Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie zważając na trudne do strawienia skutki odwilży (kupy po milusińskich), należy omieść świat wokół świeżym, dynamicznym spojrzeniem, objąć świat ów, i w tej pozycji pełnej afirmacji wkroczyć w nowy, lepszy rok. I to szybko. Karnety na siłownie i kursy tańca idą jak świeże bułeczki, szkoły językowe ponoć pękają w szwach, podobnie jak sklepy sportowe i wszelkiego rodzaju przybytki fitnessoidalne, że tak odpowiedniej rzeczy słowo dać sobie pozwolę. Dlaczego? Gdyż ludzie po-sta-no-wi-li. A jak postanowili, tak też uczynili - przynajmniej w styczniu. W lutym już gorzej, a w marcu to już ogromnej większości nie idzie wytrwać, więc już można się dopchać do sztangi i spokojnie powyciskać na klatę.
Postanowić i wytrwać przynajmniej ze trzy miesiące jawi się realistom jako zadanie na miarę Sokratesa (chodzi o piłkarza, kapitana Brazylii na Mistrzostwach Świata w 1982), przeto wielu niedzielnych sportowców mimo (siły) woli postanawia, że sobie nieco wykonanie postanowień ułatwią. Do nich właśnie jest skierowana szeroka oferta struktur przestępczych, czyli doping. Tak, zdecydowana większość ogromnych pieniędzy (porównywalnych z dochodami z narkotyków) pochodzi od sportowców amatorskich. Oni napędzają rynek, zawodowcy to zaledwie cr?me de la cr?me trefnego biznesu. Produkcja porcji anabolików kosztuje 50 eurocentów, podczas gdy zgłodniały sukcesu niedzielny sportsman zapłaci około 40 euro. Nic dziwnego, że mafia opanowała interes dający taką przebitkę.
Kto bierze? Podobno bardzo, bardzo wielu. Dolna granica wieku dopingowiczów to 15 lat (takiemu to dopiero mięśnie rosną w oczach). Po co biorą? No właśnie, tutaj można się naprawdę zdziwić, bowiem zanotowano przypadek biegacza, który w ciągu roku zainwestował ponad 7000 euro po to, aby w maratonie awansować z miejsca 1024 na... 912!
Najprawdopodobniej postanowił sobie noworocznie. A ja przypominam sobie absolutnie amatorski bieg na 10 km, podczas którego część zawodników podjeżdżała kilka przystanków tramwajem, aby na mecie tryumfalnie rozłożyć ramiona i chwalić się rezultatem. Ciekawe, czy skasowali bilety - być może specjalnie tego nie uczynili, aby poprawić czas z pomocą goniącego za nimi "kanara". Polak potrafi - warszawiak konkretnie - nie dać zarobić mafii, zdrowia chemią nie zrujnować, zastanowić się, jak postanowić, na swoim postawić i zrealizować marzenia. Bezcenne.