Zatroszczmy się o duszę

Moja prośba do środowiska „Tygodnika Powszechnego” i Znaku jest zarazem apelem: o ambitny pokarm intelektualny dla nas wszystkich, o więcej ufności w aspiracje Czytelników, o odwagę pójścia pod prąd rynkowym modom.

22.10.2012

Czyta się kilka minut

Logo Kościoła otwartego /
Logo Kościoła otwartego /

Nie sposób pozostawić bez komentarza ostatnich inicjatyw środowiska „Tygodnika Powszechnego” i Znaku, które w rocznicę rozpoczęcia obrad Soboru Watykańskiego II wzywają do przemyślenia istotnych wymiarów życia Kościoła we współczesnym świecie. Niedawno odbyły się dwa ważne spotkania: rozmowa w redakcji miesięcznika „Znak” o reformie Kościoła (opublikowana w październikowym numerze pisma) oraz spotkanie pod hasłem „Niech żyje Kościół otwarty!” w krakowskich Łagiewnikach, zorganizowane przez „Tygodnik” i poprzedzone artykułem Piotra Sikory „Credo katolika otwartego” („TP” nr 40/2012).


NIE WIERZYMY W WIARĘ


„Credo katolika otwartego” to ciekawy i ważny manifest teologiczny i kościelny. Jednak jego podstawowy problem to brak bezpośredniego odwołania się do Boga jako do „przedmiotu” wiary. Wyznanie wiary Kościoła kieruje się zawsze ku Bogu: wierzymy w Ojca, Syna i Ducha Świętego. Takiej formuły nie znajdziemy jednak w tekście Piotra Sikory. Bóg pojawia się w nim niejako w tle: autor proponuje wierzyć, że człowiek jest obrazem Boga, że jest w stanie zbliżać się do Boga tylko we wspólnocie, nie wyznaje jednak otwarcie wiary w Boga, która pojawia się tylko w kontekście. Najważniejsza jednak (Sikora odwołuje się do niej dwukrotnie) jest wiara w to, że nie jesteśmy w stanie wyczerpać poznawczo ani tajemnicy Boga, ani otaczającej nas rzeczywistości.

W „Credo...” znikają bądź usuwają się w cień podstawowe prawdy chrześcijaństwa – w tym prawda zbawienia. Zamiast nich proponuje się wiarę w wiarę: Sikora skupia się na samej wierze jako akcie (czego klasyczne Credo nie czyni). Jednocześnie nie podkreśla wystarczająco rzeczywistości Boga, do którego akt wiary odnosi. Trzeba przypomnieć, że chrześcijanie pomimo wszystko nie „wierzą w wiarę” (jakby to zgrabnie ujął ks. Tischner) ani w poznanie Boga, ani we wspólnotę samą w sobie, ale właśnie w Boga, który daje się poznać i przeżyć we wspólnocie. Tym, który otwiera naszą wiarę (i całe nasze życie), jest Bóg. Credo winno być świadectwem tych momentów, które – dzięki Bożej obecności – otwierają historię i ludzkie życie. Kościół uczy się otwartości przez przypominanie sobie nieustannie owych momentów otwarcia, będących też momentami objawienia.

Innymi słowy, otwartość Kościoła rodzi się z jego otwartości na Boga. Credo strzeże tej prawdy, przypominając o tym, w kogo mamy wierzyć. „Szema Jisrael” jako wezwanie do przekroczenia siebie k u B o g u nie przestaje być aktualne: Kościół jest powszechny i otwarty tylko wtedy, kiedy zwraca się ku Temu, który nieustannie otwiera (nie tylko na siebie i swoją Tajemnicę, ale i na drugiego bliźniego). Właśnie dlatego, wyraźnego odniesienia do Boga nie zastąpi deklaracja, że tekst Piotra Sikory stanowi aspektowe uzupełnienie klasycznych Symboli. Bez niego bowiem nie uda się nigdy wyartykułować głębi prawdy o chrześcijańskiej otwartości.


PRAWDA ZAPRASZA


Podczas lektury zapisu dyskusji z redakcji „Znaku” zastanowiły mnie dwie sprawy. Pod koniec rozmowy Wojciech Bonowicz pyta: „jakiego Jezusa chcemy?”. Wcześniej czytamy, że Kościół od zawsze debatuje nad tym, „kim właściwie ma być Jezus”. Cóż, są to mało trafne sformułowania. Osobiście wolałbym, aby padło fundamentalne pytanie o to, kim On rzeczywiście jest.

Wiem, że pytania o rzeczywistość i prawdę obiektywną nie należą do popularnych. Ale podobnie jak nie wolno nam redukować osoby do naszych o niej oczekiwań, tak nie wolno nam tego czynić w stosunku do Jezusa. Nasze własne oczekiwania w stosunku do Niego muszą wziąć pod uwagę to, kim On naprawdę jest. Odkrywanie naszej wolności nie powinno przeradzać się w odbieranie wolności Jezusowi i redukowanie go do naszych oczekiwań. Otwartość i tożsamość nie mają się do siebie odwrotnie proporcjonalnie, jak sugerują niektórzy z dyskutantów, lecz nawzajem siebie zakładają. Dlatego prawda tożsamości Jezusa, do której lepszego zrozumienia nieustannie wszyscy zmierzamy, jest sprzymierzeńcem w próbach odnalezienia prawdy o świecie i umocnienia kościelnej otwartości.

Nie mogę też pozostać obojętny wobec stwierdzenia Józefy Hennelowej, która sugeruje w „Znaku”, że podkreślany przez Karola Wojtyłę związek Chrystusa z prawdą człowieka wprowadza nieuchronnie wykluczającą koncepcję samej prawdy. Jej wypowiedź sugeruje, że zgodnie z koncepcją Wojtyły, „sama koncepcja życia ludzkiego jest albo chrześcijańska, albo mylna”. Taki wniosek jednak nie znajduje potwierdzenia w cytowanej zdanie wcześniej intuicji Wojtyły, który wcale nie stwierdza, iż człowieka nie można w ogóle poznać bez Chrystusa, lecz jedynie, że bez Chrystusa nie można go poznać do końca. Interpretacja Józefy Hennelowej jest o tyle istotna, że decyduje o uogólnionej niepewności w stosunku do prawdy jako takiej. Niepewność ta prowadzi do stwierdzenia, że „pojęcia prawdziwości i prawdy nie dają się wyprowadzić z doświadczenia Soboru, dlatego że one zawierają w sobie element wykluczający”.

W moim przekonaniu, prawda nie jest wykluczająca, lecz zapraszająca. To prawda, że prawda czasami boli i zasmuca – ten smutek to jednak Pawłowy „smutek ku zmianie myślenia”. W tym znaczeniu, prawda jest centrum przesłania Soborowego i każdej autentycznej otwartości chrześcijańskiej.

Na koniec mała uwaga formalna. Nowa ewangelizacja nie obędzie się bez pogłębionej katechezy i formacji, także intelektualnej. Zaangażowane uczestnictwo w odpowiedzialność za Kościół domaga się odpowiedniej formacji od nas wszystkich, świeckich i duchownych. W tej pracy formacyjnej od lat nieocenione zasługi miało środowisko „Tygodnika Powszechnego” i Znaku. Dzisiaj niestety środowisko to okroiło swoją ofertę teologiczną, a zwróciło się ku publicystyce religijnej, która nie sprzyja refleksji nad ważnymi problemami. Moja prośba do tego środowiska jest zarazem apelem: o ambitny pokarm intelektualny dla nas wszystkich, o więcej ufności w aspiracje Czytelników, o odwagę pójścia pod prąd modom i zapotrzebowaniom rynkowym. Ostatecznie misją wydawcy jest nie tylko zastawać oczekiwania, ale i je formować, nie tylko przystosowywać się do rzeczywistości, ale i ją tworzyć, nie tylko odnosić sukces wydawniczy, ale i pomagać Czytelnikom, aby sami odnosili osobiste sukcesy w życiu. Poszukujmy Prawdy na „wąskiej ścieżce” poza raniącymi podziałami. Jeszcze raz, wszyscy i bez uprzedzeń „zatroszczmy się o duszę” (Jan Patočka). Czyż nie z takich ideałów zrodziło się to środowisko? 



Ks. ROBERT J. WOŹNIAK (ur. 1974) jest doktorem teologii, adiunktem na Wydziale Teologicznym UPJPII w Krakowie. Autor książki „Przyszłość, teologia, społeczeństwo”, laureat Nagrody im. ks. Józefa Tischnera.



Wszystkie teksty z cyklu „Niech żyje Kościół otwarty!” przeczytasz na tygodnik.com.pl/kosciolotwarty

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2012