Zwycięzca bierze wszystko

Nowe badania zakwestionowały wywodzący się od Darwina pogląd, zgodnie z którym dobór płciowy najsilniej działa na samców w tych populacjach, w których niewiele jest samic.

19.07.2021

Czyta się kilka minut

Rykowisko: samiec jelenia szlachetnego reklamuje się przed łaniami. / KRIS / ADOBE STOCK
Rykowisko: samiec jelenia szlachetnego reklamuje się przed łaniami. / KRIS / ADOBE STOCK

Dorosłe samce mirungi północnej, zwane też słoniami morskimi północnymi, mogą osiągać wagę przekraczającą 3500 kg. Samice są znacznie mniejsze – zwykle ważą 400–800 kg. Samce i samice należące do tego samego gatunku mogą różnić się rozmaitymi cechami – np. samce często są obdarzone jakimiś elementami ozdobnymi (pawie ogony) albo występują u nich określone zachowania godowe (pojedynki jeleni), ale gdy idzie o różnice w rozmiarach ciała, to – wśród ssaków – słonie morskie są rekordzistami. Dla porównania, u ludzi przeciętne różnice w rozmiarach ciała kobiet i mężczyzn sięgają ok. 15 proc., u niektórych zaś małp, takich jak goryle czy pawiany, mogą wynosić 50–100 proc.

Tego rodzaju różnice, fachowo zwane dymorfizmem płciowym, pojawiają się, gdy na obie płcie działają nieco inne presje selekcyjne. Mogą one być wywoływane czynnikami ekologicznymi, takimi jak drapieżniki czy pasożyty. Na przykład u bawołów afrykańskich samce nawet siedmiokrotnie częściej niż samice giną w paszczach lwów – ponieważ samice, choć są mniejsze i słabiej uzbrojone, w przeciwieństwie do samców trzymają się razem i z tego powodu stanowią dla drapieżników bardziej problematyczny łup.

Ale najczęściej dymorfizm płciowy wynika z odmiennych strategii reprodukcyjnych samców i samic oraz przyjmowanych przez nie ról płciowych. Osobniki męskie w teorii mogą zapłodnić wiele partnerek w krótkim czasie, więc opłaca im się o nie rywalizować z innymi samcami (do czego przydają się chociażby większe od konkurentów rozmiary). U samic duża liczba partnerów nie przekłada się na większą liczbę dzieci – dlatego ważniejsza jest dla nich jakość tych samców, które zostaną ojcami ich dzieci. W konsekwencji to osobniki męskie najczęściej muszą się czymś zareklamować – zwycięskim pojedynkiem, uwodzicielskim tańcem czy śpiewem albo atrakcyjnym wyglądem. Czyli czymś, co albo będzie wskaźnikiem ich genetycznej jakości, albo zaspokoi pojawiające się z innych powodów czysto estetyczne preferencje samic.

Oczywiście, nie u wszystkich gatunków ewolucja poszła dokładnie tym torem. Niekiedy dymorfizm płciowy jest „odwrócony” – to samice są większe od samców, bo one biorą na siebie bardziej niebezpieczne czy wymagające zadania, takie jak polowanie, podczas gdy osobniki męskie wysiadują jaja. Takie zjawisko jest dość częste np. u sokołów. W przypadku zwierząt monogamicznych dymorfizm nie występuje lub jest minimalny, bo i samcom, i samicom bardziej opłaca się inwestować zasoby w wychowanie potomstwa niż w efektowne reklamy. Jeśli samice nie są skłonne do zdrady swoich stałych partnerów (albo nie mają ku temu zbyt wielu okazji), to nawet najbardziej seksownemu samcowi nie uda się spłodzić większej liczby dzieci niż przeciętniakowi.

Darwin, który jako pierwszy opisał to zjawisko dokładnie 150 lat temu i nadał mu nazwę doboru płciowego, był przekonany, że jego główną siłą napędową są zaburzone proporcje płci w populacjach. Jeśli w danym gatunku z jakiegoś powodu w stadzie występuje znacznie więcej samców niż samic – rozumował Darwin – to samce będą musiały ostro pracować na to, by mieć szansę spłodzić potomstwo. Będą rywalizować bezpośrednio z innymi samcami – co doprowadzi do pojawienia się pojedynków, uzbrojenia, zwiększonych rozmiarów itd. – a także pośrednio, ze względu na preferencje estetyczne samic, wskutek czego wyewoluują u nich rozmaite ornamenty płciowe.

Hipoteza Darwina wydawała się przekonująca, ale opublikowana w maju tego roku w czasopiśmie „Evolution” praca Andrása Likera z Uniwersytetu Panońskiego i jego współpracowników prowadzi do innych wniosków.

Badacze przeanalizowali dane dotyczące proporcji płciowych w populacjach oraz rozmiarów ciała u 462 gatunków gadów, ptaków i ssaków. Potwierdziły one Darwinowską intuicję, zgodnie z którą nierówne proporcje płciowe w populacjach wzmagają różnice w rozmiarach ciała samców i samic – ale zakwestionowały zaproponowane przez Darwina wyjaśnienie. Okazało się, że w populacjach złożonych z nierównej liczby samców i samic dobór płciowy działa najsilniej na rzadszą, a nie częstszą płeć. Czyli im więcej w stadzie występuje samic niż samców, tym bardziej ci ostatni reklamują się i tym silniej rywalizują między sobą – co przejawia się m.in. zwiększonymi rozmiarami ciała.

Wygląda więc na to, że dobór płciowy działa wedle zasady „zwycięzca bierze wszystko”. Im większe potencjalne zyski (w postaci partnerów i dzieci), tym bardziej osobnikom opłaca się inwestować w siebie i walczyć o swój kawałek reprodukcyjnego tortu. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2021