Niezbyt rozumne głosowanie

Jeden ze spektakli politycznych putinizmu – nazywany wyborami do Dumy Państwowej, izby niższej parlamentu – przeszedł do historii. Co z niego wynika?

27.09.2021

Czyta się kilka minut

Aktorzy w rosyjskich strojach ludowych przed lokalem wyborczym. Miasto Krymsk w Kraju Krasnodarskim, 19 września 2021 r. / AP / EAST NEWS
Aktorzy w rosyjskich strojach ludowych przed lokalem wyborczym. Miasto Krymsk w Kraju Krasnodarskim, 19 września 2021 r. / AP / EAST NEWS

Głosowanie trwało trzy dni, od piątku 17 września do niedzieli 19 września, a w kilku regionach także w eksperymentalnym trybie online. Podane oficjalnie wyniki okazały się w pełni zgodne z oczekiwaniami władz: ogłoszono, że wygrała Jedna Rosja, i to z niewiarygodnie doskonałym wynikiem 49,8 proc., który gwarantuje jej utrzymanie konstytucyjnej większości.

Drugie miejsce przyznano Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (19 proc.). Nieco ponad 7 proc. zgarnął Władimir Żyrinowski ze swoją LDPR. Niewiele mniej głosów zdobyła Sprawiedliwa Rosja, poszerzona o partię Za Prawdę nacjonalisty Zachara Prilepina. Pięcioprocentowy próg wyborczy pokonała jeszcze partia Nowi Ludzie (5,32 proc.) – to utworzony niedawno projekt, skrojony przez Kreml dla urozmaicenia składu opatrzonych już bohaterów, którzy od lat zasiadają w niezmiennych pozach na kanapie przeznaczonej dla tzw. systemowej opozycji (tj. koncesjonowanej przez Putina).

Cały ten spektakl, imitujący demokratyczny akt głosowania, odegrano zgodnie z założeniami reżysera – prezydenta Władimira Putina. Parlament pozostanie na swoim dotychczasowym miejscu w hierarchii władzy, nie zacznie raptem odgrywać samodzielnej roli, pozostając nadal kieszonkową maszynką do przyjmowania zleconych przez Kreml aktów prawnych. A trochę ich będzie: podczas rozpoczynającej się kadencji Duma będzie miała za zadanie przyjęcie ustaw zwiększających kontrolę władzy nad społeczeństwem oraz obsługę przypadających na rok 2024 wyborów prezydenckich.

O ile w ogóle jakakolwiek elekcja w Rosji jeszcze jest planowana.

Wycinanie ludzi Nawalnego

Rozciągnięte na trzy dni głosowanie było zwieńczeniem długiego cyklu przygotowań.

Nad całością czuwał Siergiej Kirijenko, ekspremier jeszcze z czasów prezydenta Borysa Jelcyna. Nazywany wówczas „Kinder-Niespodzianką” (był wtedy bardzo młody), dziś jest ambitnym zastępcą szefa prezydenckiej kancelarii, odpowiedzialnym za zawiadywanie wewnętrzną sceną polityczną.

W okresie przedwyborczym Kreml skupił uwagę na dokładnym zaoraniu politycznego pola: wyeliminowano kandydatów z opozycji pozasystemowej, z największą zaciekłością zwalczając przy tym ludzi związanych z Aleksiejem Nawalnym. Zastraszano ich, poddawano karom pozbawienia lub ograniczenia wolności, obkładano wysokimi grzywnami, nękano rewizjami, grożono członkom ich rodzin. Niektórzy wyjechali z Rosji z obawy o bezpieczeństwo swoje i bliskich. Sygnał był jasny: za działalność polityczną prowadzoną poza poletkiem, które wyznacza Kreml, można stracić wolność.

Kandydatom związanym w przeszłości z Fundacją Walki z Korupcją i ze sztabami Nawalnego (obie organizacje zostały już uznane w Rosji za ekstremistyczne) postawiono po prostu tamę: ich nazwiska nie zostały umieszczone na listach wyborczych, pod różnymi pretekstami. Pozostali nieakceptowani przez Kreml kandydaci – ci spoza opozycji systemowej – nawet jeśli przeszli przez sito, to i tak bez szans na zdobycie mandatu. Do startu dopuszczono np. demokratyczną partię Jabłoko weterana Grigorija Jawlińskiego, ale nie pokonała ona pięcioprocentowego progu (wskazywały na to sondaże).

Wpisana w strukturę putinizmu opozycja systemowa otrzymała zadanie imitowania alternatywności i konkurencji politycznej. Podczas debat telewizyjnych dopuszczono nawet do wygłaszania ostrych tez – np. publicysta Maksim Szewczenko, lider niewielkiej Rosyjskiej Partii Wolności i Sprawiedliwości, mógł krytykować władze za wycięcie ludzi Nawalnego.

Sobowtór zmienia personalia

Przed samymi wyborami Kreml skupił się na tym, aby uniemożliwić zastosowanie przez wyborców „rozumnego głosowania”. To strategia wymyślona przez Nawalnego i polegająca na zagłosowaniu na tego kandydata spoza Jednej Rosji, który miałby największe szanse na wygraną w danym okręgu jednomandatowym.

W ramach tej operacji państwowa agencja Roskomnadzor (nadzorująca sferę komunikacji i technologii) zablokowała stronę internetową „rozumnego głosowania” i aplikacje zawierające odpowiednie funkcje. Ponadto sąd arbitrażowy Moskwy zakazał koncernom internetowym Google i Yandex, aby ich rosyjscy użytkownicy mogli znajdować w wyszukiwarkach samo wyrażenie „rozumne głosowanie”.

Akcja hamowania „rozumnego głosowania” była w prokremlowskich mediach tłumaczona koniecznością przeciwstawienia się podejmowanym przez Zachód próbom manipulowania rosyjskimi wyborami. Według telewizyjnej narracji, instrumentami tego rzekomego zewnętrznego wpływu miałyby być internet i wolne media.

Jeszcze w sierpniu ministerstwo sprawiedliwości wpisało na listę „zagranicznych agentów” niezależną internetową telewizję Dożd’ (TV Rain) i portal „Ważnyje Istorii” (Ważne Historie), dla którego pracują dziennikarze śledczy, pokazujący kłamstwa rosyjskiej elity politycznej, jej ukryte skrzętnie majętności i inne przejawy korupcji. W sytuacji przedwyborczego napięcia jakikolwiek przekaz, który nie byłby zatwierdzoną przez najwyższe czynniki kanoniczną wersją dozwolonej treści, nie powinien był trafić do publiczności. Należało więc ograniczyć swobodę mediów, które pozostają poza gestią Kremla.

Władze sięgnęły nie tylko po kij, ale i po marchewkę. Jedną z metod poszerzania grupy wyborców przychylnych Jednej Rosji i Putinowi były konkretne obietnice socjalne. Prezydent przyznał jednorazowe wypłaty dla funkcjonariuszy służb mundurowych (w wysokości 15 tys. rubli) i emerytów (po 10 tys. rubli).

Natomiast w celu wniesienia zamętu w głowach niezbyt dobrze zorientowanego elektoratu zastosowano – znaną już z wcześniejszych wyborów – metodę wpisywania na listy wyborcze „sobowtórów” znanych opozycjonistów. Np. w Petersburgu, gdzie startował popularny w tym mieście polityk z partii Jabłoko Borys Wiszniewski, na liście pojawiło się jeszcze dwóch kandydatów o tym samym imieniu i nazwisku. Przy czym jeszcze niedawno obaj nazywali się zupełnie inaczej – swoje personalia zmienili tuż przed kampanią wyborczą. Jak na komendę obaj zapuścili też brody („oryginalny” Wiszniewski nosi zarost).

Trudny scenariusz sukcesji

Władimir Putin – choć formalnie nie jest w kierownictwie Jednej Rosji – zaangażował się w kampanię. Na czele listy wyborczej postawił swoich dwóch zaufanych ludzi: ministra obrony Siergieja Szojgu i ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. Zwraca natomiast uwagę nieobecność Dmitrija Miedwiediewa, lidera Jednej Rosji – nie wystartował, a przy paru przedwyborczych okazjach wygłosił jedynie ogólne formułki bez żadnego znaczenia („Jedna Rosja bezapelacyjnie musi wygrać”), po ogłoszeniu wyników zaś nie pojawił się w siedzibie partii. Być może Kreml uznał, że niepopularny Miedwiediew nie będzie dobrą lokomotywą listy Jednej Rosji, a być może zaważyły inne względy.

Jednym ze scenariuszy na najbliższe lata jest przekazanie władzy przez Putina w ręce dobrze wybranego następcy. Według komentatorów może to nastąpić już w czasie kadencji nowo wybranej Dumy, dlatego otrzymanie odpowiednich wyników było dla Putina tak ważne – sterowanie posłuszną większością konstytucyjną, jaką zdobyła Jedna Rosja, będzie podczas tak trudnej operacji łatwiejsze niż układanie się z wieloma aktorami.

Być może Miedwiediew, trzymany obecnie na bocznym torze, jest w scenariuszu uwzględniany i ma jeszcze szanse powrotu na szczyty. Choć to mało prawdopodobne.

Jak podciągnąć wynik

Niezależnie od tego, czy w zaczynającej się kadencji Duma będzie ważnym uczestnikiem przekazywania rządów, zapewnienie dobrego wyniku Jednej Rosji było oczkiem w głowie Kremla.

Ranking popularności tej „partii władzy” w ostatnim roku leciał bowiem na łeb na szyję. Nawet sondażownie kontrolowane przez prezydencką kancelarię nie dawały jej więcej niż 30 proc., w tym w Moskwie – nawet mniej niż 20 proc. Do Jednej Rosji trwale przylgnęło określenie ukute przez Nawalnego: „Partia oszustów i złodziei”. Jak w takich warunkach zapewnić tracącemu w sondażach ugrupowaniu niebotycznie wyśrubowany wynik 50-procentowego poparcia, dającego większość konstytucyjną? No właśnie, uczciwie się nie da. Trzeba było zatem sięgnąć do arsenału wypróbowanych metod podciągania rezultatu.

Głosowanie rozciągnięto na trzy dni, co kontrolowanym przez władze komisjom wyborczym dało więcej możliwości manipulowaniami wynikami. A manipulacje były masowe. Niezależna prasa wyłapuje przypadki uczciwego liczenia głosów – w takich lokalach wyniki znacząco odstają od ogólnokrajowych na niekorzyść Jednej Rosji.

Zastosowano też znane z poprzednich głosowań „karuzele” (te same osoby głosujące po wiele razy), dosypywano karty wyborcze do urn, przymuszano pracowników przedsiębiorstw państwowych i sfery budżetowej do głosowania, zastraszano członków komisji wyborczych, zniechęcano obserwatorów (obserwatorzy z OBWE w ogóle nie przyjechali). Eksperymentalnie w siedmiu regionach (m.in. w Moskwie) wprowadzono możliwość głosowania online. Skorzystał z niej także prezydent, który w związku z wykryciem wielu przypadków koronawirusa w jego bezpośrednim otoczeniu odizolował się w swoim bunkrze w rezydencji Nowo-Ogariowo. Te i inne formy nieprzejrzystego głosowania (np. oddawanie głosu poza lokalem wyborczym) stworzyły dodatkowe możliwości zmanipulowania wyników.

Analityk Siergiej Szpilkin od lat stosuje modele matematyczne do badania oficjalnych wyników wyborów i wykazuje, na ile zostały one sfałszowane. Szpilkin przeanalizował również dane z obecnego głosowania – frekwencję w oddzielnych komisjach w zestawieniu z głosami oddanymi w tych komisjach na różne partie. Jego zdaniem Jedna Rosja otrzymała ok. 30 proc. głosów przy 38-procentowej frekwencji. Tymczasem oficjalnie podano, że zdobyła prawie 50 proc. przy 50-procentowej frekwencji.

Donbas głosuje na Jedną Rosję

Możliwość oddania głosu stworzono także mieszkańcom separatystycznego Donbasu. Postępująca tam paszportyzacja (przyznawanie rosyjskiego obywatelstwa mieszkańcom tamtejszych tzw. republik ludowych, donieckiej i ługańskiej) dotyczy już 600 tys. osób. W poprzednim głosowaniu – nad poprawkami do konstytucji – byli oni masowo dowożeni autokarami do pobliskiego obwodu rostowskiego na terytorium Federacji Rosyjskiej. Tym razem chętni również mogli pojechać na wycieczkę do Rostowa, ale mogli też zagłosować na miejscu, korzystając z opcji online.

Mieszkańcy Donbasu w większości są wiernym elektoratem Jednej Rosji, wiążą swoją przyszłość z Moskwą, darzą estymą Putina i jego politykę. Odpłacają lojalnością wobec Kremla i prokremlowskich struktur politycznych. Teraz będą mieć w Dumie swojego człowieka: w jej składzie umieszczono (bo trudno powiedzieć, że wybrano) Aleksandra Borodaja – samozwańczego premiera separatystycznych tworów w Donbasie w pierwszym okresie ich istnienia. To kolejny krok integrujący ten ukraiński region z rosyjską przestrzenią społeczno-polityczną.

Głosowanie odbyło się też rzecz jasna na Krymie, który Rosja uważa za swoje terytorium. Przyglądało mu się tam kilku sprzyjających Moskwie przedstawicieli Zachodu, m.in. były francuski parlamentarzysta Michel Voisin. Wyborów na Krymie nie uznały USA, Unia Europejska i Wielka Brytania, co było do przewidzenia.

Ze szczególną uwagą Kreml przyglądał się tu reakcji Turcji, najwyraźniej oczekując na przyjazne słowa. Tymczasem najpierw turecki MSZ, a potem prezydent Recep Tayyip Erdoğan podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w kuluarach Zgromadzenia Ogólnego ONZ jednoznacznie stwierdzili, że Turcja uważa Krym za integralną część Ukrainy i sprzeciwia się wszelkim próbom naruszania granic. Z kolei Rada Najwyższa Ukrainy uznała głosowanie za niezgodne z prawem – w związku z przeprowadzeniem ich na okupowanym Krymie oraz w separatystycznych republikach – i wezwała parlamenty innych państw do „właściwej oceny sfałszowanych wyborów”.

Co dalej?

Skala fałszerstw dokonanych na rzecz Jednej Rosji świadczy w gruncie rzeczy o sporym potencjale protestu w rosyjskim społeczeństwie. Władzom udało się osiągnąć swoje cele tylko dzięki bezpardonowym metodom nacisku, represjom wobec przeciwników politycznych, ograniczeniu obszaru wolności oraz powszechnym fałszerstwom.

Czy przyczyni się to do wzrostu popularności rządzących? Wręcz przeciwnie. Można się spodziewać, że w sytuacji narastającego niezadowolenia społecznego, przy pogarszających się warunkach życia, władza sięgnie jednak raczej po bat niż po marcepany uśmierzające społeczne frustracje. A posłuszna Duma przegłosuje każdą ustawę zaostrzającą rygory życia społecznego i poszerzającą zakres kontroli władz nad obywatelami.

Jeżeli okaże się, że przeprowadzenie kolejnych tzw. wyborów będzie stwarzało dla władz zbyt duże ryzyko, spektakl być może zostanie odwołany. Albo zastąpiony inną formą fasadowego wyrażenia zgody przez społeczeństwo, np. plebiscytem. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2021