Za Słowo

Właściwie wszyscy przypuszczali, że to będzie on. Lecz gdy się wreszcie tak stało, gdy przyjął imię Benedykta XVI, zrobiło mi się trochę dziwnie - mnie, polskiemu luteraninowi.

W zasadzie mnie to nie dotyczy. To oczywiste: nie dotyczy nas żaden biskup Rzymu, od kiedy udało się to wyartykułować Marcinowi Lutrowi. I to tak dobitnie, że od jego imienia powstał odrębny Kościół. I jeśli jeszcze o coś chodzi, to o to, by tego Kościoła nikt więcej nie nazywał tylko wspólnotą, a tym bardziej sektą. Niewielu z nas czytało “Ut unum sint", jeszcze mniej pokusiło się, by zajrzeć do “Dominus Iesus". Historia nauczyła nas jednak nieufności do rzymskiego katolicyzmu. Gdybyśmy wspomniane dokumenty przeczytali wszyscy, niechęć z pewnością by się pogłębiła. Bo przecież to, że jesteśmy w czymkolwiek “ułomni" lub “nieprawdziwi", nie przychodzi nam na co dzień w ogóle do głowy - brak głowy w postaci papieża nie jest dla ewangelika jakimkolwiek brakiem. Zaś traktowanie ekumenizmu w kategoriach “powrotu" nie mieści się w luterskim rozumieniu jedności jako pojednanej różnorodności. Dlatego, gdy kard. Joseph Ratzinger nazwał nasze zastrzeżenia “absurdem", tylko wzruszyliśmy ramionami.

Jednak wyzwanie, które przyszło z Benedyktem, jest olbrzymie. Nie dlatego, że to ktoś z kraju Reformacji, bo “Pancernik z Marktl" bardziej chyba czuje się Bawarczykiem niż Niemcem. Chodzi o słowa, które już wypowiada jako papież, gdy mówi tak przejrzyście, że aż czytelnie dla wszystkich. Pierwszym zagrożeniem jest relatywizm. Jedynym antidotum - Chrystus. Pryncypia protestanckie z kolei, zawierają się w znanych “sola": sola Scriptura, solus Christus, sola gratia, sola fide. I jeszcze za Jana Pawła II powiedzieliśmy ustami swych wysokich przedstawicieli, że gotowi jesteśmy uznać papieża, jeśli ten podporządkuje się tylko Pismu; a przynajmniej uznać go za rzecznika (jeszcze podzielonego) chrześcijaństwa.

Pojutrze, z Benedyktem XVI, może nas ktoś złapać za słowo.

IMIĘ I NAZWISKO ZNANE REDAKCJI

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2005