Wyciągnięta ręka

Troska o nienarodzonych powinna łączyć się z pomocą kobietom w ciąży i rodzinom z niepełnosprawnym potomstwem. Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka jest tego świadome.

29.06.2020

Czyta się kilka minut

Iwona i Dominik Sidorowie z dziećmi Zosią i Frankiem oraz psem Heidi, czerwiec 2020 r. /  / JACEK TARAN DLA „TP”
Iwona i Dominik Sidorowie z dziećmi Zosią i Frankiem oraz psem Heidi, czerwiec 2020 r. / / JACEK TARAN DLA „TP”

Z okresu ciąży Magda pamięta głównie to, że było ciężko. Nie spała, na okrągło brała tabletki na uspokojenie. Z dnia na dzień została bez mieszkania, pieniędzy i bez planu, co dalej. Sytuacja była tak beznadziejna – wspomina dziś – że miała w głowie bardzo różne myśli. Zaczęła szukać pomocy. W internecie natknęła się na stronę Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka. Napisała do nich list.

Obowiązek pomocy

Kamienica w centrum Krakowa, mieszkanie na drugim piętrze. – Nasze Stowarzyszenie działa według strategii opartej na trzech filarach: modlitwie, edukacji i świadczeniu pomocy – tłumaczy Marcin Nowak, koordynator ds. wolontariatu w tej organizacji.

Wszystko zaczęło się w 1981 r., gdy inżynier Antoni Zięba, wykładowca na Politechnice Krakowskiej, pod wpływem pielgrzymki Jana Pawła II do Polski powołał krucjatę modlitewną w obronie życia poczętego. Zaangażowało się w nią 100 tys. osób. Zięba jeździł po kraju, w salkach parafialnych pokazując filmy propagujące ochronę życia ludzkiego od chwili poczęcia (głośny był zwłaszcza kontrowersyjny antyaborcyjny „Niemy krzyk”). Organizował wystawy, drukował plakaty i broszury o aborcji, nagrywał setki audycji radiowych. W wojnie o aborcję z początku lat 90. zajął umiarkowanie konserwatywną pozycję; świadczyć o tym może ulotka, w której mowa o wdzięczności Bogu za to, że kompromisowa ustawa antyaborcyjna została w ogóle uchwalona, przy zastrzeżeniu, że nie jest ona „całkowicie zgodna z Planem Bożym”.

W 1999 r. Zięba założył w Krakowie Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka i do śmierci w 2018 r. był jego prezesem. W ostatnich latach, jako publicysta i felietonista Radia Maryja, TV Trwam i „Naszego Dziennika”, opowiadał się m.in. za wpisaniem do Konstytucji RP ochrony życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. W licznych wystąpieniach mówił o cierpieniu kobiet i nie popierał postulatów karania kobiet za aborcję, widząc w nich przede wszystkim drugą po dziecku ofiarę. Pojęcie to odnosił również do ojca dziecka oraz personelu medycznego dokonującego zabiegu.

– Dlatego kwestię pomocy traktujemy jako obowiązek, a nie jak opcję jedną z wielu – tłumaczy Marcin Nowak. – Chcemy realnie pomagać osobom, które zdecydowały się pójść za naszym wezwaniem, żeby dziecko mogło przyjść na świat.

Zdaniem Nowaka, krakowskie Stowarzyszenie nie stanowi wyjątku: w Polsce jest coraz więcej organizacji, które angażują się w bezpośrednią pomoc osobom potrzebującym. Prowadzą domy samotnych matek czy wspierają matki znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej, jak choćby Fundacja Małych Stópek ze Szczecina, która organizuje akcje zbierania pieluch czy wózków dla maluchów.

W Stowarzyszeniu działają dwa programy pomocowe: Fundusz Dziecka Chorego, który istnieje od 2012 r. i w ramach którego rodzice dziecka z niepełnosprawnością mogą otrzymywać wsparcie w wysokości 500 zł miesięcznie przez 10 miesięcy, oraz Fundusz Ochrony Macierzyństwa, który funkcjonuje od 2006 r. Ten program do 2020 r. działał przede wszystkim jako system jednorazowych zapomóg (kilkaset wypłaconych w minionych latach). Obecnie zakwalifikowane do programu kobiety w ciąży otrzymują pomoc w wysokości 500 zł od momentu zgłoszenia do chwili ukończenia przez dziecko dwóch lat.

Marcin Nowak: – Pomagamy aktualnie dziesięciu kobietom w ramach Funduszu Ochrony Macierzyństwa i 70 rodzinom w ramach Funduszu Dziecka Chorego. Ze wsparcia dla mam korzystają m.in. nastoletnia dziewczyna, która zaszła z chłopakiem w nieoczekiwaną ciążę, czy studentka, która chce dokończyć naukę. Wśród beneficjentów była także uczennica, którą do programu pomocowego zgłosiła szkoła.

Stowarzyszenie działa jako organizacja pożytku publicznego, ma więc obowiązek sporządzania rocznego sprawo­zdania finansowego. Według dostępnych w internecie informacji za rok 2018 przychody organizacji wyniosły łącznie nieco ponad 2 mln 181 tys. zł, z czego na pomoc potrzebującym przeznaczono w sumie 90 tys. zł. Poza kosztami administracyjnymi pozostałe wydatki, obejmujące m.in. działalność edukacyjną, konkursy, filmy, audycje radiowe i wystawy, wyniosły 944 tys. zł.

Potrzeby przewyższają możliwości i nie wszyscy mogą otrzymać pomoc. – W przypadku kobiet w ciąży warunkiem jej otrzymania jest złożenie wniosku oraz przedłożenie odpowiednich dokumentów – mówi Nowak. – Chodzi m.in. o zaświadczenie lekarskie potwierdzające ciążę i zaświadczenie o zarobkach, ponieważ z uwagi na liczbę zgłoszeń stosujemy kryterium dochodowe – tak aby pomoc trafiła do najbardziej potrzebujących kobiet. Wniosek jest rozpatrywany w ciągu miesiąca, a pieniądze są wypłacane za okres liczony od momentu jego złożenia.

Na jedną kartę

Magda (31 lat) nie mogła w to uwierzyć. Jak to? Wystarczyło, że ona, dziewczyna z Gdańska, napisała list i dostała pomoc?! Nawet nie musiała jechać do Krakowa.

Po rozstaniu z partnerem („Po prostu weszłam w związek z nieodpowiedzialną osobą, ale nie chcę już tego oceniać”) zrezygnowała z pracy w poradni psychologicznej, gdzie była sekretarką, zamierzając założyć własną działalność jako księgowa. Jednak wkrótce zorientowała się, że jest w ciąży.

– Z dnia na dzień zostałam bez środków do życia. Z działalności nic nie wyszło, nie mogłam też podjąć pracy – wspomina.

Owszem, przez całą ciążę pracowała na czarno (usługi księgowe), bo miała kredyt hipoteczny i bała się, że stanie się niewypłacalna. Nie wyobrażała sobie tego: tu dziecko, a równocześnie przychodzą komornicy. Na hipotece nie było więc zadłużenia, ale miała dodatkowy kredyt konsumencki na wkład własny i tam już pojawiły się opóźnienia w spłatach. Momentami zalegała też z czynszem. Szybko uzbierało się kilka tysięcy długu. Nie było wyjścia: musiała sprzedać mieszkanie.

– Wcześniej było dla mnie nie do pomyślenia, żebym chodziła po jakichś MOPS-ach czy innych instytucjach. Na wsparcie rodziny nie mogłam liczyć. Tata zmarł, gdy miałam 4 lata, a mama wyszła ponownie za mąż. Ojczym jest alkoholikiem. Mam jeszcze troje rodzeństwa, więc pieniędzy w domu za dużo nie było.

W liście do Stowarzyszenia napisała prawdę: że nie wie, co robić. Czy ma poddać się aborcji? – Postanowiłam urodzić – przede wszystkim dzięki ludziom ze Stowarzyszenia. To może nie są duże pieniądze, ale wiadomo, że każdy grosz w takiej sytuacji się liczy.

Wreszcie pierwsze kroki

Iwona i Dominik z Krakowa (oboje mają po 32 lata) na pewno nie tak sobie wyobrażali pierwsze miesiące rodzicielstwa. Zamiast radości – szok i załamanie. Bo Zosia urodziła się z genetycznym obciążeniem o nazwie Charge, czyli rzadko występującym zespołem wad (u osób ­dotkniętych tym schorzeniem najbardziej obciążone są narządy słuchu, wzroku, równowagi oraz organy wewnętrzne).

– Na początku zupełnie nas to złamało – wspomina Dominik. – Nikt w rodzinie – ani bliższej, ani dalszej – nie miał żadnych doświadczeń z niepełnosprawnym dzieckiem. Nasza Zosia ma obciążony wzrok, nie słyszy na jedno ucho, ma też trudności z równowagą. Nie ma w jej przypadku na szczęście obciążenia umysłowego, ale jej rozwój został znacznie spowolniony.

Przez pierwszy rok Dominik i Iwona próbowali normalnie funkcjonować. Potem zaczęli szukać pomocy. Szybko okazało się bowiem, że wszelkiego rodzaju konsultacje specjalistyczne, badania, wyjazdy czy turnusy rehabilitacyjne bardzo ich finansowo obciążają.

Półtora roku temu zwrócili się o pomoc do Stowarzyszenia. Ich wniosek został rozpatrzony pozytywnie. Jak mówi Dominik, wsparcie, które otrzymywali przez 10 miesięcy, było nie do przecenienia.

Dominik: – Dzięki terapiom Zosia zaczęła stawiać pierwsze kroki dopiero w wieku 3,5 roku. Obecnie mając prawie 5 lat wciąż chodzi niestabilnie. Po łące jeszcze nie pobiega, ale próbuje już coraz bardziej samodzielnie się poruszać.

Marcin Nowak: – Mamy świadomość, że to jedynie doraźna pomoc, ale z drugiej strony dla wielu rodzin jest ona często kluczowa.

Plasterek na rany

Przedstawiciele Stowarzyszenia mówią, że działalność charytatywna bez edukacji to jedynie plasterek na rany. Stąd liczne projekty edukacyjne: konkursy, sympozja i konferencje popularnonaukowe, filmy, audycje radiowe i telewizyjne, wideoblog oraz spotkania z młodzieżą i małżeństwami. Podkreślają, że zawsze sięgają po przekaz pozytywny, afirmujący życie. – Nie pokazujemy drastycznych zdjęć.

Czy to aluzja do kontrowersyjnych działań innych organizacji pro-life w Polsce?

Wśród kilkudziesięciu organizacji zrzeszonych w istniejącej od 1992 r. Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia są takie, których radykalne postulaty wzywają matki w nierzadko dramatycznej sytuacji życiowej do nadludzkiego heroizmu i które definiowaną przez siebie misję edukacyjną realizują m.in. za pomocą drastycznych billboardów, przedstawiających zdjęcia abortowanych płodów. Wsławiły się w ostatnich latach zwłaszcza dwie z nich: Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek oraz Fundacja Pro – Prawo do Życia Mariusza Dzierżawskiego.

Marcin Nowak: – Nie, to nie jest kontra. Uważamy po prostu, że drastyczne obrazy w przestrzeni publicznej nie są jedyną formą sprzeciwu wobec aborcji. Nie chcemy negować działalności innych grup. Sądzimy jednak, że skuteczniejsze jest pokazywanie piękna macierzyństwa nawet w przypadku problemów. Co jest warunkiem uznania godności dziecka nienarodzonego i przyznania mu pełni praw? Zobaczenie w nim człowieka. Dlatego pokazujemy, że dziecko w łonie matki to nie „galaretka”, „fasolka” czy „zlepek komórek”, ale nowy, odrębny człowiek, któremu bije serce, który odczuwa ból, rozpoznaje smaki, fika koziołki, rozwija się emocjonalnie.

Pomoc przez telefon

Najnowszą inicjatywą Stowarzyszenia jest telefon zaufania dla kobiet w ciąży potrzebujących wsparcia psychoterapeutycznego.

Marcin Nowak: – Dzwoniły do nas często kobiety w trudnych sytuacjach życiowych. Ponieważ przy naszych projektach edukacyjnych współpracujemy z ginekologami czy prawnikami, mogliśmy kierować panie do tych specjalistów. Zobaczyliśmy jednak, że czasem największym wsparciem może być rozmowa z życzliwą osobą, która nie ocenia, nie daje dobrych rad, ale po prostu słucha. Taką doraźną pomoc psychologiczną świadczy u nas doświadczona psychoterapeutka. Badania wskazują, że kobiety bardzo rzadko decydują się na aborcję z własnej woli. Dzieje się tak najczęściej w sytuacjach, z których pozornie nie ma wyjścia, np. kiedy kobieta jest ofiarą przemocy. Często powodem jest też presja otoczenia.

Telefon zaufania w krakowskim Stowarzyszeniu działa na razie dwa razy w tygodniu po dwie godziny.

MAGDA PO URODZENIU DZIECKA od razu podjęła pracę. Skończyła też studia magisterskie. Nadal mieszka w swoim dawnym mieszkaniu – wynajmuje je od małżeństwa, które je kilka lat temu od niej kupiło. – Ja już swoje przepłakałam – mówi. – Teraz jestem w naprawdę dobrym miejscu. Mam wspaniałego syna, Czarka. To najlepsze, co mnie w życiu spotkało. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2020