Zmienna niezmienność

Sztuka z ducha muzyki to myśl utopijna, ale powracająca w twórczości wielu artystów na przestrzeni wieków. Niemożliwe kusi i pociąga nadzieją na nagłe spełnienie.

16.05.2004

Czyta się kilka minut

Sztuka Baska, rzeźbiarza Eduardo Chillidy, zdaje się właśnie o to niemożliwe ocierać. Konsekwentny abstrakcjonista wypracował bardzo indywidualny, łatwo rozpoznawalny styl. Jego rzeźby - często monumentalnych rozmiarów - zamawiane są przez muzea, miasta i fundacje. Często stoją w pięknych miejscach i swoimi nader oszczędnymi formami starają się zbliżyć do otaczającej natury, upodobnić się do niej, stopić. Tak wyglądają “Peine del viento" na brzegu zatoki Donostia w San Sebastian czy “Elogio del horizonte", także na morskim brzegu. Artysta pisał: “zespolenie dzieła z miejscem [jest] jak otwieranie krainy, w której mogą zamieszkać ludzie i mogą znaleźć schronienie rzeczy, które ich otaczają i ich dotyczą".

Eduardo Chillida urodził się w San Sebastian w 1924 roku. Rozpoczął studia architektoniczne, które przerwał, by poświęcić się rzeźbie. Dość wcześnie został zauważony i zaczął wystawiać w paryskich galeriach, a potem już na całym świecie. W 1954 roku po wystawie w paryskiej Galerie Denise René, nowojorskie Guggenheim Museum kupiło jego rzeźbę. W 1958 zdobył Grand Prix w dziale rzeźby na Biennale weneckim. Jego nieprzerwana, ponad pięćdziesięcioletnia, kariera trwała aż do śmierci w 2002 roku. Niepodobna wyliczyć wszystkich nagród i wyróżnień, które zdobył. Pisali o nim m.in. Gaston Bachelard (“Kosmos z żelaza", 1956) i noblista Octavio Paz (“Między żelazem i światłem", 1980). W latach 60. zainteresował się filozofią Martina Heideggera, którego poznał w 1969. Zilustrował jego tekst “Sztuka i przestrzeń" (“Die Kunst und der Raum"). Artysta i filozof zgadzali się co do tego, że abstrakcyjne formy nie dehumanizują rzeźby.

Pierwsze poszukiwania artystyczne Chillidy miały charakter klasycyzujący. Były to gipsy inspirowane rzeźbą antyczną. Radykalna zmiana nastąpiła po powrocie do Hiszpanii w 1951 roku. Zwrócił się wówczas ku żelazu - tradycyjnemu materiałowi hiszpańskiej sztuki. Artysta miał tu co najmniej trzech ważnych poprzedników: Pabla Gargalla (1881-1934), Julia Gonzaleza (1876-1942) i Pabla Picassa (1881-1973). Dzięki nim żelazo - do tej pory pomijane czy wręcz pogardzane - stało się ważnym tworzywem rzeźbiarskim.

Odziedziczywszy dorobek poprzedników, Chillida odrzucił go i wypracował własny język. Formy jego prac dość szybko stały się abstrakcyjne. Do żelaza dodawał drewno, kamień. Z czasem zainteresował się też ceramiką. Materię tę traktował tak, by przypominała żelazo. A wypalona, matowa ceramika do złudzenia może przypominać pokrytą rdzą powierzchnię metalu. Terrakoty Chillidy są zwarte, pokryte płytkim reliefem. Przypominają rzeczy odwieczne czy przedwieczne: trwają - obłe i niedostępne, ale zarazem całkowicie naturalne.

Formy żelazne są zupełnie inne: ostrzejsze, ażurowe, otwarte, ponacinane, kontrastowe. Małe, skomplikowane fragmenty nieustannie spotykają się z dużymi, ciężkimi, najprostszymi, fundamentalnymi. Znać tu kowalskie praktyki: nacinanie, wyginanie, kucie. Częstym motywem, niemalże znakiem firmowym Chillidy, jest rozcięty ostrosłup o przekroju kwadratu, który po nacięciu i wykrzywieniu pojawia się w wielu rzeźbach. Może mieć kilka centymetrów albo kilka metrów wielkości: zmiana skali nie sprawia artyście kłopotu.

Piszę o rzeźbach, bo nimi zasłynął, ale niemniej ciekawie przedstawiają się jego dzieła na papierze. Cykle graficzne i rysunkowe, dedykowane Bachowi i świętemu Janowi od Krzyża, są podobnie ascetyczne i doskonałe. Przez niewielkie arkusze (najczęściej czerpanego papieru) przebiegają grube, czarne kreski. Nie wiadomo, co wyznacza ich rytm. Są nieodgadnione i przez to przyciągają. Obok czarnych linii pojawiają się nacięcia. Na powierzchni pojawiają się dziury, kawałki papieru zostają odcięte. Jednak od spodu przyłożony jest drugi arkusz identycznego papieru, faktura pozostaje zatem niezmienna. Te “bachowskie" kompozycje są rozmaicie rysowane i wycinane, poddane jednak wewnętrznemu rygorowi.

Gdy inspiracją staje się święty Jan od Krzyża, nacięcia zyskują formę krzyża. Jego regularna, niezmienna forma staje się furtką, drogą, zaproszeniem do wejścia. Plamy czerni otwierają się niezbyt szeroko w tych krzyżowych furtkach. Dodatkowe sensy pojawiają się, gdy podłożem prac staje się biały, gruby filc. Jeszcze mocniej znać wtedy rękę rzeźbiarza, doskonale panującego nad każdym drgnieniem materii, nad przestrzenną konfiguracją powierzchni pełnych i pustych, czarnych, białych i nieobecnych. Żelazo, glina, filc, papier ożywiane światłem stają się bezbronne i podatne na wszystkie zabiegi. Olśniewająca pewność siebie wynika stąd, że wszystko było już gotowe, zanim artysta przystępował do pracy. Nic w tym świecie nie zostało oddane we władzę przypadku.

Eduardo Chillida “Milcząca muzyka", wystawę można było oglądać w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim, a do 16 maja 2004 we wrocławskim Muzeum Narodowym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2004