Droga za widno-kres

Wnętrze autobusu, plecy kierowcy, przez podwójną szybę widać szeroką drogę, gwałtownie zbiegającą się przed naszymi i kierowcy oczami, ginącą za wysoko odkreślonym widnokręgiem - widno-kresem. Zdaje się, że kres drogi jest już bliski.

19.09.2004

Czyta się kilka minut

Andrzej Wróblewski, "Szofer", 1957 /
Andrzej Wróblewski, "Szofer", 1957 /

Istnieje kilka wersji tego tematu, ostatnia z roku 1957. To rok przedwczesnej śmierci Andrzeja Wróblewskiego, łatwo więc osunąć się w proste symbolizmy.

We wszystkich wersjach - gwaszach i obrazach olejnych z lat 1948 i 1956 - szofer siedzi po niewłaściwej stronie, tam, gdzie nie ma kierownicy. Nie dowierzając samemu sobie, spojrzałem jeszcze raz na zdjęcie, które autor “Szoferów" zrobił nowohuckiemu autobusowi, tonącemu w błotnej koleinie na początku lat 50.

“Szofer niebieski" z 1948 i “Szofer" z 1956 są błękitni i martwi, podobnie jak inne postaci z obrazów Wróblewskiego, które jeśli niebieszczeją, to na dowód, że są martwe. Błękit potęguje ich widmowość. Malarz nie rezygnuje z symbolicznej wymowy kolorów.

“Przekształcenia. Andrzej Wróblewski 1956-1957" to wystawa przygotowana przez Państwową Galerię Sztuki w Sopocie. Obecnie prezentowana jest w warszawskiej Królikarni. Obejmuje prace z ostatnich dwóch lat życia niezwykle aktywnego malarza, który w tym ostatnim, najciekawszym okresie swej twórczości najwyraźniej przygotowywał się do kolejnej przemiany. Zespół osiemdziesięciu monotypii, które okazały się ostatnimi dziełami artysty, można potraktować jako szkice do kolejnych obrazów olejnych. Na wystawie pokazano ich prawie trzydzieści. Wśród nich “Spotkanie", jak pozwalam sobie wyobrażać następny, ale już nienamalowany obraz Wróblewskiego. W umownym pejzażu - wykreślonym jedną kreską - na pierwszym planie widać męską postać i w oddali odwracającą się kobiecą sylwetkę. Czy to naprawdę spotkanie, czy też raczej ostateczne rozminięcie się w pustce i nijakości umownego pejzażu? W prostokącie męskiej głowy zaznaczone są usta, a może jakaś szczelina. Jest w tej postaci coś surrealnego i marsjańskiego. Artysta czytał Lema, więc może nie jest to skojarzenie bezsensowne.

Ostatnie dwa lata twórczości Wróblewskiego - ów czas “przekształcenia" - to trzeci chronologicznie okres w jego twórczości, po nowoczesnym i realistycznym. Jego najdoskonalszym przejawem są “Ukrzesłowienia", z pewnością najbardziej dojrzała i samodzielna propozycja artysty. W tych szkicach i obrazach doświadczenie egzystencjalne doskonale stopiło się z dojrzałą artystycznie formą, ze śmiałą kolorystyką i nośną metaforą. Jeśli bowiem praca “Kolejka trwa" stanowi jeszcze sugestywną transpozycję codzienności, to “Ukrzesłowienia" są już próbą zdefiniowania pewnego problemu. Droga prowadzi od powtarzających się studiów siedzących kobiet i szkiców samotnych krzeseł do iście Beckettowskiego zespolenia w metaforze ożywionego mebla albo - przeciwnie - w uprzedmiotowieniu bytu, ukrzesłowieniu.

Innym fascynującym zjawiskiem jest wewnętrzna transparentność tych prac (przezroczystość “Portretów organicznych") oraz ich otwarcie (dostępność postaci poprzez nacięcia czy szczeliny). Pierwsza szczelina pojawia się w “Rozdartych plecach", gwaszu z 1956. Ma jeszcze zwyczajny, cielesny charakter, podobny do tego z rysunków Tadeusza Brzozowskiego (cykl “Balet" z 1955). Jednak w “Człowieku rozdartym" (1956) szczeliny stają się bardziej metaforyczne, bo pojawiają się zarówno na ciele, jak na neutralnym tle. W “Ukrzesłowieniu" (1957) z Lublina ciemna, mocna sylwetka kobiety ma na piersi nacięcie. Niczego w nim nie dostrzegamy, ale zarazem pojawia się zaskakujący element, odmieniający i komplikujący prosty z pozoru przekaz. To nie jest czysty formalnie gest Lucio Fontany, który nieskazitelnie gładkie powierzchnie swych jednobarwnych płócien nacinał i na tym kończył malarską robotę. U Wróblewskiego nacinanie i otwieranie jest początkiem czegoś nowego. Dziesięć lat później z informelowej powierzchni płócien Aleksandra Kobzdeja wyłoni się inna szczelina. Jednak nie przypuszczam, by Wróblewski kiedykolwiek doszedł do takiego, kompletnie formalnego obrazu jak u Kobzdeja czy Fontany. Jego obrazom, nawet tym abstrakcyjnym, potrzebny był człowiek.

Andrzej Wróblewski nie trafiał za życia w swój czas. Zawsze coś było niedobrze. Młodszy nieco od Kantora i Brzozowskiego, starszy od “Arsenałowców", pozostawał osobny. Zadziwia podobieństwo między tym, co robili w tym samym czasie Wróblewski i Nowosielski: podobnie pomyślane okręty, abstrakcje, niektóre pejzaże. Wyobrażenie zaangażowanego realizmu z “Rozstrzelań" Wróblewskiego nikomu nie przypadło do gustu. Krytyka przeniosła się do naszych czasów, gdy w latach 90. jedno z nich wystawiono na sprzedaż. Ten krótki, ostatni okres, to czas prób, który zapowiadał twórczość bardzo różnorodną, niespokojną i żarliwą. Prace zgromadzone w Królikarni to wizja przyszłości niedokonanej.

W 1953 roku Andrzej Wróblewski napisał w liście do żony: “Otwarta droga życia przede mną napełnia mnie wstrętem - robiłem wszystko, żeby zniszczyć swoje życie. Żyłem - moje życie to samobójstwo na raty".

“Przekształcenia. Andrzej Wróblewski 1956-1957". Królikarnia, odział MNW, ul. Puławska 113a, godz. otwarcia: wt, śr, czw i niedz 10-16, pt-sob 10-18. Kurator Joanna Kordjak. 23 sierpnia - 3 października 2004.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2004