Zajmę się tym później

Prokrastynacja dotyka co piątego człowieka, w tym nawet co drugiego ucznia. Skąd się bierze niechęć do podejmowania zaplanowanego działania? Zjawisku – w końcu – przyjrzeli się psycholodzy.

17.01.2022

Czyta się kilka minut

Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach, maj 2019 r. / Tomasz Kawka / East News
Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach, maj 2019 r. / Tomasz Kawka / East News

Kiedy jesteśmy spragnieni, a przed nami stoi szklanka z wodą, to o ile nie jest zbyt gorąca lub lodowata, nie zwlekamy – po prostu ją wypijamy. Potrzeby fizjologiczne mają to do siebie, że silnie motywują nas do zaspokajania braków. Pewnie dlatego psycholog Clark Hull wywołane nimi stany nazywał „popędami”. Inne racje stoją za poszukiwaniem „podniet”, które mają po prostu sprawić nam przyjemność. Ale nie wszystko, co robimy, pasuje do którejś z tych kategorii – często robimy coś, na co aktualnie w ogóle nie mamy ochoty. Dzięki zdolności samokontroli jesteśmy w stanie stłumić zachcianki i realizować plan, który ma nas doprowadzić do celu.

Zdolność odraczania gratyfikacji, czyli powstrzymania się od małej przyjemności w zamian za otrzymanie większej później, posiadają już kilkuletnie dzieci. W trakcie słynnego „testu słodkiej pianki” wręcza się dzieciom jedną smaczną przekąskę i informuje, że mogą zjeść ją od razu, ale jeśli powstrzymają się przez parę minut, to otrzymają drugą porcję. Oczekiwanie przychodzi im z trudnością – postawione w takiej sytuacji dzieci wymyślają najrozmaitsze strategie odwracania uwagi od przekąski.

Dorośli potrafią powstrzymać się przed zjedzeniem słodkości bardzo długo. Niekiedy całymi dniami skupiają się też na zadaniach, które są konieczne, ale niezbyt przyjemne. A jednak większości z nas, niektórym regularnie, przejęcie kontroli nad swoim zachowaniem zajmuje trochę czasu. Zwlekamy ze zrobieniem tego, co planowaliśmy. Prokrastynujemy.

To nie lenistwo

Gdybyśmy obserwowali kogoś, kto właśnie dopuszcza się prokrastynacji, moglibyśmy postawić kilka hipotez. Np. założylibyśmy, że tej osobie po prostu się nie chce. To logiczne – jeżeli za wszelką cenę unika np. napisania tekstu, to widocznie nie lubi tego robić i ma lepsze zajęcia. A jednak to ślepa uliczka, bo moglibyśmy spostrzec, że właśnie zmywa naczynia, chociaż zarzekała się, że nie znosi tego robić. Za to twierdzi, że lubi pisać. To już nielogiczne – na pewno zdaje sobie sprawę, że tekst sam się nie napisze; że prędzej czy później będzie musiała się z nim zmierzyć, a im później to zrobi, tym większy stres będzie jej towarzyszyć. Mimo to widzimy, że nadal nie otworzyła edytora tekstu i chyba sama już nie wie, ile „ostatnich” piosenek przesłuchała. Moglibyśmy uznać: w takim razie tej osobie po prostu brakuje samozaparcia, skupia się tylko na przyjemnościach.

Tymi tropami ruszyli psycholodzy. Prokrastynację określają jako intencjonalne, ale nieopłacalne w dłuższej perspektywie odwlekanie wykonywania zaplanowanych czynności. Jak łatwo się domyślić, najczęściej dotyczy ona zajęć, które uważane są za wymagające, nieprzyjemne lub nudne – to może tłumaczyć, dlaczego problem tak często dotyka uczniów i studentów noszących się z zamiarem powtórzenia materiału do egzaminu albo rozpoczęcia pisania pracy zaliczeniowej. Ich zachowanie pasuje do schematu jeszcze bardziej, kiedy weźmiemy pod uwagę, że kolejnym czynnikiem podwyższającym ryzyko prokrastynacji jest poddawanie wyniku swoich starań ocenie – czyli kiedy istnieje szansa porażki. A tę musi mieć z tyłu głowy podczas sesji każdy student. Zjawisko dotyczy nawet co drugiego ucznia, a w całej populacji problem dotyka ok. 20 proc. osób. Czasem zostawia się na ostatnią chwilę coś tak banalnego jak kupowanie prezentów gwiazdkowych, ale odkładanie na później dotyczy też sytuacji, w których konsekwencje mogą być poważniejsze – np. kiedy stale zwleka się z wizytą u lekarza albo dopełnieniem formalności w urzędzie.

Gdyby na tym kończyły się ustalenia badaczy, to można by uznać, że awersyjność lub karkołomność danej czynności wystarczy, by zachowanie prokrastynatorów nabrało sensu. Spodziewają się, że robienie czegoś nie będzie przyjemne, albo boją się porażki, więc szukają dystrakcji. Jednak negatywne odczucia, których doświadczają w konsekwencji podejmowanych przez siebie decyzji, są zwykle nieproporcjonalne do awersyjności samej czynności. W kwestionariuszach, które pozwalają wyróżnić grupę osób szczególnie podatnych na odwlekanie, znajdują się takie stwierdzenia jak: „Odkładam rzeczy tak długo, że moje samopoczucie albo wydajność niepotrzebnie na tym cierpią”, „W ostatecznym rozrachunku zawsze zdaję sobie sprawę, że mogłem lepiej spędzić czas tego dnia” albo „Kiedy powinienem robić jedną rzecz, to robię inną”. Poczucie winy i frustracja są nieodłącznymi elementami doświadczenia prokrastynacji.

Nagrody i impulsy

Badaczom udało się wyróżnić pewne cechy osób, które raportują problemy wynikające z ulegania pokusie, by jeszcze „przez chwilę” robić coś innego, niż planowały. Prokrastynatorzy częściej okazywali się osobami impulsywnymi – spontanicznymi, działającymi pod wpływem chwili. W przykładowym teście badającym zdolność hamowania impulsów uczestnicy siedzą przed ekranem, na którym wyświetlony zostaje jakiś przedmiot. Ich zadaniem jest powstrzymanie odruchowej reakcji spojrzenia na pojawiający się bodziec – i zerknięcie w przeciwnym kierunku.

Badania przeprowadzone przez Daniela Gustavsona i współpracowników pozwalają na stwierdzenie, że właśnie w takich zadaniach osoby regularnie prokrastynujące wypadają gorzej. To może stanowić słabość, gdy wymaga się od nich koncentracji na niezbyt pociągającej czynności. Kiedy już planują wziąć się do pracy, a na horyzoncie pojawia się alternatywa przyjemniejszego spędzenia czasu, to po prostu trudno im się jej przeciwstawić.

Procedura badawcza przeprowadzona przez Haiyan Wu i jej zespół pozwoliła natomiast zaobserwować, że osoby nadmiernie prokrastynujące wolą natychmiastowe nagrody od tych, na które trzeba poczekać – nawet jeśli ich wysokość miałaby być większa. Badani siadali przed monitorem, na którym wyświetlano im propozycje nagród – w każdej próbie mogli otrzymać 50 juanów (ok. 30 zł) tuż po badaniu lub większe nagrody w różnych kombinacjach (60 lub 100 juanów w ciągu paru dni lub kilku-kilkunastu miesięcy). Poprzez naciśnięcie klawisza w odpowiednim momencie dawali znać, którą z opcji wybierają. Okazało się, że kiedy na nagrodę musieliby czekać dłużej niż parę dni, to jej wysokość nie miała wielkiego znaczenia – woleli otrzymać cokolwiek od razu. Takiej tendencji nie zaobserwowano u osób nieprzyznających się do prokrastynacji – były one bardziej skłonne czekać. Zaobserwowano też pewne różnice w aktywności mózgu, które mogą wskazywać na większą trudność w oderwaniu uwagi od uzyskanej informacji u osób prokrastynujących (w tym przypadku: o możliwości otrzymania natychmiastowej nagrody) albo na różnice w zakresie wrażliwości na nagrodę.

Tylko tu i teraz

Z czysto ekonomicznego punktu widzenia racjonalne byłoby decydowanie się na otrzymanie stu dolarów za miesiąc niż połowy tej kwoty od razu. Możemy jednak wyobrazić sobie różne okoliczności, gdy taką decyzję ocenilibyśmy inaczej. Gdybyśmy byli pewni, że wkrótce nastanie apokalipsa zombie, zrozumielibyśmy każdego, kto nie liczyłby na wielki zysk w niepewnej przyszłości, ale wziął to, co na pewno zdąży wykorzystać. Axel Grund i Stefan Fries sugerują, że prokrastynację można zrozumieć właśnie poprzez motywacje, jakie przyświecają ludziom. To, że realizowanie postawionych sobie celów często wymaga wykonywania zadań, które wolelibyśmy pominąć, jest oczywiste. Może być jednak tak, że zmierzamy do jakiegoś celu nie dlatego, że jesteśmy głęboko przekonani o jego słuszności, ale ponieważ próbujemy sprostać oczekiwaniom środowiska i obawiamy się przeciwstawiać normom.

Sytuacja, w której zachowanie jakiejś osoby jest zdeterminowane poprzez zewnętrzne kary i nagrody, na ogół nie wiąże się z dużą motywacją. By zbadać swoje intuicje dotyczące związku źródła motywacji z prokrastynacją, Grund i Fries poprosili studentów o prowadzenie pamiętników, w których zapisywaliby rozważania dotyczące tego, co i w jaki sposób będą próbowali zrobić, oraz jakie są ich motywacje – czy mają poczucie, że to coś, czego naprawdę chcą, czy jednak kierują nimi oczekiwania innych lub konwenanse. Zgodnie z hipotezą okazało się, że im uczestnicy badania czuli się bardziej odpowiedzialni za formułowanie planów, tym częściej udawało im się bez przeszkód wykonać zadanie. Prokrastynatorzy nie byli przekonani co do swojego samostanowienia; nie czuli, że wszystko jest w ich rękach – więc po co mieli się starać?

Grund i Fries chcieli rozprawić się z postrzeganiem prokrastynacji jako działania irracjonalnego – musieli więc odeprzeć zarzut, wedle którego jest ona dla jednostki całkowicie nieopłacalna. Pozwolili uczestnikom eksperymentu na zapoznanie się z sylwetkami grupy studentów – jedne przedstawiały osoby skoncentrowane na osiągnięciu celu, inne – jednostki skupione na swoim dobrym samopoczuciu. Następnie zapytali badanych, w których sylwetkach dostrzegają najwięcej podobieństw do siebie. Osoby przyznające się do prokrastynacji częściej wskazywały bohaterów nastawionych na doświadczanie przyjemności niż skupionych na realizacji celów. Ich działania motywowała bardziej chęć zaznania przyjemności niż wizja realizacji celu.

Za podejmowaniem jakiegokolwiek wysiłku powinna stać motywacja, a ta w niektórych przypadkach może być wątlejsza, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Według modelu zaproponowanego przez Piersa Steela i Corneliusa Königa każdą czynność można zmierzyć pod kątem tego, jak i czy w ogóle jest dla nas użyteczna. Wynik się zwiększa, gdy czynność sprawia nam przyjemność albo prowadzi do zdobycia czegoś, co sobie cenimy. W znacznym stopniu użyteczność czynności zależy też od tego, czy czujemy, że nasze czyny cokolwiek znaczą i mamy jakikolwiek wpływ na osiągnięcie pożądanego rezultatu. To także wypadkowa stopnia tolerancji na odroczenie efektów oraz tego, kiedy faktycznie mogą się one pojawić.

Badania wskazują, że wszyscy mamy tendencję do dewaluowania przyszłych nagród wprost proporcjonalnie do ich oddalenia. Fuschia Sirois i Timothy Pychyl wyjaśniają: „wierzymy, że jutro będziemy inni”, więc mamy powód, by nie cenić nagród, które otrzyma ktoś inny, nawet jeśli to my z przyszłości. I z tego samego powodu mamy prawo nie doceniać negatywnych konsekwencji swoich decyzji.

Ale jeżeli prokrastynacja to po prostu konsekwencja niskiego wyniku użyteczności jakiejś czynności, to dlaczego aż tyle osób czuje się z jej powodu okropnie? Axel Grund i Stefan Fries obwiniają panujące w społeczności normy wynoszące na piedestał raczej sukces odniesiony w wyniku ciężkiej pracy niż robienie cały czas tego, na co ma się aktualnie ochotę.

Poprawić sobie nastrój

Prawda jest jednak taka, że wszyscy chcemy czuć się dobrze. Jednocześnie nie ulega wątpliwości, że tak jak cieszą nas różne rzeczy, tak samo przyjmujemy różne strategie radzenia sobie z negatywnymi doświadczeniami. Wiele wskazuje na to, że prokrastynacja może być symptomem próby regulacji emocji.

Pomysłowe badanie, którego wyniki przemawiają za taką tezą, przeprowadzili na początku XXI w. Dianne Tice, Ellen Bratslavsky i Roy Baumeister. Najpierw połowę badanych wprowadzili w zły, a połowę w dobry nastrój. Ci pierwsi poznali historię sprawcy wypadku samochodowego, w którym zginął człowiek, ci drudzy kogoś, komu w podobnej sytuacji udało się uratować dziecko. Wszyscy zostali poinformowani, że za kwadrans będą musieli przystąpić do trudnego testu zdolności poznawczych. Nie było to jedyne kłamstwo, jakie zakładał plan – badacze próbowali przekonać połowę badanych, że w sali został rozpylony aromat, który sprawia, że ich nastrój nie będzie ulegał zmianie niezależnie od tego, co będą robić.

W czasie oczekiwania na zapowiadany test badani mogli trenować rozwiązywanie zadań matematycznych albo zająć się czymś innym. Dla niektórych przygotowano mało atrakcyjne gry planszowe i stare gazety, a dla innych interesujące gry wideo i zajmujące czaso­pisma. Taki zabieg miał pozwolić na stwierdzenie, czy jakość rozrywki ma znaczenie dla częstotliwości prokrastynacji. Kiedy studenci ulegali pokusie zabawy albo dzielnie trenowali przed spodziewanym testem, badacze bacznie ich obserwowali. Zauważyli, że osoby przekonane, że ich nastrój nie ulegnie zmianie, prokrastynowały znacznie mniej niż reszta – jakby zwlekanie nie miało sensu. Najczęściej prokrastynacji dopuszczały się natomiast osoby, które miały szansę robić coś ciekawego, a jednocześnie zostały wprawione w zły nastrój, ale wierzyły, że może on ulec zmianie. Fakt, że atrakcyjność dystrakcji miała wpływ na dokonywane wybory, może świadczyć o tym, że prokrastynacja nie jest tylko ucieczką przed wysiłkiem albo stresem – to zapewniłoby bowiem nawet najnudniejsze zadanie – ale właśnie próbą poprawienia sobie nastroju, zanim przystąpi się do wykonywania pracy.

Ale ze względu na jej emocjonalne konsekwencje prokrastynacja nie prowadzi zwykle do pożądanych rezultatów. Negatywne emocje wywołują zaś problemy z samokontrolą. Wraz ze wzrostem ich natężenia spadają szanse na oparcie się pokusom. Prokrastynatorzy stawiają się w naprawdę trudnej sytuacji.

Fala błędu

Nie przeszkadza im to jednak, by przy następnej okazji popełnić ten sam błąd. Tymczasem reakcja na pomyłkę może zdradzać kłopoty w sprawowaniu samokontroli. Kiedy jakieś zadanie wymaga koncentracji i szybkości, tuż po pomyłce występuje wydłużenie czasu reakcji – można to zinterpretować tak, że świadomość popełnienia błędu wybija daną osobę z rytmu, ale z drugiej strony zwolnienie tempa może ułatwić uniknięcie kolejnych pomyłek.

Zespół Jarosława Michałowskiego zbadał mylących się prokrastynatorów. Obserwowano czas ich reakcji m.in. podczas niezbyt skomplikowanego zadania – na ekranie pojawiały się kolejne plansze z cyframi, a badani mieli reagować naciśnięciem przycisku na niektóre z nich (od 4 do 9) oraz wstrzymać reakcję na resztę (0-3). Kiedy za błędne odpowiedzi groziła im kara (niewielka kwota odtrącona od sumy możliwej do zdobycia w badaniu), to prokrastynatorów błąd zatrzymywał na dłużej niż grupę kontrolną, albo gdy nie groziła im kara. A jednak nie stawali się dzięki temu ostrożniejsi. To pozwala wnioskować, że osoby prokrastynujące odstają od reszty pod względem zdolności modyfikowania zachowania w świetle popełnionych błędów. Podjęcie odpowiedniej czynności zajmuje im więcej czasu, być może ze względu na niskie kompetencje w radzeniu sobie z emocjami albo niezdolność oderwania myśli od porażki.

Anomalie związane z reakcją na błędy potwierdzają też badania neurobiologiczne. U osób regularnie prokrastynujących nie zaobserwowano specyficznego sygnału aktywności elektrycznej mózgu, który zwykle pojawia się tuż po popełnieniu błędu. Taki wzorzec nie występuje też u osób uzależnionych, czyli mających kłopoty z tłumieniem impulsywnych reakcji. Co ciekawe, aktywność tę kształtuje także motywacja – gdy była wyższa, zaobserwowano większą „negatywną falę błędu”. To sugeruje interakcję zdolności do samokontroli i poziomu motywacji w mechanizmach kryjących się za zachowaniem prokrastynatorów.

Według ekonomisty Petera Bernsteina prokrastynację można postrzegać nie jako przeszkodę, ale metodę – niewykluczone, że podczas zwlekania dotrą do nas jakieś informacje, które pomogą nam w wykonaniu zadania. Osoby z niską samo­oceną (licznie zasilające szeregi prokrastynatorów) w prokrastynacji mogą znaleźć pocieszenie – może i coś się nie uda, ale przynajmniej nie bardzo się starały. Niektóre strategie prokrastynacji mogą nieść mniej negatywnych konsekwencji, ponieważ wydają się bardziej usprawiedliwione (kiedy odwlekamy naukę, bo zajęliśmy się czymś ogólnie pożytecznym, choć nielubianym – np. sprzątaniem).

Część badaczy wskazuje, że umiarkowana prokrastynacja może sprzyjać kreatywności, bo pozwala na przetworzenie zadanego problemu, nawet gdy nie myślimy o nim wprost. Jednak dla wielu jest doświadczeniem tylko utrudniającym funkcjonowanie, dlatego, naturalnie, można z nią walczyć: doniesienia wskazują na skuteczność treningu „regulacji emocji” – próba ich dostrzeżenia, nazywania i akceptowania może sprawić, że przestaniemy unikać tego, co wywołuje dyskomfort. Dość skuteczna może być też terapia poznawczo-behawioralna.

Niezawodnym rozwiązaniem powinno być robienie tylko tego, do czego czujemy się wewnętrznie zmotywowani, albo znalezienie osobistej motywacji do robienia tego, co trzeba. W tej kwestii nie mogę chyba jednak wiele doradzić. Co prawda przeczytałam kiedyś cały rozdział pt. „Motywacja” w podręczniku do psychologii, ale zrobiłam to tuż przed egzaminem z logiki – prokrastynując. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2022