Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Liturgia poprowadziła nas w ostatnich tygodniach m.in. na spotkanie z „ubogą wdową” (zob. Łk 21, 1-4). Wszyscy ją pamiętamy: wrzuciła do świątynnej skarbony dwa pieniążki (dwa lepty). W moim egzemplarzu Biblii na marginesie tego wydarzenia znajduje się odsyłacz do Drugiego Listu do Koryntian (8, 12): „A gotowość [do podzielenia się] uznaje się nie według tego, czego się nie ma, lecz według tego, co się ma”.
Pragnienie dawania ocenia się wedle tego, co ktoś ma, a nie wedle tego, czego nie ma. To jasne: nikt nie daje tego, czego nie posiada (tak mawiał ks. Franciszek Blachnicki). I szaleństwem byłoby tego od kogokolwiek wymagać. Miała dwa lepty – nie mogła wrzucić dziesięciu.
Na pozór dała mało. Jezus jednak widzi jej ofiarę w zupełnie innych kategoriach. Komentując jej czyn, mówi (dosłownie): „wrzuciła całe swoje życie, które posiadała” (Łk 21, 4). Właśnie tak: w greckim tekście Łukasza majątek wdowy jest określony słowem bios (pánta tòn bion), które najpierw i zwyczajnie oznacza „naturalne, fizyczne życie”, a potem dopiero – w konsekwencji – „środki do życia”.
A więc: „wrzuciła całe swoje życie”. Tym się różniła od wszystkich pozostałych, którzy do skarbony wrzucali po prostu pieniądze – i to raczej zbywające...
Taka dopiero interpretacja wydobywa pełny sens ze stwierdzenia Blachnickiego: „nikt nie daje tego, czego nie posiada”. Każe nam ona bowiem zobaczyć tę wdowę nie tylko jako przykład ewangelicznej rady ubóstwa, ale także jako wzorzec ludzkiej wolności.
Dała siebie/swoje życie – gdyż posiadała siebie/swoje życie.
Ilu z nas może to o sobie powiedzieć?
Czy ja mogę to powiedzieć? Że posiadam siebie? Że trzymam swoje życie we własnych rękach? Nie że ono mi się „dzieje”? Że mam nad nim kontrolę – ja, i nikt inny/nic innego?
Niesłychanie bogata była ta wdowa – być może najbogatsza ze wszystkich w świątyni: miała siebie! Była bogata wolnością. Trudno jej nie zazdrościć.
Być może o tym właśnie myślał papież Franciszek, kiedy w orędziu na ostatni Światowy Dzień Ubogich pisał o ubóstwie, które wyzwala.©