Żółta kartka żółtym polom

Wśród roślin oleistych jest w Polsce zdecydowanym liderem (97-98 proc.). Czasem wydaje się wręcz, że intensywnie pachnące żółte kwiatki wypierają inne uprawy. Ale właściwie dlaczego wszędzie aż tyle rzepaku?

27.05.2008

Czyta się kilka minut

Pola rzepaku w okolicach Jarosławia, maj 2008 /fot. Grażyna Makara /
Pola rzepaku w okolicach Jarosławia, maj 2008 /fot. Grażyna Makara /

Późną wiosną ma się wrażenie, że rośnie wszędzie. Nawet zdjęcie polskiej reprezentacji piłkarskiej ze zgrupowania w Niemczech przedstawia zawodników szalejących na rowerach pośród żółto-zielonej otchłani.

W Polsce uprawia się głównie wydajniejszy rzepak ozimy (czyli siany jesienią), lecz gdy uprawy przemarzną, na wiosnę dosiewa się rzepak jary. W Unii Europejskiej zajmujemy czwarte miejsce w produkcji rzepaku, po Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii.

Tłuste lata

Jeszcze dwie dekady temu produkowany u nas rzepak zużywaliśmy na własne potrzeby: prawie w całości przetwarzano go na olej jadalny, a niewielkie ilości wykorzystywał przemysł farmaceutyczny i kosmetyczny. Jednak na początku lat 90. z pozycji znaczącego producenta spadliśmy prawie na szary koniec i dopiero po wejściu do UE nastąpiły dla polskiego rzepaku tłuste lata. Jak podkreśla dr Ewa Rosiak z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej - Państwowego Instytutu Badawczego (IERiGŻ-PIB), stało się tak głównie dzięki temu, że w tamtym okresie spadły ceny zbóż. Uprawianie rzepaku stało się opłacalne.

Wzrosła też powierzchnia upraw: do prawie 800 tys. ha. (dla porównania: w Niemczech i we Francji to ponad milion ha). W 2007 r. plon był rekordowy: 2 mln ton.

Nadchodzący boom na biopaliwa zapowiadał jeszcze poprawę tej koniunktury. Na mocy unijnej dyrektywy z 2003 r. państwa członkowskie zostały zobowiązane do stosowania ich w transporcie. W Polsce udział biokomponentów (bioetanolu i estrów metylowych) obowiązuje od

1 stycznia 2008 r.; w tym roku ma wynieść 3,45 proc. (na razie jest mniejszy), w 2010 r. - 5,75 proc., a w 2020 r. aż 10 proc. Za niewykonanie zaleceń grożą kary.

UE wprowadziła system dopłat do roślin uprawianych na cele energetyczne: 45 euro do hektara. A główną rośliną energetyczną w Unii jest właśnie rzepak, którego 60 proc. idzie na biopaliwa. Powierzchnia upraw energetycznych w UE miała nie przekraczać 2 mln ha. W 2007 była większa, więc zmalała stawka dopłat, ale polscy rolnicy - jak podkreśla dr Rosiak - odczuli to dopiero w zeszłym roku i trudno powiedzieć, aby masowo zasiali wtedy rzepak. Część nie zdążyła, część blokował płodozmian. Poza tym uprawy rzepaku rosły już w czasie, gdy rynek biopaliw dopiero się rozwijał.

Jak dotąd, ich wytwarzanie w Polsce, co podkreślają sami producenci, nie jest zbyt opłacalne. Dlatego polski rzepak masowo kupowali w zeszłym roku Niemcy, produkujący rocznie prawie 2 mln litrów biopaliw.

Biopaliwowy wyścig otworzył puszkę Pandory. Od 2004 r. uprawy wzrosły w Polsce dwukrotnie. Ponieważ rzepak musi mieć dobrą glebę, odbywało się to kosztem pszenicy, ale także buraka cukrowego. Aby wywiązać się z pułapów na rok 2010, będziemy musieli przeznaczyć pod niego aż 2,5 mln ha ziemi o najwyższej jakości.

Poślizg na oleju

Żółte pola cieszą oczy, ale w istocie nie są to powody do radości. Najlepszym dowodem na groźne efekty masowej uprawy pod biopaliwa są szacunki mówiące o tym, ile ziemi należałoby obsiać, aby wywiązać się z unijnej dyrektywy. Według najostrożniejszych, aby zastąpić biopaliwami 10 proc. paliw, należałoby obsiać 15 proc. ogółu ziemi uprawnej, co w praktyce oznacza aż połowę najlepszej ziemi w całej Unii! Inne źródła idą jeszcze dalej. Nie pozostanie więc nic innego, jak import żywności spoza UE i zastępowanie rzepakiem upraw już istniejących.

Trudno nie dostrzec, że za niefortunnym pomysłem z biopaliwami nigdy nie stała troska o środowisko, lecz chęć zysku. Po pierwsze, w dłuższej perspektywie nie gwarantują one rozwoju wsi, gdyż monouprawy prowadzą raczej do koncentracji ziemi i wypychania z rynku rolników indywidualnych. Po drugie, subsydiowane uprawy energetyczne, zastępując zboża, windują ceny żywności i prowadzą do postępującej wycinki lasów. Po trzecie, ich produkcja emituje duże ilości dwutlenku węgla, zużycie nawozów i konwencjonalnych paliw kopalnych, co koniec końców bardziej szkodzi środowisku. A uprawy rzepaku uwalniają duże ilości podtlenku azotu - gazu wzmagającego efekt cieplarniany bardziej niż dwutlenek węgla.

Nawet mimo że produkowane w Unii biopaliwa to tylko 10 proc. ich światowego rynku (pozostałe 90 proc. to amerykański etanol z kukurydzy, główny winowajca wzrostu cen zbóż, oraz brazylijski - z trzciny cukrowej) oraz mimo dzisiejszego, zaledwie dwuprocentowego udziału biopaliw w Europie, wzrosły ceny tłuszczów roślinnych: olej palmowy zdrożał o 37 proc., kukurydziany o 60 proc., sojowy o 30 proc., a rzepakowy o połowę. To z kolei oznacza wyższe ceny margaryny i innych produktów.

Zresztą sama Unia w zeszłym roku doszła do wniosku, że biopaliwa "pierwszej generacji" (produkowane z roślin jadalnych) zdołają zaspokoić potrzeby zaledwie w połowie i należy promować paliwa "drugiej generacji" (wykorzystujące inne rośliny i biomasę z odpadków). Ale i tu saldo jest dyskusyjne: komercjalizacja "innych roślin" zmieni diametralnie sposób ich dotychczasowej obecności w środowisku. Zaczną być uprawiane na zwykłych gruntach ornych tak jak każda roślina przemysłowa. Wrócimy do punktu wyjścia.

Nie brakuje głosów, że jedynym prawdziwie zrównoważonym paliwem jest zużyty olej jadalny. Także rzepakowy. Ale na nim się nie da zrobić biznesu.

Olej w głowie

W tym roku w Polsce zasiewy są nieco mniejsze niż przed rokiem, ale zima była łagodna, i rzepak jest ponoć w dobrej kondycji. Jest także szansa na to, że w czerwcu przyzwoicie popada. Być może znów będzie rekordowy, dwumilionowy zbiór.

Ale chyba nie tylko deszczowe chmury zbierają się nad polskim rzepakiem. Mimo że pani komisarz ds. rolnictwa Mariann Fischer Boel broniła programu wspierania upraw energetycznych, zapewniając, że miał on "ograniczony" wpływ na ostatnie podwyżki cen żywności na świecie, to jednak w zeszłym tygodniu zapowiedziano zwrot w polityce unijnej. Zniknie m.in. dopłata do roślin energetycznych, a UE postawi na paliwa "drugiej generacji". To może nie koniec wyścigu, który biegł w złą stronę, ale przynajmniej zmiana kierunku biegu.

Czy w związku z tym uprawy rzepaku w Polsce, razem z raczkującym przemysłem biopaliwowym, znajdą się w impasie? - Najnowszy projekt nie jest jeszcze przedyskutowany. Rzepak na razie będzie się trzymał mocno - odpowiada dr Ewa Rosiak.

Perspektywa rozwoju upraw rzepaku w Polsce związana jest oczywiście ściśle z rozwojem biopaliw w całej UE, ale równie decydującym czynnikiem jest relacja jego cen do cen pszenicy. W ubiegłym roku jej cena rosła, ale rosła też, choć wolniej, cena rzepaku, gdyż na świecie spadły zbiory jego głównego konkurenta: soi. Podobnie może być w 2008 r.

Mimo że powierzchnia upraw w ostatnich latach wzrosła, to jednak nie na tyle, aby bić na alarm. Dr Rosiak uspokaja: nie są zagrożone ani inne uprawy, ani środowisko i jego bioróżnorodność. - Rzepak uprawiany jest zazwyczaj przez duże gospodarstwa, stąd pewnie wrażenie wszechobecności - tłumaczy.

***

Więc co z tymi ogromnymi połaciami rzepaku? Z ekologicznych rzeczy z niego produkowanych najzdrowsze są nie biopaliwa, lecz miód rzepakowy i jazda na rowerze pośród żółtych pól. Byle nie za dużych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, korespondent "Tygodnika" z Meksyku. więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2008