„Zabijajcie w dowolny sposób”

Mogą ich być setki. Są silnie zmotywowani i dobrze zorganizowani. Jak funkcjonuje w Europie siatka terrorystyczna, powiązana z dowództwem tzw. Państwa Islamskiego?

03.04.2016

Czyta się kilka minut

Terroryści podczas ataku na redakcję magazynu „Charlie Hebdo”, Paryż, styczeń 2015 r.  / Fot. Jordi Mir / AFP / EAST NEWS
Terroryści podczas ataku na redakcję magazynu „Charlie Hebdo”, Paryż, styczeń 2015 r. / Fot. Jordi Mir / AFP / EAST NEWS

Masowe ataki w Europie mieli planować co najmniej od dwóch lat. Ale przeświadczenie, że działający tutaj bojownicy tzw. Państwa Islamskiego (IS) to „samotne wilki”, przeprowadzające zamachy tylko na niedużą skalę i samodzielnie, utrudniało dojrzenie całościowego obrazu.

Jak ten obraz wygląda w istocie – pokazuje przykład Redy Hamego: lat 29, informatyka z Paryża. Po obozie szkoleniowym w Syrii wrócił do Europy, aby przeprowadzić tu zamach. „Wybierz sobie salę koncertową, zastrzel tyle osób, ile się da, trzymaj zakładników, aż siły specjalne zrobią z ciebie męczennika” – miał usłyszeć od instruktora, posługującego się pseudonimem „Ojciec”, gdy ten podwiózł go do granicy z Turcją.

Kandydat idealny

Reda Hame wyjechał do Syrii w czerwcu 2015 r., zachęcony przez internetowego rekrutera. Chciał walczyć z reżimem Baszara al-Asada. Ale gdy dotarł do Rakki, głównego ośrodka IS, po „rozmowie kwalifikacyjnej” dostał inną ofertę: zna się na informatyce, ma francuski paszport i swobodę poruszania po Unii. Idealny kandydat na europejskiego zamachowca.

Szybki trening obejmował posługiwanie się kałasznikowem, rzucanie granatem i wysyłanie zakodowanych wiadomości. Zadaniem Redy był powrót do Paryża, ale okrężną drogą – przez Stambuł, Berlin i Amsterdam. Udawał studenta na wakacjach. W Paryżu miał dostać kolejne instrukcje. Nie zdążył, został zatrzymany.

Z jego zeznań wynika, że instruktorem był nie kto inny, jak Abdelhamid Abaaoud – przyszły organizator zamachów w Paryżu i Brukseli, już wtedy znany francuskiej i belgijskiej policji.

Komunikowali się za pomocą często zmienianych telefonów komórkowych na kartę i wiadomości wysyłanych na pewne tureckie konto w dropboksie (internetowej „przechowalni danych”). Abaaoud, który w połowie 2015 r. został skazany na 20 lat więzienia za rekrutowanie dżihadystów, był nie tylko zaangażowany w trening rekruta, ale miał też koordynować jego działania w Europie. A Reda nie był jego jedynym podopiecznym.

Puzzle w rozsypce

Jeszcze w 2015 r., zanim doszło do ataków w Paryżu, europejscy eksperci przekonywali, że operujących w Europie islamskich terrorystów charakteryzuje brak hierarchicznej struktury, decentralizacja i działanie w oparciu tylko o małe lokalne grupy. Liderzy IS wyznaczali im tylko ogólny strategiczny kierunek; mieli nie angażować się w doglądanie ani kierowanie atakami za granicą, zostawiając w tej kwestii swobodę bojownikom operującym w terenie.

Koncepcję „samotnych wilków” miała potwierdzać analiza pozornie niezwiązanych ze sobą ataków w Europie, przeprowadzonych lub udaremnionych. Zamach na Muzeum Żydowskie w Brukseli w maju 2014 r., na redakcję „Charlie Hebdo” w styczniu 2015 r., na kościół w Villejuif w kwietniu 2015 r. (udaremniony), na paryską salę koncertową w czerwcu 2015 r. (też udaremniony; sprawcą miał być Reda Hame), na pociąg Amsterdam–Paryż w sierpniu 2015 r. czy brutalne zabójstwo przez dekapitację w Lyonie – te pojedyncze epizody, w których ginęło maksymalnie kilka-kilkanaście osób, sprawiały wrażenie, jakby „modelem operacyjnym” IS w Europie były niewielkie zamachy, planowane i przeprowadzane samodzielnie przez zradykalizowane jednostki.

Jedyne, co miało łączyć tych ludzi, to inspiracja. „Jeśli możecie zabić niewiernego Amerykanina czy Europejczyka – zwłaszcza plugawego Francuza – lub też Australijczyka czy Kanadyjczyka, każdego (...) niewiernego, w tym obywateli państw koalicji przeciw Państwu Islamskiemu, zabijcie go w dowolny sposób” – nawoływał Abu Muhammad al-Adnani, jedna z „twarzy” IS, we wrześniu 2014 r.

Tymczasem zeznania zatrzymanych w Europie terrorystów – ujawniane drogą przecieków do mediów (m.in. „Le Monde”, CNN, „New York Times”) – pokazują, że ich siatka była znacznie bardziej skoordynowana. „Drobne ataki” pojedynczych sprawców miały być tylko testem europejskich systemów bezpieczeństwa oraz metodą na odwrócenie uwagi służb specjalnych od przygotowań do większych ataków.

– IS ma trzy priorytety. Pierwszy: bronić zajętego terytorium w Syrii i Iraku. Drugi: atakować w regionie, aby wzniecać tam coraz większe niepokoje. I trzeci: atakować Zachód, aby wzmacniać swoją propagandę i karać „niewiernych”. Także nad ostatnim obszarem działań trzymają odgórną pieczę – mówi „Tygodnikowi” Pieter Van Ostaeyen, belgijski ekspert ds. terroryzmu.

Tropem w tej sprawie mają być zeznania niedoszłego zamachowcy z Bejrutu, obywatela Francji Faiza Bouchranego. Zatrzymany latem 2014 r., zeznał on, że osobą, która zleciła mu przeprowadzanie zamachu, był wspomniany Al-Adnani. Kolejne elementy układanki miały być ukryte w aktach francuskich i belgijskich śledztw co najmniej kilkunastu terrorystów, które toczą się już od 2014 r.

– Jak widać, dotąd nikt nie pozbierał tych puzzli w jedną całość – uważa Ostaeyen.

Ludzie „Świętego Mikołaja”

Sprawny system rekrutacji nowych członków, „fabryka” fałszywych dokumentów, tajny system komunikacji, znajomość procedur antyterrorystycznych w poszczególnych państwach, własna produkcja materiałów wybuchowych i łatwy dostęp do broni – to tylko kilka elementów siatki terrorystycznej, którą obecnie rekonstruują śledczy.

Abdelhamid Abaaoud – obywatel Belgii marokańskiego pochodzenia, mózg paryskich i brukselskich zamachów – znany był policji co najmniej od 2011 r. Pierwszy raz do Syrii wyjechał w marcu 2013 r., drugi raz w styczniu 2014 r., trzeci – w 2015 r. Gdy na początku zeszłego roku, jeszcze przed zamachami w Paryżu, przeprowadzono nalot na jego kryjówkę w Verviers – zatrzymując dwie osoby i udaremniając prawdopodobnie duży zamach na obiekty publiczne w Belgii – Abaaoud już co najmniej od roku budował sieć swych kontaktów w Europie.

Należeli do niej m.in.: Najim Laachroui (konstruktor bomb, które posłużyły w atakach w Paryżu i Brukseli), bracia El-Bakraoui (zamachowcy-samobójcy z brukselskiego lotniska Zaventem i stacji metra Maelbeek), Mehdi Nemmouche (zamachowiec z Muzeum Żydowskiego, który w 2014 r. zastrzelił tam cztery osoby), Saleh Abdeslam (odpowiedzialny za logistykę zamachów w Paryżu, być może zamieszany też w zamachy w Brukseli; aresztowany 18 marca), Yoni Patric Mayne (obywatel Belgii rodem z Mali, wciąż poszukiwany, który razem z Abaaoudem pojechał do Syrii w 2014 r.), Djamal Eddine Ouali (specjalista od produkcji fałszywych dokumentów, zatrzymany we Włoszech), Reda Kriket (obywatel Francji, zatrzymany w Paryżu, w trakcie planowania kolejnego ataku). I wielu innych, których nazwiska przewijają się obecnie w wyniku zatrzymań dokonywanych przez policję w całej Europie.

Większość z nich łączył jeszcze jeden człowiek: Khalid Zerkani, zwany „Świętym Mikołajem z Molenbeek”, główny rekruter europejskich bojowników. To on wysłał do Syrii co najmniej 59 obywateli państw europejskich. Ich liczba, co najciekawsze, nadal rośnie, choć Zerkani został zatrzymany na początku 2014 r. i właśnie toczy się jego drugi proces.

Zerkani działał w Brukseli od wielu lat, jego grupa miała charakter kryminalny. Przyszli bojownicy dżihadu zarabiali na swoją „świętą wojnę” drobnymi lub większymi przestępstwami. Jego przydomek wziął się z tego, że członkom swej grupy pozwalał zachować część zdobytych w ten sposób pieniędzy. Sądzonych wraz z nim mogłoby być jeszcze 32 dżihadystów z jego siatki, ale na ławie oskarżonych zasiada tylko 13 osób – reszta nie żyje lub jest ciągle poszukiwana.

Dziś uważa się, że to nieżyjący już Abdelhamid Abaaoud – główny wychowanek Zerkaniego – przejął rolę koordynatora europejskiej siatki co najmniej od momentu, gdy Zerkani został aresztowany. To Abaaoud monitorował zamach dokonany przez Mehdiego Nemmouche w Muzeum Żydowskim w Brukseli, o czym ma świadczyć niemal półgodzinna rozmowa telefoniczna, którą odbyli niedługo przed akcją. To on był też kontaktem Sida Ahmeda Ghlama, gdy ten planował zamachy na kościoły w Belgii, oraz wspomnianego już Redy Hamego.

Nowy modus operandi

Od niedawnych zamachów w Brukseli, zatrzymania podejrzanych o terroryzm miały miejsce nie tylko w Belgii i Francji, ale także we Włoszech, Holandii, Szwecji i Hiszpanii. Liczebność tej grupy szacowana jest dziś na co najmniej sto osób, choć śledczy podejrzewają, że może być znacznie liczniejsza. A modus operandi terrorystów okazuje się znacząco odbiegać od działania „samotnych wilków”. Grupa zyskała możliwość przeprowadzania skoordynowanych ataków na kilka celów jednocześnie, tak aby spowodować jak najwięcej ofiar. To oznacza, że dysponuje dobrze rozbudowaną siatką dostaw, komunikacji, ma do dyspozycji więcej osób i finansowanie.

Istnienie tego nowego sposobu działania terrorystów potwierdza opublikowany w styczniu 2016 r. raport Europolu. Powołując się na dane wywiadowcze, jego autorzy twierdzą, że w Europie działa wyspecjalizowana komórka zbrojna IS, która ma przeprowadzać akcje lokalnie. Jej członkowie rekrutowani są w Europie, a trenowani głównie w Syrii. Trening obejmuje posługiwanie się bronią, środkami wybuchowymi, techniki zabijania (jak dekapitacja), prowadzenie tajnych operacji, kodowane techniki komunikacji i przeciwdziałanie inwigilacji. Europol podejrzewa też istnienie zewnętrznego systemu finansowania.

Są to spóźnione wnioski. Amerykański Departament Bezpieczeństwa Krajowego alarmował o tym Europę już w maju 2015 r., w publikowanym cyklicznie biuletynie bezpieczeństwa. Swoje uwagi Amerykanie opierali na doniesieniach o zlikwidowanej kryjówce w Verviers, gdzie ilość znalezionych materiałów wybuchowych, telefonów komórkowych i mundurów belgijskiej policji świadczyła, że udaremniono wtedy poważny atak.

– Gdyby śledczy wcześniej założyli istnienie zorganizowanej siatki terrorystycznej, może przepływ informacji w śledztwach byłby większy i pewne prawidłowości zauważono by już wcześniej, zanim doszło do ataków w Paryżu i Brukseli? – zastanawia się Ostaeyen.

Mit islamskiego braterstwa

W monitorowaniu działań terrorystów związanych z IS najbardziej przeszkadzają z góry przyjęte założenia – tak uważa prof. Rik Coolsaet, ekspert ds. terroryzmu i radykalizacji Uniwersytetu w Gent.

– Przez długi czas zakładano działanie jakiegoś wydłużonego w czasie procesu radykalizacji, który miał polegać na powolnym urabianiu młodych ludzi, aby stali się terrorystami. Tymczasem z naszych badań wynika, że ta radykalizacja może zajść nawet podczas jednej rozmowy. Wystarczy, że trafi na podatny grunt – podkreśla Coolsaet. Tymczasem niektórzy terroryści z grupy Zerkaniego byli „obserwowani” przez służby nawet przez dwa lata, w trakcie których niezauważeni swobodnie podróżowali do Syrii i z powrotem, planując kolejne ataki.

Dziś w szeregach terrorystów obserwuje się jeszcze jedną zmianę. Oddziały działające w Syrii i takie grupy jak Zerkaniego coraz bardziej łączy mit muzułmańskiego braterstwa. Młodym ludziom, którzy dołączają do IS, bardziej zależy na poczuciu przynależności oraz na tym, aby zostać bohaterem, a nie męczennikiem.

– To stąd te wszystkie selfies z kałasznikowami z obozów treningowych lub zdjęcia uśmiechniętych grup młodych mężczyzn podczas walk w Syrii. To nie bezimienni męczennicy, lecz ludzie, którzy chcą być znanymi bohaterami, którzy przyjmują wymyślne pseudonimy. A ich walka to nie poświęcenie, lecz dobra zabawa – uważa Coolsaet.

Motywacja, jaką kierują się muzułmańscy bojownicy z unijnymi paszportami, to rzecz istotna dla europejskich służb specjalnych. Dla ich ofiar z Paryża, Brukseli czy – w przyszłości – może z jakiegoś kolejnego miasta jest raczej bez znaczenia. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2016