Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tegorocznego Oscara za muzykę filmową otrzymał Gustavo Santaolalla. Jego muzyka, choć prosta, ma w sobie głębię i siłę, zapada w pamięć jak film Anga Lee, który ilustruje.
Santaolalla - wcześniej znany w Argentynie producent muzyczny i lider zespołu Arco Iris - objawił się światu jako kompozytor muzyki do filmów Alejandro Gonzáleza Inárritu ("Amores Perros" i "21 gramów") i Waltera Sallesa ("Dzienniki motocyklowe"). Soundtrack do obrazu Anga Lee jest świadomą kontynuacją drogi obranej przy "Dziennikach motocyklowych": proste kompozycje z dominantą gitary akustycznej, wzmocnionej gdzieniegdzie elektryczną, harmonijnym tłem smyczkowym oraz elementami "muzyki źródeł", sprawdzają się przede wszystkim jako muzyczne opisy do wspaniałych zdjęć Rodriga Prieto, utrzymanych w barwnej tonacji wytartych jeansów. Minimalizm Santaolalli przypomina Preisnera, na myśl przychodzą także niektóre utwory ze znakomitego albumu "Beyond The Missouri Sky" Charliego Hadena i Patha Metheny'ego albo kompozycje tego ostatniego z "One Quiet Night". Ale w przeciwieństwie do nich, wykonywane przez Boba Bernsteina tematy tracą swoją siłę jako samoistne utwory, odłączone od filmowego pejzażu. Dlatego spodobają się zapewne tylko tym, których urzekły wcześniej, podczas seansu.
Płyta rozczaruje zresztą miłośników kompozycji instrumentalnych. Spośród 17 pozycji, aż 10 to piosenki country. Większość z nich to wprawdzie utwory niemające wiele wspólnego z przaśną muzyką z amerykańskiej prowincji - liryczne ballady, jak wykonywana przez Williego Nelsona "He Was a Friend of Mine" autorstwa Boba Dylana, czy nagrodzona Złotym Globem "A Love That Will Never Grow Old". Niby to ładne i ciepłe, w pamięci zostaje jednak przejmujący finałowy motyw filmu i soundtracku - "The Wings".