Biochemia wampira

Korzenie mitu o potworach grasujących w nocy i żywiących się ludzką krwią mogą sięgać chorób, które dzisiaj świetnie rozumiemy.

11.08.2019

Czyta się kilka minut

 / GERALT / PIXABAY
/ GERALT / PIXABAY

Opowieści o demonach powracających z zaświatów lub żywiących się ciałami ludzi pojawiały się już w rozmaitych kulturach antycznych: od Grecji i Rzymu, przez Egipt, Bliski Wschód, aż po Indie. Niektórzy badacze uważają, że w bardziej współczesnej postaci, tak dobrze znanej z popkultury, mity te wyrosły ze starych legend ludów słowiańskich i rozpowszechniły się w Europie w czasach nowożytnych.

Jednym z prekursorów nowożytnych wampirów mogły być słowiańskie strzygi i strzygonie. Te nieprzychylne człowiekowi istoty rodziły się z dwiema duszami i dwoma sercami. Nieszczęśnika, u którego rozpoznano taką przypadłość, wypędzano lub zabijano. W chwili śmierci umierała jego pierwsza dusza. Druga żyła i zmuszała go do polowania na ludzi, by pomścić wyrządzone mu krzywdy.

Tajemnicza przemiana

Wampirem można było zostać na różne sposoby. Na terenach nowożytnej Rzeczypospolitej najważniejsze przyczyny przemiany można zapisać w trzech punktach. Po pierwsze, wampirami stawali się czarownicy i czarownice. Osoby parające się czarną magią z góry stały na straconej pozycji – praktykując to, co zakazane, nie można było dostąpić chwały nieba. Następni w kolejce byli wszyscy ci, którzy zmarli śmiercią nagłą. Dotyczyło to zarówno zamordowanych, jak i samobójców. Trzecią grupę stanowiły osoby o cechach „demonicznych”. Za takie uważano posiadaczy monobrwi, garba lub podwójnego rzędu zębów. Pod obserwacją byli także sędziwi starcy. Jeśli taki rozmawiał sam ze sobą, mogło to oznaczać, że mamy do czynienia ze strzygoniem, którego dwie dusze – dobra i zła – toczyły rozmowy.

Rozmaite lokalne wierzenia bywały jeszcze barwniejsze. Niektóre wiązały się z tradycjami pochówku zmarłych z różnymi przedmiotami – np. z butami na nogach. W zachodniej i centralnej Rzeczypospolitej zmarły musiał je mieć. Miały się mu przydać w ostatniej podróży, u kresu której musi wspiąć się na stromą górę, ewentualnie do przejścia przez most na podziemnej rzece.

Na kresach nastawienie było inne. Buty przestawały być nieboszczykom konieczne, a nawet mogły im szkodzić. Gdzieniegdzie wierzono, że osoby, które grzebane są w obuwiu, zachęcane są do chodzenia po śmierci. Wtedy muszą spacerować po świecie, dopóki nie zedrą swoich butów. Dlatego na tamtych terenach zmarłych układano w trumnie tylko w płóciennych skarpetach lub na bosaka.

Zbuntowane enzymy

Pierwsze domysły na temat biologicznych przyczyn wykształcenia się mitu o wampirach sformułowane zostały kilka­dziesiąt lat temu. Być może wiązały się z obserwacją osób chorych na pewną odmianę porfirii – metabolicznego schorzenia powodującego u pacjentów charakterystyczne objawy zmieniające wygląd ciała, które mogły rozbudzać fantazje naszych przodków. Podejście takie spopularyzował w 1985 r. biochemik ­David Dolphin, w głośnym wystąpieniu na dorocznej konferencji elitarnego American Association for the Advancement of Science, w obecności nie tylko wielu naukowców, ale również dziennikarzy.

W swoim wywodzie Dolphin połączył postać wampira z chorymi na porfirię erytropoetyczną wrodzoną. Problem w tym, że ta przypadłość występuje rzadko – zaledwie u jednej na dwa–trzy miliony osób. Między innymi z tego powodu koncepcja Dolphina spotkała się z ostrą krytyką części środowiska naukowego. Możliwe jednak, że budowa mitu wampira opierała się zarówno na obserwacji tej odmiany choroby, jak i na kilku innych filarach. To oczywiście spekulacje, ale oparte na naukowych poszlakach.

Porfirie są chorobami metabolicznymi wynikającymi z braku bądź osłabionego działania enzymów, które uczestniczą w szlaku produkcji hemu – cząsteczki bardzo ważnej dla naszego organizmu. Jej rolą jest m.in. wiązanie tlenu w hemoglobinie – białku, które znajduje się w czerwonych krwinkach. Hem stanowi także nieodłączną część enzymów takich jak cytochromy, które uczestniczą w procesach przemiany energii w organizmie.

Szlak produkcji hemu składa się z siedmiu enzymów ułożonych w szereg. Produkty powstające w wyniku działania jednego z nich stają się substratami dla kolejnego. Tak przekształcana cząsteczka w końcu staje się hemem. W rozmaitych porfiriach poszczególne enzymy albo nie działają, albo pracują gorzej. Dzieje się to na skutek mutacji w DNA, która wpływa na budowę tych biologicznych katalizatorów. Ponieważ nie są one w stanie przekształcać przypisanej im molekuły, dochodzi do jej nagromadzenia, co pociąga za sobą negatywne skutki. Pojawiają się wówczas takie objawy jak zmieniony kolor moczu czy nadwrażliwość na światło. Przerwanie szlaku enzymatycznego oczywiście skutkuje także obniżeniem poziomu hemu.

Światłowstręt

Jeśli zaś przyjrzymy się opisom wampira, to wśród informacji o jego wyglądzie możemy znaleźć wzmiankę o twarzy lekko opuchniętej i czerwonej od krwi ofiar. Wiemy, że pacjenci cierpiący na porfirię erytropoetyczną wrodzoną mają zaawansowane problemy skórne w postaci rumieni i obrzęków, które mogą zmieniać wygląd cery. Natomiast w odmianie zwanej porfirią skórną późną pojawiają się bąble, które pękają i pozostawiają blizny, obecne są też prosaki (drobne grudki na skórze).

Oba rodzaje problemów wynikają z wystawienia pacjenta na działanie promieni słonecznych. Nagromadzone cząsteczki, które nie mogły zostać przekształcone w hem, pochłaniają energię słoneczną. Następnie – nie mając co z nią zrobić – przekazują ją cząsteczkom tlenu obecnym w tkankach. Te zaś stają się bardzo aktywne i reagują z innymi molekułami, które znajdują się w pobliżu. Powoduje to uszkodzenia komórek i opisane wyżej problemy. Dlatego też osoby chore na te porfirie, aby uniknąć niepotrzebnych problemów skórnych, zapewne stroniły od promieni słonecznych. Ten fakt mógł stać się podstawą do wierzeń, że wampiry wychodzą tylko po zmroku.

U osób cierpiących na porfirię erytropoetyczną wrodzoną pojawiają się również bolesne nadżerki (ubytki naskórka lub błony śluzowej) na ustach. Bardzo wrażliwa jest także błona śluzowa wewnątrz jamy ustnej. Często pod naciskiem uszkadza się, co powoduje ból i pozostawia broczące krwią rany. Ponieważ tkanka dziąsła w przebiegu choroby cofa się, odkrywając zębinę, uzębienie pacjentów wydaje się dłuższe. Do tego możemy dodać fakt, że śluzówka i zęby porfiryków gromadzą nieprzekształcone w hem cząsteczki, dające kolor purpurowy.

Takie objawy w przeszłości mogły wywoływać niepokojące wrażenie, jakbyśmy mieli do czynienia z istotą, która przed chwilą raczyła się krwią.

Rozkopane groby

Oczywiście wszelkie zmiany skórne na skutek działania promieni słonecznych dotyczą także innych części ciała – również rąk. Jest to zbieżne z opisami, które pokazują upiory jako postacie o długich, zakrwawionych palcach. Sama skóra porfiryków także może przybierać kolor purpurowy. Ale stworzeniu mitu mogły sprzyjać również inne zdarzenia.

Wiadomo, że za czasów epidemii zdarzało się grzebać osoby półżywe. Kiedy nieszczęśnik był wystarczająco silny, udawało mu się wydostać z grobu przy pomocy własnych rąk. Później, snując się po wsi, mógł być widziany z broczącymi krwią palcami. Być może dlatego powstały relacje, wedle których upiory mogły powracać do domostw i wykonywać czynności dnia codziennego.

Niektóre legendy o wampirach mogły mieć źródło w ekshumacji ludzi, którzy pochowani zostali w letargu. W tym stanie wszystkie procesy życiowe są osłabione, oddech płytki, a temperatura ciała znacznie obniżona. Ludzie tacy mogą być bladzi i zimni, jakby faktycznie nie żyli. Pomyłkowo pochowani mogli się jednak budzić w trumnie. Po ocknięciu, w szale i panice, gryźli swoje ciało. To mogło przyczynić się do powstania poglądu, że człowiek przemieniający się w wampira w grobie bardzo pragnie ludzkiej krwi i ciała. Ten pociąg miał być tak mocny, że nieszczęśnik kąsał samego siebie i ssał własną krew.

Porfiria ostra przerywana to z kolei typ choroby trapiący głównie kobiety, który nie daje widocznych objawów na skórze czy błonach śluzowych. Jednak niektóre zjawiska pojawiające się w trakcie jej ataku mogą dawać do myślenia. Wyobraźmy sobie, że podróżująca kobieta zatrzymuje się w gospodzie. Śpi w niej i korzysta z oferty kuchni. Nagle zaczyna zachowywać się nieco dziwnie – ma atak porfirii. Może być spowodowany np. topieniem w alkoholu smutków, a nawet comiesięczną menstruacją (wysokie procenty i hormony mają duży wpływ na uaktywnienie choroby). Bohaterka zaczyna cierpieć na bezsenność, ma omamy słuchowe i wzrokowe na skutek gromadzenia nieprzetworzonych w hem cząsteczek. Z ich powodu pojawia się również charakterystyczna, czerwona barwa moczu, którego kolor zmienia się na słońcu na ciemniejszy po ok. 30 minutach. Zaobserwowanie mówiącej do siebie kobiety, która przechadza się nocami, a także pozostawiła czerwoną kałużę, również mogłoby dać impuls do fantazjowania o wampirach.

Prawda o czosnku

Wreszcie – co z czosnkiem? Okazuje się, że związki chemiczne obecne w tej szkodzącej wampirom roślinie mają zdolność do przyspieszania erytropoezy, czyli tworzenia czerwonych krwinek. Normalnie podczas tego procesu produkowany jest hem, który trafia do wspomnianych komórek. Ponieważ jego tworzenie u porfiryków jest problematyczne, może to powodować dodatkowe nagromadzenie toksycznych półproduktów, które będą spełniać negatywną funkcję w organizmie. Czosnek napędza również produkcję enzymu – oksygenazy hemowej. Rozkłada ona hem i dzięki temu, w normalnych warunkach, kontroluje jego ilość. W chorobie większa ilość oksygenazy może sprawić, że z trudem powstały hem zostanie szybciej pocięty. Z tych dwóch powodów jedzenie czosnku mogłoby zwiększyć objawy choroby.

Oczywiście nie mamy pewności, czy porfirie przyczyniły się do powstania mitów o wampirach, czy może ich inspiracje były inne. Nie brak publikacji naukowych, których autorzy nazywają takie wyjaśnienia nowym, zmedykalizowanym mitem o wampirach, który zdobył nieuzasadnioną popularność, ponieważ – podobnie jak same wampiry – rzadkie choroby także pobudzają wyobraźnię – naukowców, dziennikarzy i czytelników. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Mariusz Gogól – doktor biochemii, biolog, popularyzator nauki. Specjalista komunikacji naukowej związany ze Stowarzyszeniem Rzecznicy Nauki od początku jego działalności. Współpracuje m.in. z Państwowym Wydawnictwem Naukowym, Serwisem Nowaja Polsza oraz… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2019