Wszystko niedobrze

Scenariusze krótkoterminowe są dwa: albo wygra Donald Tusk, albo Lech Kaczyński. Oba raczej ponure dla zwolenników demokracji liberalnej, którym leży na sercu wolność godzona ze sprawiedliwością. Oba wróżą też rychły, przykry dla mechaniki rządzenia kryzys gabinetowy. Pomyślmy więc przez chwilę, co będzie dalej.

23.10.2005

Czyta się kilka minut

Jeśli wygra Kaczyński z PiS, PO w poczuciu sromotnej klęski - tym gorszej, że graniczącej o cienki włos z totalnym sukcesem - wda się w skomplikowaną grę polityczną, w której liczy się przede wszystkim prestiż. Odbędzie się wyrafinowany polityczny kontredans mężów stanu - facetów, którym śni się, że świat padł do ich stóp, a oni kroczą naprzód, wielbieni przez wyborcze masy - anonimowe, lecz znajome im z sondaży, za które w końcu zapłacono niezłą kasę.

Wkrótce też dadzą o sobie znać żywe, słabo skrywane ambicje, bo przecież nie poglądy. Kapelusz Rokity to drobiazg. Platforma (z którą on sam ma ponoć na pieńku) zacznie się demonstracyjnie obrażać na własny rząd koalicyjny. Zacznie go krytykować, jakby sama była z opozycji w Kuala Lumpur. Po jakichś trzech miesiącach PO wyjdzie z rządu z hukiem. Żeby wymusić lepsze warunki dla siebie, żeby być opozycją, w ramach której PiS rządzi i odpowiada za wszystko, a PO nie rządzi i nie odpowiada za nic. Platforma, jako neoliberalna mniejszość, będzie w sytuacji komfortowej - będzie mogła szantażować rządzących, którym nie da głosów, jeśli akurat nie zechce. Nie będzie to miało nic wspólnego z żadną głosowaną właśnie sprawą, wiele zaś z lansowaniem się polityków w kapeluszach - i bez nich. W końcu powstanie mniejszościowy, “autorski" rząd PiS. PO skrytykuje go z rozkoszą, nie zrobi tego jednak ot tak, wszystko będzie zaplanowane. Wyborców to brzydzi, ale co z tego?

Drugi wariant to wygrana neoliberała Tuska. W takim przypadku rozgrywający Jarosław Kaczyński uzna, że ma wolną rękę i podziękuje chwilowemu premierowi, biorąc całą apetyczną władzę w swoje ręce. Kto mówi, ten mówi - np. mówi Lech Kaczyński, że Kazimierz Marcinkiewicz jest premierem na lata. A kto krzyczy, że nie jest wielbłądem, ten pewnie nim jest. Pan Marcinkiewicz ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego daje wywiady antysemickiej “Naszej Polsce" z myślą o narodowych katolikach, a “Rzeczpospolitej" z myślą o biznesmenach - rozsądny człowiek. Kaczyńscy obiecali mu, że nie będzie figurantem, ale może się biedak oszukać. Mogą oszukać się też wszyscy Polacy, którzy obietnicę tę zapamiętali, ale pal ich sześć. Obliczyli przecież specjaliści, że straty na prestiżu spowodowane niedotrzymaniem obietnicy będą mniejsze od strat spowodowanych jej dotrzymaniem, więc jasne jak postępować.

Ale kryzys będzie tak czy inaczej. Politycy PiS i PO od dłuższego czasu uzgadniali strategię. Uzgodnili np., spotykając się od dawna, cały scenariusz, w tym poszczególne kwestie sporne - żeby tylko był “szum wzajemny", żeby obie partie, przyszli sojusznicy, ciągnęli się do góry za uszy, marginalizując całą resztę. My zyskamy, myśleli, a kto wygra, ten dogada się z drugą stroną. Co z tego? Cały ten taktyczny sojusz rozleci się najdalej za trzy miesiące. Przynajmniej PO ma już teraz taki solenny zamiar. W pierwszej turze Tusk dostał 36,33 proc., a Kaczyński 33,1 proc., tylko 3,2 proc. mniej. Oznacza to wedle mnie prawie pewną wygraną Kaczyńskiego w drugiej turze. Na niego bowiem przerzucą głosy zwolennicy tzw. Polski socjalnej - od Borowskiego po Leppera. Ale jakeśmy powiedzieli i jak powiada Leszek Kołakowski: “I tak niedobrze, i tak niedobrze - wszystko niedobrze".

Nie chcę być fałszywym prorokiem, ale nie łudźmy się - Kaczyński ma spory elektorat ukryty - wedle mnie wygra. Natomiast PO to gromadka liberałów, którzy w niezrozumiały sposób wybili się na aż tak wysoką pozycję w III RP. W różnych krajach są oni zwykle paroprocentowym języczkiem u wagi, sprzedając się wedle koniunktury lewicy lub prawicy. Nie są też politykami albo są nimi mimochodem. U nas np. profesor socjologii Paweł Śpiewak, nr 2 na warszawskiej liście PO, pomieścił w swojej promowanej w trakcie kampanii książce następujące motto: “Lecz głowiąc się nad rzeczą polityczną, niechże intelektualista medytujący da baczenie, by nie pomnażać zastępu ludzi polityki. Z odrazą winien się zbliżać do tajemniczej rzeczy politycznej, z dusznymi wymiotami, z nienawiścią do przedmiotu swych dociekań".

Takie życie, takie obyczaje. Jakie dokładnie - życie pokaże.

Dr SERGIUSZ KOWALSKI (ur. 1953) jest socjologiem, publicystą i tłumaczem. Ostatnio wydał, z pisarką Magdaleną Tulli, “Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści" (2003).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2005