Bezinteresowny rynek

Ernst Fehr, ekonomista: Tradycyjna hipoteza przewiduje, że im mniejsze są grupy społeczne, tym więcej w nich altruizmu, bo to się opłaca ze względu na przetrwanie, przekazanie genów potomstwu. A najnowsze badania temu przeczą. Rozmawiał Rafał Motriuk

06.04.2010

Czyta się kilka minut

Rafał Motriuk: Potocznie altruizm rozumie się jako zasadę "ja podrapię cię w plecy, a ty mnie". Czy rzeczywiście sprowadza się do tak prostej reguły?

Ernst Fehr: Jeszcze 20 lat temu sądzono, że altruizm to tylko egoizm w owczej skórze: że robimy coś dobrego dla drugiego, bo mamy w tym własny interes, oczekujemy zapłaty w przyszłości. Ale wyniki badań i dane, jakie zgromadziliśmy w ciągu ostatnich dwóch dekad, wskazują, że w przypadku ludzi altruizm sięga znacznie głębiej. Wielu badaczy dowiodło, że ludzie wykazują zachowania altruistyczne na przykład w stosunku do obcych, do ludzi, których prawdopodobnie nigdy nie spotkają po raz drugi, lub gdy sami nie odnoszą korzyści z pomocy innym. Mój własny eksperyment przeczy "egoistycznej" hipotezie: okazuje się, że altruizm wykracza poza wzajemne drapanie się w plecy. W ogóle można zadać pytanie, czy altruizm odwzajemniony to faktycznie altruizm. Jeśli za dobry uczynek oczekujemy wzajemności, to raczej byłby to "oświecony egoizm". Chciałem sprawdzić, czy istnieje tzw. silny altruizm, czyli taki, który przybiera formę najbardziej bezinteresowną - a więc taką, w której osoba pomagająca innej ponosi koszt czy stratę, bez perspektywy zysku własnego. I moim zdaniem udało się to wykazać.

Czyli altruizm to nie pozostałość po dawnych czasach, gdy ludy zbieracko-łowieckie żyły w kilkusetosobowych, spokrewnionych grupach i wzajemne czynienie dobra się po prostu opłacało, bo zwiększało szanse przetrwania?

Ten argument nazywam hipotezą ludową. Jest ona bardzo popularna wśród psychologów i biologów ewolucyjnych. Ale coraz więcej danych wskazuje, że ów pogląd jest błędny. Chociażby świeża publikacja w tygodniku "Science" ("Markets and religion shaped norms of fairness, punishment in complex societies" Joe Henricha, z 19 marca 2010 r.) przeczy tej teorii. Jedno z założeń hipotezy ludowej podkreśla wagę reputacji jednostki w grupie, w związku z czym im mniejsza grupa, tym silniejsze powinny być zachowania altruistyczne. Tymczasem badania opisane w "Science" pokazują co innego: im większe społeczeństwo, tym więcej altruizmu.

Z tym, że publikacja w "Science" dotyczyła nie tyle wielkości społeczeństw, co dojrzałości rynków, czyli po prostu wymiany handlowej. Czy uczciwość w handlu nie jest jednym z przejawów interesu własnego: ja będę z tobą handlować uczciwie, zakładając, że ty później będziesz uczciwie handlować ze mną?

Nie, ponieważ sytuacje, w których badano zachowania ludzi, wykluczały możliwość powtórzenia się interakcji między ludźmi. A były to spore badania - autorzy przetestowali 15 małych, zwartych społeczeństw od Syberii przez Kolumbię do Tanzanii. I rzeczywiście okazało się, że duży wpływ na prospołeczne zachowania ludzi ma rynek. Im bardziej handel jest rozwinięty, tym mniej ludzie oszukują. Warto zauważyć, że same rynki - z punktu widzenia ewolucyjnego - pojawiły się stosunkowo niedawno. Ludy zbieracko-łowieckie nie miały rynków. Ilość spożywanych przez tych ludzi kalorii pochodzących z wymiany stanowiła może jeden procent wszystkich niezbędnych kalorii. 99 procent kalorii produkowali sami dla siebie, poprzez zbieractwo i łowiectwo. Więc wzmacnianie się altruizmu wraz z rozwojem czy większą integracją rynków to kolejne zaprzeczenie tradycyjnego poglądu.

Co tu było przyczyną, a co skutkiem - czy silny altruizm w ludziach drzemał i rozkwitł wraz z pojawieniem się rynków, czy na odwrót?

Odpowiedzi na takie pytania trzeba szukać bardzo ostrożnie. Nie przeczę, że oświecony interes własny odgrywał w tych procesach ważną rolę. To przecież zostało udowodnione. Na przykład w warunkach laboratoryjnych obcy sobie ludzie skłonieni do wymiany zaczynają handlować tak, by w jak największym stopniu im się to opłacało. Tu nie ma wątpliwości. Pytanie tylko, jak wiele zjawisk oświecony egoizm może wyjaśnić. Z pewnością nie wszystkie. W moim przekonaniu silny altruizm nie pojawiał się w społecznościach zbieracko-łowieckich. To zjawisko stosunkowo młode, wynikające z istnienia norm kulturowych i społecznych. Wzmacniają je instytucje, które powstały np. po to, by karać odstępców. Na dłuższą metę społeczne normy są przyjmowane i wzmacniają zachowania altruistyczne.

Wspomniał Pan o karaniu. To istotne, bo altruizm to nie tylko pomaganie innym w biedzie.

Po pierwsze, istnieje rozgraniczenie pomiędzy altruistycznym pomaganiem, np. wspieraniem kogoś w nagłej potrzebie, a altruistycznym nagradzaniem, czyli nagradzaniem tych, którzy zachowują się prospołecznie i przestrzegają norm. Istnieje też altruistyczne karanie, co może brzmieć jak sprzeczność, ale nią nie jest. Robimy to przecież bezustannie z własnymi dziećmi. Wymierzamy karę dzieciom za niewłaściwe zachowania, bo uważamy, że jest to w ich własnym interesie. Nie jest to najczęściej w interesie rodziców, bo przecież łatwiej odpuścić i dać spokój.

Widzimy to też w społeczeństwach. Ludzie często czują niechęć do tych, którzy korzystają z dobrodziejstw państwa opiekuńczego, ale sami nic nie wnoszą. Tak jest we wszystkich społeczeństwach uprzemysłowionych. Generalnie ludzie chętnie popierają systemy ubezpieczenia od bezrobocia, dlatego że dotknięci nim ludzie faktycznie potrzebują pomocy: zbankrutowała ich firma. Ale jeśli bezrobotni zaczynają traktować zasiłki jako sposób na życie i przestają szukać pracy, to społeczeństwa stają się mniej tolerancyjne, bo oczekują odwzajemnienia od tych, którym pomagają. To przejaw tzw. "moralizującej agresji przeciwko odstępcom".

Pana najnowszy eksperyment również nie potwierdza tej czysto biologicznej "hipotezy ludowej"?

Przede wszystkim chodziło nam o rozróżnienie tych dwóch hipotez - ludowej i altruizmu silnego. W dwóch kilkusetosobowych grupach w Papui-Nowej Gwinei przeprowadziliśmy "grę zaufania". Ja ci daję pewną sumę pieniędzy, a ty potem również masz mi dać jakieś pieniądze, z tym że sam decydujesz ile. Wewnątrz tych samych grup ludzie zwykle oddawali sobie te same kwoty - co zrozumiałe, bo wszyskim członkom danej grupy zależy na wzajemnych dobrych stosunkach. Ale okazało się, że nawet członkowie dwóch różnych grup, Ngenika i Perepka, odległych od siebie o pięć godzin marszu i bez żadnej historii konfliktów, też przekazywali sobie i oddawali potem takie same kwoty. Z punktu widzenia hipotezy ludowej to nie ma sensu, bo jedni powinni przecież wykorzystywać drugich, oddawać mniej pieniędzy, by uzyskać przewagę. Mało tego: ci, którzy "odpłacali", często przekazywali większe kwoty, niż otrzymali.

Dlaczego?

Tego nie wiemy, ale z pewnością przeczy to stricte ewolucyjnej hipotezie. Być może przyczyną jest silny egalitaryzm w Papui-Nowej Gwinei. Jeśli zarobiłeś pieniądze i wracasz do swojej społeczności, to istnieją silne oczekiwania, że podzielisz się z innymi. To, nawiasem mówiąc, uzasadnia brak rozwoju: pracować się po prostu nie do końca opłaca. Wracasz do domu z pieniędzmi, które musisz oddać. To tak głęboko zakorzenione, że ludziom nie przychodzi do głowy, by nie dzielić się z innymi.

Skoro to badanie dotyczyło tych, a nie innych grup społecznych, nie jest ono dowodem wiążącym dla 7 mld ludzi na Ziemi.

Oczywiście. Chcielibyśmy przeprowadzić podobne badania na wielu innych grupach na całym świecie.

Wróćmy na koniec do badań z "Science" - wskazują one, że ludzie, którzy należą do dużych zorganizowanych światowych religii, są o około 10 punktów procentowych bardziej altruistyczni niż ci, którzy ich wyznawcami nie są. Zatem czy religia rodzi altruizm, czy istnieje inna zależność?

To fundamentalne pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi. Być może istnieje jakaś współzależność. Jeśli budujemy jakąś instytucję, która karze odstępców, to jest to korzystne dla całości społeczeństwa. Ale jak taka instytucja mogłaby w ogóle powstać, gdyby nie istniała żadna altruistyczna motywacja?

Altruizm to coś więcej niż tylko nasza biologia czy przystosowania ewolucyjne. Gdy członkowie Solidarności starali się obalić komunizm, to przecież nie robili tego wyłącznie dla własnego zysku materialnego. To było działanie obliczone na większy efekt. Sam fakt istnienia dziś demokracji w Polsce jest wynikiem ludzkiego altruizmu.

Za pomoc dziękuję prof. Bogusławowi Pawłowskiemu - p.o. kierownika Katedry Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego, dyrektorowi Zakładu Antropologii PAN, organizatorowi międzynarodowej konferencji "European Human Behaviour and Evolution Association" na UWr, której Ernst Fehr był gościem.

Konsultacja naukowa - prof. Andrzej Elżanowski z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN.

ERNST FEHR jest austriackim ekonomistą z Uniwersytetu w Zurychu, kandydatem do nagrody Nobla.

RAFAŁ MOTRIUK jest korespondentem naukowym Polskiego Radia i stałym współpracownikiem "TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2010