Zielone ludziki

26.04.2021

Czyta się kilka minut

Wszędzie czytamy bądź to jednym uchem od ponad roku słuchamy dramatycznie brzmiącego pytania: „kiedy powrócą wesela?”. Jest ono chyba sensowne, zważywszy, że wszędzie jest bardzo dużo pogrzebów.

Oczywiście nie znamy się na demografii, ale na tyle rozumiemy, czym jest równowaga w przyrodzie, że twardo nam się wydaje, iż wesel i pogrzebów powinno być mniej więcej tyle samo. Po tym znakomitym wstępie, obrazującym łacno naszą legendarną przytomność umysłu, przejdziemy teraz do stawiania pytań bardzo podobnych temu na wstępie. Podobnych, bo pozostających bez wyraźnej odpowiedzi, pytań takoż w jakimś sensie podobnie tragicznych, jak choćby dla tych z Państwa, którzy chcą teraz, z niejasnych dla nas powodów, uroczyście i hucznie zalegalizować swój związek. Chcą, ale nie mogą. Chcą natychmiast wydać roczną pensję na orkiestrę, chcą zjeść zestaw polskich dań weselnych i koniecznie pójść na poprawiny. Tak. To są dla nas obszary do mniemań, prócz wizji poprawin, zbyt skomplikowane i zbyt abstrakcyjne. I dlatego tak się tu dziwimy, kręcimy głową i sobie generalnie z tragedią braku wesel nie radzimy i jej nie tłumaczymy. Jeżeli jest zjawisko, które wydaje się nam co najmniej ciut skomplikowańsze od marzenia o urzędowej legalizacji związku, to jest to partia Jarosława Gowina. Dla przypomnienia: nosi ona nieco archaiczną, a może zbyt nonszalancką jak na dzisiejsze czasy nazwę Porozumienie.

Przyznajemy, że dużo o Porozumieniu czytamy. Z przyjemnością oglądamy filmiki z wypowiedziami byłych i obecnych działaczy tej partii, i zawsze sprawia nam przyjemność ich wokabularz. Chcą nas nim przekonać, że są jakby (ale tylko jakby) z innej półki niż, weźmy, duet „Piotrowicz und Pawłowicz”. Widujemy od czasu do czasu, z daleka, szefa ugrupowania Porozumienie. Jak przechadza się po naszym mieście. Bywa on tu od czasu do czasu, a że miasto jest małe, a Gowin duży, to się ten człowiek w oczy bardzo rzuca. Te przechadzki – szczerze mówiąc – są imponujące. Tak. Dają przecież spacerowiczowi ogląd świata na pewno lepszy niźli owo lękliwe zerkanie zza potarganej firanki okna jakieś krzywego domku na Żoliborzu. Jest więc to – popatrzmy – walor. Czas może teraz powiedzieć, że widok stąpającego po ulicy Jarosława Gowina wywołuje w nas marzenia. Rozumiemy – to dla nas jasne – że wielu Czytelników nabrało teraz głęboko powietrza, wielu zapewne pokraśniało, a kilku wręcz zzieleniało. Uspokajamy.

Widok kroczącego Jarosława Gowina uruchamia w nas marzenia o nauce. O studiach, powiedzmy, w jakimś renomowanym instytucie nauk politycznych. Że oto – śnimy – w brzemiennej dla każdego studenta chwili, gdy opiekun naukowy, mistrz, prosi o podanie mu tematu naszej pracy, powiedzmy, licencjackiej, odpowiadamy, że chcemy zrobić licencjat z Porozumienia. Że czujemy głód specyficznej wiedzy. Że to jest partia niezwykła w każdym z wymiarów, również w piątym i, zdaje się, szóstym, a i niech będzie – też w siódmym. Bo Polska jest miejscem, gdzie wymiarów jest dużo więcej niż – dajmy na to – w Czechach, a Porozumienie jest kapitalnym dowodem na istnienie poprzez nieistnienie i na odwrót. Po takim wyznaniu wszędzie: od uniwersytetu kamczackiego po uniwersytet Ziemi Barentsa, słowem w każdej innej, nietutejszej szkole uznano by nas za osobnika szalenie nierokującego. Za – by rzec to w miarę delikatnie i bez naruszania niczyjej godności – człowieka z innej planety. Ale na uczelniach stojących w zlewni Wisły jest inaczej. Zaczęlibyśmy więc naszą pracę pisać natychmiast, od nadania jej zgrabnego marsjańskiego motta. Byłoby to programowe oświadczenie Jarosława Gowina sprzed paru dni, ze zjazdu partii o nazwie Porozumienie, to zdanie brzmi tak: „Nasz współczujący konserwatyzm jest zarazem konserwatyzmem zielonym”. Jest to motto sformułowane pod wpływem czterdziestosekundowej akcji drona o imieniu Ingenuity. Na sto procent. Można okoliczność, czas i sens jego powstania inaczej rozumieć? Nie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18/2021