Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedyś poleciał do Lomé i zaraz na lotnisku trafił do puszki.
Przesłuchał go umundurowany Togijczyk z wielkim koltem za pasem:
– Po coś przyjechał?
– Turystycznie.
– Łżesz! Mów, jak jest: fosforyty? Broń? Ja ci nawet pomogę...
– Tu-ry-sty-cznie!
– Jesteś pewny?
– Absolutnie.
– To bardzo źle.
– Ale dlaczego?
– Ostatnio, jak przylecieli do nas turyści z Europy, to mieliśmy tu próbę zamachu stanu. Więc mów: fosforyty czy broń? A jak nie, to się wynoś następnym samolotem.
No i wyleciał mój biedny znajomy następnym samolotem z niegościnnego kraju. Afrykańczycy to otwarci ludzie, ale lubią wiedzieć, o co chodzi.
Dlatego właśnie Nigeryjczycy byli zaskoczeni, gdy się dowiedzieli, że premier Donald Tusk leci do nich rejsowym samolotem.
Zrobił się taki ambaras, że kwiaty dostało najpierw trzech nawalonych Australijczyków w bermudach, którzy zeszli na płytę lotniska jako pierwsi.
Pomyłka jest wytłumaczalna. Gospodarze doszli do wniosku, że skoro premier nie ma własnego samolotu, to jest gościem ekscentrycznym i luzackim.
Kiedy jednak zobaczyli poważnego człowieka w garniturze i otoczeniu innych poważnych ludzi w garniturach, doszli do wniosku, że chodzi o coś innego.
Zaczęła się zadyma. Żeby zyskać na czasie, wsadzili Tuska do limuzyny i zabrali na przejażdżkę po mieście.
Tymczasem prezydent Nigerii Goodluck Jonathan zaczął nerwowo wydzwaniać do jedynego Polaka, jakiego miał w komórce.
– Cześć, Janek!
– Cześć!
– Jest tu u nas ten wasz Task.
– Tusk. Tak słyszałem.
– OK, Tiusk. Wiesz, że on nie ma samolotu?
– (milczenie)... no, nie ma...
– Ale jak nie ma? To mu kup!
– Słuchaj, u nas to nie jest takie proste.
– Jasne! Wiesz, to ja mu dam samolot, a ty mi potem oddasz. Good idea, Janek?
– Nie, nie, nie! Proszę cię, nie rób tego. To zły pomysł.
– Janek, robisz tu interesy, jesteś poważny gość, ja cię lubię. Wytłumacz mi: o co tu biega?
– (milczenie) Kiedy to skomplikowane...
– Janek, bo się pogniewam!
– No mówię ci, że nie da się tak przez telefon...
– No... świnia jesteś, nie kolega. Ale i tak cię lubię. Wpadaj w sobotę na łychę z lodem, pogadamy. Good luck, Janek!
– Good luck, Goodluck!
Kiedy Donald Tusk skończył przejażdżkę po mieście, odbyły się rozmowy plenarne. Goodluck założył na nie kapelusz. Premier Tusk podkreślił, że Nigeria jest jednym z najszybciej rozwijających się krajów Afryki. Powiedział, że liczy na współpracę w dziedzinach: handlu, rolnictwa, energetyki i polityki obronnej.
Goodluck Jonathan podrapał się za uchem. Zaproponował bezpłatne dostawy zboża do Polski w ramach pomocy humanitarnej. W tym celu oba kraje podpisały porozumienie w sprawie dialogu strategicznego.
– Może nie jesteśmy krezusami, ale przyjaciół nie pozostawimy w biedzie – stwierdził Jonathan, wygłaszając okolicznościowy toast na przyjęciu. – Jedzcie, panowie, do syta!
Dalej wizyta przebiegała w atmosferze wzajemnego zrozumienia.
Była sukcesem.
Oczywiście nie wszystkim (jakie to polskie) ten sukces był w smak:
– Trzy lata po tej straszliwej katastrofie Rzeczpospolita Polska nie jest w stanie kupić porządnego samolotu dla najwyższych władz państwowych. To rzecz przerażająca, która pokazuje skalę niemocy państwa i tchórzostwa polityków. To, że nie kupili porządnego samolotu, nie wynika z ich skromności, tylko ze strachu przed tabloidami i opinią publiczną. Władze Nigerii patrzą na to, jakimi samolotami przylatują do nich przywódcy innych krajów. To już na starcie wizytówka danego kraju – mówił profesor Antoni Dudek.
Patrzcie – profesor, a jątrzy.
Wielki wstyd, panie Dudek!