Biskup listy pisze

Bezwarunkowa, nostalgiczna pochwała dawnych metod wychowawczych (bicia? wizji kobiety?) w ostatnim liście Episkopatu lekko mnie niepokoi. Podobnie jak podanie Matki Bożej jako wzoru "miłości wychowawczej"... Rodzice młodocianego narkomana pewnie pomyślą, że też by sobie radzili, gdyby ich dziecko było Panem Jezusem, a oni bez grzechu pierworodnego poczęci.

06.09.2011

Czyta się kilka minut

CBOS systematycznie bada zaufanie do ważnych instytucji, w tym także do Kościoła. Ma rację ks. Artur Stopka pisząc na łamach "Przewodnika Katolickiego", że te badania odpowiadają na pytanie, czy jako społeczeństwo (nie jako wspólnota wierzących) "jesteśmy zadowoleni" z działań Kościoła na forum publicznym - poczynając od nagłaśnianych przez media wystąpień całego Episkopatu lub pojedynczych biskupów, przez działania kościelnych organizacji takich jak Caritas, rozmaite stowarzyszenia, aż po znane nam osobiście lub ze słyszenia zachowania konkretnych księży.

Oczywiście Kościół, jako "znak sprzeciwu", nie może ani nie musi podobać się wszystkim, ale tych wskaźników nie należy lekceważyć. Kościół jest w końcu także widzialnym znakiem wiary. W sierpniowym komunikacie z posiedzenia Rady Biskupów Diecezjalnych czytamy: "Oczekiwanie, że Kościół stanie się »wielkim milczącym« na czas kampanii nie ma uzasadnienia w nauce społecznej Kościoła. (...) Duszpasterze, biskupi i kapłani, a zwłaszcza katolicy świeccy mają prawo, a nawet obowiązek uczestniczenia w życiu społecznym i politycznym, gdyż są częścią tego społeczeństwa".

Opinie o Kościele (w danych CBOS) "skaczą". W marcu ub.r. pozytywnie oceniało Kościół 68 proc. Polaków, a już we wrześniu, w związku ze sporem o krzyż przed Pałacem Prezydenckim, liczba ta spadła do 54 proc. Zaufanie zdobywa się długo i z trudem, traci łatwo.

W Polsce Kościół, a ściślej: jego ludzie często pełnili role autorytetów moralnych i nadal takiej roli wielu oczekuje. Tych oczekiwań chyba się nie zauważa albo nie docenia. Często (nie zawsze!) w momentach społecznej dezorientacji brak wyrazistego głosu biskupów.

Ich listy pasterskie zawsze czytam z ambony. To biskupi są pasterzami, a my, prości księża, ich pomocnikami - streszczanie, poprawianie, skracanie listów uważam więc za grzeszną arogancję. Czytam, nie bacząc na apatyczną postawę słuchaczy. Apatyczną, bo u nas - słusznie czy nie - od pasterskich listów nikt się niczego ważnego nie spodziewa. Może dlatego, że Autorzy obawiają się wyjścia poza granicę ogólników i spraw znanych.

Przykłady? We wspomnianym komunikacie z posiedzenia Rady Biskupów Diecezjalnych czytamy odwieczne: "Obowiązkiem katolika jest wybieranie ludzi i środowisk, którzy (sic!) gwarantują obronę godności człowieka i życia od poczęcia do naturalnej śmierci". Co z tego wynika? Czy to, że mamy głosować na partię, która do Sejmu wniosła projekt całkowitego zakazu aborcji, doskonale wiedząc, że nigdy nie zostanie przyjęty? Co z nieodparcie nasuwającym się przypuszczeniem, że chodziło o to, by się znaleźć wśród tych, na których poleca głosować Episkopat?

Teraz Episkopat (cały) zabrał głos w nabolałej sprawie wychowania. List ten - niech mi wybaczą Autorzy - nie dotyka żadnego z wielkich problemów. Ubolewanie, że nasze czasy nie sprzyjają procesom wychowawczym, towarzyszy Kościołowi od pierwszych wieków. Wsparte cytatem z przemówienia Jana Pawła II w Nikaragui (1983 r.) przypomnienie, że "wyrywkowe gromadzenie wiadomości, metod i informacji nie może zadowolić ludzkiego głodu i pragnienia prawdy" jest ważne, ale chyba zbyt banalne, by poświęcać mu list pasterski. Wreszcie bezwarunkowa, nostalgiczna pochwała dawnych metod wychowawczych (np. bicia? stosunku do spraw płci? wizji kobiety?) lekko niepokoi. Nawet podanie Matki Bożej jako wzoru "miłości wychowawczej"... Rodzice młodocianego narkomana czy anorektyczki pewnie pomyślą, że też by sobie radzili, gdyby ich dziecko było Panem Jezusem, a oni bez grzechu pierworodnego poczęci.

Tytuł listu brzmi: "Wszyscy zacznijmy wychowywać". Zwykle do wychowywania (pouczania, korygowania) innych rwą się ci, którzy sami nie są wychowani. Nie chciałbym być do nich zaliczony. Listy pasterskie czytam in extenso. Myślę wtedy o budowaniu zaufania do Kościoła i kolejnej, straconej okazji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2011