Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W godzinie życiowych zmagań tak bardzo cenilibyśmy obecność pocieszającego anioła, który pozwoliłby przezwyciężyć najgłębsze stresy. Tymczasem mrok i samotność pojawiają się znacznie częściej niż zastępy aniołów niosących duchowe pokrzepienie. Nie należy z tego powodu popadać w pesymizm. W opisie modlitwy w Ogrójcu przedstawionym przez św. Marka nie ma wzmianki o aniołach. Jest tylko samotność Chrystusa w obliczu drzemiących uczniów i Jego pełne determinacji słowa bezpośrednio przed pojmaniem: "Wstańcie, chodźmy, oto blisko jest mój zdrajca" (Mk 14, 42). Siła tych słów jest tak wielka, że po dwudziestu wiekach Jan Paweł II wybrał pierwsze z nich na tytuł swojej książki, pomijając dyskretnie kwestię nadchodzącego zdrajcy.
Anielskie pokrzepienie może przejawiać się w różnych postaciach. Nie należy oczekiwać cukierkowatych pociech, które eliminowałyby wszystkie wcześniejsze troski. Nie należy rozglądać się za dekoracyjnym aniołkiem, który natychmiast usunie ból. Boża solidarność z tymi, którzy przeżywają godzinę krwawego potu, może jednak wyrazić się w tym, że wyjdziemy ze spokojem naprzeciw sytuacji, które jeszcze niedawno napełniały nas przerażeniem i lękiem. Niewidoczny Anioł pozostaje wtedy przypomnieniem Bożej mocy i Bożej bliskości. Nie należy kierować naszej uwagi w jego stronę. Istotne jest to, że my sami włączeni w tajemnicę Ogrójca potrafimy spokojnie podjąć wyzwania, które wcześniej jawiły się jako obezwładniający psychiczny nokaut.