Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Byłe jugosłowiańskie republiki wiele dzieli, ale łączy jedno: w krajobrazie zarówno miast, parotysięcznych miasteczek, jak i maleńkich wiosek w górach występują dwa stałe elementy - tradycyjne piekarnie (pekara) i zakłady sportowe (kladionica). Rzymska maksyma "chleba i igrzysk" okazuje się aktualna w biednych państwach bałkańskich.
Ale dla wielu "Jugosłowian" zakłady to nie nałóg czy rozrywka, lecz praca, jak każda inna, i źródło dochodu, często jedynego. Tu nikogo nie dziwi, że operująca z Berlina "mafia futbolowa" ma w swych szeregach wielu "Jugosłowian", a na liście krajów, gdzie ustawiano mecze, są Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Albania oraz Słowenia. Tutejszych obserwatorów dziwi brak Serbii - zwykle obecnej przy wszelkich bałkańskich aferach.
Tajemniczy "Jugosłowianie" - to przede wszystkim berlińscy Chorwaci Ante i Milan Šapina, dobrze znani dzięki aferze z 2005 r., gdy przekupili sędziego Bundesligi [patrz tekst Joachima Trenknera na stronie obok - red.]. Po tamtej historii Niemiecki Związek Piłki Nożnej i UEFA wprowadziły system monitoringu zakładów piłkarskich (tzw. Sportradar), który miał na czas ostrzegać o zakładach na uderzająco wysokie sumy - co mogłoby sugerować, że ktoś "ustawia" mecz (jak widać, system niewiele pomógł). Wśród aresztowanych jest też kilku innych Chorwatów żyjących w Niemczech (w tym koszykarz Ivan Pavić). Z nimi powiązany jest zatrzymany Turek Deniz C. Kolejny oskarżony "Jugosłowianin" to Słoweniec Dragan Mihelič, aresztowany na przejściu granicznym między Chorwacją i Słowenią.
W ubiegłą środę, po spotkaniu szefów UEFA z przedstawicielami dziewięciu zamieszanych w aferę lig europejskich, UEFA wydała oświadczenie, w którym wskazała na podejrzane kluby: albańską Tiranę i Vllaznię, słoweńską Lublanę, węgierski Honvéd i łotewski Dinaburg. Chorwaci i Bośniacy odetchnęli. Może przedwcześnie, bo media donosiły o 14 ustawionych meczach w Chorwacji (policja prowadzi tu dochodzenie).
Przedstawiciele chorwackiego Związku Piłki Nożnej twierdzą, że UEFA na razie sprawdza tylko jedno pierwszoligowe chorwackie spotkanie: mecz Split Hajduk-Zadar. Na jego przykładzie widać, jak funkcjonowało oszustwo: Zadar, który gościł ekipę ze Splitu, za wysoką porażkę miał przyjąć ok. 30 tys. euro. Nie wiadomo dokładnie, ile dzięki temu zarobiła mafia; poszlaką może być fakt, że w jednym z berlińskich zakładów na wygraną Hajduka postawiono 70 tys. euro. Przedstawiciele obu klubów milczą, a na chorwackich forach internetowych trwa wojna między kibicami obu drużyn. Dalmatyńskie derby miały być zaciętą walką, a wygląda na to, że jej rezultat został ustalony przed pierwszym gwizdkiem. Podobnego kaca mogą doświadczać kibice słoweńscy: ich kraj też jest na "czarnej liście", a wśród sprawdzanych meczów jest pierwszoligowe spotkanie Drava Ptuj-Nafta Lendava czy kwalifikacyjny mecz Ligii Europejskiej Lublana Interblock-Metalurg Donieck.
Przeczytaj także tekst Joachima Trenknera o największej aferze futbolowej w Europie >>>
Z kolei bośniackie media spekulują o co najmniej ośmiu ustawionych meczach w pierwszej lidze. O klimacie, jaki panuje tu wokół futbolu, może świadczyć fakt, że sekretarz bośniackiego Związku Piłki Nożnej Munib Ušanović za kilka dni wybiera się do więzienia, gdzie ma odbyć 5-letni wyrok (za m.in. malwersacje podatkowe). Na celowniku śledczych jest bośniacki klub z Travnika, który pod "protektoratem" gangu z Berlina miał rozegrać dwa mecze towarzyskie w Szwajcarii. Aresztowani mieli przyznać, że sfinansowali nawet podróż bośniackich piłkarzy do Szwajcarii, a na przegranych meczach Travnika ze szwajcarskimi drużynami Sion i Neuchatel Xamax gang miał zarobić co najmniej 152 tys. euro.
***
Bałkańscy socjologowie i dziennikarze sportowi zgodnie twierdzą, że tutejsza piłka nożna dawno przestała być uczciwą dyscypliną. Co więcej, piłka jest tu "lustrem" polityki. Niedawne szokujące wydarzenia - zamieszki wywołane przez kibiców chorwackiego Dinamo w Rumunii (Chorwaci skandowali na stadionie: "Zabij Serba!"), zabójstwo francuskiego kibica przez faszystowskich kibiców belgradzkiego Partizana czy "wojna" między Chorwatami a Bośniakami w bośniackim miasteczku Široki Brijeg podczas meczu z udziałem drużyny lokalnej z gośćmi z Sarajewa (podczas bitwy kibiców zastrzelono chłopaka z Sarajewa) - skłoniły tutejszych komentatorów do smutnej konstatacji, że po krwawej wojnie z lat 90. wielu "Jugosłowian" traktuje piłkę tak, jak jeszcze niedawno karabin.
Może także dlatego "afera futbolowa" chyba nikogo na Bałkanach nie dziwi. To po prostu naturalna strona tego - w byłej Jugosławii zhańbionego - sportu.
Przeczytaj także tekst Joachima Trenknera o największej aferze futbolowej w Europie >>>