Wybory we Francji: Macron w pozie Zełenskiego

Napaść Rosji na Ukrainę i jej brutalność przyćmiewają wyścig prezydencki we Francji. Zarazem podnoszą przedwyborcze notowania obecnego prezydenta.
z Paryża

28.03.2022

Czyta się kilka minut

10 kwietnia odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji. Plakat wyborczy Emmanuela Macrona. Sucé-sur-Erdre, zachodnia Francja, 22 marca 2022 r. / JEREMIAS GONZALEZ / AP / EAST NEWS
10 kwietnia odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji. Plakat wyborczy Emmanuela Macrona. Sucé-sur-Erdre, zachodnia Francja, 22 marca 2022 r. / JEREMIAS GONZALEZ / AP / EAST NEWS

Wszystko miało wyglądać całkiem inaczej. Jeszcze kilka tygodni temu, przed tamtym czwartkiem 24 lutego 2022 r., wydawało się, że kampania przed wiosennymi wyborami prezydenckimi we Francji będzie skupiać się na sprawach gospodarczych, na dalszej walce z pandemią czy na kwestii imigracji.

Rosyjska inwazja w jednej chwili zepchnęła na dalszy plan tamte spory – na tle obrazów z Mariupola sprawiające dziś wrażenie wręcz prozaicznych – oraz przetasowała wyborcze karty przed pierwszą turą, zaplanowaną na 10 kwietnia.

Kampania z wojną w tle

Już przed 24 lutego, gdy Władimir Putin koncentrował swoje wojska na granicach Ukrainy i w Europie narastało napięcie, w oczach Francuzów na pierwszy plan wysunęły się działania dyplomatyczne prezydenta Emmanuela Macrona. W podwójnej roli – nie tylko jako szefa państwa, ale też jako przywódcy kraju sprawującego w tym półroczu unijną prezydencję. Wprawdzie wielokrotne próby wpłynięcia na prezydenta Rosji nic nie dały – a chwilami można było nawet odnieść wrażenie, jakby Putin kpił sobie z wysiłków Macrona (gdy np. Kreml ostentacyjnie dementował komunikaty Pałacu Elizejskiego po rozmowach obu polityków) – ale przynajmniej francuski prezydent może dziś powiedzieć sobie (i wyborcom), że zrobił wówczas to, co w tych okolicznościach mógł zrobić.

Teraz, od rozpoczęcia inwazji, Macron stara się doprowadzić do zawieszenia broni, dzwoniąc regularnie na przemian do Putina oraz do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Choć dotąd nie widać realnych efektów tych negocjacji, Macron potrafi to wykorzystać dla poprawienia swoich notowań wśród rodaków.

W efekcie po raz pierwszy od wielu miesięcy poparcie sondażowe dla niego, dotąd stabilne w granicach 25 proc., przekroczyło w połowie marca poziom 30 proc. (potem nieco spadło i wynosi obecnie 28 proc.; sondaż Ifop z 23 marca). Za nim plasuje się szefowa skrajnej prawicy Marine Le Pen (20 proc. poparcia) oraz na trzecim miejscu lewicowy radykał Jean-Luc Mélenchon (14 proc.).


Dopaść Macrona: W grudniu pewne wydawały się dwie rzeczy. Walka nie rozstrzygnie się w pierwszej turze, zaplanowanej na 10 kwietnia. A do kolejnej tury przejdzie starający się o reelekcję prezydent Emmanuel Macron. 


Gra Macrona

Georges Mink, politolog z Francuskiej Akademii Nauk (CNRS), uważa, że Francuzi doceniają wysiłki Macrona w jego polityce wobec Kremla, gdyż potrafi on łączyć dyplomację z twardym językiem.

– Gra Macrona opiera się na założeniu, że w pewnym momencie, gdy Putin znajdzie się w totalnym impasie – od czego moim zdaniem jesteśmy teraz bardzo daleko – zwróci się właśnie do niego jako do uprzywilejowanego rozmówcy – mówi „Tygodnikowi” Mink.

Politolog zaznacza: – Do żadnego kompromisu nie może dojść ponad głowami Ukraińców. Macron wie, ża próba układania się z Putinem z pominięciem Zełenskiego byłaby dla niego zabójcza. Liczy jednak na to, że najcieńsza nawet nitka dyplomatyczna może pomóc w wyjściu z krwawego konfliktu.

Mink uważa, że otoczenie Macrona umiejętnie kreuje jego wizerunek jako nieugiętego wojownika. – To przysparza mu pewnej popularności wśród części Francuzów – podkreśla.

Choć nie brak także głosów przeciwnych: niedawne zdjęcia Macrona w Pałacu Elizejskim, pozującego wyraźnie na Zełenskiego – ze zmęczoną twarzą, trzydniowym zarostem oraz w bluzie z kapturem – wywołały lawinę drwin w internecie.

Dyplomatyczne próby Macrona próbują też zdyskredytować rywale w wyścigu prezydenckim. Sugerując uległość Macrona wobec USA, jego główna konkurentka Marine Le Pen nazwała go złośliwie „małym telegrafistą Bidena” (to nawiązanie do „małego telegrafisty z Warszawy”, jak kiedyś określono prezydenta Giscarda d’Estaing po tym, jak próbował w 1980 r. bez powodzenia przekonać Związek Sowiecki do wycofania się z Afganistanu).

Nowe sankcje…

Wojna na Ukrainie ujawniła też – nie po raz pierwszy – sprzeczne wewnętrznie tendencje w polityce Paryża wobec Moskwy.

Zgodnie ze stanowiskiem większości krajów Unii, Francja Macrona ogłosiła zamrożenie majątków ludzi z otoczenia Putina na łączną kwotę co najmniej 850 mln euro. W grę wchodzą należące do rosyjskich oligarchów wille i jachty na Lazurowym Wybrzeży czy wakacyjne domy w Alpach. Od wielu lat inwestowali oni miliony na francuskiej Riwierze, a swoje dzieci posyłali do paryskich szkół i uczelni.

– Tego typu sankcje mają przede wszystkim wagę symboliczną. Na pewno zabolą oligarchów rosyjskich, choć nie spowodują raczej ich buntu przeciw Putinowi ani nie powstrzymają machiny wojennej – uważa Mink.

Francja, podobnie jak inne kraje unijne, od początku konfliktu dostarcza też broń Ukraińcom. Rząd francuski nie chce podawać szczegółów, ale według dziennika „Le Monde” na początku wojny przekazał stronie ukraińskiej m.in. pociski przeciwpancerne przeznaczone do walki z rosyjskimi czołgami.

Paradoksem jest to, że niektóre z tych czołgów są wyposażone w czujniki termiczne pochodzące z Francji. Jak ujawniła strona dziennikarzy śledczych „Dis- close” (i co potwierdziło francuskie ministerstwo obrony), w latach 2015-20 mimo europejskiego embarga płynęły do Rosji elementy uzbrojenia wyprodukowane nad Sekwaną; działo się tak na podstawie podpisanych przed wprowadzeniem tegoż embarga umów, których Francja nie anulowała.

…i odwieczne interesy

Także dzisiaj – mimo apeli z całego świata, w tym osobiście ukraińskiego prezydenta – Paryż nie spieszy się z wycofaniem z rosyjskiego rynku. Francuzi mają bardzo dużo do stracenia: filie francuskich gigantów zatrudniają w Rosji ok. 160 tys. ludzi. Liczne francuskie marki – jak Auchan, Leroy Merlin (hipermarkety) czy Decathlon – zapowiedziały, że mimo wojny nie zamkną swoich oddziałów w Rosji.

Według dziennika „Le Figaro” na początku marca Macron osobiście uspokajał szefów piętnastu rodzimych koncernów posiadających filie rosyjskie, że nie zamierza ich ponaglać w tej kwestii.

Natomiast pod wpływem nacisków, także ze strony rządu w Paryżu, francuski gigant paliwowy TotalEnergies – mający udziały w rosyjskiej spółce naftowej z kręgu Kremla – ogłosił ostatecznie, że zaprzesta „najpóźniej do końca tego roku” zakupu rosyjskiej ropy. Jednocześnie jednak dodał, że nie zrezygnuje z gazu pochodzącego z Rosji.

Używając francuskiego powiedzenia, można by orzec, że Francja pod przywództwem Macrona próbuje „pogodzić kapustę z kozą” – i jednocześnie broni swoich interesów gospodarczych, nie zważając na sentymenty.

Wolty miłośników Putina

Agresja Rosji na Ukrainę wywołała konsternację po prawej stronie francuskiej sceny politycznej. W reakcji na nią dwoje radykalnie prawicowych pretendentów – wspomniana Le Pen, przewodnicząca Zjednoczenia Narodowego (RN), oraz były publicysta Éric Zemmour – potępiło rosyjską napaść i odcięło się raptownie od Putina. Oboje próbowali też bagatelizować swoje wcześniejsze pochwały pod adresem rosyjskiego prezydenta.

Zemmour, który jeszcze w 2018 r. w wywiadzie dla pisma „L’Opinion” mówił: „marzyłby mi się francuski Putin, ale go nie ma”, teraz oświadczył, że „nigdy nie przejawiał w stosunku do niego [Putina – red.] żadnej sympatii”. Z kolei Le Pen w 2017 r. w trakcie swojej kampanii przed wyborami prezydenckimi pojechała do Rosji na zaproszenie Putina, twierdząc, że włodarz Kremla reprezentuje, jak ona, „nową wizję świata”. Teraz jej rzecznik Sébastien Chenu oznajmił: „Dzisiejszy Putin nie jest tym, którego Marine Le Pen spotkała wówczas [tj. pięć lat temu – red.]. W tamtej epoce mógł nam pomóc w walce z islamizmem, a dzisiaj stał się przerażającym wojowniczym autokratą”.

W tym nagłym zwrocie dotychczasowych admiratorów putinowskiej Rosji można dostrzec chęć ich podążania za francuską opinią publiczną, która w większości sympatyzuje z Ukraińcami.

Francuski rząd ogłosił w tym miesiącu, że przyjmie co najmniej 100 tys. ukraińskich uchodźców. Wprowadzono dla nich ułatwienia, m.in. darmowe bilety na przejazdy kolejowe na terenie całej Francji. Nie tylko w Paryżu, ale także w wielu mniejszych miastach francuskich w oknach wiszą ukraińskie flagi, a ludzie przychodzą na wiece poparcia dla Ukraińców.

„Rządzi krajem jak start-upem”

Wracając do wyborów: dziś wszystkie sondaże wskazują na to, że Macron zmierza w stronę drugiej kadencji.

Od miesięcy ma dość stabilne poparcie, choć wielu jego byłych zwolenników, zwłaszcza tych o lewicowych poglądach, jest dziś rozczarowanych, jak mówią, „dryfowaniem” centrowego kiedyś prezydenta w stronę prawicy. Zarzucają mu – jak na łamach tygodnika „L’Obs” historyk François Dosse, autor książki o wymownym tytule „Macron, czyli stracone złudzenia” – że „rządzi państwem jak start-upem”, bez oglądania się na doradców, kierując się „neoliberalnym zapałem”, i że zapomniał o swoich obietnicach sprawiedliwszej Francji sprzed pięciu lat.

Olivier Mazerolle, znany francuski dziennikarz i komentator polityczny, mówi „Tygodnikowi”, że Macron, wbrew swoim zapowiedziom, nie zreformował głęboko państwa, choć dokonał kilku pozytywnych zmian o mniejszym znaczeniu.

– Obniżył podatki dla przedsiębiorstw, czym poprawił reputację Francji za granicą. W tzw. trudnych dzielnicach zmniejszył o połowę klasy szkolne, co zwiększa szanse edukacyjne dzieci z niezamożnych rodzin. Mimo trudnej sytuacji pocovidowej poprawiła się sytuacja na rynku pracy, choć stało się tak dzięki utrzymaniu kosztownej pomocy państwowej – wylicza Mazerolle.

Błędy i zaniedbania

Georges Mink dodaje, że polityka państwowego „parasola” nad firmami i pracownikami dotkniętymi skutkami pandemii pozwoliła uniknąć zwolnień w takich kluczowych we Francji branżach, jak hotelarstwo, gastronomia, turystyka czy transport. Pomoc ta, nieodzowna w czasie lockdownów, pogłębiła i tak bardzo wysoki za poprzedników Macrona dług publiczny kraju (w 2020 r. osiągnął on najwyższy poziom od roku 1949 – 115 proc. PKB).

Według Mazerolle’a błędem prezydenta było to, że podejmuje śmiałe decyzje jedynie pod presją gwałtownych protestów społecznych. Przykładem może być wycofanie się rządu z podwyżki podatków od paliw dopiero w następstwie rewolty Żółtych Kamizelek w 2018 r. Inny przykład: Macron zwlekał przez pięć lat w sprawie rozmów o autonomii Korsyki i ustąpił dopiero teraz, gdy na wyspie doszło do wielodniowych gwałtownych starć korsykańskich manifestantów z policją.

Innym problemem kadencji Macrona – jak twierdzi Mazerolle – było złe zarządzanie kryzysem sanitarnym na początku pandemii: nieprzygotowanie służby zdrowia i spóźniona reakcja państwa. Jeszcze przed jej wybuchem pojawiały się ostrzeżenia o braku we Francji koniecznego zapasu masek – nawet dla personelu medycznego – a jednak nie uzupełniono rezerwy. Zaniedbania w tej kwestii, o których wiemy dziś zarówno z raportów francuskich parlamentarzystów, jak i śledztw dziennikarskich, kosztowały prawdopodobnie życie wielu Francuzów, zwłaszcza w starszym wieku.

Kampania rozczarowań (dla niektórych)

Tocząca się w cieniu wojny w Europie kampania wyborcza niespecjalnie interesuje Francuzów. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest brak nowych twarzy wśród pretendentów do najwyższego urzędu.

Nowicjuszem w tym gronie jest ultrakonserwatywny Zemmour, którego niektórzy typowali jesienią 2021 r. na czarnego konia tego wyścigu. Jednak „efekt Zemmoura” okazał się efemeryczny. Głośny z antyislamskich i antyimigranckich wypowiedzi, Zemmour od wielu tygodni utknął na poziomie 11-12 proc. poparcia. Przylgnęła do niego opinia nieodpowiedzialnego prowokatora, słabo pasująca do wizerunku szefa państwa. Jego kolejne wypowiedzi wrażenie to pogłębiały – np. w styczniu tego roku Zemmour skrytykował jako przejaw „obsesyjnej integracji” fakt, że dzieci niepełnosprawne uczą się wraz z rówieśnikami w tych samych klasach.

Rozczarowaniem dla swoich fanów okazała się też inna nowa twarz: Valérie Pécresse, kandydatka centroprawicowych Republikanów, w przeszłości minister nauki z czasów prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego. Mało dynamiczne mityngi i problem z przekonaniem do siebie nawet własnego obozu sprawiły, że Pécresse, mimo dobrego startu, spadła na czwarte-piąte miejsce w sondażach.

Powtórka z roku 2017?

Dobrym finiszem popisał się natomiast lider Francji Nieujarzmionej, 71-letni Jean-Luc Mélenchon – radykalny lewicowy krytyk liberalizmu gospodarczego w wydaniu Macrona. To weteran wyborów prezydenckich; w 2017 r. zebrał blisko 20 proc. głosów i był bliski wejścia do drugiej tury. Jego zwolennikom nie przeszkadzają zaciekłe ataki Mélenchona na NATO jako narzędzie „amerykańskiego imperializmu”, który to „imperializm” jeszcze kilka miesięcy temu oskarżał o chęć „anektowania” Ukrainy. W przeszłości dał się poznać jako obrońca agresywnej polityki Rosji. Tak jak skrajna prawica, Mélenchon zmienił front dopiero po rosyjskiej inwazji: w marcowym wywiadzie dla „La Croix” powiedział, że „jedynym winnym wywołania wojny jest Putin”.

Mazerolle: – Mélenchon, znakomity mówca wiecowy, jest jedynym wyrazistym kandydatem lewicy. Nie sądzę, że dostanie się do drugiej tury. Ale jeśli mu się to uda, w starciu z Macronem ma małe szanse. Po prostu w dzisiejszej Francji nie ma większości dla radykalnie lewicowego programu.

Na niecałe trzy tygodnie przed wyborami obecny prezydent wydaje się zdecydowanym faworytem niezależnie od tego, kto będzie jego kontrkandydatem w drugiej turze. Przy czym najbardziej prawdopodobne jest, że dojdzie wtedy do powtórki z 2017 r.: Macron kontra Le Pen. Wtedy zdecydowanie wygrał obecny prezydent (w stosunku 66 proc. do 34 proc.).

Teraz może być mu trudniej osiągnąć taki sukces. Mazerolle: – Wielu wyborców traktuje Macrona jak polisę turystyczną. Wiedzą, czego się po nim spodziewać, i z braku lepszych kandydatów wybiorą kontynuację. Ale nie zapominajmy też, że wielu Francuzów ma go już dość.

Dogrywka na ulicy

Ostateczny wynik będzie zależał od tego, jak zachowa się najliczniejsza dziś „partia” Francji – czyli obywatele zwykle niebiorący udziału w głosowaniu. Pięć lat temu w drugiej turze jedna czwarta uprawnionych nie poszła do urn. Warto też przypomnieć, że wówczas aż trzy miliony głosujących w geście sprzeciwu wrzuciły białą kartkę, chcąc pokazać, że nie popierają ani Macrona, ani Le Pen (pusta karta we Francji jest liczona od- dzielnie od głosów nieważnych, czyli np. przekreślonych). To wskazuje na skalę frustracji wyborców.

Jak będzie tym razem? Obserwatorzy wskazują na rosnącą od lat absencję wyborczą, zwłaszcza w wyborach lokalnych i europejskich, związaną z ogromną nieufnością Francuzów do klasycznych partii i do polityków w ogóle.

– We Francji po wyborach dochodzi często do „trzeciej tury” na ulicy. Po zwycięstwie Macrona w 2017 r. były to Żółte Kamizelki – komentuje Mink. – Niewykluczone, że teraz znów pojawią się silne ruchy społeczne. A czy tak się stanie, zależy także od losów wojny rosyjsko-ukraińskiej i jej wpływu na gospodarkę w całej Europie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2022