Biała wstążka z czarnym znamieniem

Czy wielotysięczne protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów do Dumy oznaczają koniec obecnego kontraktu społecznego, polegającego na odseparowaniu Rosjan od polityki?

13.12.2011

Czyta się kilka minut

Część rosyjskiego społeczeństwa powiedziała władzy, że nie chce być dłużej traktowana "jak bydło" i chce mieć wpływ na to, co się dzieje na scenie politycznej. Choćby poprzez uczciwe wybory. Tylko czy władza zechce to uwzględnić - i zrezygnuje z fasadowości i monopolu w sferze polityki? Przecież to właśnie ów monopol, a nie konkurencja, jest podstawą jej trwania.

Rosja się budzi

Na początku wszystko szło zgodnie z planem. 24 września na zjeździe partii rządzącej - Jednej Rosji - premier Władimir Putin ogłosił, że prezydent Dmitrij Miedwiediew przesiądzie się po zakończeniu kadencji w fotel premiera. Z kolei Miedwiediew wskazał, że w wyborach prezydenckich wystartuje Putin, naturalnie je wygra i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Miedwiediew na czele listy wyborczej miał poprowadzić Jedną Rosję do zwycięstwa w quasi-wyborach parlamentarnych 4 grudnia. I rzeczywiście, jakby był u wróżki: Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że Jedna Rosja wygrała, uzyskując 49,3 proc. głosów.

Czytaj blog Anny Łabuszewskiej "17 mgnień Rosji >>

No i się zaczęło, plan wziął w łeb... Nieoczekiwanie nastąpiło przebudzenie dużej części społeczeństwa, które zaprotestowało przeciwko tak nachalnemu nabijaniu w butelkę i wmawianiu, że bezapelacyjnie wygrała "partia oszustów i złodziei" - jak Jedną Rosję nazywa rosyjski internet, w ślad za znanym blogerem Aleksiejem Nawalnym. Nawet błyskanie w oczy specjalną broszką przez podkabłucznyje (tj. wzięte przez władze pod obcas) stacje telewizyjne nie dało rezultatu: ludzie nie uwierzyli, że wybory były uczciwe. Dzięki internetowi, Facebookowi, Twitterowi cały świat dowiedział się o naruszeniach i fałszerstwach na niespotykaną dotąd skalę.

Co więcej - pasywne dotąd rosyjskie społeczeństwo zaczęło się skrzykiwać na demonstracje. Tego władze się nie spodziewały. A im bardziej nie zauważały protestów, im mocniej tłukły pałami ich uczestników i zwoziły do stolicy członków prokremlowskich młodzieżówek - entuzjastycznie bijących w bębny i sławiących uczciwość wyborów - tym więcej dostarczały zwolenników oponentom.

Na razie demonstracje nie wpłynęły na plan operacji "Przesiadka". Władze nadal wykorzystują wypróbowaną formę imitacji kontaktów ze społeczeństwem - spotkania "na krzesełkach" (prezydent-premier siedzi wśród zwolenników usadzonych w kilku rzędach krzeseł i szczerze rozmawia o życiu). Putin z krzesełka objaśnił, jak bardzo się cieszy, że Jedna Rosja wygrała, i jak kolosalne zadania stoją przed władzą. Siedzący na krzesełkach nawet okiem nie mrugnęli.

"Oburzeni" po rosyjsku

Cyniczna roszada, ogłoszona 24 września, okazała się błędem - władze przekroczyły cienką czerwoną linię przyzwoitości. Lód pod dotychczasowym kontraktem społecznym - władza bez kontroli panuje nad sceną polityczną, a społeczeństwo żyje sobie spokojnie z dala od polityki - zaczął trzeszczeć. Zaczęto szeptać, że król jest nagi. Nawet nie tyle szeptać, co gwizdać.

Kiedy jeszcze przed wyborami, podczas imprezy w kompleksie sportowym "Olimpijski", premier Putin wyszedł na ring, aby złożyć gratulacje zwycięskiemu rosyjskiemu zawodnikowi i przemówić do zgromadzonych na trybunach, tłumy zaczęły buczeć i gwizdać. To był ważny sygnał, że tło społeczne się zmienia. Że Putin stracił powszechną społeczną akceptację. On sam był zaskoczony. Co znamienne, nie przyjechał na zapowiadaną inną masową imprezę w tej samej hali. Przestraszył się, że znowu zostanie wygwizdany?

A potem ludzie wyszli na ulice. Masowe demonstracje przeciw sfałszowaniu wyborów, jakich nie widziano w tym kraju od 1991 r., pokazały, że część społeczeństwa domaga się zmian, wprowadzenia autentycznej konkurencji w polityce.

Demonstracja na placu Błotnym w Moskwie w sobotę 10 grudnia zebrała od 25 tys. (to ocena policji) do 85-100 tys. (w ocenie organizatorów) uczestników. Dane policji dowcipnie skomentowali internauci: policja liczy tak samo świetnie, jak Władimir Czurow, przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej. Ale protesty, choć mniej liczne, odbyły się też w 134 miastach Rosji; zatrzymano wielu demonstrantów.

Uczestnicy protestów noszą białe wstążki - znak ich pokojowych zamiarów.

To my jesteśmy narodem

Na moskiewskim proteście przyjęto rezolucję, zawierającą postulat unieważnienia wyborów, wypuszczenia więźniów politycznych i zwolnienia "czarodzieja" Czurowa za bezczelne sprezentowanie Jednej Rosji wysokiego zwycięstwa. Jeżeli władze nie pójdą na ustępstwa, 24 grudnia ma się odbyć kolejna wielka demonstracja.

Hasła wiecu odnosiły się zarówno do wyborów - "Czurowa na nary", "Wasze wybory to farsa", "Domagamy się nowych wyborów" - jak też do osoby samego Putina: "Nowy Rok bez Putina", "Rosja bez Putina".

"Powinniśmy podziękować Jednej Rosji za ten cud, dzięki niej staliśmy się narodem" - mówił z trybuny nacjonalista Konstantin Kryłow. Pisarz Borys Akunin, który w trybie pilnym przybył z francuskiej wioski, gdzie pracował nad kolejnym tomem przygód detektywa Fandorina, cieszył się, że "takiej Moskwy nie widział od 20 lat"; Akunin wezwał do bojkotu marcowych wyborów prezydenckich. Przewodniczący partii Jabłoko Grigorij Jawliński (jego partia startowała w wyborach, ale nie przekroczyła progu) oznajmił, że właśnie zaczęła się kampania legalnego odsunięcia Putina od władzy. Ekspremier Michaił Kasjanow wzywał, by "nie wpuścić Putina na Kreml".

Rozrzut światopoglądowy duży, ale cel jeden - unieważnić wybory i doprowadzić do nowych, uczciwych. "Hańba putinowskiemu zombijaszczikowi (telewizji, która kłamie)" - krzyczał z trybuny popularny prezenter telewizyjny Leonid Parfionow. "Jeżeli znowu usłyszymy, że przyszliśmy demonstrować dlatego, bo Hillary [Clinton] przysłała esemesa, żeby porozrywać Rosję na kawałki, to odpowiemy: nie zapomnimy, nie wybaczymy!".

Państwowa telewizja informowała o protestach skąpo albo wcale. Obszernie pokazywała natomiast konferencje prasowe Centralnej Komisji Wyborczej i usłużnie podawała w wątpliwość doniesienia o naruszeniach i fałszerstwach.

Majdanu nie będzie?

Na demonstracji i w wielu komentarzach internetowych nawiązywano do wydarzeń na ukraińskim Majdanie Niepodległości z przełomu 2004/2005 r. - które zaczęły się także od protestu przeciw sfałszowaniu wyborów. Komentator internetowej gazety "Grani.ru" Witalij Portnikow nie dostrzegł jednak analogii. Na Ukrainie przed 2004 r. była polityczna konkurencja, gdy "w rosyjskiej sytuacji czegoś takiego nie ma. Ludzie, którzy doszli do władzy w Rosji w rezultacie wydarzeń 1991-2000, wyczyścili polityczne poletko do tego stopnia, że tam nie tylko trawa nie rośnie, ale ziemia jest zaasfaltowana i pomalowana w barwy partyjne Jednej Rosji. Ci, którzy wychodzą dziś na ulice rosyjskich miast, są poza polityką".

"Paradoks polega na tym - pisze Portnikow - że poza polityką znajduje się 99 proc. Rosjan. To nie ludzie są zmarginalizowani - zmarginalizowany został proces polityczny. A proces polityczny może się zacząć tylko wtedy, kiedy w rosyjskim społeczeństwie zacznie się realna konkurencja. Jeżeli partie opozycyjne będą się mogły zarejestrować i uzyskają dostęp do telewizji, jeżeli telewizja będzie nadawać nie bajki napisane w kremlowskich gabinetach, ale realne nowości, wtedy konkurencji nie wytrzyma 90 proc. tych, którzy dziś stanowią władze kraju. Ani Putin, ani Miedwiediew nigdy nie prowadzili publicznej dyskusji, nigdy nie odpowiadali na prawdziwe pytania, nigdy nie spotkali się z poważną krytyką w ogólnokrajowych mediach".

Czy zmiany są możliwe? "Tylko w razie nawiązania dialogu między władzą a społeczeństwem - uważa Portnikow. - Czy społeczeństwo jest gotowe do takiego dialogu? Społeczeństwo musi mieć przedstawicieli, możliwe, że liderzy wyłonią się w trakcie protestów. Ale co z tego? Nieszczęście polega na tym, że do takiego dialogu nie jest gotowa władza". Dialogu z amerykańskimi najmitami, za jakich Putin uważa wiecujących, nie będzie.

Nic nie jest już pewne

Moment jest rzeczywiście bardzo ciekawy. Gdyby nie marcowe wybory prezydenckie w perspektywie, Putin mógłby sobie nic nie robić z obecnych protestów. Ale jeśli one będą się przedłużać, mogą utrudnić mu powrót na Kreml. Tymczasem powrót Putina jest - z punktu widzenia władzy - nieunikniony. "W Moskwie nie będzie Majdanu choćby z tego względu, że rządząca Rosją ekipa uważa, iż rządzić będzie wiecznie. Wobec tego będzie walczyć o pozostanie u steru - w przeciwnym razie nie będzie mogła zachować tego, co zgromadziła. Legalnych sposobów zmiany władzy w Rosji nie ma. Sytuacja może się rozwijać znacznie bardziej dramatycznie niż w Kijowie w 2004 r." - uważa Portnikow.

Na razie ulica powiedziała, że chce powrotu polityki. Jak to odbije się na przygotowaniach do powrotu Putina na fotel prezydenta? Czy zostanie dokonana korekta? A jeśli tak, to jaka - w stronę poluzowania śruby, dopuszczenia politycznej konkurencji? Czy przeciwnie: śruba zostanie dokręcona? Bo choć w oczach wielu Rosjan władza straciła legitymację, przecież nadal ma instrumenty, których nie zawaha się użyć w obronie swoich interesów. Putin kilkakrotnie pokazał, że po mistrzowsku potrafi wykorzystywać momenty kryzysu z korzyścią dla siebie. Choć nie można też nie dostrzec, że lakier z jego wizerunku zaczyna odchodzić płatami.

Przed wyborami do Dumy i protestami premier na pewniaka wracał na Kreml - i to dożywotnio. Teraz nie jest to takie pewne. "Coś mi mówi, że Putin nie będzie się cieszył dyktaturą do końca życia" - powiedział pisarz--obywatel Borys Akunin.

Pisane w sobotę, 10 grudnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2011