Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy socjaldemokracja powstała w końcu XIX wieku, jej celem było doprowadzenie do zmiany wielu ustaw oraz praktyk, które niewątpliwie zwiększały niesprawiedliwość społeczną lub ją utrzymywały, co musiało oburzać ludzi wrażliwych na biedę i wyzysk. Ponad stuletnia historia socjaldemokracji, to historia bardzo wielu sukcesów. W dziedzinie ustawodawczej wszystkie niemal cele zostały zrealizowane. W praktyce - nie do końca, ale trudno było tego oczekiwać.
I teraz socjaldemokracja stała się po prostu zbędna. A stała się zbędna nie tylko dlatego, że jej plany uległy spełnieniu, ale także dlatego, że socjaldemokracja kompletnie straciła pierwotny charakter. Przestała być ugrupowaniem, które powodowane jest wrażliwością społeczną i krytykuje nadużycia kapitalizmu, a stała się jeszcze jedną partią, która zachwyca się wolnym rynkiem, wzrostem gospodarczym oraz należy do politycznego establishmentu. Socjaldemokracja, innymi słowy, przeistoczyła się w normalna partię, tyle że nieco bardziej zwracającą uwagę na sprawiedliwość społeczną w trakcie redystrybucji dochodu narodowego. Partia (nigdzie, w żadnym kraju) już nie reaguje ostro i wyraźnie na biedę, bezrobocie, ksenofobię, brak równouprawnienia kobiet, a w każdym razie jej reakcje niczym się nie różnią ani pod względem ideologicznego zaplecza, ani pod względem intensywności, od reakcji innych partii centrolewicowych czy centroprawicowych. Jej legitymizacja stała się nieważna i czeka ją kres, co widać teraz już jasno.
Jednak bieda, bezrobocie, nierówność, ksenofobia i wiele innych zjawisk tradycyjnie podejmowanych przez socjaldemokrację wcale nie zniknęło z naszego bogatego europejskiego świata. Przeciwnie, niektóre z nich nawet w ostatnich latach ulegają nasileniu. A wobec tego jest wciąż miejsce na partię polityczną i na ruch ideowy, który podejmie te problemy, tyle że musi to być ruch ideowy sięgający do innych źródeł i inne mający korzenie. Taki ruch musi jasno powiedzieć, że przeświadczenie, iż wzrost gospodarczy bezpośrednio lub pośrednio rozwiąże problem bezrobocia i biedy jest po prostu fałszywe, że nowa fala nierówności, jaka może powstać na gruncie podziału na ludzi wiedzy (knowledge people) oraz ludzi usług (service people), jest bardziej niebezpieczna niż konsekwencje najgorszego rasizmu, że do ksenofobii najbardziej skłonni są najubożsi, a zatem walka z biedą jest walką o przyzwoitą demokrację, a nie o taką, która przed biednymi wznosi mury.
Nie jestem ani zwolennikiem ani przeciwnikiem takiego ruchu, jestem jednak przekonany, że świat nie może dalej trwać w stanie odrętwienia i niewrażliwości, że wobec tego taki lub podobny ruch powstanie. Pamiętajmy jednak, że kiedyś mądrość socjaldemokracji wynikała z mądrości demokratycznych państw, że socjaldemokracja działała w obrębie systemu demokracji parlamentarnej i odrzuciła drogę rewolucyjną, co przyniosło jej minione sukcesy. Dla obserwatorów życia publicznego ważne jest czy nowy ruch rewindykacyjny, który powstać musi, będzie zasadniczo ideowo odmienny od socjaldemokracji, ale parlamentarny i demokratyczny, czy też będzie to ruch populistyczny i potencjalnie rewolucyjny. Im szybciej socjaldemokracja w całej Europie zejdzie ze sceny, tym większe nadzieje, że ktoś przyzwoity i wrażliwy zajmie jej miejsce, ale - niestety - nie ma na co liczyć, bowiem politycy z socjaldemokratycznych ugrupowań utracili już resztki socjalistycznej przyzwoitości nie tylko w Polsce, ale również w większości europejskich krajów, więc trudno się tego po nich spodziewać.