Samobój Europy

Czy afera, jakiej dotąd nie było, wstrząśnie futbolem w Europie? Ustawiane zakłady bukmacherskie, sprzedawane mecze w rozmaitych ligach, także tych międzynarodowych, kilkuset podejrzanych z kolejnych krajów, ślady prowadzące do Azji...

01.12.2009

Czyta się kilka minut

Rys. AJS /
Rys. AJS /

"Fussball ist unser Leben". "Piłka nożna całym naszym życiem" - taki tytuł nosi jeden z najsłynniejszych niemieckich szlagierów stadionowych. Chyba każdy naród w Europie ma albo kiedyś miał podobną piłkarską pieśń. Nieformalny hymn niemieckiej "jedenastki" z czasów Mistrzostw Świata w Republice Federalnej w 1974 r. opiewał piłkę nożną jako "królową" wszystkich dyscyplin sportowych. Działo się to w czasach, gdy niemieccy piłkarze, wywalczający pierwsze miejsca w mistrzostwach świata, otrzymywali w nagrodę złoty zegarek (jak w 1954 r.) albo - cóż za luksus - egzemplarz mercedesa (to w roku 1974).

Tamte czasy dawno już się skończyły. Dziś w Europie piłka nożna to potężny biznes, operujący bajońskimi sumami.

Wszelako jedno się nie zmieniło. Tak kiedyś, jak i dzisiaj piłka nożna pozostaje tylko wówczas biznesem rzetelnym, gdy fundament tegoż biznesu - czyli mecz - nie stanie się czymś, co można kupić albo sprzedać. Bo mimo całej komercjalizacji, jaka towarzyszy obecnie europejskiemu futbolowi, wszystko zależy od tej uczciwości. Kibice, kupujący drogie bilety stadionowe, chcą doświadczać prawdziwych emocji i oglądać autentyczne gwiazdy. Sponsorzy, ozdabiający swoje produkty postaciami piłkarzy czy nazwami klubów, potrzebują prawdziwych bohaterów. Publiczność przed telewizorami, szukająca rozrywki, potrzebuje rzeczywistego napięcia. Nawet ci, którzy grają rozgrywkami, czyli typują wygrane i przegrane, stawiając na szali swoje pieniądze, potrzebują prawdziwego szczęścia.

Otwarta lista podejrzanych

Gdy ta wielostopniowa uczciwość nie jest zagwarantowana, wali się wszystko. Tak jak teraz, gdy pod znakiem zapytania staje wiarygodność europejskiego futbolu - po tym, jak policja z prokuraturą w kolejnych krajach Europy ujawniają, niemal dzień po dniu, kolejne wątki afery, jakiej jeszcze nie było - zarówno jeśli idzie o jej zasięg, jak i charakter. Sędziowie i zawodnicy z różnych krajów brali na wielką skalę łapówki po to, aby - przez takie manipulowanie wynikami meczów - ktoś zgarniał fortunę na zakładach bukmacherskich. Oszukani - to więc nie tylko kibice, ale także grający.

Nie jest to pierwsze oszustwo w historii międzynarodowego futbolu i zakładów piłkarskich, ale bez wątpienia pierwsze tak wielkie, tak zuchwałe i bezczelne. A choć zaczęło się w Niemczech - tutaj, w Bochum, ma siedzibę prokuratura, w której rękach zbiegają się wszystkie nitki globalnego śledztwa - to w międzyczasie afera dotarła do niemal każdego zakątka Europy: dochodzenia policyjno-prokuratorskie prowadzone są także w Belgii, Szwajcarii, Chorwacji, Słowenii, Turcji, Włoszech, na Węgrzech, w Bośni czy Austrii. Lista jest otwarta.

Dlaczego to bałkańscy mafiosi skorumpowali europejski futbol? Czytaj w tekście Aleksandry Cholery z Sarajewa >>>

Mimo że afera wybuchła ledwie kilkanaście dni temu, dotychczasowe efekty dochodzeń mogą przyprawić wiernych kibiców o depresję: mowa jest o około dwustu podejrzanych meczach - począwszy od spotkań rozegranych w ramach Ligi Europejskiej oraz Ligi Mistrzów aż po ligi narodowe, i to nie podrzędne.

W samych Niemczech w przypadku co najmniej 32 meczy istnieje mocne podejrzenie, że ich wyniki zostały zmanipulowane albo że przynajmniej miała miejsce próba oszustwa. Kilkunastu głównych podejrzanych aresztowano. Ale prócz nich mowa jest jeszcze o około dwustu osobach podejrzanych w tej sprawie. Ile zarobili oszuści, trudno dziś oszacować. Kiedy padła kwota 10 mln euro, jeden z niemieckich śledczych zaraz ją zdementował przypuszczeniem, że "faktyczne sumy są bez wątpienia znacznie większe".

Z Londynu do Chin, czyli mechanizm oszustwa

Berlin uchodzi za główny ośrodek tego procederu. Podobnie jak kilka lat temu, epicentrum afery umiejscawia się w niepozornym biurze bukmacherskim "Cafe King", w dawnym zachodnioberlińskim city. Bywają tu zwłaszcza mężczyźni z dawnej Jugosławii. A na ich czele: 33-letni Chorwat z niemieckim obywatelstwem Ante Šapina i jego brat Milan.

Przed pięcioma laty Ante Šapina przekupił berlińskiego sędziego Roberta Hoyzera w tak prostacki sposób, że ten pozwolił wygrać trzecioligowej drużynie w starciu z Hamburger SV, klubem z czołówki Bundesligi. Mecz był ważny, pucharowy, a że ogromna większość uczestników zakładów obstawiła zwycięstwo hamburczyków, Šapina zgarnął potężne pieniądze. Niedługo się nimi cieszył: on i sędzia zostali ujęci i skazani.

Obecnie Šapina, który z więzienia wyszedł warunkowo, znów należy do głównych podejrzanych. I jak kiedyś, aresztowano go w "Cafe King". Lecz tym razem skala oszustwa wydaje się gigantyczna w porównaniu z tamtą historią. Od początku tego roku Šapina miał kupić trzy mecze w Lidze Mistrzów, 12 w Lidze Europejskiej plus masę innych. On i jego wspólnicy przekupywać mieli zawodników, sędziów, trenerów oraz działaczy sportowych.

Dlaczego to bałkańscy mafiosi skorumpowali europejski futbol? Czytaj w tekście Aleksandry Cholery z Sarajewa >>>

Mechanizm manipulowania wynikami meczów jest znany. Predysponowani do skorumpowania są zwłaszcza ci piłkarze, którzy sami grają w zakładach lub którzy popadli w tarapaty finansowe. Mafia zgrupowana wokół Ante Šapiny skupiała się dodatkowo na zawodnikach pochodzących z zagranicy: pozbawieni zakorzenienia, wydawali się bardziej podatni na próbę przekupstwa. Wiadomo, że często pierwszym krokiem - prowadzącym koniec końców do handlu meczami - jest wydobywanie od piłkarzy poufnych informacji, np. o taktyce czy metodach treningu. Potem zawodnicy albo sędziowie dostają pieniądze i dowiadują się, jakiej usługi się od nich oczekuje. A możliwości manipulowania samym meczem są rozmaite.

Wiadomo też już, że dla takich oszustów wagi ciężkiej jak Ante Šapina miejscowe biura bukmacherskie nie są atrakcyjne: spodziewany zysk jest tu za mały. Šapina i jego wspólnicy inwestowali pieniądze - przez pośredników w Londynie - w zakłady zawierane na rynku azjatyckim. Azja uważana jest w branży za globalne centrum sportowych zakładów - i nieograniczonych zysków. W Tajlandii, Malezji, Indonezji czy Chinach popyt na takie zakłady zdaje się niewyczerpany: na rynku tym, bardzo trudnym do kontrolowania, z rąk do rąk wędrują miliardowe sumy.

***

Teraz wszyscy mają kaca: działacze i drużyny, UEFA i narodowe organizacje piłkarskie. A społeczeństwa, w których piłka to sport narodowy - jak Niemcy - popadły w huśtawkę nastrojów. Jeszcze dwa tygodnie temu kibice przeżywali kolektywne i głębokie emocje: setki tysięcy fanów w całym kraju ubierały się na czarno po tym, jak ich ukochany bramkarz narodowej "jedenastki" popełnił samobójstwo (jak się okazało, cierpiał na depresję). Ledwie kilka dni później ci sami kibice popadli w rozczarowanie, równie kolektywne i głębokie.

No bo jakże to? Sobotni mecz, na który czeka się cały tydzień - czy jest to spotkanie w Bundeslidze, czy rozgrywka trzecioligowa - może być zmanipulowany, kupiony przez jakichś mafijnych bossów?

Dla kibiców piłka nożna nadal będzie może ich "całym życiem". Ale odtąd będzie to życie nieprzytulne, niegościnne, surowe. I nigdy nie będzie już wiadomo, czy uczciwe.

Dlaczego to bałkańscy mafiosi skorumpowali europejski futbol? Czytaj w tekście Aleksandry Cholery z Sarajewa >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2009