Wyścig zbrojeń i służby sanitarne

Maszerujące kolumny wojska ustawione w bojowych szykach, bezlitosne starcia, bohaterstwo i śmierć, jęki rannych znoszonych z pola bitwy przez oddziały sanitariuszy. Wojna zawsze wygląda tak samo. Nawet u... mrówek.

17.04.2017

Czyta się kilka minut

Zespół uczonych z Uniwersytetu w Würzburgu opublikował właśnie wyniki badań (E.T. Frank i in., „Saving the injured...”, „Science Advances”), w których pod lupę wzięto strategie polowania wojowniczych mrówek z gatunku Megaponera analis, występujących w Afryce Subsaharyjskiej. Kilka razy dziennie organizują one wyprawy na żerowiska termitów. Podczas takich najazdów, jak to w wojsku, obowiązuje podział obowiązków. Atak rozpoczyna się od powrotu do mrowiska zwiadowcy, który po odnalezieniu termitów rekrutuje od 200 do 500 żołnierzy i staje na ich czele. Po dotarciu na pole bitwy największe osobniki przełamują bariery z ziemi utworzone przez termity, zaś mniejsze wskakują przez wyłomy i rzucają się na ofiary. Po zakończonych walkach większe osobniki zabierają zabite termity, kolumna tworzy się na nowo i wraca do gniazda.

Niemieckich badaczy najbardziej zaintrygowało to, co dzieje się z rannymi. W walce z termitami nie brakuje ofiar po stronie mrówek – część ginie, część odnosi obrażenia (np. traci odnóża). Te ostatnie – co zaobserwowano u mrówek po raz pierwszy – nie są pozostawiane same sobie. Zdrowe osobniki zbierają rannych z pola bitwy podczas powrotu do mrowiska (martwe mrówki są ignorowane). Tam odzyskują siły (co wyraża się w tym, że osiągają prędkość marszu zbliżoną do zdrowych mrówek) i biorą udział w kolejnych wyprawach. Jak ustalili uczeni, zachowania ratunkowe regulowane są działaniem dwóch związków chemicznych – ranne mrówki wydzielają zapachowe „okrzyki”, które przywabiają „sanitariuszy”.

Po zidentyfikowaniu tych zapachów, badacze rozpylili „zapachy alarmowe” m.in. na osobniki zdrowe oraz okaleczone, ale pochodzące z innych kolonii. Zmylone mrówki udzielały (niepotrzebnej) pomocy tym pierwszym, zaś te drugie mimo „zapachów alarmowych” były atakowane. Co ciekawe: zachowania ratunkowe miały miejsce wyłącznie na polu bitwy i podczas powrotu do mrowiska – ranne osobniki (albo zdrowe, ale spryskane „alarmowymi zapachami”) były ignorowane, gdy kolumna była w drodze do termitiery.

To piękny przykład ewolucyjnego wyścigu zbrojeń między drapieżnikiem i ofiarą. Dobór naturalny faworyzuje to, co działa (z punktu widzenia rozprzestrzeniania się genów): na wojnie czasem może to być groźniejsza broń, a czasem służby sanitarne, które pozwalają odzyskiwać rannych dla kolonii. Dzięki pomaganiu rannym kolonia w dłuższej perspektywie ma nawet do 30 proc. większą populację. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2017