Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Oto wybory we Francji wygrał socjalista, pokonując człowieka prawicy. Skrzydło niepodległościowe gwałtownie się szarpało we wnyku tego wydarzenia, szarpnęło i nadwyrężyło, dopóki prezes Kaczyński nie wydał kanonicznego komunikatu, że należy się cieszyć.
Powód do radości jest, niestety, tylko jeden, w dodatku bardzo wątpliwy. Otóż skrzydło nasze się cieszy, bowiem prezydent Hollande chce zabrać pieniądze bogatym i rozdać je biednym. Ściślej: chce zabrać oszałamiająco bogatym, których jest bodaj kilkudziesięciu w kraju kilkudziesięciomilionowym. Takie to są radości naszej prawicy z wyniesienia socjalisty na jedno z najważniejszych stanowisk Zachodu Europy.
Logicznie rzecz biorąc, lepszy dla naszej prawicy byłby oczywiście Sarkozy, gdyby nie feler. Wziąwszy pod lupę bagaż jego poglądów i upodobań, nasze skrzydło znalazło detal wstrętny. Otóż Sarkozy jest kolegą Merkel. Kolegowanie się z Merkel – zwaną przez skrzydło niepodległościowe Anielą – jest i zawsze będzie zdradą idei prawicowych w Polsce, bowiem tu prawicowiec musi być gruntownie antyniemiecki. Nie ma w Polsce germanofila głosującego na PiS. Gusta towarzyskie Sarkozy’ego zawsze dziwiły skrzydło prawicowe w Polsce, bo generalnie bardzo chwalono jego niechęć wobec obcych. Wydawałoby się zatem, że logika nielubienia obcych jest tożsama z nielubieniem Niemców, lubienie Merkel zakrawało więc na jakiś rodzaj zaburzenia, zboczenia, a na pewno na zdradę pryncypiów. Stąd zgryz i zamglenie, i niepewność.
No więc uznano, że Hollande, choć komuch, jest arcypolski w nielubieniu Niemców, i ustalono, że jest to mąż wspaniały. Dla prawicy. Niestety, uczucie radości najpewniej lada moment sklęśnie. Można z dozą pewności wróżyć, że prezydent Rzeczypospolitej Francji dopuści się niebawem czynów haniebnych. Nie wiadomo jeszcze, co zrobi, ale można przypuszczać, znając skłonności socjalistów z Zachodu, że będzie to coś absolutnie strasznego z punktu widzenia naszego skrzydła niepodległościowego – oto nagle ożeni się z kolegą, otworzy skejtpark w nieużywanym kościele, spali stanik albo zażyje tabletkę antykoncepcyjną. Niestety. Bez oglądania się na upodobania prezesa Kaczyńskiego zakoleguje się on z Anielą, a co gorsza z Putinem. Na pewno. Wtedy jak zwykle skrzydło niepodległościowe wpadnie w depresję, bo Hollande to skrzydło zwichnie, a naczelny weterynarz polskiej prawicy znów je będzie musiał nastawiać bez znieczulenia. Poczucie obcości i opuszczenia w Europie znów się pogłębi i znów polska prawica zostanie sam na sam z tym biednym Orbánem i jego gulaszami.
Jest jednak coś, co powinno cieszyć. Patrząc na francuską mapę gustów wyborczych, rzuca się w oczy podobieństwo większe niż różnice wynikające z upodobań jednego narodu do sera i drugiego do artykułów seropodobnych. Oto francuska ściana wschodnia zagłosowała za prawicą, czym nie różni się niczym od polskiej ściany wschodniej, zwanej zresztą węgierską. To daje jakieś poczucie wspólnoty, regularności i europejskości. Mimo przegranej owych ścian i tu, i tam, „Polska A Polsce Be każe się całować w De” – rzekł kiedyś Sztaudynger, co właśnie okazało się o dziwo myślą paneuropejską. Jest coś intrygującego w poglądach ludzi żyjących na Wschodzie, bez względu na to, jak bardzo żyją na Zachodzie.