Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Géza Röhrig ma z Polską dużo wspólnego – nie tylko mieszkał tu długo, ale również studiował polonistykę na krakowskiej uczelni. „Gdy pierwszy raz przyjechałem tu, momentalnie poczułem, że to dużo ciekawsze miejsce do życia niż Budapeszt” – powiedział na samym początku spotkania. Później rozmowa zeszła na barwną przeszłość autora – był on przez długi czas związany z punkowym zespołem Huckleberry, który był formą rebelii przeciwko systemowi politycznemu końca lat 80tych. „Nie miałem ojca, przeciwko któremu mogłem się buntować, więc swój gniew skierowałem na to, co wydawało mi się fundamentalnie niesprawiedliwe i złe. Jestem zagorzałym przeciwnikiem komunizmu – tu nie ma ze mną żartów” – powiedział Röhrig.
Dalej pojawił się wątek religijny. Autor opowiadał o swoim dzieciństwie, wychowywaniu się w świeckiej rodzinie i metafizycznym pragnieniu, które było w nim od zawsze. Czasy jego dzieciństwa i wczesnej młodości nie sprzyjały jednak rozwojowi tego typu potrzeb. Choć całe spotkanie utrzymane było w bardzo poważnym tonie, to jednak druga jego część okazała się jeszcze mocniejsza. Röhrig opowiadał o swojej pierwszej wizycie w Auschwitz i o wrażeniu, jakie na nim wywarło to miejsce. Z wielu powodów był to moment przełomowy w jego życiu, który zdecydował o nawróceniu (Röhrig jest chasydem). Co ciekawe, wątek religijny powiązany jest także z jego rolą w filmie László Nemes „Syn Szawła” (2015). Dyskusja dotyczyła też koszmarnego wysiłku (nie tylko fizycznego), jaki aktor (Röhrig to z pewnością najbardziej wszechstronnie utalentowany z gości tegorocznej edycji Festiwalu) włożył w stworzenie postaci członka Sonderkommando z Auschwitz.
Röhrig przez całe spotkanie mówił powoli i cicho, przez co, w pierwszym odruchu, można było odnieść wrażenie, że spotkanie jest mało dynamiczne, a sam gość ma raczej introwertyczny charakter i nie chce wchodzi w interakcje z publicznością. Jednak wystarczyło go posłuchać przez dłuższą chwilę, aby zrozumieć, że chodzi tu o stworzenie odpowiedniej, poważnej, nawet nieco hipnotycznej atmosfery dla rozmowy o bardzo trudnych tematach. Sądząc po twarzach gości – udało mu się to w pełni.