Azbest: zabójcze dziedzictwo

Zakazany 25 lat temu, zabija nadal. I okazuje się znacznie groźniejszy, niż do tej pory myśleliśmy. Musimy szybko działać.

21.11.2022

Czyta się kilka minut

Usuwanie eternitu z dachów zniszczonych przez burzę. Bory Tucholskie, 2012 r. / TYTUS ŻMIJEWSKI / PAP
Usuwanie eternitu z dachów zniszczonych przez burzę. Bory Tucholskie, 2012 r. / TYTUS ŻMIJEWSKI / PAP

Przez chwilę wydawało nam się, że znaleźliśmy materiał doskonały – uniwersalny, tani, stworzony przez naturę. Choć znany ludzkości od tysięcy lat, dopiero w ubiegłym stuleciu doczekał się sławy. Grupę sześciu minerałów o wyjątkowej strukturze bardzo cienkich włókien ochrzciliśmy mianem azbestu i postanowiliśmy: to będzie budulec XX wieku.

Wiedzieliśmy, że jest szkodliwy. Pierwszy zgon udokumentował brytyjski lekarz Hubert Murray w 1906 r. (rok później powstała pierwsza fabryka eternitu w Polsce). W latach 60. potwierdziliśmy naukowo, że wdychanie unikatowych mikrowłókien powoduje nowotwory opłucnej. Nie przeszkadzało nam to. Wykorzystywaliśmy ich kosmiczne właściwości – odporność na ekstremalne temperatury, rozciąganie, zgniatanie, tarcie, kwasy i sole. Azbest wydawał się niezniszczalny, więc robiliśmy z niego statki, klocki hamulcowe, sprzęgła, kleje, izolacje, uszczelki, ubrania i teatralne kurtyny. Polska między 1970 a 1990 r. importowała (głównie z ZSRR, Włoch i Kanady) średnio 78 tys. ton minerału rocznie.

Nigdzie jednak nie zrobił takiej kariery jak w budownictwie. Do dziś w Polsce leży ponad 4400 km azbestowych rur (mniej więcej tyle dzieli Kraków od bieguna północnego), a rakotwórczy minerał daje nam dach nad głową. Cement zmieszany z azbestem używany do produkcji płyt dachowych nazwaliśmy eternitem, od łacińskiego „aeternitas”, czyli „wieczność”. Kilkadziesiąt lat później zdaliśmy sobie sprawę, że zamiast wiecznych dachów mamy wieczny problem. Azbest zaczął zabijać na serio.

Polska ustawowo zabroniła stosowania go w 1997 r. Osiem lat później to samo zrobiła cała Unia Europejska. Czy dziś możemy uznać, że najgorsze już za nami? Ten artykuł jest częścią międzynarodowego śledztwa prowadzonego w dziewięciu państwach Europy. Wspólnie z dziennikarzami na całym kontynencie przez ostatnie miesiące dokumentowaliśmy historie ofiar, skalę problemu i strategie państw. Jedno jest pewne: azbest nie jest przeszłością. I okazuje się znacznie groźniejszy, niż myśleliśmy.


Najważniejsze ustalenia śledztwa:

  • Azbest jest bardziej śmiertelny niż sądziliśmy. Nowe dane, akceptowane przez instytucje unijne wskazują, że wywołane azbestem nowotwory każdego roku zabijają od 70 do 90 tysięcy ludzi w Europie.
  • Chorują nie tylko byli pracownicy zakładów wykorzystujących azbest, ale także ci, którzy wiele lat życia spędzili w budynkach zawierających azbest – pracownicy szkół, szpitali, urzędów.
  • Liczba zgonów rośnie w krajach, które zakazały azbestu 30-40 lat temu, także w Polsce. Choroba zawodowa zamienia się w dużo szerszy problem zdrowotny.
  • Śledztwo w dziewięciu krajach Europy pokazuje, że wiedza i działania na rzecz usunięcia azbestu są niewystarczające. Wiele krajów nie ma nawet danych o ilości i rozmieszczeniu toksycznego minerału.
  • Polska jest jedynym krajem, który opracował strategię usunięcia całego azbestu. Szanse na dotrzymanie planowanego terminu w 2032 roku są jednak iluzoryczne. W obecnym tempie zajmie nam to nawet ponad 150 lat. 
  • Polityka klimatyczna UE i związane z nią inwestycje w efektywność energetyczną spowodują, że na kontakt z azbestem będą narażone tysiące pracowników w całej Europie. Już dziś trwają starania o to, by zapewnić im bezpieczeństwo.

Jak z młyna

Eksperci potwierdzają, że właśnie obserwujemy rosnącą falę zachorowań i zgonów na choroby azbestozależne. – W największym stopniu narażone były osoby, które kilkadziesiąt lat temu pracowały z azbestem lub mieszkały w pobliżu takich zakładów. Okres latencji nowotworu płuc czy międzybłoniaka to nawet 30-40 lat – mówi dr hab. Beata Świątkowska, która kieruje programem Amiantus, zapewniającym opiekę byłym pracownikom fabryk korzystających z azbestu.

Wzrost zachorowań widać w statystykach. W roku 2000 na międzybłoniaka opłucnej zmarło w Polsce 70 osób, dekadę później – 190, a w 2019 r. (to ostatnie dane) mieliśmy już 295 zgonów. Podobnie jest w całej Europie.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

W Szczucinie rozwój zbudowano na azbeście. Skutki były tragiczne >>>


Gdyby Jesús Ropero Calcerrada z Beasáin w hiszpańskiej części Kraju Basków wiedział, że włókna o średnicy poniżej 3 mikrometrów mogą przedostać się do dolnych dróg oddechowych i po latach wywołać nowotwór, na tamtą pracę by się nie zdecydował. – Chmury pyłu otaczały nas przy każdym uderzeniu młota, ale wtedy nie wiedzieliśmy o azbeście zupełnie nic – wspominał 73-latek w rozmowie z dziennikarzami z Grupo Merca2. 35 lat temu jego zadaniem było oczyszczanie z azbestu starych wagonów. Ani on, ani inni pracownicy nie mieli żadnej ochrony osobistej.

Jesús należy do najbardziej rozpoznawalnej grupy ofiar azbestu – emerytowanych mężczyzn, którzy przepracowali w pyle pół życia. W Polsce, rozmawiając z byłymi pracownikami fabryk i dekarzami, słyszałem podobne historie. – Wyglądaliśmy nieraz, jakbyśmy wyszli z młyna, tak byliśmy obsypani tym pyłem – powiedział mi jeden z emerytowanych dekarzy.

Sam Jesús rok przed wywiadem usłyszał diagnozę: nowotwór. Później podłączono go do aparatu tlenowego, a ból uśmierzano morfiną. – Mam żonę, zobacz, jaka jest piękna, i siedmioro wnuków. Może chociaż dostaną jakieś odszkodowanie – mówił, próbując wtedy skłonić byłego pracodawcę do wypłaty rekompensaty.

Zmarł 5 listopada, dwa tygodnie po rozmowie do tego tekstu.

600 ofiar dziennie

W 2004 r. Światowa Organizacja Zdrowia oszacowała, że z powodu kontaktu z azbestem w pracy co roku umiera na świecie 107 tys. osób. Obecne szacunki operują już liczbami ponad dwa razy większymi.

Międzybłoniak opłucnej to agresywny (tylko 40 proc. pacjentów ­przeżywa pierwszy rok) rak atakujący błony otaczające najważniejsze organy: serce, jamę brzuszną i płuca. W odróżnieniu od innych nowotworów przyczyną międzybłoniaka prawie zawsze jest azbest, dlatego naukowcy wykorzystują go jako najbardziej miarodajne źródło statystyk. Bez eternitu ta choroba by nie istniała.

W 2012 r. grupa badaczy wyliczyła, że w przypadku narażenia na chryzotyl, czyli najpopularniejszy typ azbestu, na każdego międzybłoniaka przypada 6,1 nowotworu płuc (to może oznaczać, że jeśli azbest wywołał 100 śmiertelnych międzybłoniaków, w tym samym czasie mógł spowodować do 610 nowotworów płuc). Te ustalenia potwierdziła m.in. praca „Global Asbestos Disaster” ­(„Światowa katastrofa azbestowa”). Jednym z jej współautorów jest dr Jukka Takala z Finlandii, były prezes Międzynarodowej Komisji Zdrowia w Pracy: – Prawie wszyscy eksperci na świecie są dziś zgodni: azbest zabija około ćwierć miliona ludzi każdego roku.


Azbest wpłynął na zdrowie twoje lub twoich bliskich? Napisz na story@tygodnik.com.pl


Potwierdzamy te liczby w kilku źródłach. Jednym z nich jest baza danych Instytutu Metryki i Oceny Zdrowia w Szkole Medycznej Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Wynik jest przerażający: prawie 240 tys. ofiar azbestu tylko w 2019 r., z czego aż 90 730 z Unii i Wielkiej Brytanii.

Nawet tradycyjnie ostrożna WHO uaktualniła swoje szacunki. Wynik: 209 481 zgonów na całym świecie w 2016 r. Prawie 600 dziennie.

Program

W waszyngtońskiej bazie szukam danych dla Polski. Według amerykańskich naukowców przez azbest zmarły u nas w 2019 r. 4043 osoby. To oczywiście szacunki, ale oparte na latach niezależnych badań. Zasada jest prosta: jeśli mamy 295 zgonów na międzybłoniaka, za które na pewno odpowiada azbest, to znaczy, że gdzieś są też wywołane przez rakotwórczy minerał nowotwory tchawicy, płuc i oskrzeli. Problem w tym, że nikt nie jest w stanie tych liczb ani potwierdzić, ani im zaprzeczyć – nie bada się historii narażeń sprzed 40 lat. Nowotwór płuc często jest przypisywany wyłącznie papierosom, tymczasem badania potwierdzają, że ryzyko dramatycznie rośnie (nawet 50-krotnie), jeśli palacz oprócz substancji smolistych wdychał także azbestowe włókna.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

W deklaracji końcowej COP27 – wskutek nacisku m.in. Chin i Arabii Saudyjskiej – nie ma mowy o tym, kiedy świat odejdzie od paliw kopalnych >>>


Wertuję polski rejestr chorób zawodowych, ale nie można go uznać za miarodajną statystykę. W Polsce chorobę zawodową stwierdza się na wniosek samego pracownika, lekarza lub pracodawcy. Wielu ludzi lata po narażeniu na azbest nie kojarzy jednak choroby ze swoją dawną pracą, a część po prostu nigdy nie przejdzie wyboistej urzędniczej ścieżki. Dość powiedzieć, że w 2019 r. jako chorobę zawodową zakwalifikowano jedynie 23 przypadki międzybłoniaka (na 337 zdiagnozowanych). Widać jednak pewne prawidłowości: 69 proc. wszystkich nowotworów zakwalifikowanych jako choroba zawodowa spowodował azbest. W innych latach ta proporcja jest nawet wyższa. Do tego dochodzi 31 przypadków innych „azbestowych” chorób opłucnej i osierdzia oraz 114 przypadków pylicy.

Próbuję jeszcze analiz w mniejszej skali: państwo polskie zamykając 28 zakładów azbestowych, zaopiekowało się ich pracownikami. Od ponad 20 lat Instytut Medycyny Pracy w Łodzi koordynuje poświęcony im program Amiantus. – Przebadaliśmy ponad osiem tysięcy osób, w większości mężczyzn – mówi Beata Świątkowska, koordynatorka programu. – U co czwartej osoby zdiagnozowaliśmy chorobę spowodowaną przez azbest.

Większość byłych pracowników choruje na pylicę azbestową, ale prawie 200 zachorowało na złośliwe nowotwory. Zmiany w płucach ma 65 proc. pacjentów programu Amiantus.

Przyjadą, jak przyjadą

Kolejny problem to my – klienci dawnych fabryk eternitowych. Jak bardzo jesteśmy narażeni? W 2009 r. ruszył Program Oczyszczania Kraju z Azbestu na lata 2009-2032. Najpierw chciano zinwentaryzować cały azbest w kraju, potem zachęcić ludzi do wymiany eternitowych dachów, rur i izolacji, a następnie za darmo truciznę od nich odebrać, zawieźć na składowiska i zakopać. Całość pracy wykonują samorządy (głównie gminy) dofinansowane przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii oraz Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, wspierane przez Państwową Inspekcję Pracy i prywatne firmy.

Cel był jasny: pozbyć się całego azbestu do 2032 r. Byliśmy pierwszym krajem w Europie, który tak ambitnie podszedł do sprawy. I jak dotąd jedynym, bo strategię usuwania azbestu ma oprócz nas tylko Flandria, jeden z regionów Belgii. W 2013 r. chwalił nas za to nawet Parlament Europejski i apelował do innych krajów, by szły śladem Polski. Po ponad 12 latach działania programu wiadomo, że się nie uda: usunęliśmy ledwie 17 proc. zinwentaryzowanego azbestu, a zinwentaryzowaliśmy niewiele ponad połowę całości. Eksperci szacują ilość wyrobów azbestowych w Polsce na około 15 mln ton. Przy obecnym tempie pozbędziemy się wszystkiego za 121 lat. – Nie byłabym taką optymistką – mówi prof. Daniela Szymańska z Katedry Studiów Miejskich i Rozwoju Regionalnego UMK w Toruniu. – Patrząc na różnice w postępach poszczególnych gmin, to 120 lat może nam nie wystarczyć.

Dlaczego idzie nam tak wolno? Realizacja programu była pod lupą NIK w 2016 i 2022 r. Wnioski były podobne: brakuje mocy prawnej i pieniędzy. Program usuwania azbestu nigdy nie doczekał się rangi ustawy, jest jedynie uchwałą Rady Ministrów, więc wiele samorządów realizuje go po łebkach. Na 31 skontrolowanych w tym roku samorządów aż 16 nie robiło obowiązkowej inwentaryzacji azbestu nawet we własnych budynkach. Przez ostatnie pięć lat żaden burmistrz, wójt czy prezydent nie zdecydował się też na zgłoszenie naruszeń związanych z azbestem.

Sam program też ma swoje absurdy – jego sercem jest Baza Azbestowa. To tu wprowadza się wyniki inwentaryzacji i rejestruje usunięcie kolejnych kilogramów azbestu. Tylko że od 12 lat nadal są problemy z jej używaniem – interfejs jest toporny, przez co łatwo o błąd. Według NIK błędne dane w bazie miało 18 z 23 gmin.

By zobaczyć, jak usuwanie działa w praktyce, nie trzeba daleko szukać – rakotwórczy minerał jest na polskiej wsi wszechobecny. Drogą krajową nr 94 wyjeżdżam z Krakowa w stronę Olkusza. Dziwię się, bo po raz pierwszy widzę to, co oczy zawsze bezwiednie omijały. Na chodnikach, podjazdach i podwórkach co chwilę dostrzegam stosy płyt eternitowych. W dwóch wsiach, Jerzmanowicach i Białym Kościele, mijam 10 takich przydrożnych stert – jedna co kilometr.

Rozmawiam z właścicielami. Zrobili remont dachu, stary azbest zgodnie z zasadami ułożyli na palecie, owinęli folią, zgłosili do gminy i czekają. Jeden trzy miesiące, drugi pół roku, trzeci półtora. Gminy ustalają harmonogramy według własnej woli, nie obowiązują ich żadne terminy. Przyjadą, jak przyjadą, najczęściej kiedy zbierze się więcej „zamówień”. Do tego czasu płyty eternitowe, często połamane, stoją sobie na chodniku. Folią z czasem zajmie się deszcz i wiatr. Naprawdę dobrze zabezpieczona była tylko jedna paleta.

Zatrzymuję się przy innej – czeka na utylizację już ponad rok. Metrowego stosu falistego eternitu nie zabezpiecza nic, resztki folii walają się na ziemi. Właściciela nie ma, wyjechał do Niemiec, dom wynajmuje rodzinie z Ukrainy. Z lokatorami kontaktuje się jego szwagier, ale ze mną o porzuconym azbeście rozmawiać nie chce. Do małżeństwa z Ukrainy tylko się lekko uśmiecham i delikatnie sugeruję, żeby kupili rolkę streczu i owinęli te płyty. Obiecują, że jutro.

Do ponownej oceny

Nie ma powodu, by całą winę za takie sterty przerzucać na mieszkańców – to dzięki nim mamy jakiekolwiek, choć mizerne, postępy w usuwaniu niebezpieczeństwa. To, że gmina odbierze od nich azbest za darmo, jest niewielką pomocą, bo utylizacja toksycznych płyt to maksymalnie 10 proc. kosztów nowego dachu.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

Abp WIKTOR SKWORC: Nie zwracamy uwagi, czym palimy w piecach, produkujemy niebotyczne ilości śmieci, kupujemy więcej, niż możemy zjeść. Taka postawa powinna być oceniona w kategorii grzechu ciężkiego >>>>


Brak finansowania to największa luka narodowej strategii. Poza funkcjonującym w zaledwie dwóch małopolskich gminach (Krzeszowice, Andrychów) Szwajcarsko-Polskim Programie Współpracy i niektórymi propozycjami dla rolników nikt nie oferuje wsparcia w remoncie dachów czy wymianie azbestowej izolacji. Efekt jest oczywisty: ludzie odnawiają tylko to, na co mają pieniądze i na czym im zależy. Jeśli parę azbestowych płyt przy okazji wyląduje na składowisku odpadów, jest to zazwyczaj skutek uboczny. Gospodarze, z którymi rozmawiałem, cieszyli się z nowych dachów w domach, ale równocześnie machali ręką na połamany eternit w stojącej obok szopie, składziku czy garażu. – Na to przyjdzie czas – mówili.

A czas jest kluczowy. Azbestowy dach jest w pełni bezpieczny… dopóki jest w dobrym stanie. Kiedy zaczyna pękać i kruszyć się, należy go jak najszybciej wymienić. Teoretycznie podczas azbestowych inwentaryzacji każdemu materiałowi przypisuje się jeden z trzech stopni „pilności”. Tylko że te normy w 2010 r. rozluźniono tak, że uszkodzony dach Starostwa Powiatowego w Brzezinach, który na początku kwalifikował się do natychmiastowej wymiany, po aktualizacji programu nagle wymagał jedynie „ponownej oceny za 5 lat”. A po drugie: przepis jest od początku martwy, bo nie ma żadnego instrumentu, który nakłoni właściciela, by własne pieniądze przeznaczył na remont szopy na narzędzia zamiast domu.

Nie tylko starsi panowie

Pomimo wszystkich błędów i porażek Polska i tak jest jednym z europejskich liderów w walce z azbestem. Wiele krajów, jak Słowenia, Chorwacja i Hiszpania, nie ma pojęcia, gdzie i ile azbestu mają, albo opierają się na danych organizacji pozarządowych. Rząd Holandii chciał nakazać wymianę wszystkich eternitowych dachów do 2024 r., ale Senat odrzucił ten pomysł.

Włosi szacują, że usuwanie azbestu zajmie im od 60 do 100 lat. Ezio Bonanni, prezes Narodowego Obserwatorium Azbestowego, twierdzi, że w kraju zostało jeszcze 40 mln ton, a narażonych jest 350 tys. uczniów z 2400 szkół. W Wielkiej Brytanii 90 proc. publicznych szpitali i 81 proc. szkół zawiera azbest, a kraj nadal nie uzgodnił żadnej strategii. Wiele z tych krajów właśnie teraz debatuje nad bardziej zdecydowanymi działaniami.

Jedynym wyjątkiem poza Polską jest wspomniana belgijska Flandria. Na utylizację czeka tam 2,3 mln ton azbestu. W życie właśnie wszedł przepis, który nie pozwala właścicielowi sprzedać domu zbudowanego przed 2001 r., jeśli nie posiada certyfikatu „wolny od azbestu”. Za 10 lat dokument będzie obowiązkowy dla wszystkich właścicieli starych domów.

Wszystkie te działania są podejmowane, bo coraz więcej danych wskazuje, że punktowe zagrożenie dla dawnych pracowników zakładów przerodziło się w szerszy problem. Jego symbolem jest historia Helen Bone, 40-letniej byłej pielęgniarki z Middlesbrough w Anglii. Rok temu wykryto u niej międzybłoniaka. Bone nigdy nie pracowała z azbestem, nie wdychała chmur pyłu. Po prostu spędziła w azbestowych budynkach większość życia, jako uczennica, pacjentka, pielęgniarka. – Myślałam, że to choroba starszych panów. Teraz na grupach wsparcia widzę, że choruje coraz więcej kobiet – mówi w rozmowie z Katharine Quarmby.

W Szwecji, która zakazała azbestu już w 1982 r., zachorowalność na międzybłoniaka nadal rośnie. W Polsce w 2019 r. ten nowotwór zdiagnozowano u 104 kobiet, najmłodsza nie miała nawet 35 lat.

BHP się nie przyjęło

Z azbestem będziemy zmagać się przez dekady. Błędów przeszłości nie naprawimy, ale w trakcie śledztwa sprawdziliśmy, jak możemy uniknąć kolejnych. Musimy się przygotować na to, że usuwanie azbestu na wielką skalę wydarzy się niezależnie od tego, czy kraje UE ­opracują podobne do polskiej strategie czy nie. Przyczyną będą zmiany klimatu.

Jednym z filarów „Polityki energetycznej Polski do 2040 r.” jest ­efektywność energetyczna. Do 2030 r. mamy zredukować zużycie prądu i paliw o 23 proc. Dalej idące plany wpisała Unia do Zielonego Ładu. A to oznacza wielki remont, termomodernizacje, przerabianie domów na pasywne. W myśl unijnej strategii Renovation Wave nawet 35 mln budynków będzie wymagało odnowienia lub wyburzenia. Wiele będzie zawierać azbest. Dodatkowe miliony metrów kwadratowych eternitowych dachów po prostu się rozpadną. O bezpieczeństwo tych, którzy będą je utylizować, trzeba zadbać już teraz.

Jak to się często odbywa według obecnych standardów, opowiada mi Rafał. Mieszka w Sąspowie pod Krakowem. Azbestowy dach wymieniali 12 lat temu, ale z rozmów z okolicznymi mieszkańcami wie, że gdzie indziej niewiele się zmieniło. – Ten dom pamięta jeszcze komunę, więc cały eternit był przybity gwoździami, a zamiast podkładek były stare monety jednozłotowe – mówi Rafał. – Dawniej się ich używało, bo były miękkie i tańsze niż zwykłe podkładki. Tylko ciężko było je podważyć. Wiesz, co zrobiła ekipa budowlana? Wzięli szlifierkę i zaczęli je odcinać od płyt azbestowych. Widziałeś kiedyś, co się dzieje, jak szlifierką dotkniesz azbestu?

Widziałem raz. Nic innego nie kurzy się tak bardzo jak azbest. Dlatego według przepisów wszystkie prace przy nim trzeba robić w kombinezonach i na mokro, bo pył nie unosi się w wilgotnym powietrzu. Rafał: – Było ciepło, oni robili ten dach rozebrani do pasa. Z góry zrzucali na ziemię płyty, łamało się wszystko. Pytam, czy nie zwariowali. Odpowiedzieli, że już dziesięć lat to robią.

Eternit rok czekał na podwórku. Rafał mieszka na skraju wsi, więc nigdy nie było po drodze. – Po roku zadzwonili, że przyjadą go zabrać. Wyobrażałem sobie gości w białych kombinezonach. A znów zobaczyłem gołych do pasa dwudziestoparolatków. Powiedzieli „dzień dobry” i zaczęli z rozmachem wrzucać te płyty na ciężarówkę.

Ten smutny obraz potwierdzają statystyki Państwowej Inspekcji Pracy. W 2021 r. inspektorzy przeprowadzili 188 kontroli w firmach zajmujących się usuwaniem azbestu. Trudno znaleźć taką, która skończyłaby się dobrze. 48 proc. firm źle magazynowało azbest, 42 proc. źle organizowało stanowiska pracy, 38 proc. nie zapewniało dobrych środków ochrony osobistej.

W Polsce trwają prace nad ustawą azbestową z prawdziwego zdarzenia, projekt mamy poznać w przyszłym roku. Regulacją usuwania go po raz pierwszy zajmuje się też Unia Europejska, która zaraz będzie wypłacać miliardy euro na inwestycje w efektywność energetyczną i ograniczanie emisji (sam tylko KPO jest warty 724 mld euro), a politycy potraktowali poważnie szacunki naukowców o 90 tys. śmiertelnych ofiar azbestu rocznie w Europie.

Parlament Europejski przeważającą większością głosów poparł projekt inwentaryzacji azbestu w całej UE, odszkodowań dla ofiar i stukrotne zmniejszenie dopuszczalnego poziomu narażenia pracowników na azbest. Komisja Europejska proponuje jednak dużo mniej restrykcyjne rozwiązania.

W tym samym czasie brytyjska pielęgniarka Helen Bone mówi: – Tęsknię za swoją pracą i dawnym życiem. To jest niesprawiedliwe, by pisać testament w wieku 40 lat.©℗

Międzynarodowe śledztwo dziennikarskie „Azbest: zabójcze dziedzictwo” jest efektem współpracy dziennikarzy z Investigative Reporting Denmark w Danii, „Knack” w Belgii, „Oštro” w Chorwacji i Słowenii, IRPI we Włoszech, „De Groene Amsterdammer” w Holandii, Grupo Merca2 w Hiszpanii, „Al Jazeera English” w Wielkiej Brytanii oraz Fundacji Reporterów i „Tygodnika Powszechnego” w Polsce. Projekt powstał dzięki wsparciu Journalismfund.eu

JAK SIĘ TEGO POZBYĆ?

Wielu z nas ma azbest w domach. Najwięcej informacji dotyczących jego inwentaryzacji, usuwania i możliwości dofinansowania, wraz z listą prowadzonych przez samorządy programów, znajduje się na stronach portalu www.bazaazbestowa.gov.pl

ZDEJMIJ

Pierwszy krok to inwentaryzacja. Informację przesyłamy do urzędu gminy (osoby fizyczne) lub marszałkowskiego (osoby prawne). Większość gmin prowadzi też własne inwentaryzacje.

Tydzień przed rozpoczęciem prac musimy powiadomić nadzór budowlany, inspekcję sanitarną i pracy. Praca z azbestem powinna odbywać się w maskach, „na mokro” i wyłącznie za pomocą narzędzi ręcznych i wolnoobrotowych. Niezależnie, kto jest wykonawcą, przypilnujmy podstawowych zasad BHP; możemy uratować komuś życie.

ZAKOP

Zdemontowany azbest należy szczelnie owinąć grubą folią. Wywozem zajmie się wyspecjalizowana firma wynajęta przez naszą gminę. Rakotwórcze rury i płyty dachowe trafią na specjalne składowiska, gdzie zakopuje się je w dołach zwanych mogilnikami. W Bazie Azbestowej znajduje się 59 takich składowisk, ale tylko 34 są czynne – pozostałe już się wypełniły, a dwa są dopiero w planach.

ZAPOMNIJ?

Czy istnieją inne opcje niż zakopywanie azbestu? W 2012 r. naukowcy z AGH w Krakowie pod kierunkiem prof. Macieja Pawlikowskiego opatentowali technologię niszczenia azbestu. Minerał miesza się z odpadami, np. z hałd górniczych, i podgrzewa do wysokiej temperatury. Otrzymana w ten sposób cegła nie zawiera rakotwórczych włókien, ma formę granulatu i można ją ponownie wykorzystać, choćby jako dodatek do betonu.

Polskie prawo zabrania przetwarzania azbestu, uznając to za zbyt niebezpieczne, więc technologia z Krakowa po udanych testach nigdy nie weszła w życie. Jak dotąd żaden kraj nie zdecydował się na unieszkodliwianie azbestu na większą skalę. © (P) KS

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter „Tygodnika Powszechnego”, członek zespołu Fundacji Reporterów. Pisze o kwestiach społecznych i relacjach człowieka z naturą, tworzy podkasty, występuje jako mówca. Laureat Festiwalu Wrażliwego i Nagrody Młodych Dziennikarzy. Piękno przyrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2022