Gospodarka trzeszczy do wstrzyknięnia

SŁAWOMIR MATUSZAK: To zbyt mocna teza. Z pewnością mamy jednak do czynienia z rozbieżnymi interesami, zarówno samej Unii i Ukrainy, jak i poszczególnych krajów członkowskich w odniesieniu do Kijowa. W Europie są kraje takie jak Węgry, Rumunia czy Polska, zbożowo praktycznie samowystarczalne, oraz Hiszpania, która jest jednym z największych importerów w Unii.
Dla reszty Europy tzw. kwestia zboża z Ukrainy sprowadza się natomiast do jego dostępności. Francja czy Niemcy nie muszą kupować go bezpośrednio od Kijowa, ale są zainteresowane tym, żeby nie dochodziło do zakłóceń dostaw. Zeszłoroczne polityczne zabiegi o udrożnienie eksportu przez Morze Czarne miały na celu właśnie zbicie cen zbóż na rynkach międzynarodowych poprzez ustabilizowanie jego podaży.
Czysto politycznie problem jest trudny do rozwiązania, bo o kierunkach importu nie decyduje rząd w Kijowie, lecz traderzy na giełdach towarowych. Mimo wszystko wydaje mi się, że perturbacje, jakie wytwarza nadpodaż zboża z Ukrainy w państwach z nią sąsiadujących mają charakter przejściowy. Wstępne prognozy zakładają, że w tym roku zbiory zbóż w Ukrainie mogą być nawet o połowę mniejsze niż w 2021 r. W pierwszej fazie wojny, wiosną 2022 r., Rosjanie z premedytacją niszczyli z powietrza ukraińskie elewatory i inną infrastrukturę rolną. Część pól nie nadaje się do uprawy, leżą na nich miny. Inne znalazły się niebezpiecznie blisko linii frontu albo kontrolują je Rosjanie. Brakuje także ludzi, bo tysiące pracowników sektora rolnego zmobilizowano lub skierowano do pracy na zapleczu frontowym, choćby w zakładach remontowych. ©℗
SŁAWOMIR MATUSZAK jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich. Specjalizuje się w badaniach polityki gospodarczej Ukrainy.
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)