Życie na wyspie

Rodzina z powieści Jacobsena na różne sposoby próbuje uporać się z syndromem niewidzialności, którego doświadcza tylko dlatego, że zamieszkuje wyspę na dalekiej skandynawskiej północy.

14.09.2020

Czyta się kilka minut

 / ANNA WEISE / SZ-PHOTO / FORUM
/ ANNA WEISE / SZ-PHOTO / FORUM

Morze jest murem.
Słyszę jak krzyczą mewy –
machają do nas.

TOMAS TRANSTRÖMER, PRZEŁ. M. WASILEWSKA-CHMURA

14 sierpnia 1946 r. Tove Jansson pisała w liście do ukochanej przyjaciółki Evy Konikoff: „Wyspa jest wysoka, ale pozbawiona drzew, na szczycie porośnięta gęstymi krzewami, zmaltretowanymi przez sztormy, poza tym zdobi ją wspaniała flora plażowa. Gdy tak leżałam, gapiąc się w gwiazdy i słuchając wichury, dopadła mnie dzika tęsknota, żeby zamieszkać na tej wyspie – lub ją posiąść”.

Romantyczna tęsknota fińskiej pisarki, potężna determinacja, a także finansowy sukces jej pierwszych książek sprawiły, że pod koniec lat 50. dostała pozwolenie na wydzierżawienie, a później także na zakup jednej z najbardziej wysuniętych w morze wysp Archipelagu Fińskiego. Wyspa stała się rajem Tove. Pozostała nim do końca życia pisarki, choć nawet dziś nie ma na niej ani źródeł słodkiej wody, ani prądu.

Bohaterowie powieści Roya Jacobsena nigdy nie marzyli o wyspie, oni po prostu ją zastali. Gdy kolejno przychodzili na świat, otrzymywali ją w spadku po poprzednich pokoleniach. Wyspa stała się ich tożsamością. Nazwisko Barrøy zawdzięczają właśnie jej (końcówka „øy” oznacza „wyspę”). Dla nich wyspa to zarówno raj, jak i piekło.

Czarny kamień na horyzoncie
Akcja powieści rozgrywa się w trzeciej dekadzie XX wieku. W tym czasie na południowym krańcu Norwegii życie wyglądało zgoła inaczej niż na wyspie. Knut Hamsun dostał Literacką Nagrodę Nobla za „Błogosławieństwo ziemi”. Osiem lat później tę samą nagrodę odebrała Sigrid Undset. Edvard Munch dawno temu wrócił z wojaży po europejskich stolicach (zdążył już stworzyć „Krzyk”, „Madonnę” i „Wampira”). Natomiast Gustav Vigeland tak bardzo rozpędził się w projektowaniu fontanny, że Oslo oddało mu do dyspozycji cały park, który zapełnił rzeźbami.

Bohaterów Jacobsena poznajemy, gdy rodzina liczy pięć osób. Należą do niej: stary wdowiec Martin, jego syn Hans z żoną Marią i trzyletnią córką Ingrid oraz Barbro, nieco opóźniona w rozwoju dwudziestoletnia córka Martina, siostra Hansa. W bezwietrzny lipcowy dzień przypływa pastor, by omówić sprawę chrztu Ingrid. To z jego perspektywy widzimy wyspę po raz pierwszy. Ale czy rzeczywiście ją widzimy?

Pastor zdaje się raczej zastanawiać, jak daleko leży główna wyspa, ta, na której mieszka, ta z kościołem i plebanią, gdzie ludzie żyją w osadzie pełnej domów pomalowanych na biało, z pięknymi ogrodami, ze szkołą i sklepami. Przybysz szacuje czas potrzebny na dotarcie do rodzinnej wioski na ponad dwie godziny wiosłowania, a jego pierwsze spostrzeżenie brzmi: „Ależ to wszystko małe! Domy ledwie widać”. Z naprzeciwka, z jego parafii, wyspa to „czarny kamień na horyzoncie”. Jakby w ogóle nie istniała.

Mieszkańcy Barrøy są niewidzialni dla ludzi z innych części tej morskiej krainy, a tym bardziej dla tych ze stałego lądu. Są niewidzialni dla bezwzględnej przyrody, wśród której mieszkają. Niemal samowystarczalni – żyją z tego, co daje im morze. Uprawiają niewiele. To wynędzniali zbieracze rzeczy wyrzucanych przez falę. Gromadzą „korki, beczki, konopie, kawałki drewna i pływaki sieciowe (...), skrzynki na ryby, wiosła, osęki, drewniane bloczki burtowe, czerpaki, żerdzie, deski i szczątki łodzi”. Coroczne wyprawy Hansa na połowy na Lofotach, trwające od stycznia do kwietnia, to jedyne podróże w dalsze rejony. Poza nim nikt nie rusza się z miejsca. Zresztą wypady Hansa nie czynią go społecznie bardziej „widzialnym”, skoro cel jego podróży znajduje się w jeszcze mniej dostępnym miejscu dzikiej północy. Nie ma to nic wspólnego z przygodą. Połowy są jedynym sposobem na utrzymanie ­rodziny.

Porównanie Klovharun, letniej ostoi Tove, z położoną na Morzu Północnym Barrøy, gdzie bohaterowie Jacobsena mieszkają cały czas, na pierwszy rzut oka może wydawać się nieuzasadnione. Jest jednak inaczej. Wystarczy przypomnieć, że Jansson również była zafascynowana mrocznością wyspy i czyhającymi tam na człowieka niebezpieczeństwami. A w czasie wojny, gdy bombardowano Helsinki, czuła się na morzu dużo ­bezpieczniej.

W liście do Mai Vanii z 1 września 1967 r. zwierzała się: „Nigdy nie widziałam wyspy takiej, jaką jest teraz, kiedy nadchodzi jesień. Nie ma tu żadnych barw pożegnalnych, one się tylko wymazują, mieszanina zwiędłej szarości i brązu, wyspa kurczy się i jakby wciąga w deszcze, a morze i wieczory są dramatyczne z tymi swoimi pustoszącymi zachodami i ławicami chmur. Ciemność na takiej wyspie jest taka, jakbyś stała na końcu świata, a wszystkie odgłosy nocy potężnieją i ma się wrażenie absolutnej samotności – natura przestaje być ramą Twojego istnienia, wyrzuca Cię na peryferie i wspaniale dominuje. Nagle jest tylko morze i wielkie dramatyczne jesienne sklepienia. Dziwne, im krajobraz robi się mniej przyjazny, tym mniej chce mi się stąd wyjeżdżać – miasto jako schronienie wydaje się groźne”.

Budowanie domu
Roy Jacobsen wychował się w robotniczej rodzinie w Oslo. Rodzice spędzali urlopy na wyspie na północy kraju, skąd pochodziła matka. Pisarz mówi o tych wyjazdach „tak zwane wakacje”, bo letnie miesiące dla wyspiarzy, podobnie jak dla rolników, nigdy nie oznaczały wypoczynku, lecz kolejne etapy pracy. Wciąż coś budowali. Nic więc dziwnego, że dziś, po wydaniu przeszło dwudziestu powieści, określa się Jacobsena mianem „pisarza, który w każdej swojej książce buduje dom”.

Ale nie tylko doświadczenia z dzieciństwa doprowadziły go do fascynacji pracą fizyczną i rzemiosłem. Po roku studiów na wydziale matematyki, wiedziony Kunderowskim mottem „życie jest gdzie indziej”, sam postanowił na dłużej osiąść na rodzinnej wyspie w regionie Helgeland w Nordlandii i kontynuować dzieło przodków. W latach 1979-86 imał się wielu zawodów, od stolarki po wielorybnictwo. To również tam, na surowej Północy, młody Jacobsen poznał kobietę, która opowiedziała mu historię swojego życia (opowieść ta stała się zalążkiem jego późniejszego dzieła).

Kobieta przeżyła na wyspie, wyłącznie w towarzystwie męża, 53 lata. „To dwa razy dłużej niż światowej sławy rozbitek Robinson Kruzoe” – żartował Jacobsen w jednym z wywiadów. W zasłyszaną historię wplótł losy własnej matki, typowej przedstawicielki pokolenia, które w połowie XX w. masowo przenosiło się do miast – kobiety silnej, zdeterminowanej, niewykształconej, lecz inteligentnej, obdarzonej znakomitą intuicją, boleśnie doświadczonej przez trudne warunki życia, a potem dramat II wojny światowej.

Najwyrazistszą postacią „Niewidzialnych” – pierwszego tomu powieściowej trylogii, na którą składają się jeszcze „Białe morze” i „Oczy z Rigela” – jest mała Ingrid. To właśnie ona odważy się opuścić wyspę. Ingrid jest „córką morza, nie widzi w łamiących się falach niebezpieczeństwa i zagrożenia, tylko drogę i rozwiązanie większości problemów”. Jak Tove Jansson oraz większość postaci z jej muminkowej serii, które uwielbiają niepogodę, sztormy, wichury, burze i katastrofy naturalne.

Niełatwo nam, szczurom lądowym, uwierzyć, że silny wiatr na otwartej lodowatej wodzie nie jest zagrożeniem, lecz zapowiedzią zmiany, a nawet źródłem frajdy. W ogóle zresztą nie potrafimy mówić i pisać w Polsce o morzu, przynajmniej nie tak jak Skandynawowie. Przez wieki odcięci od linii brzegowej, uprawialiśmy ziemię, dlatego nasza kultura, a zatem i język, są mocno do ziemi przywiązane. Pisał o tym Leonard Neuger, tłumacz Tomasa Tranströmera, poety z archipelagu:

„Tranströmer, jego dziadek ze strony matki, ich rodzina – wszyscy mieszkali nad morzem, z morza żyli, toteż fauna nadmorska to ich świat najbliższy, dobrze znany, choć nieoswojony. Dla mnie, krakusa, na okładce jest przede wszystkim ptak. No… może jakaś mewa, może rybitwa. Nie rozróżniam. Podobnie jak łódek, statków, barek, żagli, różnych stanów morza itp. – od tej jakże istotnej części Szwecji jestem na zawsze odcięty”. Należy zatem ukłonić się nisko Iwonie Zimnickiej, która w sposób mistrzowski przełożyła opowieść o krainie Barrøy na język polski.

„Na wyspie wszystko, co dzikie, ma nazwę. (...) A wszystko, co udomowione, ma i nazwę, i imię”. Barrøyowie nadają imiona nie tylko krowom, owcom i kotom, ale całej przestrzeni, która ich otacza. Jest tu zatem Leśna Wyspa, Wydrza Wysepka, Moroszkowa Wyspa, Szkiery Maskonurów, jest Ogród Piersiowy, Ogród Kamienny, Ogród Różany i Lasek Miłości. Robią to, rzecz jasna, dla ułatwienia sobie życia, dla udomowienia przestrzeni. Z pewnością nie zdają sobie sprawy, że takie chrzczenie ogrodów i wysepek jest aktem performatywnym: przez nadanie nazwy rzeczywistość wokół nich staje się na zawsze określona, zobiektywizowana, nawet jeśli wymyślonych określeń nie znajdziemy na żadnej z map.

Po stronie widzialnego
Hans i Maria Barrøyowie zdają sobie sprawę, że świat się zmienia. Lata 20. i 30. XX w. to czas, kiedy rozwój cywilizacji dociera również na daleką północ. Dlatego nie przestają udoskonalać swojego domu. Najpierw budują przystań, mozolnie zbierają i zwożą drewno, znoszą kamienie. Pierwsze próby kończą się porażką, kolejne sztormy rujnują owoc ich pracy. Wreszcie się udaje. Keja jest gotowa, choć Maria uważa, że nowe nabrzeże zniszczyło im widok z okna. Hans natomiast postrzega swoje dzieło nie tylko jako triumf, „lecz również (...) zobowiązujący początek”.

Stara się o przyłączenie Barrøy do trasy kutra z mleczarni. Dzięki temu trzy razy w tygodniu będą mogli oddawać bańki z mlekiem, a w razie potrzeby skorzystać z szybkiego transportu. Ponieważ ich wyspa nie leży na trasie mleczarskiej łodzi, przedsięwzięcie wymaga pisania wielu petycji, spotkań z zarządem gminy oraz niemałego poświęcenia. Urząd przyjmie wniosek Hansa, jeśli ten zgodzi się na wybudowanie u siebie latarni morskiej (wyspa leży na trasie żeglugi i wymaga oświetlenia). Decyzja zapadnie dopiero po roku. Gdy Barrøyowie podpiszą wreszcie umowę, będą wracać do domu jak młodzi ludzie, którzy wreszcie „otworzyli się na świat, zmienili się w stały punkt na mapie, widoczny punkt”. Lecz czy rzeczywiście latarnia odmieni ich życie na tyle, by przestali być niewidzialni?

Odpowiedzi szukam w kolejnych dwóch tomach opowieści Jacobsena. I, jak mi się zdaje, znajduję ją w „Oczach z Rigela”. Rok po zakończeniu wojny dorosła już Ingrid wyrusza z niespełna roczną córką Kają na poszukiwanie ojca dziewczynki, Rosjanina, odratowanego jeńca, rozbitka z Barrøy. „Oczy z Rigela”, napisane innym językiem niż „Niewidzialni”, pod względem gatunkowym stanowią baśń z typowo linearną narracją zataczającą koło: bohaterka opuszcza bezpieczny dom, natrafia na niebezpieczeństwa, uczy się świata i wraca ­odmieniona.

Jacobsen wykorzystał ten na pozór banalny schemat w sposób arcydzielny. Pozwolił swojej bohaterce opowiedzieć historię II wojny światowej w Norwegii poprzez niedopowiedzenia, tajemnice i traumy tej garstki ludzi, których Ingrid spotyka na swej drodze. Bo choć tych spotkań jest niewiele, to i tak więcej niż w całym dotychczasowym życiu bohaterki, a przecież jej wędrówka prowadzi przez najdziksze tereny Skandynawii. Wszystko to, co w tych ludziach niewypowiedziane i niewidzialne, powoli staje się dla Ingrid jasne, nie dlatego, że cechuje ją niespotykana inteligencja, ale ponieważ ufa swojej kobiecej intuicji.

Wędrówka bohaterki z córką na brzuchu i plecakiem na plecach jest obrazkiem jakby wyjętym z Biblii. Oto norweska Maryja z dzieciątkiem przemierza lasy i jeziora, przedziera się przez granicę do Szwecji, poszukuje schronienia i ojca dziecka. Ten biblijny motyw pojawiał się w literaturze wielokrotnie, również u Tove Jansson – w pierwszej części jej serii, w tomie zatytułowanym „Małe trolle i duża powódź”, Mamusia i Muminek szukają Tatusia i domu, a po drodze przeżywają wielką powódź. I tu, jak w „Oczach z Rigela”, wędrówka „odbywa się” tuż po wojnie (książka Jansson ukazała się w 1945 r.).

Ingrid jest niewątpliwie naiwna, lecz udaje jej się postępować rozsądnie i ostrożnie. Do bagażu dołącza stary blok rysunkowy z czasów szkolnych i ołówek. Notuje nazwy, nazwiska i daty kolejnych etapów wędrówki. Po co? Dla kogo? Dla córki? Cóż za romantyczny, niepodobny do niej pomysł! A kiedy na początku sierpnia 1946 r. dociera do kresu drogi, do obozu koncentracyjnego Sonderlager Mysen, w pobliskim miasteczku wchodzi do atelier fotografa i po raz pierwszy w życiu pozwala się sfotografować. Ingrid Barrøy i jej córka Kaja. Wreszcie zobaczone, dostrzeżone, widziane, widzialne.

W latach 80. Tove Jansson i jej życiowa partnerka Tuulikki Pietilä zaczęły planować opuszczenie wyspy. Mieszkanie tam przez kilka miesięcy w roku mogło być, zwłaszcza dla dwóch starszych pań, ryzykowne. W liście z 30 czerwca 1985 r. zaadresowanym do szwedzkiego redaktora Åkego Runnquista autorka napisała: „Mamy na wyspie jedno jedyne drzewo, jarzębinę, o które bardzo się troszczymy. Wiosną wydała nam się całkiem martwa – po tych mrozach. A teraz wypuszcza pąki! Czyż to nie wspaniałe?!”.©

ROY JACOBSEN (ur. 1954) – jeden z najbardziej uznanych współczesnych pisarzy norweskich. Debiutował w 1982 r. zbiorem opowiadań „Fangeliv” („Więzienne życie”). Był dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Rady Nordyckiej. W 2017 r. jego powieść „Niewidzialni” trafiła do finału Międzynarodowej Nagrody Bookera. Jego książki przełożono na ponad trzydzieści języków.

21 października z ROYEM JACOBSENEM porozmawia na Festiwalu Conrada Justyna Czechowska.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2020

Artykuł pochodzi z dodatku „Magazyn Conrad nr 2/2020