Zagubieni w dialogu

Nowelizacja ustawy o IPN wywołała na Ukrainie wielkie emocje. Ukraińcy już dawno przestali rozumieć, o co chodzi Polsce, a Polska nie wie, jak im to wytłumaczyć.

19.02.2018

Czyta się kilka minut

Granica polsko-ukraińska w Malhowicach: harcerze przekazują betlejemskie światełko pokoju, 5 stycznia 2018 r. / DAREK DELMANOWICZ / PAP
Granica polsko-ukraińska w Malhowicach: harcerze przekazują betlejemskie światełko pokoju, 5 stycznia 2018 r. / DAREK DELMANOWICZ / PAP

Pierwsze ukraińskie reakcje po przyjęciu przez Sejm zmian do ustawy o IPN wyrażały głównie niedowierzanie. W Kijowie wiedziano, że projekt od kilkunastu miesięcy leży w sejmowej „zamrażarce”, ale chyba nie sądzono, że zostanie przyjęty. Stąd na poziomie oficjalnym Ukraina zareagowała mocniej dopiero po zatwierdzeniu ustawy przez Senat – oraz po fali krytyki ze strony Izraela, środowisk żydowskich i Stanów Zjednoczonych.

Krytyka i konsensus

Nigdy wcześniej na Ukrainie nie było tak rozległego konsensusu w ocenie polityki historycznej Polski. Zapanowała zgodność poglądów między najróżniejszymi środowiskami: od nacjonalistów po tych poważnych badaczy, którzy krytycznie odnoszą się do polityki historycznej firmowanej przez Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej. Różnice widać jedynie w stopniu krytycyzmu. Praktycznie nie słychać głosów, które jeśli nie wprost broniłyby założeń polskiej ustawy, to przynajmniej próbowałyby uzasadniać polski punkt widzenia.

Co tak oburzyło Ukraińców? Przede wszystkim ogólny zapis o „zbrodniach ukraińskich nacjonalistów i członków ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką”. W dalszej części ustawy doprecyzowano, że chodzi o „czyny popełnione przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1925–1950, polegające na stosowaniu przemocy, terroru lub innych form naruszania praw człowieka wobec jednostek lub grup ludności (...) również udział w eksterminacji ludności żydowskiej oraz ludobójstwie na obywatelach II Rzeczypospolitej na terenach Wołynia i Małopolski Wschodniej”. Główna krytyka ukraińska dotyczyła tego, że jakoby w ten sposób Polska chce obarczyć winą za zbrodnie cały ukraiński ruch narodowy.

Oburzenie wywołał też zapis, który przewiduje karę do trzech lat pozbawienia wolności lub grzywnę za pomniejszanie odpowiedzialności sprawców wymienionych zbrodni. Uznano, że punkt ten ogranicza wolność słowa i badań naukowych oraz może stanowić instrument zakazujący mówienia o masakrach na Wołyniu inaczej niż jako o ludobójstwie. Stronę ukraińską rozdrażniły też słowa o „Małopolsce Wschodniej”; w niektórych kręgach uznano je wręcz za godzące w integralność terytorialną Ukrainy. Wreszcie zdumienie wywołała chronologia określona w ustawie, czyli lata 1925–1950. Część tych zastrzeżeń znalazła się zresztą we wniosku prezydenta Andrzeja Dudy do Trybunału Konstytucyjnego, w którym uznał on m.in., że zawarta w ustawie „definicja zbrodni ukraińskich nacjonalistów narusza standard konstytucyjny”.

W najbardziej radykalny i histeryczny ton tradycyjnie uderzył szef UIPN Wołodymyr Wjatrowycz. Przekonuje on, że Polska zacznie teraz karać za „inną niż oficjalna [tj. polska] wizję historii”. Aktywność Wjatrowycza w sieciach społecznościowych i propagowana przezeń narracja historyczna jest dość skuteczna – powraca w wielu tekstach dziennikarzy i wypowiedziach polityków. W oświadczeniu UIPN znalazły się nie tylko słowa o „dyktacie w kwestii oceny przeszłości”, ale wręcz stwierdzenie, że zagrożone jest bezpieczeństwo badaczy ukraińskich w Polsce. W rezultacie komunikat ten trudno odczytać inaczej niż jako zerwanie prac Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków. Nie zauważono w nim natomiast, że ściganie zbrodni ukraińskich nacjonalistów już wcześniej zawierało się w odpowiedzialności za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzkości.

Pojednawcze tony

Instytucje państwa ukraińskiego powstrzymały emocje i swoje oświadczenia sformułowały dość wstrzemięźliwie. Wprawdzie pojawiły się w nich sformułowania o „kategorycznym sprzeciwie wobec narzucenia jednostronnego traktowania wydarzeń historycznych” (MSZ), „absolutnie nieakceptowalnych zapisach” (prezydent Poroszenko) i „narzucaniu polityki odpowiedzialności zbiorowej wobec narodu ukraińskiego” (Rada Najwyższa), ale towarzyszył temu ton pojednawczy.

Pisano o „tradycyjnie przyjaznych narodach ukraińskim i polskim”, odwoływano się do „wspólnego zagrożenia” i wzywano do „konstruktywnego dialogu dla dalszego rozwoju relacji”. Można mieć nadzieję, że władze w Kijowie rozumieją wagę zachowania normalnych relacji z Polską, szczególnie w obliczu niejasnych perspektyw trwającego konfliktu z Rosją.

W wielu ukraińskich komentarzach podkreślano natomiast, że ustawa o IPN może nakręcić nastroje antyukraińskie w społeczeństwie polskim i zagrozić bezpieczeństwu ukraińskich migrantów zarobkowych. Złość i rozżalenie strony ukraińskiej wywołało też to, że polska dyskusja i komentarze polityczne skupiały się na kwestii relacji polsko-izraelskich, zaś jej ukraiński wymiar był niemal zupełnie pomijany. Kijów poczuł się nie tylko obrażony, ale jeszcze zlekceważony.

O Polsce wciąż z sympatią...

Tymczasem, mimo zintensyfikowanych sporów o historię, sondaże pokazują, że na Ukrainie utrzymuje się bardzo pozytywny wizerunek Polski.

Według opublikowanych w styczniu badań opinii publicznej, przygotowanych przez pracownię GfK na zlecenie amerykańskiego IRI, aż 50 proc. Ukraińców postrzega nasz kraj z sympatią, a jedynie 7 proc. negatywnie (reszta neutralnie). Żaden inny badany kraj nie jest postrzegany równie pozytywnie. Na kolejnych miejscach znalazły się Litwa (47 proc. sympatii), Kanada (46 proc.), Niemcy (42 proc.) i USA (40 proc.).

Warto jednak odnotować, że poziom deklarowanego przychylnego stosunku wobec Polski obniżył się w ciągu ostatniego półrocza o 8 punktów procentowych – i można podejrzewać, że obecne emocje nie pozostaną bez wpływu na postrzeganie Polski przez społeczeństwo ukraińskie. Tym bardziej że w ostatnich dwóch tygodniach praktycznie we wszystkich mediach nad Dnieprem był to czołowy temat.

...ale nie w elitach

Jednak utrzymujący się po rewolucji na Majdanie, bezprecedensowo pozytywny wizerunek Polski w oczach społeczeństwa ukraińskiego kontrastuje z rosnącym sceptycyzmem elit. Do 2015 r. media ukraińskie poświęcały sytuacji w Polsce niewiele miejsca, ale w ciągu ostatnich 2-3 lat liczba artykułów prasowych wzrosła lawinowo. W dużej części są to materiały bardzo krytycznie oceniające polską politykę wobec Ukrainy, a jednocześnie skupiające się niemal wyłącznie na sporach historycznych. Historia – niestety – zupełnie przyćmiła inne obszary, jak wymiana handlowa, współpraca w wymiarze wojskowym czy po prostu kontakty między­ludzkie.

Potwierdzeniem negatywnej tendencji może być sondaż z grudnia 2017 r., przeprowadzony przez centrum analityczne Ukraińska PRISMA wśród 106 ukraińskich ekspertów ds. międzynarodowych. Polska znalazła się w nim na piątym miejscu wśród... państw wrogich wobec Ukrainy – po Rosji, Węgrzech, Białorusi i Serbii, a zarazem nie trafiła do grona krajów najbardziej przyjaznych (choć znalazła się tu odległa Japonia).

Czy spór o historię jest wystarczającym powodem dla tak złego odbioru Polski wśród elit ukraińskich? Przecież w sprawach strategicznych poparcie Warszawy dla Kijowa było i pozostaje bezwarunkowe, a państwo ukraińskie – delikatnie rzecz ujmując – nie ma w Europie zbyt wielu sojuszników, których wizja wobec kluczowych tematów regionalnych byłaby w tak wielu punktach zbieżna.

Tymczasem w ukraińskich mediach można znaleźć wiele, najczęściej bardzo powierzchownych, tekstów na temat dwustronnego konfliktu pamięci, ale trudno o jakąkolwiek analizę pokazującą np. działania Polski na rzecz zablokowania gazociągu Nord Stream 2, który – jeśli powstanie – silnie uderzy w interesy ukraińskie. Media nad Dnieprem z lubością przytoczą każdą wypowiedź polskiego polityka (mądrą lub nie) w sprawach historii, ale nie zauważą wypowiedzi polskiego premiera w sprawie ukraińskiej na forum Unii.

Artykuły próbujące realistycznie patrzeć na sytuację i studzić emocje są nieliczne. Przykładem może być niedawny tekst Mykoły Kapitonenki, wykładowcy Uniwersytetu im. Szewczenki w Kijowie, opublikowany na znanym portalu Lewyj Biereg. Autor nie broni ustawy o IPN, ale jednocześnie dość krytycznie ocenia postmajdanową politykę historyczną Ukrainy, która – według niego – przyczyniła się do takich, a nie innych reakcji Polski. Stwierdza on również, że Kijów „nie ma dziś niemal żadnej możliwości wpłynięcia na politykę Polski”, podczas gdy to Ukraina potrzebuje dobrych relacji z Warszawą m.in. w kwestiach integracji europejskiej i utrzymania sankcji antyrosyjskich.

Potrzeba realizmu

Co dalej? Trudno być optymistą co do możliwości szybkiej poprawy stosunków polsko-ukraińskich. Obie strony odczuwają, że zostało podważone – i tak już nadwyrężone – wzajemne zaufanie. Dla Ukrainy zapisy nowej ustawy o IPN są nie do zaakceptowania, a wiarygodność Polski wśród elit ukraińskich jest na poziomie najniższym od wielu lat. W tej sytuacji zmniejsza to szanse na odwieszenie przez Ukrainę zakazu prowadzenia ekshumacji przez polski IPN, wprowadzonego jeszcze w kwietniu 2017 r.

W dodatku oba państwa czekają wkrótce trudne rocznice, z których największym sprawdzianem na umiejętność powstrzymywania emocji będzie setna rocznica walk o Lwów w 1918 r. [patrz tekst Tadeusza Olszańskiego na ten temat, „TP” nr 7/2018 – red.]. Można oczekiwać, że coraz głośniej słyszane będą ukraińskie wezwania do oficjalnego uznania, że II Rzeczpospolita była okupantem.

Z punktu widzenia Polski problemem pozostaje nie tylko znaczne pogorszenie wizerunku, co dalece niewystarczające instrumenty, aby tłumaczyć nasze racje Ukraińcom. Obecny czas warto więc wykorzystać, żeby stworzyć taką niezbędną infrastrukturę. W tym – o co wiele osób po obu stronach granicy apeluje od lat – powołać Polsko-Ukraińskie Centrum Dialogu oraz Polski Instytut Historyczny w ­Kijowie.

Na razie pozostaje nadzieja, że emocje po obu stronach opadną, a Polska oraz Ukraina będą w stanie wyciągnąć z bieżących sporów wnioski na przyszłość.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2018