Pytania o antykoncepcję

Nauczanie o sztucznej regulacji poczęć jest powszechnie kontestowane przez wiernych i niejednomyślnie głoszone przez biskupów. Jaką zatem ma doktrynalną rangę?

11.05.2020

Czyta się kilka minut

 / ANDREAS RENTZ / GETTY IMAGES
/ ANDREAS RENTZ / GETTY IMAGES

Większość członków Kościoła katolickiego w Polsce i na świecie nie zgadza się z nauczaniem ostatnich papieży, które zakazuje antykoncepcji jako środka regulacji poczęć. W 2015 r. jej stosowanie popierało ponad 90 proc. katolików w Argentynie, Kolumbii, Brazylii, Hiszpanii i Francji, z kolei w USA blisko 80 proc., w Polsce – 75, na Filipinach – 68, w Kongo – 44 i Ugandzie – 43 proc. W tym kontekście rodzi się pytanie o rangę teologiczną czy walor dogmatyczny tej doktryny, a zatem o jej moc zobowiązującą sumienie katolika. Mówiąc konkretnie: czy stosowanie środków antykoncepcyjnych jest grzechem, a jeśli tak, to jakim: lekkim, powszednim czy może ciężkim, śmiertelnym?

Doktrynalne zuchwalstwo?

W 1998 r. Jan Paweł II opublikował dokument „W obronie wiary”. Wyróżnił w nim trzy poziomy nauczania Magisterium Kościoła: objawione, ostateczne i autentyczne (szerzej pisałem o tym w „TP” nr 16/2020). Odrzucenie nauczania objawionego jest herezją i wyłącza z Kościoła. Odrzucając nauczanie ostateczne nie popadamy w herezję, ale osłabiamy jedność z Kościołem. Natomiast o nauczaniu autentycznym Jan Paweł II napisał: „Wprawdzie nie akt wiary, niemniej jednak religijne posłuszeństwo rozumu i woli należy okazywać nauce, którą głosi papież lub kolegium biskupów w sprawach wiary i obyczajów, gdy sprawują autentyczne nauczanie, chociaż nie zamierzają przedstawić jej w sposób ostateczny. Stąd wierni powinni starać się unikać wszystkiego, co się z tą nauką nie zgadza”. Odrzucenie nauczania z poziomu autentycznego nie może być zatem herezją i nie musi osłabiać jedności z Kościołem.

Papieski dokument mówi o poziomach nauczania ogólnie. Mając to na względzie, kard. Joseph Ratzinger, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary (KNW), w wyjaśnieniu do niego podał przykłady doktryn należących do konkretnych poziomów, tyle że z niewiadomych przyczyn nie zaprezentował żadnego przykładu nauczania autentycznego, a tylko ogólnie stwierdził: prawdy autentyczne głosi się „po to, aby dopomóc w głębszym zrozumieniu objawienia, by potwierdzić zgodność jakiegoś nauczania z prawdami wiary lub też ostrzec przed poglądami niezgodnymi z tymiż prawdami, a także by przeciwstawić się opiniom niebezpiecznym, które mogą prowadzić do błędu. Wypowiedź przeciwna takim prawdom może być zakwalifikowana odpowiednio jako błędna lub, w przypadku nauczania o charakterze roztropnościowym, jako zuchwała lub niebezpieczna”.

Znamienne jest i to, że prefekt KNW ani słowem nie wspomniał o doktrynie zakazującej stosowania środków antykoncepcyjnych. Część komentatorów tłumaczyła, że nie chciał prowokować kolejnych sporów na ten temat. Inni jednak dowodzili, i – jak dla mnie – byli w tym bardziej przekonujący, że gdyby Ratzingerowi chodziło o „nieprowokowanie”, to nie wspominałby także o innych kontrowersyjnych doktrynach, jak wykluczenie kobiet ze święceń kapłańskich czy „dziewiętnastowieczna” doktryna uznająca za nieważne święcenia kapłańskie w Kościele anglikańskim. Tymczasem poświęcił im dość dużo miejsca.

Jeszcze inni komentatorzy przekonywali, że przyszły papież wolał milczeć w sprawie antykoncepcji, bo musiałby umieścić ją właśnie wśród doktryn autentycznych, których odrzucanie nie wyłącza z Kościoła i nie osłabia z nim jedności, co mogłoby prowadzić do uspokojenia sumienia katolików stosujących anty­koncepcję. Problem w tym, że kard. Ratzinger w swoim wyjaśnieniu nic nie napisał także o nauczaniu na temat aborcji, które przecież na pewno nie należy do tej najniższej kategorii nauczania…

Jakkolwiek by było, doktryna o antykoncepcji należy do jednego z trzech poziomów nauki Magisterium. I wszystko wskazuje na to, że w jej przypadku mamy do czynienia z najniższym poziomem – nauczaniem autentycznym. Podobnie jak w przypadku doktryny o celibacie kapłańskim. Można się przecież z nią w Kościele nie zgadzać, można ją krytykować, problematyzować, przedstawiać argumenty za zniesieniem celibatu, jak czyni dziś wielu katolików, świeckich, księży i biskupów, nie wyłączając biskupa Rzymu – i oczywiście nie pociąga to za sobą herezji czy osłabienia jedności z Kościołem. W pełnej jedności z nim pozostaje nawet wcale pokaźna grupa księży, którzy już jako żonaci duchowni dokonali konwersji na katolicyzm z anglikanizmu czy luteranizmu i przyjęli święcenia w Kościele rzymskim.

Doktryna nieomylna?

Na to, że doktryna o antykoncepcji sytuuje się na poziomie nauczania autentycznego, wskazuje fakt, że nie jest ona głoszona przez Magisterium Ecclesiae w sposób nieomylny. Walor nieomylności odnosi się tylko do poziomów objawionego i ostatecznego. Że w przypadku antykoncepcji chodzi o naukę „tylko” autentyczną, zostało potwierdzone w samym Watykanie już 25 lipca 1968 r., w dniu oficjalnej prezentacji encykliki „Humanae vitae” Pawła VI, pierwszego papieskiego dokumentu po Soborze Watykańskim II odrzucającego antykoncepcję jako środek regulacji poczęć. Papieża na konferencji prasowej reprezentował ks. Ferdinando Lambruschini, profesor teologii moralnej Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, który (dwukrotnie) podkreślił wówczas, iż encyklika nie ma waloru nieomylności. Kwalifikacja doktrynalna tego dokumentu – powiedział – „nie wskazuje na to, aby stanowiła rangę nauczania nieomylnego”. Jako taka – kontynuował – stanowi część głoszenia „doktryny katolickiej, nienależącej jednak do depozytu wiary katolickiej, nawet się do niej nie zbliżając”. (Słowa te pominięto w relacji z tej konferencji na łamach watykańskiego dziennika „L’Osservatore Romano”).

Część teologów podkreśla, że za brakiem nieomylności doktryny „Humanae vitae” przemawia i to, że Paweł VI na jej poparcie nie przedstawił fundamentu biblijnego, niezbędnego w przypadku nauczania o charakterze nieomylnym. Ks. Jarosław Wojtkun, teolog moralny z KUL-u, stanowisko to prezentuje w taki sposób: „Prawo naturalne, jako baza nauczania »Humanae vitae«, nie stanowi terenu wypowiedzi definitywnych Magisterium, lecz co najwyżej wskazań pastoralnych. W tych kwestiach Kościół, cieszący się także tutaj asystencją Ducha Świętego, nie może pretendować do daru nieomylności. (...) Owszem (...) najbardziej ogólne zasady prawa naturalnego należą do Objawienia i mogą stać się przedmiotem nauczania nieomylnego. Pozostałe jednak są z natury omylne i zmienne. Do takich należy doktryna na temat antykoncepcji, o której [jak pisał ks. Enrico Chiavacci, teolog moralny z Włoch] »Pismo Święte nie wspomina ani wyraźnie, ani nawet niewyraźnie«”.

Z kolei amerykański teolog i kanonista Francis A. Sullivan, jezuita, w 1993 r. przypomniał, iż w Kościele obowiązuje teologiczna zasada, że żadna doktryna nie powinna być traktowana jako nauczana nieomylnie, jeśli nie jest głoszona jako taka w sposób wyraźny, czy to przez uroczystą definicję papieską ex cathedra lub definicję soborową, czy w ramach tzw. zwyczajnego Magisterium powszechnego (gdy wszyscy biskupi w przeszłości i teraźniejszości, łącznie z biskupem Rzymu, zgadzają się ze sobą w konkretnej sprawie wiary czy moralności). Zważywszy jednak na fakt, iż co do tej kwestii brakuje zgody wśród teologów katolickich, to jasne jest, że Magisterium Kościoła nie głosi doktryny o antykoncepcji w sposób nieomylny.

Staje się to tym bardziej jasne, dodajmy, że w sprawie antykoncepcji podzieleni – i to bardzo – są sami biskupi. Encyklika „Humanae vitae” doprowadziła do poważnego kryzysu w samym Magisterium Kościoła, a trwa on do dziś. O tych rzeczach tak mówił jeden z najwybitniejszych katolickich teologów wszech czasów, niemiecki jezuita Karl Rahner: „Nie, nikt nie może twierdzić, że Paweł VI w tej encyklice naucza ex cathedra. Można jasno dowieść, że tego nie zrobił. Wiadomo, że w Kurii Rzymskiej starano się przekonać papieża do tego, ale on nie poszedł tą drogą. Oczywiście, musimy zdawać sobie sprawę, jeśli jesteśmy uczciwi, że w Kościele istnieją przykłady nauczania wiążącego, niezmiennego, które głosi się bez wyraźnej papieskiej decyzji ex cathedra. Z pewnością istnieje taki konsensus Magisterium, któremu przysługuje walor katolickiego, niezmiennego dogmatu bez takiej papieskiej definicji. Niemniej jednak nie uzasadniono, że nauczanie Pawła VI ma charakter dogmatu w tym właśnie sensie. A uważam, że w rzeczywistości nie można tego uzasadnić, ponieważ w tym wypadku nie istnieje konsensus całego światowego episkopatu, a taki konsensus jest konieczny do absolutnie wiążącej decyzji ex cathedra. Nie twierdzę, że nauczanie »Humanae vitae« mija się z prawdą i w efekcie mogłoby czy powinno być od razu przez każdego odrzucone, bez zrozumienia sprawy, egoistycznie, ot, kierując się własnym sposobem postępowania. To nauczanie zawiera autentyczną deklarację, ale nic więcej!”.

Grzech ciężki?

Wśród konferencji biskupów, które nie miały problemów z pełną akceptacją papieskiej doktryny, wyróżnił się episkopat Polski. Nasi biskupi w miarę szybko, bo w 1971 r., wydali „Wskazania dla spowiedników w zakresie spowiedzi małżonków”, w których domagają się bezwzględnego posłuszeństwa nauczaniu „Humanae vitae”. Według tego dokumentu w kwestii antykoncepcji nie może być jakichkolwiek kompromisów. Czytamy w nim: „Stawianie pytań w zakresie problemów życia małżeńskiego jest ścisłym obowiązkiem [spowiedników]. Jego zaniedbanie jest, zasadniczo biorąc, ciężkim naruszeniem obowiązków (...). Zaniechanie pytań w wypadkach, w których powinny być postawione, byłoby działaniem także na szkodę samego penitenta. Może bowiem bardzo łatwo stać się przyczyną spowiedzi nieważnej (...). Ten ważny obowiązek stawiania pytań winien być spełniony nawet wtedy, gdy zachodzi uzasadniona obawa, że penitent faktycznie popełniający wykroczenia przeciw poczęciu nie przyjmie przedstawionych mu norm etyki małżeńskiej głoszonych przez Kościół i zaniecha odtąd nie tylko spowiedzi, ale i życia religijnego w ogóle”. W takim świetle jasne jest, że dla polskich biskupów stosowanie środków antykoncepcyjnych jest grzechem ciężkim/śmiertelnym, bo – zgodnie z tradycyjnym nauczaniem – w sakramencie pojednania katolik ma obowiązek wyznawać tylko takie grzechy.

Zgoła inaczej na „Humanae vitae” zareagował episkopat USA w liście duszpasterskim „Human life in our day”. Amerykańscy biskupi, owszem, potwierdzili w nim nauczanie Pawła VI, jednocześnie jednak podkreślili trzy ważne rzeczy. Po pierwsze – ostrożnie, a klarownie wyjaśnili nauczanie Magisterium Kościoła o niezastąpionej roli sumienia i jego prymacie w ludzkim życiu, na potwierdzenie przywołując wypowiedzi św. Tomasza z Akwinu i kard. Johna H. Newmana. Według Akwinaty zobowiązuje nas nawet sumienie błędne, ponieważ działanie przeciwko niemu jest niemoralne i grzeszne. Z kolei kard. Newman w rozprawie „Sumienie a papież” napisał: „Gdyby trzeba było wmieszać religię do toastów poobiednich (co zaiste nie wydaje się najstosowniejsze), to wypiłbym, owszem, toast na cześć papieża – ale najpierw na cześć sumienia, a dopiero następnie na cześć papieża”. Amerykańscy biskupi – po drugie – uznali, że doktryna o antykoncepcji w „Humanae vitae” nie należy do nauczania nieomylnego. Po trzecie – przypomnieli tradycyjne normy dotyczące uprawnionej, uzasadnionej teologicznej niezgody w Kościele. W podobnym duchu wypowiedziały się episkopaty Ameryki Łacińskiej, Szwajcarii, Skandynawii, Niemiec Zachodnich, Kanady, Indonezji, Holandii, Francji, Belgii i Austrii.

Konferencja Biskupów Austrii oświadczyła: „Encyklika nie rozstrzyga kwestii antykoncepcji w sposób nieomylny i może się zdarzyć, że ktoś nie będzie w stanie zaakceptować jej nauczania. W tej sytuacji ktoś, kto czuje się kompetentny, rozważył sprawę w sposób uczciwy, nie pod wpływem emocji, i dochodzi do odmiennego wniosku niż nauczanie Magisterium Kościoła, może kierować się własnym osądem”. Biskupi tego kraju stwierdzili wręcz, że „jeśli ktoś postąpi przeciwnie do nauczania »Humanae vitae«, nie musi czuć się odłączony od miłości Boga, jak też wolno mu przyjąć komunię świętą bez konieczności wcześniejszego przystąpienia do sakramentu spowiedzi”.

Podobną linię – niewiązania antykoncepcji z grzechem – przyjęli hierarchowie Belgii, pisząc w swoim oświadczeniu, że osoba, która łamie normę „Humanae vitae”, nie powinna czuć się „oddzielona od miłości Boga”. Episkopat Kanady oświadczył zaś, że osoby te nie powinny uważać się za „odłączone od wspólnoty wiernych”. Konferencja Biskupów Szwajcarii stwierdziła, że ci katolicy, którzy nie mogą postępować zgodnie z nauczaniem Pawła VI, „nie powinni uważać się za winnych przed Bogiem”. W końcu biskupi Skandynawii podkreślili, że w Kościele „nikt nie powinien, z uwagi na odmienne zdanie, być uważany za gorszego katolika”.

Jak zauważył Joseph Selling, który przebadał reakcje wielu hierarchów na „Humanae vitae”, „większość biskupów, z powodu swojego milczenia, zakłada, że stosowanie środków antykoncepcyjnych nie musi z konieczności pociągać za sobą osobistego grzechu ciężkiego i potrzeby sakramentu pojednania. Uzasadnienie takiego stanowiska może przybrać dwie formy: z jednej strony – można przyjąć, że ktoś postępuje bez świadomości ciężaru materii, a z drugiej – czyjeś sumienie z jakiegoś powodu nie czuje się zobowiązane postępować zgodnie z normą”.

Biskupi czy świeccy?

W sprawie antykoncepcji nie zgadzają się dzisiaj ze sobą w Kościele nie tylko świeccy i teolożki/teologowie, nie tylko księża, ale również i przede wszystkim sami biskupi, Magisterium Kościoła. Dla jednych hierarchów regulacja poczęć z pomocą antykoncepcji jest grzechem ciężkim, oddziela osobę wierzącą od Boga, pozbawia łaski uświęcającej, zamyka drogę do komunii, o ile wcześniej ów grzech nie zostanie „wymazany” w sakramencie spowiedzi. Dla innych biskupów przeciwnie: stosowanie środków antykoncepcyjnych nie jest czy nie musi być grzechem, a na pewno nie jest to grzech ciężki, antykoncepcja nie oddziela od Boga, nie pozbawia łaski uświęcającej i nie zamyka drogi do komunii, a tym samym nie wymaga wizyty w konfesjonale.

Fakt istnienia zasadniczych różnic w teoretycznym i praktycznym rozumieniu doktryny zakazującej antykoncepcji ma kapitalne znaczenie dla pojmowania jej rangi teologicznej, a tym samym jej mocy zobowiązującej nasze sumienia. Otóż, brak w tej materii jedności biskupów świadczy o tym, że doktrynie tej nie przysługuje walor nieomylności, a tym samym, że należy przypisać ją do nauczania autentycznego. Ponadto różnice te są tak znaczne, że właściwie żaden biskup ani konferencja biskupów nie może identyfikować swego nauczania czy swojej wykładni papieskiej doktryny o antykoncepcji z nauczaniem Magisterium Ecclesiae jako takim. Bo ono w tej konkretnej sprawie nie mówi jednym głosem, a zwykła uczciwość domaga się, by inni wierni byli o tym oficjalnie informowani, a nie trzymani w nieświadomości czy zdani na niepewne źródła medialne, także kościelne. Sytuacja zaś w Kościele jest obecnie taka, że katolicy i katoliczki różnych Kościołów lokalnych mogą żyć w różnych, bardzo odmiennych doktrynalnych światach. To, co w jednym jest grzechem, w innym, nawet sąsiednim, grzechem nie jest; w jednym to samo działanie zamyka drogę do Jezusa eucharystycznego, w innym nie.

Pluralizm w Kościele jest rzeczą jak najbardziej pożądaną i bogactwem, ale nie akurat pluralizm stanowisk biskupów co do doktryny o antykoncepcji. Ten zda się objawem choroby. Jak ją leczyć? Wydaje się, że nie ma lepszego lekarstwa niż to, aby oddać sprawę w ręce najbardziej zainteresowanych, czyli świeckich. Wypada w końcu zaufać ich dojrzałości i rozeznaniu, ich miłości i sumieniu. Wszystko, co ważne w życiu świeckich, nie musi w Kościele zależeć wyłącznie od Magisterium. Tym bardziej że Magisterium w sprawie doktryny antykoncepcji jest bardzo podzielone, a jego członkowie raczej nie przeżywają moralnych dylematów, które niczym kłody rzucają pod nogi osób świeckich. I tym bardziej że sama ta doktryna należy do najniższego poziomu nauczania. Jeszcze raz Karl Rahner: papieskie nauczanie zakazujące antykoncepcji „zawiera autentyczną deklarację. Ale nic więcej!”. ©

JÓZEF MAJEWSKI jest teologiem, medioznawcą, profesorem Uniwersytetu Gdańskiego i stałym współpracownikiem „Tygodnika ­Powszechnego”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2020