Błogosławiony konwertyta

Ujmowanie zasad wiary nieustannie się rozwija - uważał kard. John H. Newman. Jego beatyfikacja, której dokona Benedykt XVI, budzi na Wyspach emocje: wszak to najsłynniejszy konwertyta z anglikanizmu na katolicyzm.

14.09.2010

Czyta się kilka minut

"Nie zadowalajciesię niczyminnym poza doskonałością." - John H. Newman /
"Nie zadowalajciesię niczyminnym poza doskonałością." - John H. Newman /

Ujmowanie zasad wiary nieustannie się rozwija. Tylko tak wiara może być zrozumiana przez kolejne pokolenia - uważał kard. John H. Newman. Jego beatyfikacja, której dokona Benedykt XVI, budzi na Wyspach gorące emocje: wszak to najsłynniejszy konwertyta z anglikanizmu na katolicyzm.

Nawrócenie kard. Johna H. Newmana (w 1845 r.) z anglikanizmu na katolicyzm, "jeśli chodzi o jakość intelektualną, historyczną, duchową, przewyższało nawrócenie takiego człowieka, jak św. Augustyn" - uważał francuski filozof Jean Guitton, pierwszy świecki katolik zaproszony na obrady Soboru Watykańskiego II. "Dla mnie - dodał - Newman jest Augustynem czasów nowożytnych". W podobnym duchu o konwertycie z Anglii wypowiadało się (i wypowiada) wielu innych. Alfred Loisy (zm. 1940), słynny francuski teolog, uważał, że był on "największym teologiem chrześcijańskim od czasów Orygenesa". Pius XII prorokował, że Newman pewnego dnia zostanie doktorem Kościoła. Jan Paweł II w encyklice "Fides et ratio" umieścił go w jednym szeregu z takimi tytanami myśli religijnej, jak święci Grzegorz z Nazjanzu, Anzelm, Bonawentura, Tomasz z Akwinu. Amerykański biskup Robert Dwyer uznał Newmana za "nieobecnego ojca Soboru Watykańskiego II". Papież Paweł VI w rozmowie z Guittonem miał powiedzieć: "Sobór Watykański II jest cały Newmanem".

Mówi się, że w czasie soborowych obrad Kardynał był najczęściej cytowanym teologiem, chociaż jego nazwisko nie pojawia się w żadnym jego dokumencie. Pewne jest, że niektóre istotne punkty soborowych reform są nie do pomyślenia bez dzieła wielkiego konwertyty. Wraz z Soborem Watykańskim II Kościół zobowiązał się do zmiany swojej polityki i - jak powiedział kardynał Gracias - wśród rzeczników każdej z przedsięwziętych wówczas zmian należy wyróżnić Newmana nawołującego do postępu i odejścia od klerykalizmu.

Kosztowna zmiana

John Henry Newman urodził się 21 lutego 1801 r. w Londynie, w zamożnej rodzinie anglikańskiej. Były to czasy burzliwe naznaczone wojnami i politycznymi zmianami, a przede wszystkim - jak zauważył papież Wojtyła - czasy "zamętu duchowego, kiedy to dawne pewniki zostały podważone".

W wieku 15 lat Newman przeżył swoje pierwsze nawrócenie, które - jak mawiał - uczyniło z niego "właściwego chrześcijanina". Uznał wtedy fundamentalne, nieodzowne dla wiary znaczenia dogmatów. Później pisał: "Znalazłem się pod wpływem określonego »Credo« i umysł przyjął piętna dogmatu, które dzięki miłosierdziu Bożemu nigdy potem nie zatarły się ani nie zaćmiły". W ów dzień zamarzyło mu się życie w celibacie.

Rok po pierwszym nawróceniu rozpoczął studia w słynnym Trinity College w Oksfordzie. W 1822 r. zaczął pracę w równie znanym Oriel College. Zatopił się w studia nad Biblią i pismami wczesnych Ojców Kościoła. Trzy lata później został anglikańskim księdzem (Kościół katolicki do dziś nie uznaje ważności święceń kapłańskich w Kościele anglikańskim). Objął funkcję wikarego uniwersyteckiej świątyni Najświętszej Maryi Panny. Tu głosił swoje sławne kazania.

W 1833 r., podczas podróży po Sycylii, ciężko zachorował. Wtedy też przeżył drugie nawrócenie, które kazało mu oddać się sprawie reformy Kościoła anglikańskiego. W tym samym roku z przyjaciółmi zorganizował Ruch Oksfordzki. Reformatorzy przeciwstawiali się liberalizmowi, pracowali na rzecz uniezależnienia (państwowego) Kościoła Anglii od władz państwowych, akcentowali apostolski i sakramentalny charakter Kościoła, przypisywali istotne znaczenie urzędowi biskupa, przychylali się do sprawowania liturgii według katolickiej tradycji.

W 1841 r. Newman opublikował tekst, w którym 39 Artykułów Wiary, doktrynalny fundament anglikanizmu, zinterpretował w duchu katolickim, po linii dekretów Soboru Trydenckiego. W efekcie ściągnął na siebie falę krytyki i naraził się wszystkim biskupom Kościoła Anglii. W następnych latach kolejno rezygnował z pełnionych funkcji w tym Kościele, by 9 października 1845 r. wstąpić do Kościoła katolickiego. Dwa lata potem w Rzymie przyjął święcenia kapłańskie. Wrócił na Wyspy, by w Birmingham tworzyć dom Zgromadzenia Oratorian (filipini), założony przez św. Filipa Neri (zm. 1595). Członkiem tej wspólnoty  pozostał do końca życia, czyli do 1890 r.

Konwersja na katolicyzm okazała się dla Newmana bardzo kosztowna - musiał opuścić ukochany Oxford. Kenneth L. Woodward zwraca dodatkowo uwagę na fakt, że rodzina i najbliżsi przyjaciele kardynała pozostali anglikanami, zaś katolicy nigdy go do końca nie zaakceptowali i nie docenili jego talentów. Autor głośnej "Fabryki świętych" dodaje jednak:  "Ale dla Newmana poczucie, że odkrył w końcu »prawdziwy Kościół Zbawiciela«, było czymś więcej niż tylko kompensacją"

Blisko 20 lat po swoim nawróceniu na katolicyzm Newman tak opisał to wydarzenie: "Było to jak wpłynięcie do portu po żegludze przez burzliwe morze, a radość moja z tego faktu trwa niczym nie zakłócona". Chodzi tu jednak o ten rodzaj radości, której nie jest w stanie zakłócić jednoczesne doświadczenie smutku i bólu. Radość i cierpienie mogą iść ramię w ramię, pojednane ze sobą w wyższej syntezie duchowego szczęścia. Takim paradoksalnym szczęściem okazał się dla Newmana Kościół katolicki, którego członkowie byli nieufni, nie szczędzili mu oskarżeń i pomówień, traktowali jak piąte koło u wozu. "O, jakże beznadziejne i smutne jest moje życie, odkąd zostałem katolikiem - pisał w swoim dzienniku w 1863 r. - Na tym polega różnica: jako protestant uważałem swoją religię za smutną, ale nie uważałem za smutne swojego życia, ale odkąd zostałem katolikiem - moje życie jest smutne, nie zaś religia".

W 1879 r. papież Leon XIII - przychylając się do prośby licznych świeckich - mianował Newmana swoim pierwszym kardynałem. Rehabilitacja wielkiego konwertyty stała się faktem.

Żyć to się zmieniać

Ostateczne nawrócenie Newmana na katolicyzm dokonało się podczas prac nad (chyba najważniejszym jego) dziełem: "O rozwoju doktryny chrześcijańskiej". Książkę zaczął pisać - jako anglikanin - na początku 1845 r. (być może jeszcze w 1844 r.), a wydał drukiem - już jako katolik - w listopadzie. 20 lat później w innej swej wielkiej książce "Apologia pro vita sua" wyznał: "W miarę, jak postępowałem w pracy [nad "Rozwojem doktryny…"], moje trudności tak się wyjaśniały, że przestałem mówić o »katolikach rzymskich« i odważnie nazywałem ich »katolikami«. Zanim doszedłem do końca, zdecydowałem się być przyjętym".

Teoria rozwoju doktryny, jak zauważa chyba najlepszy biograf Newmana - Ian Kerr  "jest najważniejszym i oryginalnym wkładem wniesionym przez niego do teologii katolickiej". Radykalni tradycjonaliści do dziś uważają Anglika za winnego największej herezji, czyli herezji modernizmu, a "O rozwoju doktryny…" mają za zgubne dla wiary katolickiej. Tymczasem istotne przesłanie tego dzieła - z niejakim przybliżeniem - można oddać słowami Jana XXIII, który, mówiąc o celu prac Soboru Watykańskiego II, stwierdził: "Sam depozyt wiary, to znaczy prawdy zawarte w naszej starożytnej nauce, to jedna sprawa, natomiast forma wyrażenia tych prawd to druga sprawa". Forma ujmowania tego, co najgłębsze i najważniejsze w wierze - powtarzał Newman - podlega ewolucji, rozwojowi, zmianom, pozwalając zakorzeniać się depozytowi we wciąż zmieniającej się historii. Tylko tak wiara może zrozumiale przemawiać do kolejnych pokoleń.

Newman pisał: "Żyć tutaj - na ziemi - znaczy zmieniać się, a doskonałość jest rezultatem wielu przemian". Ta podstawowa prawda - przekonywał - musi dotyczyć także wiary, o ile jest ona żywa. W wierze wyróżnił "zasady" i "doktryny". Te drugie są myślowymi i językowymi - podlegającymi rozwojowi - ujęciami tych pierwszych, które z konieczności muszą bardziej lub mniej wyraźnie zawierać się w Piśmie Świętym. Prawda zbawienia została objawiona w przeszłości, ale Kościół może, gdy zaistnieje taka potrzeba, wraz ze zmieniającymi się warunkami, rozwijać objawioną naukę i wyprowadzać z niej odpowiedzi na pytania teraźniejszości. Newman "proponował religię, która była jednocześnie tradycyjna i aktualna" (Ch. Hollis).

Po żmudnych badaniach Anglik doszedł do wniosku, że autentyczny rozwój doktryny można znaleźć tylko w Kościele katolickim. Zrozumiał - pisał Valentino Gambi, znawca życia i twórczości Anglika - że "Rzym ochronił wiarę apostolską, rozwijając ją. […] Tak więc przykładowo papiestwo rozwinęło się z Ewangelii Mateusza 16,19; Niepokalane Poczęcie z Łukasza 1,28; wolność sumienia i rozdział między Kościołem i państwem z Mateusza 22,21".

W 1859 r. Newman został szefem katolickiego miesięcznika "Rambler", wcześniej prowadzonego przez świeckich i ostro krytykowanego przez hierarchię za samodzielność. Kardynał miał pismu "wyprostować kręgosłup". Bardzo szybko jednak, bo już 61 dni później, władze Kościoła zmusiły go do dymisji. Przeraziła ich jego wizja laikatu, przedstawiona w artykule pod znamiennym tytułem "O konsultowaniu wiernych świeckich w sprawach doktryny".

"Publikacja tego eseju okazała się - pisał John Coulson - aktem politycznego samobójstwa, po którym jego kariera w Kościele już nigdy w pełni się nie odrodziła". Artykuł ściągnął na niego "niezadowolenie papieża", jego reputacja w Rzymie sięgnęła dna. W końcu też został formalnie oskarżony o herezję… A wszystko zaczęło się od sprawy rozumienia edukacji dzieci w szkołach. Otóż, biskupi uważali, że w tych kwestiach nie ma żadnej potrzeby pytania rodziców o zdanie. "Rambler" nie zgadzał się z takim stanowiskiem. Newman poparł pismo. W numerze majowym pisał: "Jeśli nawet przy przygotowaniach dogmatycznej definicji konsultuje się ze świeckimi, jak miało to ostatnio miejsce przy ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu [1854 r.], to można się naturalnie spodziewać takiego aktu zrozumienia i życzliwości w ważnych sprawach praktycznych". W efekcie musiał tłumaczyć się miejscowemu biskupowi i ostatecznie opuścić "Ramblera". Na odchodne jednak opublikował wspomniany artykuł "O konsultowaniu wiernych świeckich…".

Newman przekonywał, że nie można "Kościoła słuchającego" (świeccy), traktować jak biernej masy będącej opozycją "Kościoła nauczającego" (kler). "Uważał - pisała Joanna Petry Mroczkowska - że nauka Kościoła powinna być czymś, co nazywał conspiratio między wiernymi i ich pasterzami. Uciekał się do etymologii słowa, które oznacza »wspólne oddychanie« [wiarą]". Zachowanie autentycznej wiary domaga się, by oba te "Kościoły" słuchały się i uczyły od siebie nawzajem. Dowodzi tego historia.

Newman przypomniał, że w IV w. Kościół nie uległ herezji arianizmu, odrzucającej prawdziwe bóstwo Chrystusa, dzięki świeckim, a nie biskupom, z których wielu herezji uległo. Pisał: "Przez większość IV w. dogmat nicejski [o bóstwie i człowieczeństwie Chrystusa] utrzymał się nie dzięki niezłomności Stolicy Apostolskiej, soborów czy biskupów, ale poprzez consensus fidelium [»zgodzie wiernych«]". Newman posunął się wręcz do stwierdzenia: "powiedziałbym, zaistniało czasowe zawieszenie funkcji Kościoła nauczającego. Gremium biskupów zachwiało się w wierze". Tego było już za wiele dla kościelnych przełożonych Anglika.

Prałat George Talbot, rzymski człowiek abp. Henry’ego E. Manninga, prymasa Anglii i jednego z najzagorzalszych krytyków Newmana, pisał do swego zwierzchnika: "Jakie są kompetencje laikatu? Chodzenie na polowania, strzelanie, bawienie się. To są rzeczy, które oni rozumieją, ale nie mają zupełnie żadnego prawa wtrącać się w problemy kościelne. […] Dr Newman jest najbardziej niebezpiecznym człowiekiem w całej Anglii i ksiądz arcybiskup przekona się, że posłuży się on laikatem przeciwko Waszej Miłości". Z kolei arcybiskup pisał do Talbota: "Boję się katolicyzmu na modłę angielską, mianowicie tego katolicyzmu, którego najbardziej reprezentatywnym wzorem jest Newman".

Newmana zadenuncjowano w Rzymie, wytoczono mu proces o nieortodoksję. Sytuację jednak udało się wyciszyć. On sam wszystko bardzo ciężko przeżył. Otarł się o depresję. W jednym z listów żalił się, że w Kościele nie ma miejsca na teologiczną debatę. Zamiast tego sprawy kontrowersyjne od razu trafiają do Kongregacji Propagandy (obecnie Nauki Wiary), "gdzie nie zna się warunków angielskich, wszyscy mówią po włosku i prym wiedzie jakiś biskup o wąskich horyzontach, choćby nawet świątobliwy".

Do intuicji Newmana na temat teologii laikatu 100 lat później wróci Sobór Watykański II. Konstytucja dogmatyczna o Kościele w odniesieniu do samej kwestii trwania świeckich w prawdzie wiary stwierdza: "Dzięki temu zmysłowi wiary (sensus fidei), który jest pobudzany i podtrzymywany przez Ducha prawdy, Lud Boży pod przewodnictwem świętego Urzędu Nauczycielskiego […] niezachwianie trwa przy wierze raz przekazanej świętym; wnika w nią głębiej z pomocą słusznego osądu i w sposób pełniejszy stosuje ją w życiu" (nr 12).

Papież a sumienie

W swoim anglikańskim okresie Newman nieraz głosił, że papież jest Antychrystem. Wraz z konwersją na katolicyzm uznał posługę biskupa Rzymu za niezbędną dla wiary. Przeciwstawiał się jednak ówczesnym silnym tendencjom ku "ubóstwieniu" urzędu papieskiego. Występował przeciwko ruchowi - tzw. ultramontanizm - na rzecz zdogmatyzowania prawdy o jego niczym nieograniczonej, absolutnej władzy i nieomylności, na rzecz wyniesienia go ponad Kościół i uczynienia jedyną "regułą wiary".

Newman przyjmował nieomylność biskupa Rzymu, ale ograniczoną i ściśle związaną z nieomylnością soborów powszechnych i Kościoła, który jako całość nie może odpaść od prawdy Chrystusa. W tamtych czasach jednak wszystko wskazywało na to, że ultramontanizm zwycięży. Miało się to dokonać na Soborze Watykańskim I, zwołanym na rok 1869. Może dlatego, że Newman nie chciał przykładać ręki do (nieubłaganego) triumfu tego ruchu, odmówił zaskakującej prośbie jednego z biskupów, by został jego doradcą podczas soborowych obrad. "Jestem zbyt stary. […] Rzymska dieta poważnie nadwerężyłaby moje zdrowie" - tłumaczył. Odmówił nawet Piusowi IX, który - o dziwo - zaprosił go na Sobór w charakterze teologicznego konsultanta. "Jak św. Grzegorz z Nazjanzu - wyjaśniał - lubię chodzić własną drogą. […], żyjąc bez przepychu i luksusu lub naglących obowiązków". Newman był przekonany o niestosowności ogłaszania papieskiego dogmatu. Nie widział racji, które by uzasadniały taki krok

Jak się okazało, na Vaticanum I ultramontanizm - opatrznościowo - nie triumfował. Owszem, ogłoszono dogmat o nieomylności papieża i jego jurysdykcji, ale wszystko w ściśle określonych granicach. Soborowe nauczanie było bliskie koncepcji Newmana. On sam w późniejszym czasie, gdy pojawiła się taka konieczność, publicznie stawał w obronie papieskiego dogmatu, ale mimo to soborowe sformułowanie uważał za nazbyt jednostronne. W swoim dzienniku zanotował: "Nie jest dobrze, aby papież na swym urzędzie pozostawał 20 lat. To jest anomalia i nie wydaje dobrych owoców; papież staje się bogiem, nie ma nikogo, kto by mu się przeciwstawił; nie zna faktów i popełnia okrutne czyny, nie mając takiego zamiaru". Do jednego z przyjaciół zaś pisał: "Musimy być cierpliwi, mieć wiarę, a nowy papież i ponownie zwołany sobór skorygują klęskę". Słowa te brzmią niczym proroctwo, zrealizowane na Soborze Watykańskim II, który uleczył jednostronność Vaticanum I poprzez doktrynę o kolegialności biskupów.

Newman był przekonany, że jedną z granic dla papieskiej władzy jest sumienie. Pisał, że gdyby miał wznieść toast za zdrowie biskupa Rzymu to "wcześniej wypiłbym za sumienie, a potem dopiero za papieża".

W XIX w. wolność sumienia nie cieszyła się uznaniem biskupów Rzymu. Na ten temat Newman niewątpliwie miał inne zdanie niż Grzegorz XVI i Pius IX, mimo to zgadzał się z ich krytyką absolutnej, wręcz irracjonalnej wolności sumienia. Ono - twierdził - jest głosem Boga, co - jak pisał w "Logice wiary" - oznacza: "Sumienie ma prawa, ponieważ ma obowiązki". W dziele "List do Księcia Norfolk" dodał: "Z pewnością obaj ci papieże wyśmiewają tak zwaną »wolność sumienia«. Jednak nie istnieje żaden formalny dokument skierowany do wszystkich wiernych, w którym, ze strony jakiegokolwiek papieża, wyśmiewa się ważność doktryny dotyczącej prawa i obowiązku podążania za tym Bożym autorytetem, warto powiedzieć: za głosem sumienia, na którym w rzeczywistości Kościół został założony". Komentując te słowa, V. Gambi słusznie uznaje Newmana za jednego z profetycznych piewców nauczania Soboru Watykańskiego II o sumieniu (por. Konstytucja "Gaudium et spes", nr 16).

***

Jeden z przyjaciół J. H. Newmana powiedział: "Kto zna tylko jego pisma, niewiele o nim wie". Kardynał, owszem, był przede wszystkim myślicielem, teologiem - z dorobkiem pisarskim obejmującym łącznie, bagatela, 90 tomów - ale jego życie nie ograniczyło się wyłącznie do "murów" twórczości intelektualnej. O tej nieznanej stronie życia Newmana opowiedział jezuita Vincent F. Blehl, postulator w jego procesie beatyfikacyjnym. Pośród czynności wykonywanych przez Newmana wymienił prowadzenie ksiąg rachunkowych szkoły oratorian, pisanie listów do rodziców o osiągnięciach dzieci, reżyserowanie przedstawień czy odkurzanie książek w bibliotece. Kardynał z poświęceniem służył parafianom, najczęściej biednym, codziennie ich spowiadał, głosił kazania, kierował misjami w więzieniu, przytułku i sierocińcu. A w ostatnim roku życia pertraktował z katolickimi robotnikami w fabryce czekolady Cadbury, zmuszanymi, pod groźbą utraty pracy, do uczestnictwa w codziennych naukach biblijnych prowadzonych przez kwakrów. Jak zapamiętał go pewien stary oratorianin: »Newman w stopniu doskonałym posiadł sztukę bycia zwyczajnym człowiekiem«". Jakbyśmy słyszeli słowa pierwszego z jego "Kazań parafialnych": "Nie zadowalajcie się niczym innym poza doskonałością".

Podczas pisania artykułu pomocne okazały się przede wszystkim prace: J. Guitton, "Kościół współczesny", Warszawa 1965; V. Gambi, "John Henry Newman w Kościele rzymskokatolickim", http://www.filipini.gostyn.pl/pub/oratoriana_nr54.pdf; Ch. Hollis, "Newman a świat współczesny", Warszawa 1970; J. Petry Mroczkowska, "John Henry Newman i świeccy", "Znak" 2008, nr 12; K. L. Woodward, "Fabryka świętych. Kulisy i tajemnice procesów kanonizacyjnych", Kraków 2008; K. L. Woodward, "Newman: życie intelektualisty w Kościele", http://www.filipini.gostyn.pl/pub/oratoriana_nr48.pdf

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2010