Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
z J. R. Nowakiem zatytułowane "Walka z Kościołem i antypolonizm w książce Jana Grossa" stawiło się w sobotę około tysiąca osób, też specjalnie nie dziwi, bo Kraków to duże polskie miasto.
Zgromadzenia służące budzeniu poczucia zagrożenia i wrogich emocji zatruwają środowisko. Jednak trzeba zrozumieć, że - niestety - takie zgromadzenia będą tak długo się zdarzały, jak długo będą wyrazem stanu ducha i umysłu części społeczeństwa. Nie sposób zaś zrozumieć, że te spotkania mogą się odbywać w kościołach.
Dlaczego jednak odbyło się ono w krakowskiej bazylice oo. jezuitów? W przysłanym z Rzymu oświadczeniu prowincjała zakonu ks. Krzysztofa Dyrka czytamy, że ten "pożałowania godny incydent, który miał miejsce w tych dniach, przypomni nam o zwykłej roztropności, by nie pozwalać się wykorzystywać w celach ideologicznych, i utwierdzi nas w przekonaniu, że nie ma alternatywy dla drogi dialogu i pojednania".
Kto czuje potrzebę organizowania zgromadzeń przeciw książce Grossa (albo w jej obronie), niech je zwołuje. Kto chce tworzyć nowe ruchy (J.R. Nowak u jezuitów agitował do wstępowania do współtworzonego przez niego nowego ruchu), niech je tworzy. Ale - jak pisze ks. Dyrek - "świątynie katolickie powinny być miejscem modlitwy i kultu, relfeksji i wyciszenia, a nie kontrowersyjnych wykładów i bulwersujących wypowiedzi, budzących nastroje antysemickie, przeradzających się w agitację i wiec".