Spacerownik moskiewski

Antyputinowskie protesty w Rosji przyjmują coraz to nowe formy – polityczne i artystyczne. Jednak nie zanosi się na dialog prezydenta z opozycją: reaguje on niecierpliwością i przykręcaniem śruby. Na razie w rękawiczkach.

18.06.2012

Czyta się kilka minut

Na koncercie zorganizowanym przez opozycję na dzień przed wielką demonstracją w Moskwie; 11 czerwca 2012 r. / fot. Vladimir Astapkovich / RIA Novosti / East News
Na koncercie zorganizowanym przez opozycję na dzień przed wielką demonstracją w Moskwie; 11 czerwca 2012 r. / fot. Vladimir Astapkovich / RIA Novosti / East News

Ostatni „Marsz milionów” we wtorek, 12 czerwca, znów zebrał w Moskwie kilkadziesiąt tysięcy uczestników. Zapowiedziane są kolejne demonstracje. Pokojowo wiecujący moskiewscy inteligenci nie chcą rewolucji, lecz ewolucji – domagają się tylko przestrzegania zapisanych w konstytucji praw i swobód: uczciwych wyborów, wolności zgromadzeń i słowa, równego traktowania wszystkich obywateli. Tylko...

Czy zgłaszane podczas demonstracji postulaty uzdrowienia kraju, unieważnienia sfałszowanych wyborów, ukrócenia korupcji i samowoli władz mają szansę na spełnienie w putinowskim systemie? Jak opozycjoniści protestują? I czy coś to da?

ROSJA PODZIELONA

Kontrolowana przesiadka tandemu Putin-Miedwiediew z fotela na fotel miała być lekką zabawą, logicznym zwieńczeniem okresu „pół-królewia”, gdy tron zajmował tymczasowy zastępca. Miała być, ale nie była. Uruchomiła coś, czego nikt się nie spodziewał: dziś demonstracje, marsze, białe wstążki w klapach marynarek, plakaty z dowcipnymi hasłami antyrządowymi stały się ważnym elementem rosyjskiej rzeczywistości. Wrosły w miejski krajobraz. Zdesakralizowały władzę. Obudziły świadomość i godność obywatelską warstwy kreatywnej, głównie wywodzącej się z wielkomiejskiej inteligencji. Teraz ta warstwa chce obudzić resztę społeczeństwa. Czy jej się uda?

„Naiwnie byłoby sądzić, że z tego powodu, iż na ulice wyjdzie kilkadziesiąt tysięcy ludzi i będzie skandować »Rosja bez Putina«, Putin zniknie – mówiła w Radiu Swoboda Masza Lipman, ekspert z moskiewskiego Centrum Carnegie. – Ten ruch protestu nie ma obecnie politycznego przełożenia. Jeśli porównać go z masowymi ruchami, które doprowadziły do upadku jakiegoś reżimu i zmiany lidera, to ten moskiewski biały ruch nie jest ani tak liczny, ani tak liczący się. Ale to ważny czynnik kształtujący sytuację w Rosji. Na razie nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla władzy. Widać natomiast coraz wyraźniej podział w społeczeństwie: na bardziej zmodernizowaną mniejszość, która chce przemian, i mniej zmodernizowaną większość, która chce jednego – żeby nie było żadnych radykalnych zmian, lecz zachowanie status quo”.

No właśnie, podział. Na naszych oczach dokonuje się nie tylko przebudzenie „myślącej mniejszości” w Rosji, dotąd zajętej wyłącznie swoimi wąskimi interesami – zgodnie z obowiązującą w minionej dekadzie umową społeczną, polegającą na tym, że Putin rządził, jak chciał, a społeczeństwo nie wściubiało nosa w politykę i o nic nie pytało. Natomiast teraz dokonuje się podział na „Rosję dwóch prędkości”. Jedna Rosja – to ta z obudzoną świadomością, domagająca się wpływu na politykę i kontroli nad poczynaniami władzy. I druga – ciągle potakująca Putinowi, bierna i uległa, przynajmniej tak długo, jak długo patron jest w stanie płacić. Ale też ani chwili dłużej.

OD KARNAWAŁU DO PAŁEK

Na ten podział „gra” władza. Zaskoczony początkowo protestami, Putin wymyślił szybko doraźną reakcję: na każdy większy mityng opozycji odpowiadał „putingiem” – wiecem swoich zwolenników, co najmniej tak samo licznym.

Zima 2011/2012 – to była faza karnawału. Nastąpiła eksplozja twórczych pomysłów na wyśmiewające władzę plakaty i „kriczałki” (hasła wznoszone na demonstracjach). Internet pełen był zdjęć, rysunków, dowcipów. Policja na demonstracjach nie interweniowała, władze miasta z pewnymi oporami, ale zgadzały się na marsze i wiece opozycji. Jasne było hasło wiecujących: „Nie wpuścić Putina na Kreml”, starano się zapobiec sfałszowaniu wyborów.

Potem, po wygranych przez Putina marcowych wyborach, sytuacja się zmieniła. Pewna część entuzjastów ostygła. Z kolei część przywódców protestów – przede wszystkim lewicowiec Siergiej Udalcow i jego zwolennicy – znacznie się zradykalizowała i zaczęła szukać nowych form, nawet takich niekoniecznie mieszczących się w ramach restrykcyjnego prawa. Ostatnio zresztą jeszcze pospiesznie zaostrzonego – nowelizacja ustawy o zgromadzeniach wprowadziła drakońskie kary pieniężne za nielegalne wiecowanie.

Przełomem był 6 maja – dzień poprzedzający inaugurację prezydentury Putina: policja „czyściła” moskiewskie ulice z gromadzących się przeciwników jego powrotu na Kreml i posługiwała się przy tym już nie łagodną perswazją, ale pałkami. Nie zniechęciło to protestujących. Od tamtej pory w Moskwie, Petersburgu i kilku innych miastach (choć na dużo mniejszą skalę niż w stolicy) trwają ulotne protesty uliczne. I trwa nękanie tychże przez władze.

LATAJĄCE MAJDANY I SPACERY LITERATÓW

Wcześniej, przez kilka lat, widmo Pomarańczowej Rewolucji gnębiło lokatorów Kremla – obawiali się oni powtórki ukraińskiego Majdanu u siebie na podwórku. Dziś w rosyjskich protestach można odnaleźć jedynie dalekie pokrewieństwo z ukraińskim Majdanem – mimo to zwoływane na zasadzie flash mobów „obozy protestu”, koczujące w różnych punktach Moskwy i przenoszące się z miejsca na miejsce, potocznie określa się właśnie mianem „majdanu”.

Najpierw był więc protest pod pomnikiem Bohaterów Plewny w moskiewskim Kitaj-gorodzie – spontaniczne przedłużenie protestu wobec inauguracji Putina. Ludzie grali na gitarach, tańczyli i śpiewali. Po kilkunastu godzinach policja wypchnęła ich z placu. Najpopularniejszy lider protestu, bloger Aleksiej Nawalny, rzucił hasło: „My po prostu spacerujemy”. Przyjęło się – do spacerowania nie trzeba przecież sankcji najwyższych władz partyjnych i państwowych.

Najdłużej – kilka dni – utrzymało się obozowisko na Czystych Prudach. Zlikwidowane zostało przez policję po skardze złożonej przez mieszkańców pobliskich domów, którzy, jak w starych sowieckich czasach, rzekomo nie mogli znieść śmieci i hałasu – choć organizatorzy z pietyzmem dbali o higienę i porządek zgromadzenia. I jeszcze o rozwój intelektualny: na skwerze odbywały się wykłady z różnych dziedzin wiedzy.

Kolejne obozy w kolejnych majowych dniach – na placu Kudrinskim, na Nikitskim bulwarze, na Arbacie, na Barykadnej – nie trwały dłużej niż kilkanaście godzin. Policja brutalnie i bez podania przyczyn zatrzymywała uczestników. Rozpędzony w jednym miejscu, protest odradzał się jednak po jakimś czasie w innym.

Wiele tysięcy zebrał spacer literatów, skrzyknięty 13 maja przez popularnego pisarza Borysa Akunina i poprowadzony przezeń ulicami centrum Moskwy „od Aleksandra Siergiejewicza do Aleksandra Siergiejewicza” (tj. od pomnika Puszkina do pomnika Gribojedowa na Czystych Prudach). Demonstrantów tym razem nikt nie szarpał i nie zatrzymywał. W kolejne weekendy do akcji dołączyli się poeci: pod pomnikiem Mandelsztama deklamowali wiersze.

Do nich dołączyli muzycy. Z inicjatywy muzyka rockowego i dziennikarza Aleksandra Lipnickiego i muzyka Wasilija Szumowa powstał „Biały album” – pieśni protestu. W internecie można posłuchać piosenek tercetu złożonego z popularnego hiphopowca Wasilija Obłomowa, dziennikarza Leonida Parfionowa i dziennikarki Ksieni Sobczak – piosenki mają formę otwartych listów do Putina i Miedwiediewa, są zadziorne, lekkie i dowcipne. Choć pytania, jakie stawiają, są poważne (co robić z korupcją, złodziejstwem i kłamstwami władzy, dlaczego władza oderwana jest od rzeczywistości i przymyka oko na bezprawie).

DUCH I REALPOLITIK

Protestom próbowano nadawać wydźwięk romantyczny (taki rzeczywiście królował w początkowej fazie), ale z czasem w obozie protestujących coraz częściej odzywały się głosy, że od samego pięknego ducha nic się w polityce nie dzieje, dlatego trzeba przejść od słów do czynów.

Teraz przywódcy protestów zapewniają, że nie zrezygnują z walki, choć zdają sobie sprawę, że będzie ona trwać długo. Nie rezygnują też z wyłącznie pokojowych jej metod. W obozie opozycji rozpiętość poglądów jest duża – od liberalnych przez nacjonalistyczne po lewicowe i lewackie. Trudno zatem o konsensus, od jakich słów do jakich czynów przejść. Na demonstracji 12 czerwca przyjęto ogólnikowy „Manifest Wolnej Rosji”, w którym Putina uznano za uzurpatora fałszującego wybory i wezwano do walki z reżimem. Na razie tylko tyle.

„Pustka i trwożliwa nieokreśloność wynikają nie z powodu niedojrzałości opozycji, lecz z milczenia elit. Tam, gdzie kończy się uliczny wiec, zaczyna się strefa pustki. Protesty uliczne wyznaczają temperaturę niezadowolenia społecznego i jego nerw” – pisze na łamach „Nowej Gaziety” politolog Kiriłł Rogow. Elita, która powinna mediować pomiędzy protestującymi a Putinem, stwarzać polityczne pole dla zaistnienia opozycji, „siedzi w krzakach i nic nie robi. Albo potajemnie przychodzi do opozycji i proponuje jej pieniądze. Z jednej strony to skutek obowiązującej w putinowskim systemie zasady »korupcja w zamian za lojalność«, z drugiej – doktryny, którą kieruje się sam Putin: »żadnych ustępstw wobec społeczeństwa«. Samo istnienie opinii społecznej traktuje on jako ekstremizm. Ponadto brutalność wobec demonstrantów tak naprawdę w myśleniu Putina jest adresowana właśnie do elit: ma im pokazać bezsensowność protestu” – pisze Rogow.

PRYWATYZACJA – FEDERACJA

Rosyjscy socjologowie piszą dziś, że zmienił się paradygmat relacji władza-społeczeństwo. Kreml pogodził się już z tym, że nie może liczyć – jak w minionej dekadzie – na bezgraniczną miłość wszystkich obywateli. Stawia zatem na poparcie tych, którzy są uzależnieni od systemu albo którym jest wszystko jedno. Tylko czy to wystarczające oparcie w niepewnych czasach?

To nie protestujący na ulicach Moskwy inteligenci stanowią zagrożenie dla władzy Putina. Główne źródło potencjalnej destabilizacji stanowi sytuacja w elitach polityczno--biznesowych.

„W kontekście narastającego niezadowolenia społecznego rosyjska elita będzie próbowała przejąć kontrolę nad poszczególnymi frakcjami niejednolitego ruchu opozycyjnego, aby zapewnić sobie ochronę swoich korporacyjnych aktywów w przyszłości” – pisze Szamil Jenikiejew na portalu Slon.ru. Jenikiejew twierdzi, że poszczególne grupy interesów mogą uznać, iż Putin przestał być gwarantem stabilności i nie jest już bezpieczną „kryszą” dla ich aktywów (wszak kwestia własności w Rosji nie została uregulowana i zależy od układu i przychylności patrona; każdego można przeczołgać przez dyspozycyjne sądy, jak Chodorkowskiego, i odebrać mu własność). W takiej sytuacji dla własnego bezpieczeństwa elita poświęci Putina – prognozuje Jenikiejew – i spróbuje wyłonić bardziej pewnego gwaranta jej interesów. W warunkach panującego w Rosji monopolu władzy nie jest to łatwe, ale czego się nie robi dla forsy...

Jenikiejew twierdzi, że kluczową rozgrywką w najbliższym czasie nie będzie mecz władza-opozycja na ulicach i w internecie, ale zapowiedziana kolejna fala prywatyzacji. I że „Putin może co najwyżej wspierać zawarcie nowego paktu między korporacyjną elitą i jej politycznymi sprzymierzeńcami, przy pokojowym dzieleniu prywatyzowanych aktywów. W najgorszym razie prywatyzacja – prowadzona w warunkach rosnących podziałów wewnątrz elity i fali protestów, w połączeniu z niestabilnością na rynkach zewnętrznych – może doprowadzić do rozprzężenia systemu politycznego”.

Cóż, eksperci piszący takie korporacyjne scenariusze zdają się nie dostrzegać faktu, że Putin nie po to wrócił na Kreml, żeby się stamtąd szybko wyprowadzać. On bez walki nie odda pozycji przy sterze. „Nasz dwugłowy szczurek”, jak go sportretowano na jednym z plakatów opozycyjnych, zamierza przecież rządzić przez dwie kadencje, a tak naprawdę – wiecznie.

I jeszcze jedno: opozycja działa jawnie. Ale nie ona decyduje o sytuacji. To dzieje się za szczelną kurtyną – w wąskim gronie grupy trzymającej władzę i pieniądze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2012