Drenda: Więcej niż jedno zwierzę

Smutnym paradoksem współczesności jest fakt, że choć więcej niż kiedykolwiek mówi się o „życiu eko”, świadomość tego, czego ekologia jako nauka rzeczywiście dotyczy – wzajemnych zależności w przyrodzie i tego, że każdy krok pociąga za sobą szereg innych – wydaje się nikła.

22.05.2023

Czyta się kilka minut

Wrogowie kleszczy na warcie. / OLGA DRENDA
Wrogowie kleszczy na warcie. / OLGA DRENDA

Najpowszechniejsi przedstawiciele fauny w Polsce to pewien owad w kropki i pewien zielony płaz. Nie brakuje ich w miastach, a ostatnio również i na wsiach – pod tym względem są zdecydowanie gatunkami dominującymi. To jednak symboliczna zwierzyna świata handlu – a ta żywa, wielogatunkowa, zamieszkująca pola, rzeki, bagna i osiedla, stopniowo ubożeje. Coraz trudniej kochać wróbelka (do jasnej cholery), bo tym pospolitym niegdyś ptakom nie sprzyja traktowane agresywną chemią i betonem środowisko. Żywą żabę, nie taką, u której kupuje się hot-dogi, również rzadziej widujemy. W tych nieprzyjaznych warunkach najlepiej radzą sobie zwierzęta bezpardonowo rozpychające się w świecie skrzydłami, dziobami i odnóżami, zwierzęta przez ludzi nielubiane, wobec innych stworzeń napastliwe, głośne, inteligentne i rozmiłowane w konsumpcji śmieci; zwierzęta wyrzutki: wrony, gołębie, szczury. 

To od natury odpycha, wyobcowuje i sprawia, że niektórzy z nas wolą żyć w atrapie. Trawnik, łąka kojarzy się dziś wielu ludziom z miejscem, w którym najłatwiej spotkać kleszcza, bo jego naturalni konsumenci, czyli ropuchy, wróble, chrząszcze znikają z krajobrazu, a gospodarskie kury, wyjątkowych smakoszy kleszczy, skazano na chów przemysłowy. W świecie, w którym ludzie daremnie walczą o bezpieczeństwo i sterylność, dobrze i coraz lepiej mają się tylko najbardziej agresywne gatunki, bo ich naturalni przeciwnicy giną po drodze. Smutnym paradoksem współczesności jest fakt, że choć więcej niż kiedykolwiek mówi się o „życiu eko”, świadomość tego, czego ekologia jako nauka rzeczywiście dotyczy – wzajemnych zależności w przyrodzie i tego, że każdy krok pociąga za sobą szereg innych – wydaje się nikła.

Zastanawiałam się nad tym nie tylko dlatego, że nareszcie doczekaliśmy się prawdziwej wiosny, ale też z przyczyn jajecznych. Oto w centrum Warszawy wylądowało jajo, a dokładniej rzeźba dźwiękowa Joanny Rajkowskiej „Pisklę”. Przystawiając do niego ucho, możemy usłyszeć odgłosy wykluwającego się pisklaka drozda. Jajo jest zaskakujące, jajcarskie i fotogeniczne, czyli ma wszystkie cechy oczekiwane od rzeźby w przestrzeni publicznej, a jako inwestycja miasta gwarantuje również rozrywkę w postaci internetowej inby na temat tego, na co lepiej wydać pieniądze – same zalety. Element ironii wprowadza dodatkowo obecność rzeźby nawiązującej do natury na placu, który często krytykowano za niedostatek zieleni. Dowiedziawszy się o instalacji, pomyślałam: jakie jest prawdopodobieństwo, że spotkamy dość powszechnego przecież na naszym kawałku ziemi drozda we własnej okolicy? I dalej: jaka jest szansa, że go rozpoznamy – po śpiewie, którego repertuar ma wyjątkowo bogaty, czy po charakterystycznych plamkach na upierzeniu?

Na pewno nieprzypadkowo ten właśnie ptak zainspirował rzeźbę Rajkowskiej. Skorupki jaj drozda to cud natury. W języku angielskim istnieje wywodzące się od nich określenie na jasny odcień niebieskiego – eggshell blue. Jaśniejsze niż właśnie ta barwa oczy miał mieć adresat piosenki „Diamonds and Rust” Joan Baez, czyli nie kto inny, jak Bob Dylan. To tylko jeden z wielu śladów drozda w kulturze, zwłaszcza w USA i Kanadzie, gdzie ptak uważany jest za zwiastuna wiosny. Zaludnia amerykańską poezję, np. wiersze Emily Dickinson („Czy drozda co zdrętwiał, powrócę / Na jego uścielenie, / Na darmo żyć nie będę” – przeł. T. Pelka) i Roberta Frosta – przy czym tam jest to drozd wędrowny (american robin), a nie ten, który metaforycznie zniósł jajo w Warszawie, czyli drozd śpiewak (song thrush). Tego woleli dla odmiany poeci angielscy, jak Robert Browning („to mądry drozd śpiewem nas wzrusza / Po dwa razy – nie powiesz, że się gubi w śpiewie, / I jak odtworzyć dawną swą melodię nie wie” – przeł. W. J. Darasz).

Jeśli zapomnimy albo nie dowiemy się, jak śpiewają poszczególne ptaki, osłabnie nie tylko nasza więź z przyrodą, ale staniemy się bardziej wyobcowani z własnej, ludzkiej kultury. Przestaniemy rozumieć np. wspomniane odniesienia w wierszach, ale też muzykę Vivaldiego czy Beethovena. „A jeżeli nie ma podszewki świata? / Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem / Tylko drozdem na gałęzi” – pytał w wierszu Czesław Miłosz. Być może są okoliczności, w których drozd może być znakiem albo wskazówką, by rozglądać się i słuchać uważniej.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2023