowały ostatnią fazę brukselskiej konferencji i w końcu każdy zwyciężył, osiągając prawie wszystko, co chciał. Dlatego w kilku punktach kompromis jest mniej korzystny niż ten proponowany przez Konwent w lipcu 2003 r.

Cokolwiek by jednak mówić, przyjęcie konstytucji modyfikuje najważniejsze defekty, jakie odsłonił traktat nicejski z grudnia 2000 r. Poza tym trzeba jasno powiedzieć, że konferencje międzyrządowe jako sposób podejmowania decyzji osiągnęły swój schyłek.

- 1 maja 2004 r. "stara" i "nowa" Europa połączyły się, miesiąc później przyjęto konstytucję. Rozszerzenie się dokonało, ale nie poszła za tym głębsza integracja. Zwykły Niemiec nie ma poczucia, że cokolwiek łączy go z Polakiem, i na odwrót. Czy rację mają ci, którzy wieszczą, że projekt Unii, szczególnie tej, za którą opowiadają się Niemcy i Francja, może się ostatecznie rozsypać?

- Spokojnie... To mieszkańcy Europy są największym potencjałem, który dziś Unia posiada. Dlatego sukces, jakim jest konstytucja, musi trafić do świadomości naszej opinii publicznej. To jednak nie koniec: Unia musi być bardziej efektywna. Musi poprawić swoją zdolność do rozwiązywania podstawowych problemów społecznych. Dlatego należy się spodziewać strategicznej reorientacji procesu integracyjnego. Dokonać się ona powinna przez wykorzystanie instrumentów zróżnicowanej integracji, przy czym podstawowy cel polityczny Unii, jakim jest zjednoczenie, nie może być stracony z pola widzenia.

- Jednak w Polsce nie gasną obawy, że tandem francusko-niemiecki chce dominować. Czy to, co korzystne dla Niemiec i Francji, jest korzystne dla całej Europy?

- Wola politycznego przywództwa jest niezbędna w powiększonej Unii. Tego wymagają różnorodność interesów i kompleksowość podejmowanych decyzji. Także w przyszłości Francja i Niemcy będą odgrywać w Europie ważną rolę. Jednak tandem francusko-niemiecki nie jest na tyle silną lokomotywą, aby mógł ciągnąć całą Unię do przodu. Dlatego inne państwa będą musiały wziąć na siebie więcej odpowiedzialności. I tego się dziś oczekuje także od nowych członków. Chcę jednak podkreślić: polityczne przywództwo Berlina i Paryża nie musi oznaczać, że powstanie jakiś ekskluzywny klub państw ani że silniejsze kraje będą narzucać swoją wolę innym.

- Politycy europejscy, w tym niemieccy i polscy, posługują się nadal na forum unijnym terminem "interes narodowy". Jak można pogodzić tutaj niemiecki interes narodowy z polskim interesem narodowym?

- Europejska integracja to jeden z filarów niemieckiego interesu narodowego. Tu nie widzę sprzeczności. Ale, jak mogliśmy zobaczyć podczas kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, retoryka poszczególnych partii jest ciągle zbyt nacjonalistyczna. I problem ten niebawem będziemy musieli rozstrzygnąć, gdyż z czasem wpływ Unii na przestrzeń narodowej suwerenności będzie wzrastać.

- Nie wszyscy chcą się z tym pogodzić. Wielka Brytania sprzeciwia się formule integracji proponowanej przez duet Paryż-Berlin. Czy wyobraża Pan sobie Unię bez Londynu?

- Wielka Brytania jest ważnym krajem Unii. Prawdą jest, że zapowiadając rozpisanie referendum konstytucyjnego Tony Blair stanął przed dużym wyzwaniem, aby przekonać do traktatu niechętnych głębszej integracji Brytyjczyków. Ale nawet jeśli wynik referendum na Wyspach będzie negatywny, Wielka Brytania niekoniecznie będzie musiała opuścić Unię.

- Także polski rząd zapowiada referendum, a jego wynik może być negatywny. Co wtedy?

- Konstytucja musi wejść w życie, nawet jeśli referenda w kilku państwach zakończą się porażką. Unia potrzebuje tego dokumentu, gdyż gwarantuje on postęp, jeśli idzie o przejrzystość Wspólnoty, demokrację i skuteczność funkcjonowania całej Unii. Zakładając pesymistyczny scenariusz, prawdopodobnie przebieg wydarzeń będzie taki: dojdzie do powstania grupy państw, które w referendach odrzuciły konstytucję i na własne życzenie będą zmuszone do funkcjonowania poza grupą państw Europy konstytucyjnej. W efekcie kraje te, odrzucając traktat, będą postrzegane jako peryferyjne państwa europejskie.

Dla pogłębiającej się integracji nie ma alternatywy. Tym bardziej, jeśli Europa chce być ważnym graczem na arenie międzynarodowej. Dziś od Unii oczekuje się, że będzie się zachowywać tak, jak państwo narodowe, czyli że stanie się gwarantem bezpieczeństwa dla swych obywateli, poczynając od polityki socjalnej i gospodarczej, a na bezpieczeństwie wewnętrznym i ochronie granic kończąc. Jednak Unia, obejmująca 25 państw, nie będzie w stanie zaangażować ich wszystkich do realizacji tych wyzwań z taką samą intensywnością i w tym samym czasie. Choć poszczególne państwa będą poruszać się naprzód, to z różną prędkością. Stąd coraz częściej mówi się o zróżnicowanej integracji.

- Czy w sytuacji, kiedy sama Unia jest na wirażu, powinno się rozpoczynać negocjacje członkowskie z Turcją? I co z Ukrainą?

- Napięcia w Unii skłaniają do ostudzenia naszych zapałów, by nie rzucać politycznych zobowiązań na wiatr. Decyzja o rozpoczęciu negocjacji z Turcją musi być poprzedzona rozważeniem wszystkich “za" i “przeciw". Pośpiech jest tu niewskazany. Jeśli idzie o Ukrainę, nikt w Unii nie myśli poważnie, by w przeciągu najbliższych lat mogło dojść do jej akcesji. Dlatego Unia musi opracować taką politykę sąsiedztwa, która będzie atrakcyjna zarówno dla Unii, jak i państw sąsiedzkich, w tym Ukrainy.

- Krytycy wizji Europy ściślej zintegrowanej utrzymują, że podstawowym jej spoiwem jest dziś antyamerykanizm, a to jednak fałszywa droga do głębszej integracji.

- Europa ma olbrzymi potencjał geopolityczny, a wykorzystując go, stanie się nie tylko silnym partnerem Stanów, ale także ich rywalem. Unia i USA mogą być dla siebie rywalami tak, jak rywalami są dla siebie biegacze na bieżni, a równocześnie Ameryka i Europa potrzebują siebie nawzajem. Nie ma innej sensownej alternatywy dla ich wiarygodnego partnerstwa. Trzeba jednak pamiętać, że partnerstwo może zmieniać oblicza, wraz ze zmianą tych, którzy o tym sojuszu decydują. Natomiast samo w sobie nie powinno nigdy zostać zakwestionowane ani przez Unię, ani przez Stany.

Prof. WERNER WEIDENFELD (ur. 1947) jest jednym z najbardziej znanych niemieckich politologów. Profesor uniwersytetu w Monachium i członek władz Fundacji Bertelsmanna, wykładał także we Francji, USA i w Chinach. Jest wydawcą prestiżowego miesięcznika “Internationale Politik" (niemieckiego odpowiednika amerykańskiego pisma “Foreign Affairs"). Autor szeregu książek z zakresu historii najnowszej i polityki, doradca polityczny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2004